Tytuł oryginału: The Girls of Atomic City. The Untold Story of the Women Who Helped Win World War IIWydawnictwo: OtwarteData wydania: 3 lipca 2013Liczba stron: 440
Nigdy nie przepadałam za historią - przez wszystkie lata męczyłam się na tym przedmiocie. Nie trafiłam na żadnego nauczyciela - pasjonatę, który potrafiłby zainteresować mnie tym przedmiotem na tyle, aby samej zacząć zgłębiać tajniki historyczne. Jedynym działem, który interesował mnie od zawsze, była I i II wojna światowa, chociaż o tej drugiej mówiło się znacznie więcej. Niestety ta tematyka znajdowała się zawsze na samym końcu podręcznika, gdzie nie zawsze udało się dojść, nad czym ubolewam. Doszło do tego, że sama zaczęłam szukać informacji o II wojnie światowej, sięgając po różne pozycje literatury faktu, dzięki którym dowiedziałam się o wiele więcej niż na lekcjach historii. Z wielu książek dowiedziałam się, jak ten okrutny czas wyglądał na naszych obszarach, ale doszłam do wniosku, iż warto byłoby poszerzyć swoją wiedzę, dowiadując się czegoś więcej o tym, jak z II wojną światową radziły sobie inne kraje. Zatem z ogromną ciekawością sięgnęłam po Dziewczyny atomowe Denise Kiernan.
Oak Ridge w stanie Tennessee - sekretne miasto zbudowane w latach 1942-1943 na potrzeby Projektu Manhattan. Głównym celem tego miasta było wzbogacanie uranu niezbędnego do budowy bomby atomowej. W ramach projektu zabrano wcześniejszym mieszkańcom ziemie i domy w zamian za niewielką kwotę, tym samym zmuszając ich do przesiedlenia. Oak Ridge stało się swoistym eksperymentem społecznym, który z tymczasowej placówki wojskowej zaczął przekształcać się w całkiem zwyczajne miasto.
Praca w Oak Ridge była jedną wielką tajemnicą. Ludzie nie mogli rozmawiać o tym, co robią, a często nawet nie wiedzieli, do czego będą służyć rzeczy bądź produkty, nad którymi pracują. Wszystko było pod ścisłą kontrolą, a mieszkańcy byli pilnowani oraz nierzadko przepytywani przez odpowiednie służby, gdyż to, co działo się na terenie ośrodka, musiało pozostać tam. Brak swobody i działanie pod dyktando zarządców nie wpływało zbyt pozytywnie na psychikę mieszkańców, którzy czuli się przygnębieni, mieli niskie morale, a do tego tęsknili za domem rodzinnym. Niewiele osób przybyło do Oak Ridge wraz z rodzinami, gdzie w jednym miejscu mieszkały osoby z różnych środowisk, często bardzo skrajnych. Ponadto łatwo zauważalna była dyskryminacja czarnoskórych, a także kobiet, które pomimo istotnych stanowisk dostawały zdecydowanie mniejsze wynagrodzenie niż mężczyźni.
Oak Ridge w stanie Tennessee - sekretne miasto zbudowane w latach 1942-1943 na potrzeby Projektu Manhattan. Głównym celem tego miasta było wzbogacanie uranu niezbędnego do budowy bomby atomowej. W ramach projektu zabrano wcześniejszym mieszkańcom ziemie i domy w zamian za niewielką kwotę, tym samym zmuszając ich do przesiedlenia. Oak Ridge stało się swoistym eksperymentem społecznym, który z tymczasowej placówki wojskowej zaczął przekształcać się w całkiem zwyczajne miasto.
Zbliżyła je wojna. Spotykały się w bursach i na tańcach, w pracy i w autobusach. Ale ich starania i wysiłki łączyło jeszcze jedno niewidoczne ogniwo, którego nazwy nikt nie mógł wypowiedzieć na głos - uran. *
Denise Kiernan stara się przybliżyć sylwetki kobiet, które włożyły wiele pracy oraz wysiłku w uratowanie swojego kraju, nie wiedząc nawet na czym będzie to polegało. Każda z nich podejmowała się owej pracy z różnorodnych powodów. Wiele z nich pragnęło pokazać innym, że są zaradne, samowystarczalne i godne zaufania. Inne rozpoczęły pracę w Oak Ridge z poczucia obowiązku wierności ojczyźnie czy chęci przeżycia niezapomnianej przygody. Za to pewna część tych kobiet nie robiła tego z wyboru, ale z musu - rodziców nie było stać na studia, zatem należało zacząć zarabiać, a jeszcze innym paniom zależało na pracy blisko domu lub przebywaniu wraz z mężem.
