Wydawnictwo: Novae Res
Seria/cykl: Trzy śmiertelne historie
Data wydania: 20 sierpnia 2012
Liczba stron: 96
Bycie matką to ogromna odpowiedzialność. Kobieta musi dbać nie tylko o siebie, ale także o swoje dziecko, a nierzadko również męża i dom. Na kobiece barki spada wiele obowiązków, z których wywiązanie się nie jest takie łatwe. My, kobiety, jesteśmy perfekcjonistkami i dążymy do tego, aby robić wszystko najlepiej jak potrafimy. Poświęcamy się dla innych, a w ferworze wszystkich zdarzeń zapominamy o sobie. Zmierzamy ku ogólnie przyjętemu ideałowi, zapominając o tym, co jest istotne dla nas samych. Jesteśmy w stanie zrezygnować ze swoich potrzeb i marzeń na rzecz ukochanych osób. Nie jest to dobre ani dla nas, ani dla ludzi, których próbujemy uszczęśliwić, czasami na siłę. Jeśli jednak kobieta przejawia jakąkolwiek niechęć do pogoni do ideału i wpisania się w ustalony kanon, często zaczyna być wyszydzana, potępiana i wyśmiewana przez społeczeństwo. Kiedy tylko odbiega od przyjętego wzoru, staje się tą złą i niewdzięczną.
Magdalena D. prowadzi dziennik, umożliwiający jej wyrzucenie swoich żalów oraz wyrażenie własnego zdania na wszelkie tematy. Bohaterka "Dziennika znalezionego w piekarniku" jest piekielnie rozdrażnioną, rozżaloną i wiecznie narzekającą kobietą. Do wszystkiego podchodzi bardzo sceptycznie, doszukując się samych negatywnych cech czy stron danej sytuacji. Wiele poglądów Magdaleny może spotkać się z niezadowoleniem, a wręcz zbulwersowaniem innych ludzi, ponieważ są dość kontrowersyjne i odważne. Główna bohaterka to kobieta śmiała i nieznośna, a do tego trudna we współżyciu.
Magdalena jest żoną krzyśka-jej-półrocznego-męża oraz matką tego dziecka. Jest przekonana, że jej życie składa się z samych niepowodzeń, co budzi w niej poczucie porażki oraz ogromną frustrację. Kobieta nie może przeżyć tego, iż została zdegradowana do roli matki i kury domowej. Bohaterka nie może znieść poczucia pokrzywdzenia, które nasiliło się wraz z jej zajściem w ciążę. Stała się inkubatorem, aby po jakimś czasie przeistoczyć się w dojącą krowę, przy której piersi wiecznie wisi bezradne i denerwujące dziecko. Ludzie przestają widzieć w niej piękną i seksowną kobietę, którą kiedyś była. W taki sposób patrzy na nią także jej mąż, którego jedyną rozrywką po pracy jest zasiadanie przed telewizorem i krytykowanie żony.
Niknę, niszczeję, rozpływam się, nie ma mnie. Zostaje tylko napędzana nie moim mechanizmem powłoka, którą wy błogosławicie przekleństwem: matka. Spoglądacie z sentymentem na piersi i wózek, a w ogóle nie zauważacie mnie, mnie, mnie. *
Macierzyństwo nie daje radości Magdalenie, a nawet sprawia, że kobieta staje się coraz bardziej poirytowana i wściekła. Dochodzi do tego, iż żałuje niedokonania aborcji, kiedy było to jeszcze możliwe. Owszem, dla wielu osób jest to niepojęte, ale Magdalena czuje się tak zagubiona, że pisząc i mówiąc takie słowa, nie ma jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Otwarcie przyznaje się do niemożności pokochania tego dziecka, które wyszło z jej łona.
