Kiedy przeglądam podręczniki mojego 8-letniego brata, czuję niemałe przerażenie natłokiem materiału, ale jednocześnie również ulgę, ciesząc się, że to wszystko już za mną... Szczerze przyznam, iż teraz jestem z siebie dumna, że nauczyłam się czytania, pisania, tabliczki mnożenia i wielu, wielu innych rzeczy, mniej lub bardziej przydatnych. Naprawdę współczuję wszystkim dzieciom, przed którymi jeszcze lata nauki, niekiedy bardzo żmudnej i wydającej się nie do ogarnięcia...
Matematyka do specyficzny przedmiot, który często sprawia niemałe problemy uczniom. Ja nigdy nie miałam problemu z tzw. królową nauk, chociaż nigdy nie przepadałam za tym przedmiotem, co zapewne wynika z tego, iż nigdy nie miałam dobrego nauczyciela, zatem każdą cząstkę materiału musiałam przerabiać samodzielnie, aby nie narobić sobie zaległości. Mogę pochwalić się, że moje starania nie poszły na marne - maturę z matematyki zdałam ze świetnym wynikiem. Niemniej doskonale rozumiem tych, którzy nie potrafią zrozumieć różnorodnych matematycznych kwestii, ponieważ wiele z nich należy po prostu nauczyć się na pamięć, co dotyczy chociażby tabliczki mnożenia.
Starsze pokolenia, w tym również moje, były zdane same na siebie - jedyną pomocą okazywały się linijki czy karteczki z wypisaną tabliczką mnożenia. Teraz dzieci mają łatwiej, ponieważ mogą uczyć się tabliczki z książki Adriana Markowskiego, łącząc przyjemne z pożytecznym!
Autor posługując się krótkimi wierszykami, błyskawicznie wpadającymi w ucho, uświadamia dzieciom, że tabliczka mnożenia nie jest tak straszna, jak ją malują. Dodatkowym atutem są proste i kolorowe ilustracje, uatrakcyjniające naukę. Jeżeli dziecko systematycznie sięga do tej pozycji, czytając poszczególne wierszyki, to już po paru dniach można zauważyć efekty, chociażby w postaci skojarzeń - dziecko przypominając sobie daną rymowankę, widzi już przed oczami konkretne równanie.
Całym sercem polecam pozycje edukacyjne tego typu i mam nadzieję, że będzie ich powstawało jeszcze więcej. W obliczu różnorodnych zmian, chociażby coraz młodszych dzieci zmuszonych do rozpoczęcia nauki bądź zaburzeń i trudności, jakie coraz częściej dotykają uczniów, wszelakie lektury pomagające w utrwaleniu konkretnych wiadomości są niezwykle mile widziane!
Książka bierze udział w wyzwaniach: Grunt to okładka, Pod hasłem oraz Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1,3cm).
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
W moim przypadku matematyka zawsze była udręką. Niektórzy mówią, że matematyki wystarczy się ,,nauczyć", a ja uważam, że ją trzeba ,,zrozumieć". No cóż bywa... z innymi przedmiotami rzeczywiście nie miałam problemu i na szczęście nie musiałam zdawać matury z matematyki. Książeczka mi się spodobała, bo wierszyki są zwięzłe i proste dzięki czemu można je w szybki sposób przyswoić.
OdpowiedzUsuńA tym co zaczynają naukę również współczuję, ja bardzo się cieszę, że moja nauka w szkole podstawowej - średniej się zakończyła... dopiero studia doceniłam, bo wcześniejsze przyswajanie wiedzy było przymusowe.
Pozdrawiam ciepło
matkapolka89
Do dzisiaj reaguję alergicznie na "matematyczne" sprawy...
UsuńJeżeli człowiek nie zrozumie matematyki, to tak naprawdę nie jest w stanie jej się nauczyć - masz rację! Ja odkąd pamiętam, miałam niezbyt dobre nauczycielki matematyki, które nie potrafiły dobrze tłumaczyć, dlatego przy każdym odrabianiu lekcji musiałam sama dochodzić do tego, jak coś należy zrobić - takie tłumaczenie samej sobie sprawiło, że maturę z matematyki zdałam bardzo dobrze. :)
UsuńPrzede mną jeszcze niesetety kilka lat żmudnej nauki, ale etap tabliczki mnożenia mam już dawno za sobą ;) Z matematyką też jakoś nigdy nie miałam większych problemów, choć jej nie lubię. Fajna matematyczka zdarzyła się raz... Wracając do tabliczki - nigdy jakoś specjalnie się jej nie uczyłam, po prostu po wielokrotnym liczeniu różnorakich zadań na lekcjach sama weszła do głowy :)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ciesz się tymi latami nauki, które Ci zostały - wiem, że nieraz na pewno masz dość natłoku materiału, ale uwierz, że później wraca się myślami do tych wspaniałych i beztroskich chwil. :) Co do matematyki - mamy tak samo, bo ja też nigdy nie lubiłam matematyki, ale nie miałam z nią problemów.
