Kawiarenka pod Różą - Katarzyna Michalak

Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się w szpitalu - zupełnie nie wiedząc, co się stało ani dlaczego jesteś w tym miejscu, a do tego nie masz bladego pojęcia o tym, jak się nazywasz, skąd pochodzisz, ile masz lat i dokąd podążasz. Jedynie w kieszeni kurtki znajdujesz krótki liścik od nieznajomej osoby, która przekazuje Ci pewną sumę pieniędzy, a także starą kamieniczkę w mało znanej miejscowości. Cóż innego pozostaje poza poddaniem się temu, co zesłał los, i budowaniem własnego życia na nowo? 

W dość nieoczekiwanych okolicznościach Amelia trafia do małego miasteczka koło Chojnic, nazwanego Zabajką, aby rozpocząć nowe życie. Co ciekawe, dziewczyna niewiele wie o sobie samej, ponieważ dopiero wyszła ze szpitala, ponieważ w wyniku nieszczęśliwych zdarzeń, doznała amnezji i nie pamięta nawet własnego imienia czy daty urodzenia. W kieszeni kurtki odkrywa liścik, który prowadzi ją do pewnej starej kamieniczki idealnie nadającej się do stworzenia wspaniałej kawiarenki, gdzie swój wolny czas mogliby spędzać mieszkańcy Zabajki, w większości pozbawieni entuzjazmu z powodu pojawienia się nowej osoby wśród ich społeczności...

Mam za sobą dziesięć powieści Katarzyny Michalak, zatem uważam, że już dość dobrze poznałam mocne i słabe strony jej twórczości. Jedno jest pewne - książki tej autorki są niesamowicie nierówneW imię miłości oraz wszystkie części Sklepiku z Niespodzianką skradły moje serce, niosąc ze sobą naprawdę interesujące historie, przepełnione wspaniałymi bohaterami, wzbudzając masę emocji. Z kolei wiele opowieści uplasowało się na średniej pozycji, najczęściej ze względu na schematyczność i lekką sztampowość, chociażby Nie oddam dzieci!Mistrz czy Dla Ciebie wszystkoSięgając po Kawiarenkę pod Różą, miałam ogromne nadzieje, wierząc, że ta lektura zdobędzie miano jednej z najlepszych. Niestety, moja naiwność okazała się zgubna, a owa książka najsłabszą w dorobku autorki, jaką miałam okazję czytać.

W zasadzie powinnam przyzwyczaić się, że przedstawiona historia będzie iście dramatyczna, ludzie będą albo dobrzy, albo źli (bez żadnych ustępstw), prawdziwe przyjaźnie na śmierć i życie będą zawiązywały się już po pierwszym spotkaniu, a miłość ujawni się już od pierwszego wejrzenia, chociaż (jak zawsze) bohaterowie będą próbowali bronić się przed tym uczuciem, bo przynajmniej jedno z nich obarczone będzie złymi doświadczeniami bądź pewnymi zobowiązaniami, utrudniającymi oddanie swojego serca w czyjeś dłonie. Gdzieś z tyłu głowy tliła mi się jeszcze iskierka nadziei, że jednak autorka zaskoczy mnie, ale niestety - sam pomysł na fabułę nie jest taki zły, za to wykonanie sporo gorsze. Powieść niby o współczesnym świecie, a bohaterowie młodzi i pełni sił posługują się niekiedy wręcz archaicznym słownictwem, szczególnie w początkowej części. Do tego masa tajemnic (rzecz jasna, główna bohaterka to nader cudowna osóbka, przed którą każdy nieznajomy odkrywa swoją duszę, dzieląc się wszystkimi smutkami i radościami, jakie nosił w sobie od lat), zbyt dużo odrealnienia, a także co najmniej jedno irytujące słowo, które wtykane jest gdzie tylko można - w tym przypadku jest to częste określanie Amelii drimerką, cokolwiek to oznacza.

Kawiarenka pod Różą to książka, którą trudno w zasadzie nazwać powieścią, wszak większość stron to przepisy kulinarne. Nie mam nic przeciwko rzuceniu paru przepisów czytelnikom, aby wzbudzić w nich większy apetyt (zarówno na książkę, jak i coś pysznego do zjedzenia), jednak jeżeli chciałabym sięgać po niemal same przepisy, zdecydowałabym się na literaturę stricte kulinarną, a nie powieść obyczajową, w której więcej jedzenia niż życia bohaterów. Nie da się ukryć, że równie niezłym chwytem marketingowym jest zakończenie powieści w momencie, kiedy akcja dopiero zaczyna się rozkręcać, jedynie po to, aby czytelnicy musieli kupić kolejną część, aby poznać dalsze losy bohaterów, które tylko w znikomej ilości pojawiły się w pierwszym tomie (w końcu gdzieś trzeba było umieścić te - jeżeli nie pomyliłam się w obliczeniach - 161 przepisów!)... Błagam, czy nie lepiej byłoby stworzyć jedną porządną powieść, a do tego oddzielnie wydać książkę kulinarną? Naprawdę wtedy zupełnie inaczej czytelnicy patrzyliby na całą sytuację - ja aktualnie czuję ogromny niesmak, bo tak nie powinno traktować się moli książkowych...

Książka bierze udział w wyzwaniach:  Grunt to okładkaPod hasłem oraz Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2,8cm).
Dane techniczne o książce
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 24 września 2014
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść obyczajowa, literatura kulinarna

18 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Ta książka była reklamowana jako przepisy kulinarne z wątkiem obyczajowym w tle. Nie odwrotnie. Ale rozumiem Twój zawód. Historia wydawała się ciekawa, ale... Jakoś opis fabuły szału nie robi. Zrezygnuję z jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat takiej reklamy nie widziałam - opis z tyłu książki daje do zrozumienia, że to powieść obyczajowa, a nie w głównej mierze książka kulinarna, co powinno być wyraźnie zaznaczone - wtedy byłoby mniej żalu, a na Lubimy Czytać widzę, że nie tylko ja poczułam się zawiedziona.

      Usuń
  2. Chyba dla samych przepisów kulinarnych bym do niej zajrzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt - przepisów jest ogrom, więc będzie co zapisywać w przepiśniku! ;-)

      Usuń
  3. Podziwiam, że dałaś radę przeczytać aż tyle powieści tej pani, bo ja nie dałam rady przebrnąć nawet przez jedną. Wcale mnie nie zaskakuje, że się rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że to ze względu na to, że moje pierwsze spotkania z autorką były udane, bo trafiałam na naprawdę niezłe powieści - później było nieco gorzej, ale... jakiś sentyment został, chociaż niejednokrotnie już się zawiodłam.

      Usuń
  4. Na pewno po tę książkę nie sięgnę. Pomysł na fabułę dość naiwny, bo trudno mi w to uwierzyć, że bohaterka cierpiąc na amnezję podąża za informacjami z jakiejś kartki, wyjeżdża pod wskazany adres itd. No i te przepisy to rzeczywiście niefajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, naiwność głównych bohaterek z powieści pani Michalak wydaje się wręcz nieodzownym elementem charakteru... ;-)

      Usuń
  5. Zgadzam się z Anetą, że to jest w zamyśle książka z przepisami... dlatego jej nie czytałam i nawet nie posiadam... Choć przepisy mnie intrygują, więc może kiedyś mi się uda po nią sięgnąć a i do kolekcji książek Kasi by pasowała na półkę :)
    Szkoda, że Cię rozczarowała. Mam stricte "Amelię", podobno nie jest potrzebna znajomość Kawiarenki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego wolałabym wyraźną informację na książce, że jest to powieść w głównej mierze związana z kulinariami, a takowej nie widzę... Właśnie słyszałam, że "Amelia" jest niemal kopią tego, co znajduje się w "Kawiarence pod Różą", co jest dla mnie śmieszne - po co w takim razie autorka pisała drugą powieść (no, w sumie wiadomo dlaczego...), skoro jest niemal identyczna z poprzednią?

      Usuń
    2. "Amelii" jeszcze nie przeczytałam a Kawiarenki nie znam, także wypowiem się - jak się dowiem, ale póki co tylko o Amelii...tylko nie wiem na kiedy mi wypadnie ją przeczytać...

      Usuń
  6. No cóż, ja tek aŁtorki w ogóle nie czytuję, bo to grafomanka, koszmarne są te jej wypociny. Zatem ten tytuł mnie nie zaskakuje, że wyszła z tego książka kulinarna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też przeczytałam kilka książek autorki. Tak naprawdę podobała mi się tylko jedna. Przez resztę jakoś przebrnęłam, oprócz sklepiku, bo ta seria też była w miarę fajna, choć odrobinę za słodka:) Dwie mnie totalnie rozwaliły i postanowiłam już książek pani Michalak nie czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem jedyną osobą, która uważa, że jej powieści są bardzo nierówne. Nie lubię przesłodzonych historii, ale akurat każda część "Sklepiku z Niespodzianką" wydała mi się całkiem fajnie wyważona, więc dlatego bardzo polubiłam główne bohaterki. Za to w innych powieściach było już słabiej.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię książki tej autorki, ale zdecydowanie wolę, te, które są typowymi powieściami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... cóż, żebym wiedziała, iż trafię tak, jak trafiłam, to pewnie zastanowiłabym się dwa razy, zanim sięgnęłabym po tę książkę w bibliotece.

      Usuń
  10. Przepisy kulinarne- to stanowczo nie dla mnie. A zgadzam się twórczość pisarki jest bardzo nierówna.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.