Ona jest jak mała kopia mnie, tak niezdarna życiowo i też taka zidiociała. Jak ja zgodzi się na to wszystko, też będzie głupia jak ja. Po co mam ładować swój wysiłek w z góry skreśloną z listy uprzywilejowanych? Poza tym, ja nie jestem żadną matką, nigdy nią nie byłam, nigdy się tak nie czułam, pytam się: co, do cholery, znaczy matka?! Kim jest matka?! Kim musi być? **
Kobieta ma już dosyć wszystkiego, najchętniej uciekłaby gdziekolwiek, aby najdalej od swojej córki oraz wszystkiego, co ją otacza. Zdaje sobie sprawę z tego, iż nie jest to takie łatwe, zatem podejmuje radykalną decyzję.
"Dziennik znaleziony w piekarniku" to krótka opowieść napisana specyficznym językiem. Marek Susdorf podaje tę historię w dość szczególny i nietypowy sposób, do którego musiałam przyzwyczajać się nieco dłużej niż zwykle. Autor buduje niezwykle długie zdania, raz za razem zajmujące nawet całą stronę. Z pewnością jest to rzadki widok, aczkolwiek uważam, że niepotrzebny. Kończąc dane zdanie, czytelnikowi może zdarzyć się zapomnieć (a na pewno pogubić!), co czytał na jego początku. Do tego dochodzi zwyczaj pisania małą literą wszelkich nazw własnych, co nie jest spotykane. Przyznam szczerze, że nie widzę głębszego sensu w tym zabiegu, aczkolwiek najwidoczniej taki był zamysł autora. Szata graficzna oraz luźno przewijające się ilustracje dopełniają całości. Podoba mi się także okładka - niewydumana i dość prosta, ale mająca to "coś" w sobie.
Ta niedługa opowieść przedstawia całą gamę emocji, często negatywnych. "Dziennik znaleziony w piekarniku" to szczera, prowokacyjna, a momentami brutalna książka. Zawiera w sobie dużą dawkę goryczy, sarkazmu oraz zjadliwości, jednocześnie sprawiając, że człowiek zaczyna stawiać sobie wiele pytań i uświadamiać, że duża część tego, o czym właśnie czyta, jest zgodna z naszymi realiami.
* cytat ze str. 61
** cytat ze str. 31
Za książkę dziękuję autorowi.
Pozycja przeczytana w ramach wyzwania: "Polacy nie gęsi..."
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Chyba nie moje klimaty jednak.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że gdybym przeczytała, tylko bym się zdenerwowała. Wg mnie kobieta powinna mieć dzieci i wychodzić za mąż tylko, kiedy tego bardzo chce i czuje instynkt. Niestety jednak wiele jest takich mamusiek, które nienawidzą swojego życia, ale próbują grać perfekcyjne panie domu i matki.
OdpowiedzUsuńOczywiście zgadzam się z tym, iż kobieta powinna mieć dzieci tylko wtedy, kiedy tego naprawdę chce, a nie dlatego, że "tak wypada". Owszem, zdarzają się matki, którym ich rola nie pasuje, ale robią wszystko, aby pokazać, że wspaniale sobie radzą. Nie lubię takiej obłudy, ale w "Dzienniku znalezionym w piekarniku" akurat tego nie ma, ponieważ główna bohaterka doskonale wie, że nienawidzi swojego życia i nie ukrywa tego przed innymi. W tym przypadku jest akurat szczera.
UsuńCiekawa okładka i tematyka, więc jak uporam się z zaległościami, pomyśle nad tą książką:)
OdpowiedzUsuńFabuła jak najbardziej interesująca, poza tym zaintrygowałaś mnie formą, jaką jest ta książka napisana :)
OdpowiedzUsuń"Dziennik znaleziony w piekarniku" przeczytałam już jakiś czas temu i do dziś pamiętam dziwne uczucia towarzyszące lekturze. Jakieś zdenerwowanie, sprzeciw, ale jednocześnie smutna akceptacja tego, że dla wielu kobiet macierzyństwo (i nie tylko) jest podobnym koszmarem. Krótka książeczka, która niesie ogromny ładunek emocjonalny.
