Tytuł oryginału: MockingjayWydawnictwo: Media RodzinaSeria/cykl: Igrzyska śmierciData wydania: 10 listopada 2010Liczba stron: 376
Po zapoznaniu się z wcześniejszymi częściami Igrzysk śmierci, wiedziałam, że sięgnięcie po ostatnią część jest tylko kwestią czasu. Nie myliłam się, bo po kilku tygodniach koleżanka dostarczyła mi Kosogłosa - od razu zatopiłam się w lekturze, chociaż miałam lekkie obawy, nie mając pojęcia, co nowego mogła stworzyć Suzanne Collins. Już teraz przyznam, że ta część przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Katniss Everdeen przebywa w Trzynastym Dystrykcie, gdzie znalazła się po tym, kiedy na Ćwierćwieczu Poskromienia udało się jej wycelować strzałę w słaby punkt pola siłowego znajdującego się wokół areny. Jej czyn spowodował przeogromny gniew w Kapitolu, co zaowocowało spaleniem prawie całego Dwunastego Dystryktu, który do tej pory był domem Katniss. Trzynastka to legendarny podziemny dystrykt, który pragnie rozprawić się z władzą w Panem, którego przywódcą jest okrutny i bezlitosny prezydent Snow. Katniss staje przed arcyważnym zadaniem, polegającym na zostaniu Kosogłosem symbolizującym opór przeciw kapitolińskiej władzy. Wypełnienie tej misji zostaje okupione przytłaczającym bólem, wieloma litrami krwi, a także śmiercią ogromnej liczby, często zupełnie niewinnych ofiar. Głównej bohaterce przychodzi się zmierzyć z niemałą ilością dylematów, gdzie każda decyzja ponosi za sobą bolesne konsekwencje. Okazuje się, że zaistniała sytuacja zaczyna przypominać próby przetrwania na arenie z jedną różnicą - podczas Igrzysk Śmierci mogła wygrać tylko jedna osoba, a teraz liczba zwycięzców może być znacznie wyższa. Tylko jak dowiedzieć się, kto jest sprzymierzeńcem, a kto robi wszystko, aby przeszkodzić w dojściu do upragnionego celu?
Jego ręce nie są tak pewne jak niegdyś, lecz nadal ciepłe i silne. Przez moją głowę przelatują teraz tysiące wspomnień z czasów, gdy te ręce były moim jedynym schronieniem przed światem. Może dawniej nie dość je doceniałam, lecz zapadły mi w pamięć, a teraz utraciłam je na zawsze.*
Przyznam szczerze, że miałam pewne obawy przed sięganiem po ostatnią część trylogii, ponieważ nie wiedziałam, co mnie czeka. Pierwszy tom przypadł mi do gustu, gdyż była to powieść z gatunku, po który sięgam rzadko, dlatego wiele z pozoru oczywistych sytuacji, okazywało się czymś zupełnie nowym i świeżym. Druga część również była dobra, ale w moim odczuciu nieco odbiegała od poziomu zaprezentowanego w pierwszym tomie. Bałam się tendencji spadkowej, która nie byłaby pożądana nie tylko przeze mnie, ale z pewnością również przez innych czytelników. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Kosogłos został utrzymany na wysokim poziomie, prezentując się jako fantastyczne, aczkolwiek smutne i brutalne zwieńczenie trylogii.
Kosogłos wywołał we mnie lawinę emocji - od podekscytowania i zaciekawienia, poprzez lęk i rozgoryczenie, kończąc na złości, żalu i smutku. Przeraża mnie wizja świata przedstawionego w całej trylogii, bo przecież nikt nie wie, jak będzie wyglądało życie za kilkaset lat. Może świat zacznie opierać się na zbliżonych zasadach? Wierzę, że nigdy nie dojdzie do tego, chociaż patrząc na to, co dzieje się już teraz, sama nie wiem, czy ludzkość będzie miała tyle siły, mądrości i opanowania, aby nie dopuścić do takich sytuacji.
