Tytuł oryginału: Mal di pietreWydawnictwo: W.A.B.Seria/cykl: Seria z miotłąData wydania: 28 sierpnia 2008
Liczba stron: 124
Od dawna zachwycam się okładkami Serii z miotłą. Są piękne i intrygujące, przyciągają wzrok. Doszłam do wniosku, że wypadałoby zapoznać się z tymi powieściami, aby sprawdzić, jak wspaniałe okładki współgrają z treścią i ile wspólnego z nią mają. Na pierwszy ogień poszła niewielkich rozmiarów książka pt.: "Ból kamieni" autorstwa włoskiej pisarki Mileny Agus.
Narratorką jest wnuczka, która zapoznając się z dziennikiem zmarłej babci, zaznajamia się z jej przeżyciami i doświadczeniami, których doznała podczas swojego życia. Tak naprawdę, niewiele dowiadujemy się o samej narratorce - nie poznajemy nawet jej imienia. Cała historia stworzona przez Milenę Agus skupia się na życiu babci, która była kobietą ekscentryczną i budzącą bardzo skrajne emocje. Pragnęła bezinteresownej i szczerej miłości - zakochiwała się niezwykle szybko, co niestety nie szło w parze z uczuciami mężczyzn. Owszem, była piękną kobietą, aczkolwiek każdy kandydat do jej ręki, prędzej czy później, uciekał. Babcia była wytykana palcami oraz znienawidzona, szczególnie przez matkę. Budziła litość w ludziach, którzy nazywali ją wariatką. Kobieta była zrozpaczona i zdesperowana, więc gdy na horyzoncie pojawił się miły wdowiec, doszło do rychłego ślubu. Tak oto, jako trzydziestoletnia kobieta została żoną. Jednak ich małżeństwo było przepełnione chłodem i brakiem jakichkolwiek wyższych uczuć. Dzielili ze sobą łóżko, ale nie kochali się przez długi czas. W końcu główna bohaterka stwierdziła, że już nadszedł czas na uprawianie seksu, czyli robienie tego, co jej mąż czynił z kobietami z domu publicznego, do którego chadzał. Ich igraszki łóżkowe nazywała ćwiczeniami lub zabawami w Dom Publiczny.
Przebywając w sanatorium, główna bohaterka poznała Weterana, któremu amputowana nogę podczas wojny. Oboje rozumieli się bez słów, łączyło ich tak wiele, iż czuli, że są dla siebie stworzeni. Babcia w końcu doświadczyła prawdziwej i namiętnej miłości. Po powrocie udało się jej zajść w ciążę i donosić ją do końca, aby wydać na świat swojego pierwszego i jedynego syna. Nie było to łatwe, ponieważ babcia chorowała na ból kamieni, oznaczający (w dialekcie sardyńskim) kamienie nerkowe, doprowadzające do poronienia w pierwszych miesiącach ciąży. Prawdę mówiąc, dziecko niewiele zmieniło w życiu małżonków. Kobieta dalej kochała Weterana i pielęgnowała wspomnienia związane z nim. Prawdopodobnie, jedyną osobą, która rozumiała i kochała babcię bez względu na wszystko, była jej wnuczka, narratorka powieści. Babcia była dla niej powodem do dumy i osobą cudowną, obdarzającą szczerą miłością. Przeczytanie dziennika oraz późniejsze odkrycie listu od Weterana, zupełnie odmienia spojrzenie wnuczki na jej ukochaną, trochę szaloną babcię.
"Ból kamieni" czyta się szybko - nie tylko ze względu na niewielką ilość stron, ale także łatwy, przystępny język. Z drugiej strony, podczas lektury miałam wrażenie, jakbym czytała zapiski kogoś niedojrzałego i dość dziecinnego, mającego nie więcej niż kilkanaście lat. Ponadto przeszkadzał mi brak imion. Wszyscy byli nazywani tatą, mamą, babcią, dziadkiem, wnuczką - wyjątkiem był Weteran. Co prawda, dodaje to uniwersalności powieści, aczkolwiek łatwiej pisałoby się recenzję czy opinię, gdyby znało się imiona poszczególnych osób, a do tego czytanie byłoby przyjemniejsze.
Miałam dość wysokie wymagania i oczekiwania względem tej książki, jednak muszę stwierdzić, iż zawiodłam się. "Ból kamieni" to zgrabnie napisana historia, którą czyta się błyskawicznie, ale moim zdaniem, wycieka z niej zbyt wiele infantylizmu.
