Tytuł oryginału: C'est Noël! / Bébé Koala fait les courses
Wydawnictwo: Debit
Seria/cykl: Misia Marysia
Data wydania: 2013 / 2015
Liczba stron: 20 / 20
Od dawna jestem na bieżąco z literaturą dziecięcą, głównie za sprawą mojego brata zakochanego w książkach. Jednak ze względu na poważny wiek, czyli całe 8 lat, mojego brata przestały interesować książeczki dla maluchów, zatem zostałam niejako zmuszona do samotnego poznawania kolejnych tytułów. Na szczęście nieustannie mogę to robić - po pierwsze mam kilkumiesięczną chrześniaczkę, która zapewne po mamie i chrzestnej polubi literaturę, a do tego w lutym wydam na świat kolejnego małego czytelnika, a przynajmniej mam taką nadzieję. Zatem kiedy na horyzoncie pojawiają się jakiekolwiek okazje do poznania nowych historii przeznaczonych dla dzieci, ogarnia mnie radość i niepohamowana ciekawość, którą muszę zaspokoić. Tym razem przyszedł czas na poznanie cyklu o Misi Marysi.
Marysia i Boże Narodzenie to opowieść o przedświątecznych przygotowaniach, które wyglądają podobnie w większości domów na całym świecie. Ubieranie choinki, czekanie na prezenty czy przygotowywanie smacznych potraw to typowe czynności, jakich podejmujemy się każdego roku. Niemal identycznie sytuacja wygląda w domu Marysi - z tą różnicą, że jej chomik Gryzek okazuje się ogromnym łakomczuchem, który pragnąc spotkać Świętego Mikołaja, wyjada pierniczki powieszone na choince.
Marysia i Boże Narodzenie to opowieść o przedświątecznych przygotowaniach, które wyglądają podobnie w większości domów na całym świecie. Ubieranie choinki, czekanie na prezenty czy przygotowywanie smacznych potraw to typowe czynności, jakich podejmujemy się każdego roku. Niemal identycznie sytuacja wygląda w domu Marysi - z tą różnicą, że jej chomik Gryzek okazuje się ogromnym łakomczuchem, który pragnąc spotkać Świętego Mikołaja, wyjada pierniczki powieszone na choince.
Marysia na zakupach to opowieść o wyprawie do sklepu, która nie przebiega dokładnie tak, jak powinna. Marysia wraz z chomikiem nieustannie dorzucają do koszyka różnorodne słodkości, co zaczyna mocno złościć rodziców. Poza tym, jak to w dużych sklepach bywa - oddalenie się od rodziców wymaga jedynie chwili, a odnalezienie ich bywa bardzo czasochłonne.
Obie książeczki są bardzo krótkie, liczą zaledwie 20 stron, a w tym na co drugiej z nich znajdują się ilustracje. Z tego względu przygody Misi Marysi stanowią idealną lekturę dla dzieci, które rozpoczynają naukę czytania - litery są bardzo duże i wyraźne, a na dole każdej kartki widnieją pojedyncze elementy wyodrębnione z większego obrazka. Pozwala to nie tylko na odszukiwanie ich, ale również umożliwia naukę pojedynczych słów i czytanie ich poprzez literowanie bądź sylabizowanie.
Niestety moją uwagę przykuł brak wyjustowania tekstu, czego bardzo nie lubię. Brak wyrównania nie tylko wygląda niezbyt profesjonalnie, ale dodatkowo niekiedy przeszkadza w czytaniu. Poza tym kwestią dyskusyjną w odbiorze może okazać się stylistyka ilustracji - podejrzewam, że bardziej do gustu przypadnie dzieciom, które przyzwyczajone są do komputerowych obrazków i mocnej kolorystyki. Większość dorosłych może czuć się nawet zniesmaczona takim wyglądem książeczek, ze względu na przyzwyczajenie do zupełnie innej estetyki. Osobiście podoba mi się różnorodność i wyrazistość barw, chociaż wolę nieco prostsze ilustracje. Zdecydowanie mocniej zawiodły mnie historie, które urzekają prostotą, ale negatywnie zaskakują brakiem konkretnej puenty, a nawet wyraźnego motta, jakie można byłoby wynieść z danej opowieści.