UsuńMatematyka była moją zmorą odkąd pamiętam... :s
OdpowiedzUsuńKsięcia Mgły przeczytałam ponad rok temu, nie jest to coś specjalnego, ale na pewno bardziej lekkostrawne niż druga część trylogii - Pałac Północy, teraz zostały mi tylko Światła Września. Sama jestem teraz w trakcie czytania Cienia Wiatru, mimo, że jestem dopiero na 160 którejś stronie, to nie dziwią mnie już zachwyty innych, bo język w książce jest cudowny :)
Dodałam Twój blog do obserwowanych, obserwuję jako Another Desire :)
Pozdrawiam
http://ifeelonlyapathy.blogspot.com
Dziękuję za dodanie do obserwowanych i zachęcam do częstszego odwiedzania mojego bloga. :) Na pewno sięgnę kiedyś po "Cień Wiatru", bo zbiera masę pozytywnych opinii.
UsuńMyślę, że dla dzieci taki pomysł będzie bardzo fajną alternatywą dla nudnego wkuwania na pamięć ;)
OdpowiedzUsuńJestem mamą pierwszaka (6-latka) i powiem Ci, że ten cały podręcznik, czy lepiej - zestaw podręczników jest tak naszpikowany wiadomościami, że głowa mała. Dopiero "poznali" cyfrę 6, a za trzy miesiące będą już znali rzymskie liczby! Paranoja.
OdpowiedzUsuńKochana, mam brata młodszego ode mnie o 16 lat - aktualnie jest 8-latkiem uczącym się w drugiej klasie. Generalnie jest bardzo inteligentny i zdolny, ale natłok materiału czasami i jego męczy... Nie wspominając o tym, że niekiedy cała rodzina musi siedzieć nad jakimś zadaniem, bo polecenia bywają tak nielogiczne, że nie da się ogarnąć tego jednym rozumem.
UsuńMój mąż jest matematycznym geniuszem (w porównaniu do mnie ;) więc przypuszczam, że nasze dzieci z matematyką nie będą miały problemów, zresztą moja 7-letnia córka już teraz przejawia duże zainteresowanie tą dziedziną nauk, niedługo będzie liczyć lepiej ode mnie ;)
OdpowiedzUsuńFajne te ilustracje, rzeczywiście książka przyjemna i pewnie pomaga dzieciakom nauczyć się tej nieszczęsnej tabliczki :D
OdpowiedzUsuńDzięki, akurat potrzebujemy takiej publikacju
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam polecić Wam przydatną pozycję. :)
UsuńJeju, ta książka jest genialna! Aż sama chciałabym ją mieć :D
OdpowiedzUsuńDiano, myślę, że bez problemu możesz ją sobie sprezentować! :P
UsuńJeju, ta książka jest genialna! Aż sama chciałabym ją mieć :D
OdpowiedzUsuńMatematyka nie sprawiała mi większych problemów, ale teraz jak o tym myślę to na prawdę większość rzeczy, obliczeń nigdy nie użyłam w swoim życiu codziennym i nie sądzę, żebym to zrobiła. No ale każdy musi przez to przejść :D
OdpowiedzUsuńNiestety w naszym kraju uczymy się wielu zupełnie niepotrzebnych rzeczy, zamiast skupić się na tym, co będzie przydatne w dorosłym życiu.
UsuńCoś akurat dla mojej kuzyneczki małej :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam twoją recenzję:) Twój brat ma już 8 lat? A jeszcze tak niedawno pamiętam jak pisałaś o przedszkolaku :) A tak przy okazji komentarza o natłoku materiału, to właśnie się zastanawiam czy posłać T. w tym roku do szkoły i patrząc na jego kolegów, którzy chodzą już do pierwszej klasy, myślę, że chyba jednak zostanie jeszcze w przedszkolu. A podręczniki to moim zdaniem jakaś kpina ;(
OdpowiedzUsuńNiestety czas leci strasznie szybko - pod koniec października tego roku skończy już 9 lat!! Jeżeli masz możliwość pozostawienia synka w przedszkolu/nieposyłania go do szkoły, to zdecydowanie warto! Mój brat w wieku 5 lat płynnie czytał i bardzo dobrze czytał, ale poszedł do szkoły tak jak my, nie wcześniej - dzieci młodsze o rok, które z nim się uczą, zupełnie nie nadążają z materiałem...
UsuńProsty i skuteczny sposób na naukę tabliczki mnożenia
OdpowiedzUsuń