Powieść nie porwała mnie, nie zachwyciła tak, jak spodziewałam się tego. Oczekiwałam niesamowitej i frapującej historii, a dostałam specyficzną, naiwną i dość banalną opowieść. Jednak nie uprzedzam się jeszcze do twórczości Mileny Agus. Dam jej szansę podczas lektury "Póki rekin śpi". Mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż "Ból kamieni".
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Book-Trotter.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Zwróciłam kiedyś uwagę na tę książkę i prawie ją kupiłam. Teraz widzę, że to chyba jednak nie dla mnie. Przynajmniej wiem, że nie muszę marzyć o jej przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńSwojego czasu Seria z miotłą bardzo mnie intrygowała, przeczytałam może ze dwie książki, ale bez większych wrażeń. Z tego co widzę, ta historia też jest raczej przeciętna.
OdpowiedzUsuńA mnie taki pomysł z brakiem imion całkiem się podoba - brzmi to dosyć intrygująco, chciałabym ten zabieg zobaczyć w praktyce. Może też by mnie irytował, kto wie, ale przynajmniej brzmi ciekawie, inaczej :)
OdpowiedzUsuńLubię tę serię i nawet jeśli nie do końca przekonał Cię 'Ból kamieni', pewnie kiedyś zakupię, bo kompletuję wszystkie tomy.
Okładki z tej serii rzeczywiście są hipnotyzujące. Czytając opis fabuły zainteresowałam się tą pozycją, ale wiadomo, że sam pomysł to nie wszystko. Póki co chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się tak rewelacyjnie:)
OdpowiedzUsuńPierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to cudowna okładka!
OdpowiedzUsuńSeria z miotłą jest mi oczywiście znana. Większość książek podobała mi się, ale zdarzały się przypadki, kiedy nie mogłam przebrnąć przez daną lekturę... Osobiście polecam Ci "Ja, Tituba, czarownica z Salem". Jednak do "Bólu kamieni" mam mieszane uczucia...
Pozdrawiam!
Na pewno postaram się zapoznać z większą ilością książek z tej serii. Rozejrzę się za pozycją, którą polecasz. :)
Usuń"Ból kamieni" czytałam całkiem niedawno, bo w czerwcu tego roku. Najbardziej podobał mi się w niej wątek miłości wnuczki i babci, ale to pewnie dlatego, że ja nie miałam babci :)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, kiedy autorzy nie zdradzają imion bohaterów. Tak było np. w "Matce" Pearl Buck. Bohaterowie określani byli jako Syn, Młodszy Syn, Córka, Matka, Gosposia.
Serię z miotłą dosyć lubię, aczkolwiek nie wszystkie tomy. Najlepsze z tej serii to moim zdaniem książki Axelsson. Natomiast "Panda sex" jest bardzo słaba.
To prawda, wątek miłości babci i wnuczki także podobał mi się najbardziej, chociaż żałuję, że autorka tak niewiele o tym napisała i nie rozwinęła tego tematu. Rozumiem Cię - ja też tak naprawdę wychowałam się bez dziadków, więc znam ten ból...
Usuń"Matki" nie czytałam, tak samo jak "Pandy sex" oraz książek Axelsson, ale wszystkie z nich mam w planach.
Jeżeli dostanę tę książkę jako prezent to w porządku, ale sama szukać czy kupować jej raczej nie będę. Zbyt dużo negatywnych lub pośrednich ocen...
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk.
Pozdrawiam!!
Mimo, iż ta książka nie przypadła Ci do gustu to mnie jednak bardzo zaintrygowałaś. Fabuła zapowiada się bardzo ciekawie, podejrzewam, że jest to ksiażka psychologiczna z wieloma życiowymi cytatami, a takie książki lubię najbardziej. Dodaję na listę, bo bardzo jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że jednak możesz nie znaleźć w tej powieści tego, co chcesz. Uwielbiam książki psychologiczne - niestety "Ból kamieni" nie należy do tego typu literatury. Brakuje w niej portretów psychologicznych bohaterów, autorka nie wnika za bardzo w ich przeżycia. A szkoda, nawet bardzo szkoda. Jeśli chodzi o cytaty - uwielbiam książki, zawierające wiele myśli, które warto zapamiętać i zapisać. Niestety w tym przypadku nie znalazłam niczego, co byłoby warte zapamiętania.
UsuńMimo pięknej okładki, widzę, że to typowy średniak, dlatego raczej sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńChyba szkoda mi czasu na tę historię.
