Tytuł oryginału: The Catcher In the RyeWydawnictwo: IskryData wydania: 1988Liczba stron: 192
Nieraz sięgam po mało znaną książkę stanowiącą nie lada wyzwanie, niosącą pewną tajemnicę, którą odkrywam z każdą kolejną stroną. Wielokrotnie taka powieść okazuje się wspaniałą ucztą literacką, którą wspominam z rozrzewnieniem i szczerze polecam innym czytelnikom. Z kolei innym razem zdarza mi się skusić na bardzo znaną i często chwaloną lekturę, zakwalifikowaną do miana fenomenu, z którym koniecznie należy się poznać. Z tego względu sięgnęłam po Buszującego w zbożu Salingera - książki wychwalanej oraz rekomendowanej przez wiele osób. Niestety, tym razem zawiodłam się na całej linii...
Holden Caulfield to szesnastolatek, który nader sceptycznie podchodzi do otaczającej go rzeczywistości. Zamiast cieszyć się młodzieńczą beztroską, czerpiąc z niej wszystko, co najlepsze, nieustannie narzeka i doszukuje się samych mankamentów. Chłopiec nie potrafi pogodzić się z powszechną nikczemnością, dwulicowością oraz niefrasobliwością, co wpływa na jego negatywny stosunek do ludzi oraz różnorodnych zdarzeń, jakie go spotykają. Pomimo swojego młodego wieku, Holden jest dobrym obserwatorem, cynicznie oraz z ogromną rezerwą podchodzącym do wszystkiego, co go otacza. Jego buntownicza natura skłania go do ucieczki ze szkoły i buszowania po Nowym Jorku w poszukiwaniu siebie...
Główny bohater nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji, a wręcz przeciwnie - irytował mnie na każdym kroku. Najpierw zachowuje się jak niedojrzały dzieciak, robiąc głupkowate kawały, żeby za chwilę snuć refleksje na poważne tematy, zwracając uwagę na rozmaite defekty w sprawach damsko-męskich, religijnych, rodzinnych czy społecznych. Holden Caufield dostrzega, że życie jest teatrem, w którym każdy człowiek odgrywa pewną rolę, nierzadko zupełnie bezmyślnie i bezrefleksyjnie. Szesnastolatek zwraca uwagę na wszelkie błędy ludzkie, jednocześnie nieustannie popełniając je. Taka hipokryzja działa na mnie jak płachta na byka.
Akcja książki toczy się niezwykle powściągliwie, a wręcz flegmatycznie i nieinteresująco. Narracja prowadzona przez samego głównego bohatera nie zachwyciła mnie, a jedynie zachęcała do rzucenia książki w kąt. Nieustannie drażniła mnie sama postawa Holdena - wszystkowiedzący i zadufany w sobie podlotek, który neguje dosłownie wszystko, samemu nie będąc ideałem. Zirytowało mnie także ciągłe nadużywanie wyrazu fakt - autor wcisnął je dosłownie wszędzie, czego zupełnie nie pojmuję.
Jerome David Salinger nie zainteresował mnie swoim dziełem. Nie doświadczyłam fenomenu tej historii, a co więcej - z niecierpliwością wyczekiwałam końca. Nie zachwyciła mnie ani fabuła, ani użyty język - nie ujrzałam żadnego głębszego przesłania w tej opowieści. Doczytałam ją do końca jedynie dlatego, iż prowadziła mnie wiara w to, że autor jeszcze mnie czymś zaskoczy bądź zachwyci. Moja wiara okazała się złudna, czego bardzo żałuję.
Cholerne pieniądze. Zawsze w końcu człowiekowi ością w gardle staną. *
Główny bohater nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji, a wręcz przeciwnie - irytował mnie na każdym kroku. Najpierw zachowuje się jak niedojrzały dzieciak, robiąc głupkowate kawały, żeby za chwilę snuć refleksje na poważne tematy, zwracając uwagę na rozmaite defekty w sprawach damsko-męskich, religijnych, rodzinnych czy społecznych. Holden Caufield dostrzega, że życie jest teatrem, w którym każdy człowiek odgrywa pewną rolę, nierzadko zupełnie bezmyślnie i bezrefleksyjnie. Szesnastolatek zwraca uwagę na wszelkie błędy ludzkie, jednocześnie nieustannie popełniając je. Taka hipokryzja działa na mnie jak płachta na byka.