Mieszkańcy Oak Ridge dowiedzieli się czegoś więcej o swojej roli dopiero na początku sierpnia 1945 roku, kiedy zrzucono bombę atomową na Hiroszimę, a później na Nagasaki. Amerykanie użyli owej bomby, aby wymusić kapitulację na Japończykach, odpłacając im za atak powietrzny na Pearl Harbor, czyli bazę amerykańskiej marynarki. Wieść o wygranej wojnie wzbudziła skrajne emocje wśród mieszkańców - z jednej strony była to radość i ulga, ale z drugiej pojawiło się poczucie winy spowodowane mniejszym lub większym udziałem w śmierci wielu niewinnych osób.
Dziewczyny atomowe są dopracowane pod każdym względem. Nakład autorki w pracę nad ową książką zasługuje na ogromne brawa. Lata studiowania różnorodnych tekstów i dokumentów, przeglądania nagrań video i audio, a także liczne spotkania i rozmowy z bohaterkami ukazują profesjonalizm, z jakim Denise Kiernan podeszła do swojej pracy. Na pochwałę zasługują dodatki, jakie znajdują się w książce, chociażby spis postaci, lista rozmówców, mapa Zakładów Technicznych Clinton czy liczne przypisy, które stanowią wspaniałe dopełnienie Dziewczyn atomowych.
Tej pozycji nie da się przeczytać w jeden wieczór - przyznam szczerze, że poznanie całości zajęło mi ponad tydzień. Musiałam dawkować sobie tę lekturę, nie tylko z powodu natłoku własnych zajęć, ale także sporej liczby bohaterów oraz objętości książki, której nie da się zapakować do torebki i wziąć ze sobą w podróż autobusem. Nie ukrywam, że nużyły mnie dość obszerne rozdziały o budowie bomby atomowej i wydobywaniu uranu, ponieważ przed lekturą nastawiłam się na szczegółową opowieść o mieszkańcach Oak Ridge. Owszem, autorka przekazuje czytelnikowi wiele informacji na temat ludzi, którzy odegrali znaczącą rolę w tych wydarzeniach, jednak myślałam, że będą one bardziej dogłębne. Ponadto spodziewałam się, iż ta lektura wzbudzi we mnie gamę emocji, a tego właśnie mi zabrakło. Z tego względu czuję pewien niedosyt.
Denise Kiernan stara się przybliżyć sylwetki kobiet, które włożyły wiele pracy oraz wysiłku w uratowanie swojego kraju, nie wiedząc nawet na czym będzie to polegało. Każda z nich podejmowała się owej pracy z różnorodnych powodów. Wiele z nich pragnęło pokazać innym, że są zaradne, samowystarczalne i godne zaufania. Inne rozpoczęły pracę w Oak Ridge z poczucia obowiązku wierności ojczyźnie czy chęci przeżycia niezapomnianej przygody. Za to pewna część tych kobiet nie robiła tego z wyboru, ale z musu - rodziców nie było stać na studia, zatem należało zacząć zarabiać, a jeszcze innym paniom zależało na pracy blisko domu lub przebywaniu wraz z mężem.
Mieszkańcy Oak Ridge dowiedzieli się czegoś więcej o swojej roli dopiero na początku sierpnia 1945 roku, kiedy zrzucono bombę atomową na Hiroszimę, a później na Nagasaki. Amerykanie użyli owej bomby, aby wymusić kapitulację na Japończykach, odpłacając im za atak powietrzny na Pearl Harbor, czyli bazę amerykańskiej marynarki. Wieść o wygranej wojnie wzbudziła skrajne emocje wśród mieszkańców - z jednej strony była to radość i ulga, ale z drugiej pojawiło się poczucie winy spowodowane mniejszym lub większym udziałem w śmierci wielu niewinnych osób.
Dziewczyny atomowe są dopracowane pod każdym względem. Nakład autorki w pracę nad ową książką zasługuje na ogromne brawa. Lata studiowania różnorodnych tekstów i dokumentów, przeglądania nagrań video i audio, a także liczne spotkania i rozmowy z bohaterkami ukazują profesjonalizm, z jakim Denise Kiernan podeszła do swojej pracy. Na pochwałę zasługują dodatki, jakie znajdują się w książce, chociażby spis postaci, lista rozmówców, mapa Zakładów Technicznych Clinton czy liczne przypisy, które stanowią wspaniałe dopełnienie Dziewczyn atomowych.
