Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2011
Liczba stron: 178
"Zielone oczy Mariny" to dziennik Anny, która cierpi po stracie ukochanej. Tak, dobrze napisałam – ukochanej, a nie ukochanego, ponieważ Anna jest lesbijką. Przebywając na kursie języka hiszpańskiego w Barcelonie, spotyka piękną, krótkowłosą i drobną Armenkę o cudownie brzmiącym imieniu: Marina. Między kobietami rodzi się gorące, namiętne uczucie. Annę przeraża myśl o powrocie do Polski bez ukochanej. Mimo pewnych problemów udaje się im razem zamieszkać w Polsce. Jednak jak wiadomo, nasz kraj nie jest zbyt tolerancyjny oraz otwarty na „inność”, a więc kobiety muszą ukrywać się ze swoim uczuciem, co bywa uciążliwe. Do tego dochodzi tęsknota Mariny za ojczystym krajem.
Anna wierzy, że łącząca je miłość pozwoli na przezwyciężenie wszelkich trudności. Jednak Marina nie wytrzymuje i odchodzi. Od tej pory życie głównej bohaterki zamienia się w koszmar. Kobieta nie radzi sobie z tęsknotą, bólem i żalem, jaki pozostał jej po stracie ukochanej.
Wspomina wszystkie chwile, w których przepełniało ją bezgraniczne szczęście. Jej życie traci sens, staje się beznadziejne i byle jakie. Żyje z dnia na dzień, od rana do wieczora, od poniedziałku do niedzieli, nienawidząc weekendów, kiedy nie pracuje i ma zbyt wiele czasu na rozmyślanie. Będąc wśród ludzi, stara się uśmiechać, jednak jej serce pęka i okrutnie boli. Jedyną rzeczą, którą ją mobilizuje do jakiegokolwiek funkcjonowania jest pisanie. Pozwala to jej zajrzeć w głąb siebie, zapomnieć na chwilę o tym, że tak naprawdę nic już nie ma. Pisanie pozwala jej przeżyć wszystkie podobne do siebie, szare i zwyczajne dni. Anna spotyka się z coraz to nowymi kobietami, traktując je jako pewnego rodzaju znieczulenie. Jednak są to tylko luźne znajomości, gdyż każda z tych kobiet ma jedną ogromną wadę – nie jest Mariną. Anna podejmuje nadaremne próby odzyskania ukochanej – pisze do niej, dzwoni, wysyła prezenty. Nie potrafi zaakceptować tego, że Marina ignoruje ją i układa życie na nowo. Główna bohaterka cały czas wspomina ich wspólne chwile. Ciągle spogląda w przeszłość, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się tu i teraz. Nie myśli o przyszłości.
Przecież ja albo żałuję czegoś, co już nie wróci, co mi się nie udało, albo czekam na coś, co dopiero nadejdzie. Nawet nie wiadomo, czy nadejdzie. Jestem zawieszona w próżni. Wiszę sobie na cieniutkiej niteczce między jednym a drugim. Czasem, gdy zawieje wiatr, obijam się raz o przeszłość, raz o przyszłość, raz słabiej, raz mocniej… Nie potrafię jednak postawić stopy na teraźniejszości.
Książka autorstwa Anny Sznajder jest przepełniona emocjami i uczuciami. Miłość przeplata się z nienawiścią, radość z cierpieniem, śmiech z płaczem. Autorka podejmuje jeden z głównych tematów literatury, ale w rzadko spotykanym wydaniu – miłości homoseksualnej. Jednak zawarte przemyślenia i zmagania z uczuciami, pasują również do miłości między kobietą i mężczyzną, są uniwersalne i często spotykane.
"Zielone oczy Mariny" to dziennik, który czyta się dość sprawnie, aczkolwiek to, co na początku interesuje i nakłania do czytania, po pewnym czasie staje się nużące. Moja przygoda z tą książką zaczęła się ciekawie, ponieważ lubię literaturę o takiej tematyce, jednak miałam nadzieję na coś co mnie zaskoczy, a nawet wprawi w osłupienie. Niestety, cała książka kręci się ciągłe wokół tego samego. Owszem, utrata ukochanej osoby jest bardzo bolesna, ale ile można czytać o dorosłej kobiecie, która nie robi nic, aby podnieść się i przez cały czas użala się nad sobą? Moje współczucie do głównej bohaterki malało z każdą przewróconą kartką.
Ogólnie rzecz biorąc, książkę przeczytać można, ale główna bohaterka zaczyna być tak irytująca i męcząca, że wolę o tym uprzedzić, gdyż bardziej impulsywne i nerwowe osoby mogą w pewnym momencie rzucić tą książką w kąt. ;-)
Za książkę serdecznie dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Lubię emocjonalne lektury i takie trudne tematy, jak na przykład miłość homoseksualna. Chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńJuż czuję, że byłabym osobą w kąt rzucającą, także zrezygnuję zawczasu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jak na razie nie mam ochoty na takie mocne lektury, spasuję.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nia sięgnę, na pewno nie w najbliższym czasie
OdpowiedzUsuńDziękuję za uprzedzenie mnie o czekającym za rogiem irytującym bohaterze:).
OdpowiedzUsuńLubie książki w którym ukazane jest nurzanie w uczuciach i boleściach, poza tym jestem ciekawa tej książki, jakoś dziwnym trafem nigdy nie czytałam powieści z podobną fabułą, więc chętnie porwałabym się na tę pozycję.
Brzmi ciekawie, chociaż o tym już tyle napisano...
OdpowiedzUsuńPolskie nazwisko mnie nie zachęca, ale całość tak, więc być może sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńZaczęło się na prawdę interesująco, jednak a również bym wymagała czegoś więcej niż wiecznego użalania się, dlatego tym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńTeraz nie mam ochoty na książki tego typu, póki co spasuję ;)
OdpowiedzUsuńTa książka wydaje mi się strasznie nijaka - nieatrakcyjna okładka, średnio interesująca historia, ograna tematyka. Nie ma tu nic, co mogłoby mnie przyciągnąć.
OdpowiedzUsuńKsiażka wydaje się interesująca, jednak ja nieszczególnie przepadam za taką temtyką.
OdpowiedzUsuń