Tytuł oryginału: Leaving My Beloved Children Behind
Wydawnictwo: Promic (dziękuję!)
Seria/cykl: Losy
Data wydania: 24 listopada 2010
Liczba stron: 224
Każdy zdrowy i normalnie funkcjonujący rodzic marzy o tym, aby uczestniczyć w życiu swoich pociech - widzieć jak uczą się nowych czynności, stają się coraz mądrzejsi i dojrzalsi, układają swoje życie i zakładają własne rodziny. Każda z takich chwil staje się godną zapamiętania, wywołuje uśmiech na twarzy rodzica, który jest dumny ze swojego dziecka. Niestety, nie wszystkim ludziom jest to dane. Niektórzy umierają nagle, przez co nie mają możliwości zakończenia pewnych spraw i pożegnania się z bliskimi. Natomiast jeszcze inni mają świadomość tego, iż ich koniec jest bliski - w pewien sposób mogą pogodzić się ze swoją sytuacją i przygotować własne dzieci do tego, iż niebawem odejdą. Pół biedy, kiedy rodzic wie, że jego dzieci zostaną pod dobrą opieką. Jednak, co wtedy, gdy ojciec lub matka zdaje sobie sprawę z tego, że umierając, zostawia swoje dzieci na pastwę losu? Kiedy nie ma nikogo, kto mógłby przeprowadzić je przez życie?
Takashi Nagai to oddany pracy radiolog oraz głęboko wierzący chrześcijanin, który przeżył wybuch bomby atomowej zrzuconej 9 sierpnia 1945 roku na Nagasaki. Jednak po tym wydarzeniu staje się inwalidą, niezdolnym do samodzielnego chodzenia. Jakby tego było mało, w wyniku choroby popromiennej zapada na przewlekłą białaczkę szpikową oraz anemię złośliwą. Zdaje sobie sprawę z tego, że zostało mu zaledwie kilka lat życia. Jest mu z tym źle, szczególnie z tego względu, iż ma dzieci - syna Makoto oraz córkę Kayano. Ich matka zginęła, zatem Takashi Nagai jest jedyną bliską osobą, która mogłaby zająć się nimi. Autor decyduje się na spisanie swoistego duchowego testamentu, pomocnego w dalszym życiu jego dzieci, które za jakiś czas staną się sierotami. Opowiada im o swoim życiu, własnych przemyśleniach i odczuciach, przekazuje pewne prawdy wiary, a do tego dzieli się swoją nadzieją oraz miłością do Boga i bliźnich.
Przeważająca część "Listów do dzieci" zawiera refleksje autora, dotyczące życia sierot oraz prowadzenia sierocińców, które według niego mogą poprawnie funkcjonować tylko wtedy, gdy dzieciom przekazywana jest wiara i miłość wobec Boga oraz innych ludzi. Cała ta publikacja w dużej mierze odnosi się do wiary i wszystkiego, co jest z nią związane. Można tu także znaleźć wiele cytatów z Pisma Świętego, ale również sporo wzmianek związanych z pracą naukową, stanowiącą bardzo istotną część życia autora. Takashi Nagai poświęcił się dla dobra nauki oraz zdrowia innych ludzi, samemu przeciążając i w końcu niszcząc własny organizm.
"Listy do dzieci" to zapis ogromnej miłości, wiary, nadziei oraz dobroci. Autor to wspaniały, wielkoduszny i mądry mężczyzna, który przez większość swojego życia pomaga chorym, mając świadomość tego, iż właśnie ta pomoc sprawia, że każdego dnia zostaje coraz bardziej napromieniowywany, a w związku z tym - jego zdrowie z dnia na dzień staje się kruche i coraz słabsze. Naprawdę taka postawa jest godna podziwu, chociaż z drugiej strony - jego dzieci zaczynają tracić go z dnia na dzień...