Akcja książki toczy się niezwykle powściągliwie, a wręcz flegmatycznie i nieinteresująco. Narracja prowadzona przez samego głównego bohatera nie zachwyciła mnie, a jedynie zachęcała do rzucenia książki w kąt. Nieustannie drażniła mnie sama postawa Holdena - wszystkowiedzący i zadufany w sobie podlotek, który neguje dosłownie wszystko, samemu nie będąc ideałem. Zirytowało mnie także ciągłe nadużywanie wyrazu fakt - autor wcisnął je dosłownie wszędzie, czego zupełnie nie pojmuję.
Jerome David Salinger nie zainteresował mnie swoim dziełem. Nie doświadczyłam fenomenu tej historii, a co więcej - z niecierpliwością wyczekiwałam końca. Nie zachwyciła mnie ani fabuła, ani użyty język - nie ujrzałam żadnego głębszego przesłania w tej opowieści. Doczytałam ją do końca jedynie dlatego, iż prowadziła mnie wiara w to, że autor jeszcze mnie czymś zaskoczy bądź zachwyci. Moja wiara okazała się złudna, czego bardzo żałuję.
* cytat ze str. 103
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Czytałam tę książkę w gimnazjum i byłam nią zachwycona. Ciekawe, czy teraz podobnie oceniłabym tę powieść? Planowałam wrócić do dawno temu przeczytanych książek, więc pewnie niedługo odpowiem sobie na to pytanie.
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z Twoją opinią! :)
UsuńSzkoda, że ci się nie spodobała. A interesowała mnie.
OdpowiedzUsuńMam podobną opinię na temat tej książki. Zamiast mnie zachwycić, coraz bardziej mnie irytowała z każdą przewróconą stroną.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem odosobniona w swojej opinii! :)
UsuńAle numer:) to moja ukochana książka z czasów liceum:) Muszę sobie ją koniecznie przypomnieć. Ciekawe jakie teraz wzbudzi we mnie uczucia. Kto wie, może też będę chciała rzucić książką:)
OdpowiedzUsuńO widzisz, to chętnie dowiem się, jakie będziesz miała teraz wrażenia po tej lekturze. Może zachwyciłaby mnie bardziej, gdybym była młodsza, chociaż... nie wiem, co mogłoby spodobać mi się w tej lekturze, nawet jeśli miałabym dobrych kilka lat mniej. :(
UsuńMnie raczej nigdy do niej nie ciągnęło. Sama historia wydaje mi się po prostu... nudna.
OdpowiedzUsuńNiestety taka jest... :(
Usuń
OdpowiedzUsuńOd dawna mam na nią chęć, choć co raz mniejszą :)
Daruje ją sobie ;)
OdpowiedzUsuńA ja się nią zachwycałam na studiach. Zresztą do tej pory uważam ją za jedną z lepszych książek, jakie przeczytałam:) Ale dobrze, że nie wszyscy mamy takie same gusta - byłoby niezwykle nudno:)
OdpowiedzUsuńSerio? No widzisz, widocznie Ty znalazłaś w tej książce coś, czego ja nie potrafiłam. Również wychodzę z założenia, że gdyby wszyscy podobnie patrzyli na pewne sprawy, to byłoby okropnie nudno. :)
Usuńszkoda, że Ci się nie podobała. myślę jednak, że i tak ją przeczytam. bardzo mnie ciekawi, zobaczymy jak ja ocenię :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie porównam nasze wrażenia :)
Usuńa ja mimo twojej słabej oceny skusze się, bo zauważyłam ze jedni się zachwycają ta książką, a jedni wręcz przeciwnie :) jestem ciekawa jakie będą moje odczucia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To bardzo dobre podejście! Jak widać, wiele osób zachwyca się tą książką, a są również osoby, takie jak ja, które nie uważają "Buszującego w zbożu" za nic odkrywczego. W takich przypadkach również staram się sięgnąć po daną pozycję, aby wyrobić sobie o niej zdanie. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńniby klasyka, ale mnie też nie porwała.