Tej pozycji nie da się przeczytać w jeden wieczór - przyznam szczerze, że poznanie całości zajęło mi ponad tydzień. Musiałam dawkować sobie tę lekturę, nie tylko z powodu natłoku własnych zajęć, ale także sporej liczby bohaterów oraz objętości książki, której nie da się zapakować do torebki i wziąć ze sobą w podróż autobusem. Nie ukrywam, że nużyły mnie dość obszerne rozdziały o budowie bomby atomowej i wydobywaniu uranu, ponieważ przed lekturą nastawiłam się na szczegółową opowieść o mieszkańcach Oak Ridge. Owszem, autorka przekazuje czytelnikowi wiele informacji na temat ludzi, którzy odegrali znaczącą rolę w tych wydarzeniach, jednak myślałam, że będą one bardziej dogłębne. Ponadto spodziewałam się, iż ta lektura wzbudzi we mnie gamę emocji, a tego właśnie mi zabrakło. Z tego względu czuję pewien niedosyt.
Dziewczyny atomowe to porządna lekcja historii, wzbudzająca pewne kontrowersje, jak również skłaniająca do refleksji i zadania sobie kilku ważnych pytań. Warto przybliżyć sobie te wydarzenia, aby móc samodzielnie ocenić postawę tych, którzy odegrali istotną rolę w dziejach ludzkości.
* cytat ze str. 241
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Ja jestem w trakcie czytania tej książki i strasznie się męczę. Może z kolejnymi stronami będzie lepiej - mam taką nadzieję, bo książka zapowiadała się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńJeśli bę będę miała okazję to też będę sobie ją dozować. Mam w planach.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo bardzo się zapaliłam do tej książki, ale z każdą recenzją mój zapał słabnie i ostatecznie przypuszczam, że sobie daruję tę pozycję.
OdpowiedzUsuńTa książka wydaje mi się świetna. Ale czy przeczytam - to zależy.
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam ją przeczytać, teraz nie czuję już takiego musu, ale mam nadzieję, że kiedyś na nią trafię:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już kilka recenzji tej książki i w każdej widać, że coś tam jednak zgrzyta. Zastanowię się nad lekturą ;)
OdpowiedzUsuńwygrałam ją u Ewy Książkówki i chcę się za nią zabrać tylko, że zawsze jak coś oddam do biblioteki to wypożyczam kolejna;P ja także nie przepadam za historią, ale uważam że takie historię mogą nam ją umilić...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozglądam się za nią, chociażby po to aby dostarczyc sobie właśnie taka dawkę historii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W sumie to mam ją w planach jużjakiś czas, może w końcu je zrealizuję:)
OdpowiedzUsuńNie za często sięgam po podobne książki, lecz ta już mnie od jakiegoś czasu kusi.
OdpowiedzUsuńJa również nie trafiłam nigdy na nauczyciela - pasjonata, jednak historia od małego była moją pasją (za dużo Indiany Jonesa się naoglądałam i potem chciałam być taka sama). "Dziewczyny atomowe" mam na oku, choć nie miałam pojęcia, że to takie opasłe tomiszcze, którego nie można zabrać nigdzie ze sobą :p
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od punktu siedzenia! ;-) Książka ma 440 stron, ale ma duży format, więc jadąc na uczelnię, nie chciałam taszczyć jej ze sobą.
UsuńOpinie o tej książce są raczej podzielone. Sama nie wiem czy po nią sięgnąć. Wydaje się być ciekawą pozycją, dotyczącą zagadnień, które mnie interesują, ale obawiam się niestety nadmiaru historii.
OdpowiedzUsuńStoi na półce już jakiś czas, wypadałoby się wreszcie za nią zabrać;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, jednak nie mogę się przekonać- pewnie też by mnie znudzimy te rozdziały o budowie, bardziej bym wolała opowieść o ludziach.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale bardzo bym chciała, tylko natłok zajęć mi nie pozwala i jeszcze jakoś nie wpadłam na nią :)
OdpowiedzUsuńZ nauczycielami historii miałam tak samo, jak Ty, dopóki w liceum nie poznałam pasjonaty z całego serca, jednak i on nie wzniecił we mnie miłości do historii :( Też żałuję, że tak niewiele w szkole jest na temat II wojny, to są niezwykle ciekawe tematy! Ja miałam to szczęście, że w liceum na polskim omówiłam dość szczegółowo ten temat - głównie dzięki przeczytanym lekturom.
