Daniel Odija - "Tartak"

 Wydawnictwo: Czarne
Seria/cykl: Poza serią
Data wydania: 2003r.
Liczba stron: 128

Przeglądając biblioteczne półki, moją uwagę przykuła niewielkich rozmiarów książka z niezbyt wydumaną i dość zwyczajną okładką. Zawsze sięgając po książkę, czytam jej opis, aby zdecydować czy dana pozycja może mnie zainteresować, czy jednak powinnam ją odłożyć. W tym przypadku nie mogłam na to liczyć, ponieważ tył książki nie posiadał żadnego opisu. Coś jednak zaintrygowało mnie i postanowiłam dać szansę "Tartakowi", szczególnie z tego względu, iż nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Daniela Odiji. Będąc w domu, poszperałam w internecie i znalazłam kilka cennych informacji dotyczących tej książki. Okazuje się, że "Tartak" znalazł się na liście dziewięciu najbardziej cenionych książek prozatorskich roku 2003, wyłonionej dzięki ankiecie przeprowadzonej wśród uczestników forum krytyki literackiej. Ponadto, ta niewielka powieść została wielokrotnie nominowana oraz nagradzana w wielu prestiżowych konkursach.


Owa powieść przedstawia typową wiejską społeczność, okraszoną wszelkimi stereotypami, tkwiącymi jeszcze w głowach wielu osób. Brak perspektyw i pomysłów na życie, bieda, ciągłe narzekanie, mnóstwo alkoholu, plotki krążące po całej wsi, brak jakichkolwiek rozrywek oraz zawiść względem tych, którym się powiodło.

Akcja "Tartaku" dzieje się w biednej, trochę zapomnianej wiosce, znajdującej się na północy Polski. Życie mieszkańców płynie dość powolnym, jednostajnym rytmem. Brakuje tu rozrywek, nie licząc sąsiedzkich kłótni, wiecznego picia w barze Zagroda oraz odwiedzania popegeerowskich bloków, gdzie zawsze można skorzystać z cielesnych uciech, które oferują młode dziewczyny, próbujące uzbierać kilka groszy na ciuchy bądź inne przyjemności.

Głównym bohaterem jest Józef Myśliwski - pomysłodawca i właściciel tartaku, a niegdyś hodowca lisów, których futro pomogło wzbogacić się mu i zostać najbogatszym człowiekiem w wiosce. Dzięki temu, Józef może pozwolić sobie na posiadanie ogromnego domu, jeżdżenie świetnym samochodem oraz korzystanie z uroków życia. To wszystko sprawia, że Myśliwski nie jest lubianym mieszkańcem. Jednak nie przeszkadza mu to, bo tak naprawdę mężczyzna nie zabiega o względy innych. Nie robi na nim wrażenia fakt, iż stracił dobre kontakty z żoną Marią oraz synem Krzysztofem. Ta sytuacja sprawia, że Józef nie ma żadnych skrupułów przed biciem i wyzywaniem żony oraz szukaniem spełnienia u kolejnych kochanek. Po wielu owocnych latach główny bohater zaczyna popadać w długi. Po odebraniu pism z banku, informujących o wizycie komornika, dochodzi do wniosku, iż nie może oddać swojego dobytku w ręce takich pasożytów. Postanawia załatwić to w inny, radykalny, lecz skuteczny sposób.

Czytelnik ma przyjemność poznać także gamę innych postaci, zamieszkujących niewielką wieś. Marian Zygmunt - nadużywający alkoholu właściciel domków letniskowych, które przynoszą mu jedyny dochód. Alek - szwagier Józefa, niegdyś przebywający w Ameryce, a teraz pracujący u Józefa, z którym nie darzą się sympatią. Andrzej Pasieka - polityk startujący w wyborach, a zarazem wróg Józefa, który jest gotów do wielu poświęceń, aby osiągnąć zamierzony cel. Dziad - stary i samotny znachor, przed którym wszyscy czują respekt. Marta - pracownica baru, która swoimi wdziękami kusi niejednego mieszkańca wsi. Mieszkańców jest wielu. Każdy z nich jest inny, jednak łączy ich jedno - samotność...

"Tartak" to opowieść gorzka, smutna, surowa i prawdziwa aż do bólu. Daniel Odija posługuje się prostym językiem - bez zbędnego patosu i ogromu pięknych słów, których jedynym zadaniem jest mydlenie oczu czytelnikowi. "Tartak" wzbudził we mnie wiele emocji, co uwielbiam i bardzo cenię w takich powieściach. Smutny i niezbyt optymistyczny wydźwięk powieści sprawił, iż zapamiętam ją na dłuższy czas i z chęcią sięgnę po kolejne utwory autora.

23 komentarze

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Chyba nie moje klimaty, ta okładka już jakaś taka nijaka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie dla mnie, poza tym jakbym teraz przeczytała ją to jeszcze bardziej zrobiłabym się wkurzona i zła na wszystko. Ostatnio poszukuję ciepłych i dość zabawnych książek :] Rok szkolny daje się we znaki ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, wiem, że to nie dla mnie, męczyłabym się czytając ją.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie dla mnie. Nie przemawia do mnie ani okładka, ani fabuła. Może gdybym nie miała co czytać, to może dałabym szansę. Ale mam tak dużo zaległości, a czasu coraz mniej... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze kiedys po nia siegne.. ale na pewno nie w najblizszej przyszlosci:

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak książka wpadnie mi w ręce, dam jej szansę.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Już sam tytuł odwodzi mnie od przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. jak dla mnie nie brzmi na tyle interesująco, abym poświęciła tej książce swój czas