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu słyszałam o tej książce i zapragnęłam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie odczuwam ani trochę instynktu macierzyńskiego (z tym, że ja na szczęście jeszcze nie muszę go mieć, bo nie mam dzieci) i nieco drażni mnie postrzeganie kobiety jedynie przez pryzmat macierzyństwa, tudzież małżeństwa. Sama często spotykam się z krytyką i krzywymi spojrzeniami ze strony rodziny kiedy mówię, że szczytem moich ambicji nie jest wyjście za mąż i urodzenie dzieci. (Owszem, marzę o tym, żeby kiedyś mieć własną rodzinę, ale nie jest to dla mnie priorytetem). Dlatego intryguje mnie książka, która nie pokazuje młodej rodzicielki jako szczęśliwej i wiecznie radosnej matki polki. Macierzyństwo to nie tylko patrzenie na małe różowe ciałko, śliniące się i uśmiechające się błogo po karmieniu. Macierzyństwo wiąże się z trudami i nierzadko depresją, więc powinno się o tym pisać. I nie powinno nikogo to gorszyć.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za wyczerpujący komentarz i zgadzam się z nim! Co prawda, ja - pomimo młodego wieku - od dawna mam instynkt macierzyński i bardzo, ale to bardzo pragnę mieć dzieci, ale na razie powstrzymuję się przed tym, ponieważ chciałabym jeszcze skończyć szkołę, zdobyć jakąś pracę, a do tego mieć męża i miejsce, w którym mogłabym wychowywać swoje pociechy. Jednak rozumiem kobiety, które dzieci nie chcą mieć i szanuję ich wybór. Lepsze to niż rodzenie dzieci, a potem wyrzucanie czy zabijanie ich...
UsuńDokładnie! A media nagłaśniają w ostatnich miesiącach coraz więcej takich spraw, gdzie matka zabijała swoje dzieci. TO powinno się piętnować, a nie kobiety, które świadomie "wyrzekają się" macierzyństwa, nieważne z jakich powodów, czy to dla kariery, czy z potrzeby wyszalenia się, itp. Ważne, że to jest bardziej odpowiedzialne, niż rodzenie dziecka, któremu nie jest się w stanie zapewnić warunków (wszelkiego rodzaju). Nie każda kobieta nadaje się do bycia matką. Trudno. Każdy jest inny i dlatego społeczeństwo nie powinno wywierać takiej presji na kobietach.
UsuńNo i, oczywiście, ludzie, którzy nie chcą mieć dzieci, albo nie powinni się w ogóle brać za ich robienie, albo powinni się przed ciążą zabezpieczyć jak najlepiej, a nie potem krzywdzić siebie i to niewinne dziecko. Najpierw ludzie nie myślą co robią, a jak zrobią dziecko to marudzą na swój beznadziejny los. Mierzi mnie coś takiego.
A do mnie okładka w ogóle nie przemawia. :( Ale wiadomo, że nie po okładce oceniamy książki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i muszę przyznać, że lektura trochę mnie rozbiła - szczególnie teraz, gdy staramy się o dziecko. Mimo wszystko wiem, jak wygląda opieka nad maluszkiem (na studiach była opiekunką, dorabiałam sobie do stypendium) i nie są to tylko rozczarowania i zgryzoty. Czasami są takie chwile, że ma się ochotę "zjeść" takie dziecko, przytulać i całować :)
OdpowiedzUsuńOj, wiem, wiem. Sama studiuję pedagogikę, jestem wolontariuszką w domu dziecka, a do tego mam młodszego o 16 lat brata, zatem jestem dla niego prawie drugą mamą. ;-) Zdaję sobie sprawę, że macierzyństwo to ciężki kawałek chleba, ale mimo tego - chcę go ugryźć! ;-) A Tobie życzę owocnego starania się o maluszka!
UsuńSłyszałam o tej książce. Tematyka ciekawa, choć muszę przyznać że dziwne jest napisanie tego typu książki przez mężczyznę. Gdyby kobieta była autorką byłoby to dla mnie bardziej zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńChyba każda kobieta ma momenty, że ma dość bycia matką. Chciałoby się uciec od wszystkiego, być wolną i niezależną.
OdpowiedzUsuńNa szczęście to są tylko momenty, po chwili wszystko wraca do normy.
A potem o takich przypadkach jak Magdalena D. czytamy ze zdziwieniem.
Mam wrażenie, że czytając tę książkę byłabym przez cały czas rozdrażniona. Nie darzę sympatią takich kobiet i nic na to nie poradzę... i nawet chyba nie chcę.
OdpowiedzUsuńSwoją drogę to faktycznie ciekawe, czemu napisał to mężczyzna...
Jak na razie odpuszczę sobie ;)
OdpowiedzUsuńJesteś nominowana! Szczegóły u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie jednak.
OdpowiedzUsuńNie wiem ale nie przekonuje mnie ta książka, i ta okładka, jest straszna ;(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę tego typu książkę od mitów promowanych przez media, jakoby macierzyństwo to coś tak wspaniałego, że każda kobieta ma czas na wszelkie pilatesy, kosmetyczki i wakacje w Tunezji. Wydaje mi się, że czasami ta rola może być gorzka.
OdpowiedzUsuńTo nie jest lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, ale chyba jednak książka nie dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie książka zainteresowała, chociażby z tego powodu, że chciałabym poznać punkt widzenia skrajnie odmienny od mojego.
OdpowiedzUsuńOd trzech lat bezskutecznie staram się o dziecko, mam za sobą bolesne straty ciąż, pogłębiającą się frustrację wynikającą z niemożności donoszenia ciąży. Teraz jest lepiej (psychicznie), bo ta cała sytuacja mówiąc brzydko "już mi spowszedniała" i podchodzę do niej z dystansem. Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że poprzez skupienie całej swojej uwagi na poczęciu dziecka życie ucieka mi między palcami. Zdystansowanie się pozwoliło mi na nowo "żyć" - zamiłowanie do książek daje mi w tej kwestii wiele ukojenia.
Mimo wszystko chciałabym przeczytać książkę, bo potrafię zrozumieć odmienne emocje i frustracje kobiety, która w oczach innych jest już tylko matką. Zresztą znam przypadki gdzie dziewczyny, które bardzo pragnęły zostać matkami po jakimś czasie popadły w depresję poporodową - widać ta nowa sytuacja po prostu je przerosła.
Tutaj nie mamy do czynienia z depresją poporodową, ale każdy ma prawo czuć inaczej i mieć własne emocje, niezależnie od tego czy są one poprawne społecznie.
Martwi mnie tylko specyficzny układ zdań - nie wiem czy poradzę sobie z tak długimi zdaniami... (choć sama piszę długie).
Oj, bardzo mi przykro.. Jednak mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i pójdzie po Twojej myśli - często jest tak, że jeśli czegoś pragniemy to nie dostajemy tego, a gdy odpuścimy sobie, wtedy nagle los odwraca się i dostajemy to o co tak zabiegaliśmy. Trzymam kciuki za to, aby w Twojej sytuacji właśnie tak było!
UsuńRola matki jest niezwykle odpowiedzialna, zatem nie dziwię się kobietom, które załamują się lub nie dają rady.
czytałam ju z jedną recenzję tej książki i po Twojej wiem, że chce ją przeczytać i niebawem to zrobię
OdpowiedzUsuńps. bardzo dobra recenzja
Dziękuję. :)
UsuńFajna recenzja, w ocenie wypadła średnio, ale w sumie mnie zaciekawiła:)
OdpowiedzUsuń