Tytuł oryginału: La hojarascaWydawnictwo: MuzaData wydania: marzec 2011Liczba stron: 128
Szarańcza to szeroko rozprzestrzeniony gatunek owada prostoskrzydłego z rodziny szarańczowatych. Ich charakterystyczną cechą jest odbywanie dalekich wędrówek, podczas których wyrządzają ogromne straty w uprawach, zwłaszcza zbóż. Owe szkodniki przemieszczają się niezwykle szybko i w dużych grupach, co znacznie wpływa na stopień ich szkodliwości. Bez dłuższego zastanowienia można stwierdzić, iż niektórzy ludzie przejawiają zachowania podobne do tych, jakie cechują szarańczę. Z tego względu chciałam sprawdzić, czy Gabriel García Márquez, kolumbijski pisarz i laureat Nagrody Nobla, kierował się tym w swojej książce pt. Szarańcza.
Narratorami w Szarańczy są: 11-letni chłopiec, jego 30-letnia matka Izabela oraz dziadek będący pułkownikiem szanowanym w Macondo. Czytelnik poznaje ich w dniu pogrzebu lekarza, do którego mieszkańcy pałali nienawiścią, ponieważ niegdyś ów doktor odmówił pomocy potrzebującym osobom. Mieszkańcy nie zgadzają się na pochowanie lekarza. Jednak pułkownik nie może na to pozwolić, dlatego na własną rękę zajmuje się pogrzebem.
Szarańcza ewidentnie nawiązuje do antycznej tragedii, jaką jest Antygona Sofoklesa - w obu utworach na pierwszy plan wyłania się niezgoda na pochowanie człowieka, który nie uległ presji tłumu i sprzeciwił się jego prośbom oraz namowom. Nie ukrywam, że pierwowzór zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu, a Szarańcza okazała się niezbyt porywającą lekturą, nazbyt chaotyczną, a momentami dość monotonną i nużącą.
Gabriel García Márquez pozwolił spojrzeć na pewne sprawy z perspektywy trzech postaci, co nadało swoistego charakteru tej książce. Lubię, kiedy autor ukazuje różnorodne aspekty związane z danymi wydarzeniami, co umożliwia pełniejszą analizę konkretnego zajścia, jakie pojawia się w powieści. Do gustu przypadło mi również spojrzenie na tytułową szarańczę, która jawi się jako ludność zaślepiona i gardząca wszystkim, co niegdyś wydawałoby się wartościowe, poddająca się instynktom oraz rozsmakowująca się w rozpuście, korzystając z wszelkich dóbr, jakie tylko ma w zasięgu rąk.

Gabriel García Márquez pozwolił spojrzeć na pewne sprawy z perspektywy trzech postaci, co nadało swoistego charakteru tej książce. Lubię, kiedy autor ukazuje różnorodne aspekty związane z danymi wydarzeniami, co umożliwia pełniejszą analizę konkretnego zajścia, jakie pojawia się w powieści. Do gustu przypadło mi również spojrzenie na tytułową szarańczę, która jawi się jako ludność zaślepiona i gardząca wszystkim, co niegdyś wydawałoby się wartościowe, poddająca się instynktom oraz rozsmakowująca się w rozpuście, korzystając z wszelkich dóbr, jakie tylko ma w zasięgu rąk.
Owa lektura jest dość specyficzna i, przynajmniej dla mnie, dość trudna do opisania bądź jednoznacznego ocenienia. Z pewnością spodoba się miłośnikom prozy Márqueza - Szarańcza była moim pierwszym spotkaniem z jego twórczością. Kolumbijski pisarz nie skradł mi serca tą lekturą, ale na pewno dam mu kolejną szansę, prawdopodobnie sięgając po Miłość w czasach zarazy, Rzecz o mych smutnych dziwkach albo Sto lat samotności.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Book Lovers, Book-Trotter, Czytamy powieści obyczajowe, Pod hasłem, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1,1cm) oraz Z półki.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Hmm raczej jej nie przeczytam w najbliższym czasie :]
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na recenzję kolejnej książki Owego autora. Mam nadzieję, iż sama się do niego przekonam, bo dla mnie tez jest trudnym pisarzem ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu i już wiele nie pamiętam niestety... Marqueza uwielbiam za "100 lat samotności", to najlepsza ksiązka, jaką w życiu czytałam, Zwala z nóg. Co do "Miłości w czasach zarazy" to mnie rozczarowała.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam obie, aby przekonać się, jakie wrażenie wywrą na mnie. :)
UsuńMnie się wydaje, że każda książka tego autora jest trudna, trudna pod kątem struktury fabuły i sposobu pisania, a także samych problemów, które porusza. I chociaż próbowałam już kilka razy, to jednak nie mam na tyle samozaparcia, by przez którąś z nich przejść... Dobrze wiedzieć, by w pierwszej kolejności nie sięgać po tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńPo Szarańczę nie sięgnę ale Gabriela kocham za "Rzecz o mych smutnych dziwkach" i wystarczy mi to dzieło by wybielić wszystkie inne "porażki".
