Od urodzenia - Elisa Albert [PRZEDPREMIEROWO!]

Tytuł oryginału: After Birth
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 29 marca 2016
Liczba stron: 272

Macierzyństwo to ogromne wyzwanie, a także niezapomniana, aczkolwiek najtrudniejsza, przygoda w życiu. Z tego względu decyzja o dziecku powinna być przemyślana, niepodjęta zbyt pochopnie pod wpływem emocji i chwilowego zapomnienia. To ciężka przeprawa, dająca mnóstwo radości i satysfakcji, jednocześnie wymagająca odpowiedniego nastawienia oraz wsparcia ze strony bliskich, bo bez tego nawet najtwardsze kobiety nie dadzą rady.

Ari jest feministką i doktorantką, a do tego żoną o 15 lat młodszą od swojego wybranka oraz matką rocznego Walkera. Mieszka w niewielkiej mieścinie, gdzie nie potrafi znaleźć żadnej bratniej duszy. Pragnie zaprzyjaźnić się z kimś, jednak jej nienawiść do kobiet, wynikająca z bogatych i wieloletnich doświadczeń, nie pomaga jej w zdobyciu zaufania u osób tej samej płci. Ari kocha swoje dziecko i byłaby w stanie zabić za syna, ale niejednokrotnie ma dość bycia matką, ponieważ, przynajmniej przez pierwsze miesiące, wiąże się to z rutyną karmienia, przewijania, przebierania, kołysania, pilnowania. Wszystko zaczyna ulegać przeobrażeniom, gdy Ari zapoznaje się z ciężarną Miną, będącą niegdyś popularną piosenkarką. Główna bohaterka postanawia pomóc Minie wkroczyć w macierzyństwo, chociaż, o ironio!, sama nadal nie potrafi poradzić sobie z własną depresją poporodową. 

Nie, nie było dla mnie odpoczynku. Nie miałam zaznać odpoczynku. Nie było ucieczki od tej nieludzkiej potworności: wydałam na świat dziecko. Zostałam rozcięta na pół bez powodu i niezależnie od tego, ile rozpuszczalnych szwów by mi założyli, już nigdy nie będę z powrotem cała. (...) Zawiodłam go już na starcie. Pozbawiłam mojego biednego, odurzonego kociaka tej kluczowej, epickiej podróży przez kanał rodny. Biedny bezbronny chłopiec. *

Główna bohaterka przeżywa traumę po cesarskim cięciu - nie traktuje tego jako poród, twierdząc, że wyjęto z niej dziecko. Pierwsze urodziny synka nie sprawiają jej żadnej radości, gdyż Ari uważa, iż ów dzień jest rocznicą jej operacji. Nie wierzy, że jakakolwiek kobieta może cieszyć się z cięcia cesarskiego (znam panie, które dałyby wiele za taką możliwość), a do tego jest przekonana o tym, iż dzieci po cięciu są nieobecne i nieco otumanione, co jest akurat bzdurą - mój syn od pierwszej chwili miał otwarte oczy i nie wyglądał na zamroczoną osóbkę. Kobieta nie może także poradzić sobie z faktem posiadania blizny oraz bólem pooperacyjnym. Pomimo bolesnych, wręcz traumatycznych, wspomnień Ari nieustannie powraca myślami do tego, co przeszła - ogląda filmy z operacji czy ciągle czyta o skutkach bądź ryzyku, jakie może wystąpić podczas cesarskiego cięcia. Zdaje się nie rozumieć, że niekiedy decyzja o operacyjnym zakończeniu ciąży jest jedynym słusznym wyjściem. 

Nie będę udawać, że moje dziecko jest wyjątkowe, że niby inne dzieciaki głodują, zamarzają, są gwałcone, bite, muszą pracować w fabrykach i dostają raka od wyziewów, jakie to okropne, jakie smutne, ale moje dziecko będzie miało ciepło, ekologicznie, nietoksycznie, bezpiecznie i wszystko, czego zapragnie, kiedy tylko zapragnie, i pójdzie na dobre studia, i świat jest taki piękny! Krótkowzroczne pierdoły. Będzie cierpiał. Z którejś strony mu się dostanie, a ja nie chcę udawać, że mogę przewidzieć z której. Wszyscy żyjemy w tym samym popieprzonym świecie. ** 

Uwielbiam powieści poruszające tematykę starań o dziecko, ciąży czy macierzyństwa - sięgałam po nie na długo przed tym, jak zostałam mamą. Teraz robię to jeszcze chętniej i patrzę na nie już z matczynej perspektywy, czyli nieco inaczej niż wcześniej. Historia Ari jest mi bliska ze względu na to, że ja również miałam cesarskie cięcie ze względów niezależnych ode mnie, jednak ja jestem wdzięczna lekarzowi za tę decyzję, ponieważ poród naturalny nie byłby możliwy, a jeżeli jednak jakimś cudem doszłoby do niego, to najprawdopodobniej nie zakończyłoby się to szczęśliwie. Współczuję kobietom, które czują się mniej wartościowe przez to, że nie udało się im urodzić dziecka drogami natury - błagam, nie tarzajmy się w poczuciu winy, bo poród to poród. Najważniejsze, aby dziecko przyszło na świat zdrowe i całe - co za różnica w jaki sposób? 

Na okładce książki wyeksponowane są słowa Jevy Lange, według której Od urodzenia diametralnie zmieni postrzeganie ciąży oraz macierzyństwa. Nie ukrywam, że są to słowa dość mocne i nie do końca oddają rzeczywistość, przynajmniej w moim odczuciu, ponieważ powieść jest interesująca i porusza trudny temat, ale nie wywołała we mnie emocjonalnego spustoszenia, czego oczekiwałam. Niekiedy czułam bliskość z główną bohaterką, jednak przez większość czasu jej zachowanie budziło we mnie złość i irytację. Ari doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej depresji, a pomimo tego nie szuka fachowej pomocy, chociaż w przeszłości miała już depresyjne epizody wraz z myślami samobójczymi. Ma żal do wszystkich, zarzucając niemal każdej kobiecie, a zwłaszcza matce, że nie przygotowały jej do macierzyństwa - tylko czy tego można nauczyć się od kogokolwiek? Przeszkadzało mi także zbyt wiele wzmianek o ludziach z życia Ari - zabrakło tego najważniejszego tematu, który miał być głównym, a niekiedy gubił się wśród innych wątków. 

Tak to bywa z kryzysami: ludzie, od których oczekujemy, że będą wtedy przy nas, okazują się do tego niezdolni i/lub niechętni, a inni, po których nigdy byśmy się tego nie spodziewali, dają nam dokładnie to, czego potrzebujemy, i w taki sposób, w jaki potrzebujemy. I prawie nigdy albo nawet w ogóle nigdy nie da się przewidzieć, którzy będą którymi. ***

Od urodzenia to powieść, która uświadamia, że młodej mamie nie trzeba wiele do szczęścia - niekiedy wystarczy, aby ktoś posiedział z nią i porozmawiał, tak najzwyczajniej w świecie, albo przyniósł obiad i pozwolił jej zjeść w spokoju, w tym czasie zajmując się jej dzieckiem. Czyjeś wsparcie jest niezwykle istotne w pierwszych tygodniach po porodzie, ponieważ jego brak może doprowadzić do rozkładu zdrowia fizycznego i psychicznego matki, co niestety bardzo trudno ponownie zebrać do kupy. 

* cytat ze str. 133
** cytat ze str. 44
*** cytat ze str. 81-82

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy powieści obyczajowe oraz Pod hasłem.

38 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Niebawem moja opinia, mogę powiedzieć, ze rozumiałam główną bohaterkę, ale też była mi zupełnie obca. Nie tego się spodziewałam po książce, była zbyt wulgarna, a Ari momentami zachowywała się jak kobieta z patologii, rozumiem w niej brak matczynego wzorca, ale jednak to nie to co chciałam. Myślałam, że dostanę gorzką prawdę o macierzyństwie, nie traktuje tej książki jako metody antykoncepcyjnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wulgaryzmy też mnie irytowały, bo było ich zdecydowanie za dużo. Faktycznie, Ari to kobieta, do której trudno zapałać sympatią, bo niekiedy wydaje się sama nie wiedzieć, czego chce.

      Usuń
  2. miałam nie czytać tej książki, bo macierzyństwo jeszcze mnie nie dotyczy, ale te cytaty bardzo mi się podobają. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam książkę u siebie, dlatego przeczytałam Twoją recenzję z przyjemnością - aż jestem ciekawa, jakie na mnie zrobi wrażenie :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie również, jako młodej matki, bohaterka nie znalazła pewni zrozumienia. O ile opisywane problemy uznaję za realne, bo rzeczywiście depresja poporodowa nie jest rzadkością, o tyle forma w jakiej je zaserwowano do mnie nie przemówiło. Ja również nie zaangażowałam się emocjonalnie, a słownictwo mnie raziło. Ilość wulgaryzmów nie wypadła autentycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie moja pierwsza książka o depresji poporodowej, więc wiem, że ten problem można przedstawić w zdecydowanie lepszy sposób. To prawda, że autorka przesadziła z ilością wulgaryzmów - być może chciała zagrać na emocjach? Szkoda, że zapomniała, iż to nie jest klucz do sukcesu, a wywołać masę uczuć w czytelniku warto samą fabułą, a nie niewybrednym słownictwem.

      Usuń
  5. Na mnie książka również nie zrobiła tak wielkiego wrażenia, choć bardzo mi sie podobała
    Uważam, że głównym tematem nie była ciaza sama w sobie, ale miłość kobiety do człowieka - swojego dziecka, matki, przyjaciółki. Ari próbowała kochać, jednak w pewnym stopniu była wypaczona, brakowało jej wzorców. Dlatego tak silnie reagowala, gdy jej przyjaciele wyjeżdżali. Brala to za akt ostatecznego opuszczenia. Co do Twojego zarzutu o braku chęci do szukania pomocy u psychiatry - to dość częste u osób z
    depresją:)
    Jestem ciekawa odbioru tej powieści w blogosferze. Poglądy Ari są dość radykalne, jednak myślę, że można z tego wiele wyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym, że "Od urodzenia" reklamowane jest jako powieść o trudach macierzyństwa, a nie miłości kobiety do innych ludzi - tutaj jest pewien zgrzyt. Doskonale wiem, że ludzie z depresją często nie szukają pomocy, ale większość z nich nie zdaje sobie sprawy (bądź nie chce) z tego, że choruje, a Ari była tego świadoma - ewidentnie pragnęła pomocnej dłoni, ale nie odnajdując jej u bliskich, nie szła dalej po fachowe wsparcie.

      Usuń
    2. Jasne, że jest tak reklamowana - to przyciąga bardziej niż "książka o kobiecie w depresji, która próbuje pogodzić się z samotnością i odtrąceniem przez własną matkę". Nie da się jednak ukryć, że macierzyństwo ma ogromne znaczenie dla fabuły, choć jeśli ktoś, tak jak Ty, spodziewał się powieści stricte w tym temacie, to rzeczywiście mógł się zawieść.
      A ja i tak będę bronić jej zachowania:) Ari wyraźnie pragnęła drugiego człowieka, a nie płatnego specjalisty. Czy można się jej dziwić, skoro po śmierci matki, ojciec, zamiast z nią porozmawiać, wysłał ją do psychologa?

      Usuń
    3. Reklama reklamą, ale nie trawię takich zabiegów - wypadałoby jednak być szczerym z czytelnikami. Rzecz jasna, niejako rozumiem zachowanie Ari, ale jednocześnie niekiedy irytowała mnie bardzo mocno. Tak jak wspomniałam - ogromnym problemem w takich sytuacjach są bliscy, którzy nie widzą (lub nie chcą widzieć), że z daną osobą dzieje się coś niedobrego.

      Usuń
  6. Książka porusza bardzo ważny temat. Jestem bardzo ciekawa kreacji głównej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spotykałam się z takimi opiniami, że kobiety po cesarce są mniej wartościowe. Bzdura! Każdy poród jest ważny, bez względu na jego przebieg. Po książkę chętnie sięgnę, bo lubię tematykę. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie opinie najczęściej (choć nie zawsze!) głoszą kobiety po porodach naturalnych, które mają traumę po owym wydarzeniu - tak jakby chciały dowartościować się, wylewając wiadro pomyj na niewinne osoby.