    OdpowiedzUsuń
  9. Słaba ocena, nie mój typ - nie siegnę ;(

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, czy też zdecydowałabym się zabrać tę książkę do domu, gdybym znalazła ją w bibliotece, ale też czasem sięgam po lektury bez zapoznania się z opisem ;) Bardzo ciężka lektura, a ja mam zamiar w tym tyg. od takich odpocząć, ale potem będę ją miała na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jestem do końca przekonana. To znaczy, z jednej strony intryguje mnie fabuła tej książki. Z drugiej, nie powinnam chyba czytać zbyt dużo niezbyt optymistycznych powieści. W każdym razie zaciekawiła mnie Twoja recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałaś bardzo ciekawą recenzję ale autor maluje raczej pesymistyczną wizję w swej książce a ja ostatnio unikam takich emocji, więc to pozycja nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak tylko wpadnie mi w ręce na pewno przeczytam.
    Dalia- niestety, to nie autor ma pesymistyczną wizję, tylko tak ponuro naprawdę wygląda życie na popegeerowskich wsiach. Pochodzę z niewielkiej miejscowości, która otoczona jest wieloma takimi małymi, z pozoru malowniczymi i sielskimi wioseczkami. Tam życie zatrzymało się na początku lat '90. Życie wiejskiej młodzieży skupia się wokół jedynego sklepu spożywczego albo przystanku PKS. W GS-owskim sklepie zawsze kupują tanie piwo (często "na kreskę") i nikt nie pyta ich o dowód. Za sklepem wieczorami jedna z miejscowych dziewczyn sprzedaje się za paczkę fajek albo doładowanie do telefonu. Po kilku piwach idzie za darmo i z każdym. Nie przeszkadza jej to, że ma 20 lat a w domu płacze jej prawie trzyletnia córeczka. Dobrze, że wie chociaż, że to jej dziecko, bo kto jest ojcem? tego nie jest pewna.
    Cały tydzień wygląda tak samo- rano do szkoły/pracy, wieczorem pod sklep żeby "kręcić bajer". Zero kultury, zero perspektyw. Co tydzień wiejska impreza w remizie. Pijackie burdy, w których już nawet policja nie interweniuje. Kiedy remiza jest niedostępna- ludzie siedzą na ławeczkach przy sklepie i sami robią imprezę. Pod blokiem ktoś otwiera bagażnik rozsypującego się VW Golfa II. Z głośnika na całą wieś rozchodzą się dźwięki disco-polo, czasem jakiś nowszy pop.
    I tak spokojnie, szczęśliwi i zadowoleni, egzystują sobie ludzie, którzy, gdyby urodzili się kilkanaście kilometrów dalej mieliby większe ambicje niż to, żeby wypić więcej piw niż sąsiad, przypakować, wciągnąć coś nosem, albo poderwać najwięcej małolat kiedy pojadą z kolegami na imprezę do miasta powiatowego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za długi i wyczerpujący komentarz. Co prawda, ja nie mieszkam na wsi, ale w niedużym miasteczku i przyznam, że tutaj też nie jest kolorowo. Tak naprawdę wieczorami nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można byłoby wyjść - jeśli już ktoś chciałby potańczyć i rozerwać się (nie mam na myśli bójek, ścigania się samochodami, picia w parku lub pod sklepem, rozbijania szyb i tym podobnych 'rozrywek') to musi jechać do większego miasta oddalonego o około 30km. Nie jest tu tak najgorzej, ale nie ma co się oszukiwać, że nie ma tu perspektyw.. Niestety.

      Usuń
  14. Aktualnie nie sięgnę, ale kiedyś.. kto wie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie słyszałam nigdy wcześniej o tej książce, ale widzę po twojej recenzji, że wzbudza ona wiele emocji. Na chwilę obecną nie mam nastroju by czytać smuto-gorzkie historie, ale będę miała tę pozycje na uwadze w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wydaje mi się, że trafiłaś na wartościową pozycję, zapamiętam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ależ lubię takie książki! Muszę się za nią rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam parę lat temu. Bardzo lubię Wydawnictwo Czarne, więc kiedy zobaczyłam tę książkę na bibliotecznej półce, długo się nie zastanawiałam ;-) Jednak ta powieść nie zrobiła na mnie długotrwałego wrażenia, choć wiem, że ogólnie zebrała bardzo dobre opinie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałem wnikliwie recenzję i wszystkie zamieszczone tutaj komentarze. Może najpierw o nich. Niepokoi i smuci mnie szczerze to, że "Tartak" otrzymuje sztampę książki smutnej, pesymistycznej. Jest nią, owszem, ale ambicją literatury jest dotykać spraw ważnych. I Odija to robi. To nie czytadło, z którego każdej stronicy epatuje cukierkowa radość i piękno świata. To nie bezrefleksyjna książeczka. Dlatego warto się z nią zapoznać.

    Bardzo się cieszę, że mogłem o "Tartaku" u Ciebie przeczytać.
    Pozwól, że wspomnę o jeszcze jednym. Zabrakło mi tutaj tego, co w powieści Odiji akurat mnie urzekło: baśniowości, niezwykłości, krainy magii, cudu i niedowierzania.

    Bo "Tartak" to taki dziwny obrazek, na którym smutny pegeer. Ale wystarczy delikatnie zmienić kąt widzenia i oczom ukazuje się kraina mitu. Ostatni świat, gdzie zespalasz się z tym, co tutaj. Ostatnie miejsce, w którym rzeczywistość przeplata się z baśnią.

    Pozdrawiam serdecznie i ośmielam się zaprosić tutaj:

    www.ztekstu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.