UsuńTa książka wywołuje chyba najbardziej skrajne uczucia, jak można zaobserwować na blogach. Zaczynałam dwa razy, ani razu nie skończyłam. Kiedyś skończę. Kiedyś...
OdpowiedzUsuńCzytałam buszującego w zbożu dwa razy. Za pierwszym razem byłam oczarowana, za drugim nie mogłam zmęczyć.
OdpowiedzUsuńCzytałam fragmenty na języku polskim w gimnazjum i na pewno niedługo zabiorę się za przeczytanie je jw całości.
OdpowiedzUsuńA ponoć to już klasyk. Niestety oparty o historie "głupkowatego" bohatera.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam fragmenty, ale jakoś nie pozostawiły dobrego wrażenia u mnie...
OdpowiedzUsuńByłam bardzo bliska wypożyczenia tej książki, ale staram się ograniczać ilość zabieranych pozycji, by móc częściej zaglądać do biblioteki. Słyszałam różne opinie na temat tej powieści i nie mogę się doczekać momentu, w którym w końcu będę mogła się z nią zapoznać. Co do hipokryzji, to też jej nie lubię, ale może w tym wypadku była ona spowodowana przez wiek? Bunt nastolatka, któremu nie odpowiada otaczający świat, a który jednak nie umie się z niego wyrwać, powielając przy tym krytykowane przez niego schematy? Często tak w życiu jest, żądamy uczciwości, a sami nie jesteśmy do końca uczciwi. Mam też wrażenie, że nastolatkowie myślą, że to co w środku, to ich prawdziwa twarz, a ich zachowanie, to jedynie maska, która o niczym nie świadczy. Mój wywód, to czyste domysły, bo jak już wspomniałam, książka jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Bardzo prawdopodobne jest to, że bohater zachowywał się tak a nie inaczej, ponieważ nie potrafił bądź nie chciał uświadomić sobie, że tak naprawdę jest taki jak ci, których oczernia. Chciał dotknąć nieba, nie odrywając nawet stóp od ziemi... Może nie mam już tej nastoletniej wrażliwości i naiwności, co spowodowało, że odebrałam tę książkę tak a nie inaczej. Chociaż wydaje mi się, że istnieją zdecydowanie lepsze książki typowo młodzieżowe, których nie nazywa się klasykiem czy fenomenem. "Buszujący w zbożu" wynudził mnie i tyle. :)
UsuńRównież nie uważam, by była to fenomenalna książka, nie mniej jednak nie oceniam jej źle. Ciekawa, choć przereklamowana mocno, historia.
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Buszującego w zbożu", choć chciałam przeczytać. Mój znajomy jest nią mocno oczarowany i często o niej wspomina, więc chciałam się z nią zapoznać, ale to może kiedyś...
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem fenomenu tej książki... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem odosobniona! :)
UsuńNie czytałam i nie wiem,czy mam na to ochotę.
OdpowiedzUsuńPowieść czytałam jeszcze w wakacje i pocieszę Cię- mnie też ona nie ocarowała. Bałam się że jest coś ze mną nie tak bo dużo osób się nią zachywcało. Pomimo zachęcających pierwszych stron resztę bardzo męczyłam.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko przeczytam powieść, bo jestem ciekawa jak sama wyrobię sobie o niej opinię. Nie wiem czy nie podejdę do niej z wielkim sceptyzmem i z myślą, że mnie rozczaruje. Bo jak widzę główny bohater psuje większość fabuły.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że to była moja lektura w gm. czytałam, ale średnio mi do gustu przypadła ;)
OdpowiedzUsuńNie skusze się.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak nie zdecydowałam się czytać tej książki. Jakoś nigdy mnie do niej nie ciągnęło, choć raz prawie bym się ugięła - na moje szczęście tak się nie stało. Szkoda, że się zawiodłaś :(
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko planuje kiedyś się z nią zapoznać :) Skoro jedni nią zachwycają, a inni wręcz przeciwnie, to tym bardziej mnie ciekawi :D
OdpowiedzUsuńTa książka wciąż przede mną :0
OdpowiedzUsuń