Powyższe przygody Misi Marysi świetnie wprowadzają w świąteczny klimat. Ten cykl książeczek mogę polecić osobom mającym w swoim otoczeniu maluszki uwielbiające słuchać bajek. Podejrzewam, że perypetie Misi Marysi oraz jej uroczego chomika przypadną do gustu dzieciom, a rodziców zainspirują do poprowadzenia dyskusji ze swoimi pociechami na różnorodne tematy, mniej lub bardziej, związane z tematyką danej książeczki.
Książki biorą udział w wyzwaniu: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (0,6cm).
P.S. Pragnę zaprosić Was na konkurs u Ejotka, gdzie można wygrać intrygującą trylogię - świetny prezent świąteczny dla kogoś bliskiego! :)
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Fajne bajeczki:)
OdpowiedzUsuńHa, świetny pomysł. Choć moja Zosia za bardzo jeszcze nie rozumie co jej czytam, ale to nie ważne ;) Zrozumie.
OdpowiedzUsuńSkoro ja czytam Jasiowi w brzuchu, to myślę, że jednak Zosia rozumie zdecydowanie więcej! :P
UsuńAleż piękne!
OdpowiedzUsuńJak fajnie zabrzmiało "wydam na świat nowego czytelnika" :D. Przy takiej mamie z pewnością pokocha książki, bo podejrzewam że szybko zapoznasz maleństwo ze światem literatury :)
OdpowiedzUsuńSyn jeszcze w brzuchu, a ja już czytam mu książki, więc myślę, że od urodzenia obracając się wśród książek, samoistnie je pokocha. :)
UsuńNo to życzę zdrówka dla przyszłej mamusi i małego czytelnika w brzuszku 😉 myślę że kolory w bajeczce mogą bardzo zainteresować malucha
OdpowiedzUsuńNie dziękujemy, aby nie zapeszyć! ;-)
UsuńMisia Marysia! Znamy! Wiesz, mnie te ilustracje też jakoś szczególnie nie urzekły, ale za to Tymek uwielbiał:) Wiadomo, dzieci mają swoje poczucie piękna hihihihii
OdpowiedzUsuńDokładnie! My, dorośli, często lubimy prostotę, a dzieci aktualnie mają inne poczucie estetyki... i dobrze! :)
UsuńObie książeczki są urocze i świetnie wydane, szczególnie podobają się ilustracje :)
OdpowiedzUsuńIlustracje są na pewno wyjątkowe i rzadko spotykane. :)
UsuńJakie ładne!
OdpowiedzUsuńŚwięta zbliżają się wielkimi krokami, więc warto je sprawić maluchom w rodzinie. :)
UsuńPrzepiękne wydanie. Muszę je mieć. Moje pociechy będą zachwycone.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam z niecierpliwością na Wasze wrażenia po lekturze! :)
UsuńOd dawna mam na uwadze tę serię, ale jakoś zawsze mi wyleci z głowy. Muszę koniecznie kupić te dwie książeczki.
OdpowiedzUsuńSpotkałam się już z innymi książkami o Misi Marysi i muszę przyznać, że nie jest to najlepszy wybór na lekturę dla dziecka. Otóż historie są tak banalne i nudne, że zainteresują tylko maluszki. Więc jeśli starszaka (5-6 lat) te historie nie wciągną, to po co pojawiają się tam te nieszczęsne pojedyncze obrazki ułatwiające czytanie..? W dodatku wyrazy wybrane do samodzielnego czytania absolutnie nie ułatwiają zadania, ponieważ nie są najczęściej rzeczownikami w mianowniku, a na dodatek pojawiają się tam trudne literki, np. dwuznaki. Kompletnie nietrafiony pomysł. Znam dużo książeczek, które stworzone są o niebo lepiej zarówno po to, by zainteresować czytelnika, jak i zmotywować go do czytania. Ja definitywnie pożegnałam się z Misią Marysią, mimo że moja córeczka ma dopiero 2,5 roku.
OdpowiedzUsuń