      Usuń
  8. Widzę, że książka nie do końca spełniła Twoje oczekiwania. Faktycznie, jeśli cała historia "zgubiła" gdzieś po drodze główny, najważniejszy wątek - wątek macierzyństwa, to chyba książka może zawieść potencjalnego czytelnika. Nie mniej jednak, jak będę miała okazję, na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tytuł przyciągnął mój wzrok:3 Wygląda ciekawie, więc może się skuszę

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie za bardzo ciekawi mnie ta książka, choć miałam możliwość jej lektury. Szkoda, że nieco zawodzi. Nawiązując jeszcze do innej kwestii z wpisu, dla mnie nieważne jest, czy ktoś urodził naturalnie, czy przez CC. Ważne, żeby dziecko było zdrowe. Zupełnie nie rozumiem tej wojny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jej nie rozumiem i chyba nigdy nie pojmę, ile zawiści może czuć jedna kobieta wobec drugiej...

      Usuń
  11. Hmm depresja poporodowa to niestety znany mi temat. Czasem ciężko poprosić o pomoc. Strach przed opinią i zjadajace od środka wyrzuty sumienia często nie pozwalają zwrócić się o pomoc. A szkoda. Trochę mi nie w smak to słownictwo, ale tematyka kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego bliscy powinni bacznie obserwować kobietę po porodzie i nie bagatelizować pewnych objawów, co niestety często się zdarza. :(

      Usuń
  12. A ja z chęcią się z nią zapoznam, żeby mieć swoją opinię. W moim przypadku poród trwał 9 godzin i nikt nie wie dlaczego skończył się cesarką. To mnie trochę dobiło, chociaż oczywiście bardzo się cieszę, że malutka urodziła się cała i zdrowa, co jest najważniejsze!
    Pozdrawiam,
    Daria z krainaksiazkazwana.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę w tych czasach można jeszcze nie wiedzieć, dlaczego poród skończył się cięciem? Nikt nie powiedział, czy dziecku spadało tętno, nie mogło zejść do kanału rodnego ani nic podobnego? Nie dopytywałaś? Buziaki dla córy! :)

      Usuń
  13. Nieważne jak dziecko się urodziło, tylko czy jest całe zdrowe. Temat depresji poporodowej to często temat gdzieś tam chowany pod dywan. Książka może i ciekawa, ale chyba zupełnie nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może mi się spodobać. Chociaż macierzyństwo dawno za mną ;) / M.

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dawno, ale w trakcie! Macierzyństwo trwa od momentu poczęcia dziecka przez jego całe życie! :)

      Usuń
  15. Ja to jestem anty-macierzyństwo, mam bardziej instynkt kocierzyński niż macierzyński, więc książka zdecydowanie nie dla mnie :)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna sprawa. :) Chociaż ja nigdy nie rozumiałam miłości do kotów, wybacz. :P

      Usuń
  16. Moja mama urodziła mnie poprzez cesarskie cięcie, i dzięki Bogu nie zmieniła się po tym tak, jak ta główna bohaterka.
    Książka ta zdecydowanie za bardzo odbiega od mojej ulubionej tematyki. Dodatkowo, chyba nie dojrzałam jeszcze do tego typu historii.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Z chęcią przeczytam tą pozycję. ;)
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  18. Hm, bohaterka faktycznie sprawia wrażenie bardzo sfrustrowanej sytuacją. Nie czytałam, nie znam tej historii, ale już na pierwszy rzut oka wiem, że porządnie grałaby mi na nerwach. Ari nie ma powodu, by uważać się za gorszą czy niepełnowartościową. Zgadzam się, przecież sposób jest bez różnicy, najważniejsze jest zdrowie! Ale cóż, ludzie są różni, różne mają systemy wartości, różnie postrzegają świat. W każdym razie - myślę, że nie skuszę się na ten tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. W sumie książka może mi się spodobać, choć pewnie z własnej inicjatywy bym po nią nie sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaciekawiłaś mnie tą książką a i okładka oko przyciąga

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzisiaj do mnie dotarła, myślę, że to pozycja dla każdej kobiety. Warto poznać różne... aspekty naszego życia. Niemniej twoja opinia ostudziła trochę mój zapał do niej.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytam:) Troszkę mi się narracja nie podoba, ale w głowie Ari krążą myśli podobne jak u mojej przyjaciółki:( Straszna sprawa ta depresja poporodowa i masz rację, że wsparcie jest bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kochana, wspieraj swoją przyjaciółkę - nie może zostać z tym sama!

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.