A co do tej książki to szkoda, że faktycznie nie skupili się więcej na bohaterach. Domyślam się, że niektóre opisy tworzenia bomby są nużące - prawdopodobnie dla wszystkich... Ale dobrze, że taka książka powstała :)
Pozdrawiam!
PS. Przepraszam, ze moje komentarze są zawsze takie obszerne, ale ja po prostu zawsze mam dużo do powiedzenia :D
W sumie raz w gimnazjum trafiłam na nauczycielkę, której udało się trochę zainteresować mnie historią, ale miałam z nią zajęcia jedynie przez rok, więc moje zamiłowanie uleciało szybciej, niż się pojawiło. ;-) Lektury dwudziestolecia międzywojennego, a później także literatura wojenna to książki, które zawsze lubiłam i sięgałam po nie bez zbędnego oporu.
UsuńA Twoje długie komentarze cieszą mnie, nie musisz mnie za nie przepraszać! :)
To dobrze, że Cię cieszą :D
UsuńZa historią szczerze nie przepadam, ale lubię dowiadywać się o różnych ciekawych sylwetkach ludzi, którzy okres wojen przeżyli bądź coś dla swojego kraju zrobili. Zawsze to mnie w jakiś sposób inspiruje. Tak więc nie mogę doczekać się aż książka trafi w moje dłonie. :)
OdpowiedzUsuńMoze kiedys wpadnie mi w rece, to z checia przeczytam. Historie lubie od zawsze, szczegolnie okres II wojny swiatowej.
OdpowiedzUsuńLiteracko książka spoko, ale temat nieco kontrowersyjny - mam własne zdanie na temat tego projektu i ludzi, którzy w nim brali udział.
OdpowiedzUsuńHistoria w taki wydaniu wydaje mi się ciekawa, zresztą ten tytuł mam w planach :)
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz więcej książek o II wojnie światowej, ale opis z kobiecego punktu widzenia może być ciekawa :) zapiszę na swojej liście.
OdpowiedzUsuńchcę ją przeczytać od kiedy się ukazała, ale trochę mnie zaniepokoiłaś mówiąc, że zdarzają się nudne rozdziały o bombie...Mimo wszystko się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam czytelniczy upór. Szczerze jeśli już historia, to niech będzie solidnie okraszona losami ludzi, którzy pozwalają nam przeżywać emocje podczas czytania. To jest (w moim odczuciu) moc książek historycznych. Zbyt fachowe rozdziały powodują, że z beletrystyki robi się pozycja podręcznikowa, a tego nie lubię! Gdybym miała na to ochotę, sięgnęłabym po książkę zawierającą solidną dawkę faktów.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, chociaż II wojna światowa to nie jest mój konik. Lubię historię, a poznawanie tej najnowszej jest bardzo ważne, bo w szkole nie mówi się o tym aż tak dużo
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, chociaż trochę obawiam się tych opisów bomb atomowych :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńW sumie to sama nie wiem jakie jest moje nastawienie do tej książki ;d czytałam tak wiele recenzji, że trudno mi się zdecydować :)
OdpowiedzUsuńDlatego najlepiej, abyś sięgnęła po "Dziewczyny atomowe" i sama przekonała się, jakie jest Twoje nastawienie do tej pozycji. :)
UsuńPodobnie jak Ty nie znoszę historii i z reguły omijam powieści z wątkami historycznymi szerokim łukiem. "Dziewczyny atomowe" raczej nadal nie będą na mojej liście poszukiwanych pozycji, ale z pewnością po Twojej recenzji nie będą w stanie mnie już przerazić tak jak wcześniej :)
OdpowiedzUsuńw szkole też nie przepadałam za historią i podobnie jak Ciebie, interesował mnie jedynie okres I i II wojny światowej :) Dziewczyny atomowe, pomimo początkowych obaw, pozytywnie mnie zaskoczyły, nawet skomplikowane procesy zachodzące podczas rozszczepiania uranu nie były mi straszne, ale w końcu dawno temu uwielbiałam chemię :)
OdpowiedzUsuń