OdpowiedzUsuńNiestety nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJak na razie mam co czytać, dlatego pass.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce. W sumie to w ogóle jeszcze nie sięgałam po książki z serii z miotłą. A jeśli chodzi o tę konkretną, to nie ciągnie mnie do lektury.
OdpowiedzUsuńZ serii z miotłą czytałam tylko jedną książkę - "Płaczącą Zuzannę" Alony Kimchi, i nawet mi się podobała. Chciałabym przeczytać coś jeszcze z tej serii, ale tą chyba jednak sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJa za to na pewno sięgnę po "Płaczącą Zuzannę". :)
UsuńSerdecznie zapraszam do candy z okazji pierwszych urodzin naszego bloga gdzie zdobyć można bardzo fajną książkę oraz kilka dodatków :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/08/urodzinowe-candy.html
Oraz na Halloweenowy konkurs gdzie do wygrania jest bon o wartości 40zł do zrealizowania w księgarni Gandalf :)
http://babylandiaa.blogspot.com/2012/10/halloweenowa-niespodzianka.html
Bardzo przepraszam za spam...
Faktycznie, byłoby miło, żebyś napisała chociaż jedno zdanie odnośnie tego, co napisałaś o książce, ale cóż... dziękuję za linki. Pozdrawiam.
UsuńZapraszam ludzi do naszych zabaw, niestety nie jestem w stanie czytać każdej notki zanim napiszę komentarz...
UsuńW porządku. Wiadomo - reklama dźwignią handlu. ;-) Pozdrawiam i życzę wielu chętnych do udziału w konkursach.
UsuńMoja przygoda z serią z miotłą obfituje w książki, które mnie zachwyciły, ale też takie, które okazały się totalnym rozczarowaniem. "Ból kamieni" mam na liście, ale po Twojej recenzji będę do tej książki podchodzić z nieco mniejszymi oczekiwaniami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co myśleć o tej książce, teoretycznie jestem jej bardzo ciekawa, ale nie przekonuje mnie konstrukcja tej powieści, chyba wstrzymam się z decyzją o jej czytaniu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie jest dojrzała, bo okładka faktycznie jest bardzo kusząca. Intrygująca i przyciągająca wzrok. Ale wiadomo... nie ocenia się książki po okładce. Jeśli chodzi o treść, to pomysł wydaje się ciekawy, forma też, ale cóż... szkoda:]
OdpowiedzUsuńOkładki z tej serii również zwróciły na mnie swoją uwagę. Ta intryguje i daje wrażenie, że lektura będzie bardzo dojrzała. Jednak po Twojej recenzji zaczynam wątpić, czy okładki są adekwatne do treści...
OdpowiedzUsuńStudio Astropsychologii ma sporo ciekawych książek, ale te, które najbardziej chciałabym przeczytać, nie są już dostępne do recenzji. A szkoda...
Sama zabiorę się być może jutro za "Zanim nadejdzie ciemność" ;) Książka wydaje się być interesująca, już zbiera pozytywne opinie!
"Trzy oblicza pożądania" przypadną Ci do gustu ;)
No widzisz, a ja "Ból kamieni" przeczytałam zaraz po "Póki rekin śpi" i muszę przyznać, że "Ból kamieni" spodobał mi się bardziej niż debiut Mileny Agus. Doskonale Cię rozumiem jeśli chodzi o irytujący brak imion bohaterów, bo mnie też nieco to przeszkadzało. Nie mogę jednak przyczepić się do prostego stylu autorki, dlatego, że mimo tego lekkiego "infantylizmu" - moim zdaniem - taka konwencja sprawdziła się w tym przypadku. Nie oczekiwałam od powieści zbyt wiele, być może dlatego proza Mileny Agus miło mnie zaskoczyła.
OdpowiedzUsuń:)
Oj... to w takim razie mam ogromną nadzieję, że jednak "Póki rekin śpi" spodoba mi się bardziej. ;-) Być może moje nastawienie nie było odpowiednie, ale naprawdę spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego.
UsuńOwszem, tych wulgaryzmów nie było w całej książce. Ale były momenty, kiedy jednak autorka przesadziła. Ale sceny łóżkowe, odważne zestawienia itd. bardziej intrygują w książce, niż przeszkadzają, racja.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze ksiązka Ci się spodoba ;)
ze względu na niską notę raczej nie będę szukać ;)
OdpowiedzUsuńChyba szkoda byłyby mi na nią czasu, patrząc na Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuń