Tytuł oryginału: Unter deutschen Betten. Eine polnische Putzfrau packt ausLektor: Julia KamińskaWydawnictwo: Świat KsiążkiCzas trwania: 295
Podobno żadna praca nie hańbi, jednak nietrudno zauważyć, że pewne zawody są lepiej postrzegane przez społeczeństwo, a inne spychane na bok i określane niewiele wartymi. Niektórzy nie lubią mówić o pracy, jaką wykonują, ponieważ uważają, że jest to niewdzięczne zajęcie, którym nie warto się chwalić. Istnieją również osoby, które nie wstydzą się swojego zajęcia, ale są rozgoryczone, ponieważ inni ludzie nie szanują ich pracy - nawet wtedy, kiedy jest ona niezbędna. Doskonale o tym wie niejaka Justyna Polanska - Polka sprzątająca w Niemczech od wielu lat, która postanowiła podzielić się swoimi przeżyciami i przemyśleniami z większą grupą odbiorców.
Autorka posługuje się wymyślonym imieniem i nazwiskiem, aby jej klienci nie domyślili się, że to właśnie ich tajemnice obnaża. A jest czego się bać, bo Justyna Polanska nie pozostawia suchej nitki na swoich pracodawcach. Generalnie Niemców uważa się za naród ubóstwiający porządek i czystość. Joanna Polanska przedstawia ich życie w zupełnie nowym świetle, ukazując ich grzeszki, mające niewiele wspólnego z tym, co powszechnie uważa się o tym narodzie. Autorka pisze o tym, co zdarza się jej znaleźć pod łóżkami Niemców, a są to nieraz szokujące odkrycia. Wiadomo - w wielu zakamarkach mogą znajdować się resztki jedzenia czy wszędobylski kurz, ale co jeśli w sypialni odszukuje się wymiociny, nieżywego chomika czy zużyte tampony i prezerwatywy? To już bezapelacyjnie wyższa szkoła jazdy. Jak można zauważyć w tej pozycji, niemieccy pracodawcy lubią również zostawiać pieniężne pułapki na panie, które u nich sprzątają, po to, aby dowiedzieć się czy zatrudniona kobieta byłaby w stanie okraść ich. Często ich starania są niezwykle nieudolne i od razu widać, że jest to podstęp, jednakże duma Niemców, kiedy okazuje się, iż ich sprzątaczka jest uczciwa, przewyższa wszystko.
Nietrudno wyczuć, że autorka ma żal do osób, które traktują ją lekceważąco, patrząc na nią z góry tylko dlatego, iż sprząta w cudzych domach. Kobieta niejednokrotnie dostaje propozycje matrymonialne, a nawet czysto seksualne. Często musi znosić ciągłe telefony, w których panowie oferują jej krocie w zamian za różnego rodzaju usługi, niewchodzące w zakres jej obowiązków. Justyna Polanska zauważa, że pracodawcy często podchodzą do niej, jak do człowieka drugiej kategorii. Zachowują się w stosunku do niej wulgarnie, a bardzo często obojętnie, jakby była powietrzem.
Mimo wszystko, Justyna Polanska lubi
swoją pracę, bo gdzie w Polsce zarobiłaby więcej? Ponadto, sprzątanie
sprawia jej satysfakcję, ponieważ od razu widzi, że jej starania
przynoszą efekty. Miłym gestem z jej strony jest rozdział, w którym czytelnik może znaleźć niemało rad, jak
bezstresowo sprzątać. Autorka przedstawia przepisy na samodzielne zrobienie środków czystości, jak również wyczyszczenie trudno dostępnych powierzchni oraz usuwanie plam domowym sposobem.
Warto zapisać sobie wiele z przedstawionych zaleceń, aby mieć je zawsze
pod ręką, ponieważ z pewnością przydadzą się w codziennym życiu.