Przyznam szczerze, że sięgając po tę lekturę, miałam zupełnie inne wyobrażenie o niej. Spodziewałam się książki, w której znajdę mnóstwo miłości ojca do jego dzieci, którego największym pragnieniem będzie przekazanie ważnych życiowych wartości swoim pociechom. Owszem, tego w "Listach do dzieci" nie brakuje, aczkolwiek przygotowałam się na coś zupełnie innego. Tak naprawdę, tej lekturze nadałabym tytuł: "Listy do osób, które sprawują opiekę nad osieroconymi dziećmi". Tego typu zapisków było zdecydowanie więcej. Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, jednak myślałam, że autor większą część swojej książki poświęci własnym dzieciom i uczuciom, które żywi do nich.
Poza tym, zabrakło mi wzmianki o tym, jak potoczyły się losy Makoto oraz Kayano. Chętnie dowiedziałabym się, jak dzieci autora poradziły sobie po jego śmierci.
Na pochwałę zasługuje naprawdę udane tłumaczenie oraz dobra korekta. Te dwie rzeczy sprawiają, że "Listy do dzieci" czyta się sprawnie i przyjemnie.
Polecam tę lekturę miłośnikom literatury japońskiej oraz wszystkim osobom, pragnącym poznać historię mężczyzny zmuszonego do zostawienia swoich dzieci samym sobie.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Intrygująca, z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za literaturą japońską. Ostatnio jednak poczyniłam duże zakupy i wśród nich znalazło się kilka pozycji związanych z Japonią. Bardzo ciekawa recenzja - o Nagasaki czytałam w "Wypalonych cieniach" i byłam niesamowicie poruszona.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno głęboko poruszająca, lubię takie pozycje, więc z chęcią kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię azjatyckich pisarzy. Z reguły ich powieści niosą jakieś przesłanie, jakąś radę, dzięki którym możemy się na chwilę zatrzymać i pomyśleć. Na pewno kiedyś sięgnę po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie sięgam po japońską literaturę, ale może kiedyś to się zmieni. Natomiast okładka do tej ksiązki jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! Prosta, ale i niezwykła, mająca to "coś" w sobie.
UsuńMimo Twoich zastrzeżeń mam chęć na tą lekturę.
OdpowiedzUsuńWidzę że to może być trudna emocjonalnie dla mnie lektura, może kiedyś po nią sięgnę, bo brzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńMyślę, że może mi się ta pozycja spodobać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam czegoś podobnego. Chętnie sięgnę po to.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z ksiazka-od-kuchni.blogspot.com
Książka dobra dla mnie, ponieważ lubię książki "japońskie". Sama chciałabym się dowiedzieć, co stało się z tymi dziećmi.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam nic japońskiego. Może się skuszę na to :) Zapraszam do mnie. Dodaj do obserwowanych <3
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, chociaż książka nie do końca w moim stylu. Niemniej, rzeczywiście, może być bardzo ciekawa. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ^^
Nie przepadam za Japonią, a z literaturą japońską nie miałam dotychczas styczności. Jednak przyznam, że zainteresowałaś mnie tą książką :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do sięgnięcia po jakąś pozycję japońską - myślę, że warto spróbować. :)
UsuńW sumie od niedawna Japonia zaczęła mnie intrygować, tak więc może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Japonia nie fascynuje mnie aż tak bardzo, ale zachęca mnie tematyka poruszona w tej książce. Zapamiętam tytuł!
OdpowiedzUsuń"Listy do dzieci" zaciekawiły mnie, ale trochę się obawiam, czy ogólnie przypadnie mi do gustu literatura japońska, ale mimo wszytko chyba spróbuje.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za literaturą japońską, ale jestem ciekawa tej książki, przejmujące wydarzenia i ból rozstania ojca z dziećmi, mogą wywołać u mnie wiele emocji, dlatego będę mieć na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję za czcionkę :*
Widzisz, czcionka z myślą o Tobie! ;-) Ale przyznam szczerze, że tak jak uwielbiałam mniejszą czcionkę, tak teraz zaczynam przekonywać się do tej. Robię postępy! :P
UsuńOgromnie mi się ta książka podobała. Wywołała wiele emocji. Prawdziwa perełka :)
OdpowiedzUsuńTematyka wydaje mi się ciekawa, ale już podczas samego czytania recenzji zrobiło mi się smutno, więc może na razie dam spokój tej książce. :p
OdpowiedzUsuń