Powieść jest przepełniona raptownymi zaskoczeniami,
sytuacjami pozornie bez wyjścia, a także wzajemnie napędzającymi się
zdarzeniami. Bohaterowie są w ciągłym niebezpieczeństwie - nikt nie może
być do końca pewien, czy osoba podająca się za przyjaciela, nie
zastrzeli go bądź nie wbije noża w plecy. Suzanne Collins tworzy
wstrząsające obrazy, naładowane brutalnością i okrucieństwem. Kosogłos to zręcznie ułożona historia, trzymająca w napięciu od początku do końca. Trudno oderwać się od tej powieści, która ciągle kusi, aby przewrócić jeszcze jedną kartkę, a potem kolejną i następną...
* cytat ze str. 322
Poprzednie tomy:
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Mam zupełnie tak samo, druga część trochę słabo wypadła względem calości, ale zakończenie tej historii jest bardzo, bardzo dobre!!! Świetny jest Kosogłos!!!
OdpowiedzUsuńPierwszy tom dla mnie wypadł średnio, przeciętnie, więc nie biegłam po następne. Ale z czasem nadrobię te zaległości, bo nie lubię zostawiać serii niedokończonej ;)
OdpowiedzUsuńI muszę przyznać, że ta okładka zaprezentowana pod koniec opinii jest bardzo ładna :)
W takim razie chętnie przeczytam Twoją kolejną recenzję na temat Igrzysk, jeśli zdecydujesz się czytać dalej. :) To prawda - czarna okładka z niebieskim kosogłosem jest świetna, chociaż nasza polska podobała mi się również, najbardziej ze wszystkich części.
UsuńOsobiście uważam "Kosogłosa" za najsłabszą część serii... Najbardziej spodobała mi się książka "W pierścieniu ognia":) Niemniej jednak ukłony w kierunku autorki za stworzenie świetnej serii:)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a ja mam zupełnie odmienne zdanie, ponieważ "W pierścieniu ognia" uważam za najsłabszą część. Chętnie przeczytam kolejne powieści Suzanne Collins, jeśli zdecyduje się na napisanie ich. :)
UsuńAh, jedna z moich ulubionych serii! Na "Kosogłosie" to nawet płakałam, a pochłonęłam go niesamowicie szybko!
OdpowiedzUsuńCzy ja jestem ostatnią osobą na świecie, która trylogii jeszcze nie miała w rękach? W ogóle fajny tytuł "Kosogłos", czy ma coś wspólnego z ptakami, kosami? Będę musiała prędziutko nadrobić, bo nie wypada.. ;)
OdpowiedzUsuńPaulino, dam rękę uciąć, że nie jesteś ostatnią osobą, która jeszcze nie czytała tej trylogii. :) Owszem, kosogłos jest połączeniem kosa oraz głoskułki.
UsuńMnie niestety rozczarowanie trylogii bardzo rozczarowało, liczyłam na coś nowego, a nie kolejny raz motyw igrzysk. Mimo tego i tak bardzo lubię "Igrzyska Śmierci" i z niecierpliwością czekam na kolejne ekranizacje ;)
OdpowiedzUsuńTo znaczy rozczarowało Cię zakończenie? ;-) Mnie akurat nie przeszkadzał powtórzony motyw, bo był trochę inny, gdyż nie ukazywał typowych igrzysk, jak we wcześniejszych tomach. Również nie mogę doczekać się ekranizacji. :)
UsuńLubię całą trylogię i nie mogę się doczekać ekranizacji "Kosogłosa" :)
OdpowiedzUsuńCzytalam cala serie i przyznaje, ze druga czesc troche zanizyla poziom. Co do 'kosoglosa' to prawda, ze jest bardzo emocjinalna iten koniec .... bardzo mi sie podobal:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)
Nie czytałam żądnej z poprzednich części, ale po tym, co napisałaś wzbudziłaś moje zainteresowanie serią i autorem
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się zachęcić Cię do sięgnięcia po tę trylogię. :)
Usuńta trylogia była fantastyczna! kilka tygodni po jej skończeniu, wciąż mi się śniło, że jestem na arenie!