Podczas lektury odniosłam
wrażenie, jakby autorka wymagała, żeby jej pracodawcy nie brudzili
zanadto, bo jak można doprowadzić mieszkanie do stanu wymagającego kilkugodzinnego czyszczenia. Owszem, lepiej funkcjonuje się,
kiedy dom jest lśniący i pachnący, ale chyba po to niektórzy zatrudniają
panie do sprzątania, aby to one zajmowały się porządkiem w ich domu? Zwłaszcza, jeśli płacą im za to. Druga sprawa - miło byłoby, gdyby czasami poczęstowali taką panią szklanką wody, bo z punktu widzenia autorki, zdarza się to niezmiernie rzadko.
Generalnie nie przeszkadzają mi przekleństwa, ale przyznam szczerze, że w tej pozycji było ich zbyt wiele, jak na mój gust. W literaturze erotycznej czy jakiejkolwiek innej potrafię je przełknąć bez mrugnięcia okiem, ale w tym przypadku uważam, że wulgaryzmy często były zupełnie zbędne.
Generalnie nie przeszkadzają mi przekleństwa, ale przyznam szczerze, że w tej pozycji było ich zbyt wiele, jak na mój gust. W literaturze erotycznej czy jakiejkolwiek innej potrafię je przełknąć bez mrugnięcia okiem, ale w tym przypadku uważam, że wulgaryzmy często były zupełnie zbędne.
Nie miałam okazji zapoznać się z wersją papierową tej pozycji, zatem sięgnęłam po audiooboka. Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki czyta Julia Kamińska, szerzej znana jako odtwórczyni głównej roli w BrzydUli, polskiej wersji znanego serialu. Aktorka grała również Tosię - córkę głównej bohaterki w serialu Ja wam pokażę!. W ogólnej ocenie audiobooka dość istotną rolę odgrywa lektor, który nierzadko potrafi zaważyć na całościowym odbiorze danej lektury. W zasadzie nigdy nie miałam zastrzeżeń do głosu Julii Kamińskiej, bo nie skupiałam się nadmiernie na nim, ale przyznam, że podczas słuchania audiobooka zaczął mnie lekko irytować. Zadaniem lektora jest wczuwanie się w mówione kwestie, ale należy robić to z umiarem, a w moim odczuciu - w pewnych momentach Julia Kamińska przesadnie modulowała swoim głosem. Zdarzało mi się nawet podskakiwać, słysząc aktorkę, która swoim krzykiem potrafiłaby obudzić umarłego.
Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki wywołują wiele, często skrajnych emocji. Niektóre momenty nudzą, inne bawią, a kolejne szokują bądź irytują. Nieraz miałam dziwne wrażenie, jakby autorka miała zbyt wysokie wymagania, co do swoich pracodawców. Owszem, niektórzy bywali okropnie aroganccy i zadufani w sobie, ale uważam, że podawanie listy prezentów, jakie chciałaby dostać od osób, u których pracuje, jest trochę nie na miejscu. Wiadomo - jest to niezwykle miły gest, ale niewiele pracowników może na niego liczyć, zatem dlaczego mieliby robić to akurat Niemcy? Na moje usta aż ciśnie się znane powiedzenie - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Za możliwość przesłuchania audiobooka dziękuję platformie Audeo.
Pozycja przeczytana w ramach wyzwania: "Polacy nie gęsi..." oraz "Nie tylko literatura piękna..."
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Pomimo dość niskiej oceny, jestem ciekawa tej książki. Widziałam ją już kilka razy w empiku i przeglądałam, na zakup się jednak nie zdecydowałam, bo nie jest to typ literatury, na który wydałabym pieniądze. Nie mniej jednak, jak znajdę w bibliotece, to wypożyczę.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie, że Niemcy jednak nie są tacy porządni, w końcu "Ordnung muss sein" :)
Twoja recenzja nie pozostawia wątpliwości, czego po książce mogę się spodziewać, ale moja ciekawość raczej nie powstrzyma mnie przed wścibieniem do niej nosa. Mało tego przypomniałaś mi, że kiedyś miałam ją w planach
OdpowiedzUsuńO widzisz, cieszę się, że przydałam się do czegoś. Książka nie jest taka najgorsza, bo wtedy miałaby zdecydowanie niższą ocenę. Po prostu spodziewałam się po niej czegoś lepszego. :)
UsuńNie czytałam książki o tej tematyce, może kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuńJakoś do tej książki nie mogę się przekonać i na pewno po nią nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńWcześniej bardzo chciałam zapoznać się z tą książką. Teraz jednak zaczynam mieć co do niej wątpliwości. Póki co daruje sobie jej lekturę :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tej książki, aczkolwiek może kiedyś posłucham audiobooka ze względu na Kamińską ;)
OdpowiedzUsuńPowiem dyplomatycznie - mało mnie obchodzi, co jest pod niemieckimi łóżkami. A wręcz mało mnie obchodzi, co jest pod moim własnym łóżkiem (mam nadzieję, że nie żaden zdechły chomik, bo chomika nie miałam). Ale na pewno może to być trochę zabawne. Takie podglądactwo.
OdpowiedzUsuńBył kiedyś taki program chyba w TVN Style o zawodach. Każdy odcinek skupiał się na jednym - raz kasjerka w sklepie, raz sprzątaczka, raz pracownik fast foodu. Było to dość ciekawe, bo podawano nie tylko zabawne szczególiki, ale i czasami zatrważające prawdy. Wtedy się dowiedziałam, że muszę patrzeć, jak mi barman nalewa piwo, bo często nalewają też i wodę... ;)
W takim razie istnieje duże prawdopodobieństwo, że pod Twoim łóżkiem nie ma zdechłego chomika... chyba, że jakimś cudem przywędrował od sąsiadów - zatem możesz sprawdzić. ;-) A o piwie wiem od dawna - dlatego będąc w pubach czy klubach, wolę wydać kilka złotych więcej i kupić piwo w butelce a nie te, z nalewaka, bo tam zazwyczaj mieszają je z wodą. :)
UsuńU mnie są myszy, mieszkam na wsi, więc kot przynosi... ale kot nie byłby sobą, gdyby je tak zostawiał pod łóżkiem :) Więc mam pewność, że żadnych gryzoni pod łóżkiem nie ma :)
UsuńJa też już teraz biorę piwo w butelce, i też staram się patrzeć, by było świeżo otwarte i przelane na moich oczach. Przezorny zawsze zabezpieczony :)
Identyczne odczucia co do lektora miałam ostatnio słuchając "Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości' - książki czytanej przez Annę Guzik.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Kurza twarz, a właśnie zastanawiałam się nad sięgnięciem po tego audiobooka, bo i Marilyn uwielbiam, i Annę Guzik. Teraz będę musiała rozważyć to jeszcze raz.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mam potrzeby słuchania czy też czytania tej książki. Wszędzie są ludzie i ludziska czy to w Niemczech, Polsce, Anglii czy jeszcze Bóg wie gdzie, wszystko zależy od charakteru człowieka. Poza tym, swój domek sprzątam co tydzień, ale kiedy robię gruntowne porządki, to cuda potrafię znaleźć :-) Tak więc książka Justyny Polanskiej to dla mnie próba zrobienia z igły wideł.
OdpowiedzUsuńPs. Sorry za usunięcie poprzedniego komentarza, ale jeszcze się chyba nie dobudziłam ;-)
Również tak uważam. Jednak niektórzy nadal posługują się szeroko znanymi stereotypami i nie potrafią zrozumieć, że wszędzie znajdą się dobrzy ludzie, jak i ci źli.
UsuńCo do usunięcia komentarza - nic nie szkodzi! :)
Raczej nie kupię tej książki, bo w sumie mam wrażenie, że autorka nie napisała nic odkrywczego. Przychylam się do zdania Natuli, że w każdym społeczeństwie znajdą się ludzie chamscy i traktujący sprzątaczki z wyższością.
OdpowiedzUsuńKsiążkę trzeba traktować z dużym przymrużeniem oka. Po pierwsze, śmiechu warte informacje, jakoby ta książka była wielkim bestsellerem w Niemczech. Mieszkam tu parę lat i zapewniam Cię że wcale tak nie jest. Książka na pewno narobiła trochę szumu ale raczej negatywnego. Ot przyjechała taka nie wiadomo skąd i próbuje ludziom wmówić że z nas prawdziwe świnie. Z całą pewnością autorka przysłużyła się jedynie samej sobie. Poza tym jej nazwisko jest fikcyjne, nie ma prawdziwych nazwisk osób u których pracowała więc ... róbta co chceta. Pani może napisać cokolwiek i nikt tego nie zweryfikuje. Wystarczy by raz usłyszała wulgarny tekst od jakiegoś idioty, że mogłaby nogi rozłożyć i już może pisać o licznych propozycjach. Komuś zdechło zwierzątko to czemu nie napisać że znalazło się pod łóżkiem. Choć prawdę mówiąc mogę sobie go nawet wyobrazić pod łóżkiem. Mogło byc przecież tak że chomik chodził po mieszkaniu i zaklinował się w jakiejś szparze. Jeśli dom jest z ogrodem to mieszkańcy po poszukiwaniach mogli dojść do wniosku że chomik po prostu zwiał. Naprawdę w każdym mieszkaniu są zakamarki do których bardzo rzadko zaglądamy... Całość wydumana i przekłamana, szkoda czasu na czytanie...
OdpowiedzUsuńWidząc napis "superbestseller w Niemczech", zdziwiłam się, bo jednak autorka, jakby nie patrzeć, nierzadko nabija się z Niemców, więc wątpię, aby z tak ogromną chęcią sięgali po tę książkę. To prawda, że nikt nie jest w stanie zweryfikować co jest prawdą, a co mija się z nią. Równie dobrze wszystkie te wydarzenia mogą być wymyślone przez autorkę.
UsuńNigdy po nia nie siegne, nie bede tracic czasu na tak beznadziejna lekture.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam u mnie nowa recenzja :-)
do książek tego typu mam mieszane uczucia. czytałam Wyznania pewnej kasjerki i bardzo się na nich zawiodłam. nie mniej kupione z przypadku Za barem było interesującą lekturą. wszystko zależy od tego czy autor chce nam przybliżyć jakąś rzeczywistość i zawód, czy tylko wylać swoje żale.
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za "Za barem" - może przypadnie mi do gustu. To prawda - odbiór lektury w dużym stopniu zależy od tego, jak autor przedstawił dane kwestie.
Usuńo książce już gdzieś czytałam, ale jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie, może kiedyś? :)
OdpowiedzUsuńNie uważam, żeby ta książka potrzebna mi była do szczęścia, więc nie mam zamiaru jej przeczytać ani odsłuchać :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale chętnie obejrzałabym przedstawienie, które na jej podstawie powstało w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego z Tamarą Arciuch, Bartoszem Opanią i Bartoszem Kasprzykowskim.
OdpowiedzUsuńO, nie miałam pojęcia, że na podstawie tej książki powstało przedstawienie. Sama chętnie obejrzałabym je, bo jestem ciekawa, jak zostało to przeniesione na scenę.
UsuńWidziałam książkę w bibliotece jakiś czas temu i już wtedy zwróciłam na nią uwagę. Bardzo ciekawy pomysł, ale niektóre rzeczy mogą w niej wydawać się przesadzone. Traktuję takie doświadczenia z przymrużeniem oka, bo przecież emigracyjny chleb każdemu smakuje inaczej. Mimo to, chętnie zapoznałabym się z tą pozycją, może w przerwie między bardziej wymagającymi lekturami :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu dużo o niej słyszałam, ale nie ciągnie mnie do niej ani trochę :/
OdpowiedzUsuńBardzo chcę ja przeczytać i muszę się z nią zapoznać. Najbradziej mnie zachęciłaś. :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu poluję na tę książkę, ale te wulgaryzmy mnie zniechęciły. Nie przeszkadzają mi, na przykład, w dialogach, ale tak w ciągu narracji... Nie lubię.
OdpowiedzUsuńW takim razie może nie zawiedziesz się nadto, bo autorka często przytacza rozmowy, w których występują wulgaryzmy. ;-)
UsuńNie wiem czy nie wynudziłabym się przy tej książce. Jakoś temat nie jest mi bliski...