OdpowiedzUsuńZ tego co piszesz książka nie przypadnie mi do gustu :/
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej, ale nie czytałam jeszcze nic, możliwe, że kiedyś nadrobię.
OdpowiedzUsuńOd bardzo dawna planuję przeczytać "Miłość w czasach zarazy" i to właśnie ta książka ze wszystkich tego autora będzie miała u mnie pierwszeństwo :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam tylko "Sto lat samotności", które zupełnie mi się nie podobało, dlatego nie rozumiem fenomenu autora. Również mam w planach jeszcze "Miłość w czasach zarazy", ale "Szarańczę" sobie chyba odpuszczę...
OdpowiedzUsuńPróbowałam kiedyś przejśĆ przez jakąś ksiązkę tego autora, ale nie udało mi się...
OdpowiedzUsuńMoje ulubione utwory Marqueza to "Miłość w czasach zarazy" oraz "Opowieść rozbitka". "Szarańczę" też czytałam i podobała mi się. Cieszę się, że jeszcze wiele utworów Marqueza przede mną, że na półce czeka "Jesień patriarchy" :)
OdpowiedzUsuń"Opowieść rozbitka"? Rozejrzę się za tą lekturą, bo nie słyszałam o niej.
UsuńNiestety jeszcze nie czytałam, ale chyba to zmienię.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Marqueza i na razie nie mam ochoty zabrać się za jej poznawanie:)
OdpowiedzUsuńznam jego "Miłość w czasach zarazy", ale jedynie z filmu. ciekawam jaka byłaby książka...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Marqueza, ale akurat tej jego pozycji nie czytałam. Nie polecam "Rzeczy o mych smutnych dziwkach" jest dużo słabsza od "Miłości w czasach zarazy", "Stu lat samotności" i "Jesieni patriarchy" - według mnie to właśnie te trzy pozycje wiodą prym wśród książek tego autora. Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńO "Jesieni patriarchy" nie słyszałam, ale będę miała ten tytuł na uwadze. W takim razie postaram się najpierw sięgnąć po "Miłość w czasach zarazy" i "Sto lat samotności", ale myślę, że i tak kiedyś przeczytam "Rzecz o mych smutnych dziwkach".
UsuńChciałam i chcę nadal zapoznać się z "Miłością w czasach zarazy", nie wiem jednak czy sięgnę po tę powieść, całkiem możliwe, że kiedyś tak, ale i równie jest to, że po "Szarańczę" nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńMarquez to chyba mi jakieś znaki daje bo jak nie spotykałam recenzji jego książek tak w ciągu kilku dni to już druga :) Planuje się zapoznać z prozą tego autora, ale raczej chciałabym najpierw sięgnąć po "Miłość w czasach zarazy". Chociaż motyw szarańczy jest dosyć ciekawy :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, to musi być jakiś znak! :)
UsuńCiekawy pomysł, aby odnieść się do "Antygony", szkoda tylko, że potencjał nie został wykorzystany do końca. Obawiam się, że ta książka nie przypadłaby mi do gustu. Nie znam autora i wolałabym zacząć od innej jego książki :)
OdpowiedzUsuńJakoś do mnie nie przemawia ta książka. Zupełnie nie w moim stylu. Ale spróbuję z innymi pozycjami tego autora.
OdpowiedzUsuńWiem, że książki tego autora są ogólnie uznawane za interesujące, ale dla mnie za specyficzne - nie mogę się jakoś przełamać, żeby którąś przeczytać.
OdpowiedzUsuńMarquez zupełnie nie wpisuje się w mój gust czytelniczy, więc sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś, lubię takie odniesienia do innych książek. Szkoda, że ksiązka nie porywa, ale myślę, że mogłaby przypaść mi do gustu mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie i czasem lubię takie trudne i niebanalne książki :)
OdpowiedzUsuńNie pokusiłabym się o tą lekturę, niestety.
OdpowiedzUsuńMarquez pisze trudno i specyficznie. Albo się go pokocha po pierwszym spotkaniu, albo wręcz przeciwnie. Ja zaczynałam od Stu lat samotności, nie było łatwo przebrnąć przez powieść ale było warto. Później sięgałam po kolejne tytuły, do dziś wracam do nich i na nowo interpretuję. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńCo do Marqueza mam mieszane uczucia... "Miłość w czasach zarazy" okazała się ponad moje siły, ale "Sto lat samotności" wspominam całkiem przyjemnie. Będę się musiała zastanowić nad tą lekturą, ale na wszelki wypadek dodaję na półeczkę "Chcę przeczytać" :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Marqueza, wszystko, bez wyjątków, a monolog Fernandy ze "Stu lat samotności" powtarzam w napadach furii:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już Marqueza, a "Sto lat samotności" jest na szczycie mojej listy ulubionych książek, ale muszę przyznać, ze pisze on specyficznie i nie wszystkie jego powieści do mnie trafiają... Mam nadzieję, że z tą książką będzie lepiej. :)
OdpowiedzUsuń