OdpowiedzUsuńchoć mi akurat "Kosogłos" wydał się najsłabszy, i tak pozostaję wierną fanką pani Collins :D
Mam w planach całą serię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą serię i wychwalam pod niebiosa :p Kosogłos był świetny - to już nie arena tylko wewnętrzne zmaganie się z emocjami :) Strasznie mi się podobało i również polecam wszystkim. Niestety to już ostatnia część :( Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony żałuję, że nie spotkam się już z bohaterami tej trylogii, ale z drugiej strony cieszę się, że autorka nie ma zamiaru ciągnąć tej historii w nieskończoność. Lepiej, aby stworzyła coś świeżego i nowego. :)
UsuńCzytałam tylko 1 tom i nie ciągnie mnie na razie do reszty:)
OdpowiedzUsuńCzęsto słyszałam że pierwsza część jest najlepsza a dalej jest coraz gorzej. Ja jednak wolę przekonać się na własnej skórze i chętnie przeczytam tą serię. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, chociaż akurat w tej trylogii najbardziej podobała mi się pierwsza i ostatnia część. :)
UsuńNie czytałam nic, na razie nie mam ochoty na tą serię:)
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie książka potrafi zagrać na emocjach. Przyznam, że nawet mi się ta trylogia podobała.
OdpowiedzUsuńHm, właśnie kupiłam mojemu bratu na urodziny pierwszą część - "Igrzyska śmierci". Jak na nastolatka przystało, przeczytał książkę w kilka dni, a teraz pochłania drugi tom. Sama podchodzę do całej serii dość sceptycznie, ale pozytywna ocena powieści Susan Collins na Twoim oraz innych blogach książkowych działa bardzo zachęcająco. Może się skuszę... :)
OdpowiedzUsuńJa nastolatką już nie jestem, a i po ten gatunek literacki sięgam rzadko, ale naprawdę cieszę się, że jednak dałam szansę tej trylogii. :)
UsuńGenialne zwieńczenie trylogii!
OdpowiedzUsuńCzytałam "Igrzyska śmierci" i bardzo mi się podobała książka, druga i trzecia część jeszcze przede mną i już nie mogę się doczekać kiedy wpadną w moje ręce.
OdpowiedzUsuńNie mogę przekonać się do tej trylogii - być może błędem z mojej strony było obejrzenie ekranizacji, która nie sprawiła mi zbyt wiele przyjemności.
OdpowiedzUsuńOch, najbardziej kocham właśnie tę część, jest cudowna <3
OdpowiedzUsuńMam zamiar Igrzyska śmierci przeczytać, ale jakoś czasu brak lub pieniędzy.... I obawiam się, że dopiero na wakacje po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie serie, a "Igrzyska śmierci" i ich kolejne części, kuszą mnie co raz bardziej. Pewnie już jakiś czas temu wypożyczyłabym ja z biblioteki, ale Meme, jak to Meme uparła się, że nazbiera pieniążki i kupi sobie coś, co intryguje ją od dawna ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach całą trylogię już od tamtego roku. W końcu muszę zajrzeć.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej części, ale to się na pewno zmieni :)
OdpowiedzUsuńPraktycznie same dobre opinie są na temat książek tejże autorki. Zamierzam kiedyś je przeczytać, dlatego nie zagłębiałam się zbytnio w powyższą recenzję. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie "Kosogłos" jest faworytem całej trylogii, którą uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCała trylogia już za mną i miło ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Miło wspominam film. Cała trylogia mnie jeszcze czeka. :)
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z "Igrzyskami..." zaczeła się gdy dostałam całą trylogię na gwiazdkę :) Choć czytałam te książki już jakiś czas temu to nadal jestem nimi oczarowana i z przyjemnością powrócę do nich w wakacje :))
OdpowiedzUsuń