OdpowiedzUsuńTak właśnie się spodziewałam - że jej głos się w przypadku audiobooka nie sprawdzi. Moim zdaniem jest zbyt piskliwy, pozbawiony głębi.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki - pamiętam, że autorka gościła w DDTVN jakoś zaraz po publikacji i nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Taka książka może być oparta na przeróżnych wymysłach i ubarwianiu rzeczywistości, więc nie traktowałabym jej poważnie. Bardziej jako ciekawostkę z cząstką prawdy ;)
Nie czytałam, nie słuchałam. Z jednej strony, to może być ciekawa książka o realiach takiej pracy, ale z drugiej...podejście autorki nie do końca mi się podoba. Gdybyśmy jeszcze wiedzieli, że to wszystko na pewno prawda...;)
OdpowiedzUsuńKusiła mnie kiedyś, ale wszystkie opinie o niej jakie czytałam są podobne do Twojej. Że z jednej strony ciekawe, ale z drugiej to żale kobiety niezadowolonej ze swojej pracy. Także chyba raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńJakoś tak nie interesuje mnie to, co znajduje się pod niemieckimi łóżkami, a z recenzji wynika, że niewiele stracę, jeżeli tej książki nie przeczytam/odsłucham ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale od jakiegoś czasu można powiedzieć, że "mam na nią ochotę". Z jednej strony wybierając książkę zastanawiam się, co wniesie do mojego życia jej przeczytanie (takie stopniowanie priorytetów), ale z drugiej mam ochotę na coś innego, coś co niekoniecznie musi dać mi konkretną wiedzę. Chyba jednak wybiorę audiobooka, 2 w 1 - konstruktywne zajęcie i relaksacyjne tło dźwiękowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakoś nie lubię tego typu książek... Nie ciągnie mnie do takiej literatury.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój blog :)
Z hasłem w nagłówku zgadzam się w stu procentach!
Z przyjemnością przyjrzę się kolejnym recenzjom... a nóż widelec znajdę tu coś dla siebie! :)
Pisałaś na moim blogu, że nie wiesz jak dodać mnie do obserwowanych.
Na Twojej stronie, jako administratora bloga, jest hasło "lista czytelnicza", a pod nim "dodaj". Tam możesz wkleić link bloga, który Cię interesuje :)
Ja właśnie tak zrobiłam w przypadku Twojej strony :)
Pozdrawiam serdecznie!
Serdecznie dziękuję!
UsuńWłaśnie zrobiłam z obserwowaniem tak, jak mi napisałaś. Niestety, wyskakuje mi informacja, że obserwuję już maksymalną liczbę blogów i nie mogę Cię dodać. Spróbuję jednak coś z tym zrobić. ;-)
Zapraszam do mnie na urodzinowy konkurs!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, zaraz zajrzę. ;-)
UsuńA wiesz? Pomimo średniej oceny, jakoś miałabym ochotę posłuchać albo przeczytać. Może dlatego, że bliska mi osoba zajmuje się takim rodzajem zatrudnienia i chciałabym się dowiedzieć czy faktycznie Niemcy pobiją Polaków. Bo powiem Ci: Polacy są naprawdę okropni pod tym względem. Mnie nie zaskoczyło nic z tego co wymieniłaś i jakoś kwestia narodowości niemieckiej nie ma dla mnie znaczenia. :) Ale może w książce by się coś takiego znalazło. I od dawna nie wierzę stereotypom dotyczącym narodowości. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie - sięgnij po "Pod niemieckimi łóżkami..."! :) Zdaję sobie sprawę z tego, że Polacy nie są świętoszkami, chociaż niektórzy są o tym przekonani... Ja uważam, że w każdym kraju istnieją dobrzy i źli ludzie - niezależnie od tego skąd pochodzą.
UsuńZupełnie nie jestem przekonana do tej książki. A jeszcze kobieta na okładce wygląda jak Skrzynecka, co mnie dodatkowo odrzuca :p
OdpowiedzUsuńHa ha, faktycznie istnieje podobieństwo! :)
Usuń