Tytuł oryginału: Sing You Home
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 10 stycznia 2012
Liczba stron: 568
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że świat jest cholernie niesprawiedliwy. Widzę to niemal codziennie, co nieustannie wprawia mnie w zadumę i powoduje masę złości, szczególnie kiedy dotyczy to starań o dziecko. Masa bezmyślnych i nieodpowiedzialnych młodych ludzi wybiera się na dyskotekę, po czym po paru miesiącach zostaje mamą bądź tatą - nierzadko takie osoby są wręcz zaskoczone i pytają, jak to się stało. Takie jednostki nie muszą pilnować dni płodnych, faszerować się żadnymi lekami ani dbać o cokolwiek - po prostu wystarczy jeden jedyny raz, aby zostały obdarzone dzieckiem, które często traktują jako zło konieczne. Z kolei inne pary przez długie lata wypruwają żyły, aby zostać rodzicem - obnażają swoje wszystkie słabości, wydają ogrom pieniędzy, a do tego odzierają się z intymności, aby niekiedy nigdy nie usłyszeć słów: "kocham Cię, mamo/tato"...
Głównych bohaterów Tam gdzie ty poznajemy w niezwykle trudnym momencie - wieloletnie małżeństwo traci dziecko w 28 tygodniu ciąży. Ich dotychczasowe życie opierało się głównie na różnorodnych poczynaniach mających na celu posiadanie dziecka - bezpłodność, leczenie, in vitro oraz liczne poronienia sprawiły, że małżonkowie w końcu zaczęli nieco oddalać się od siebie. Zoe przeżywa wszystko niezwykle emocjonalnie, jednak stara się nie poddawać i pragnie po raz kolejny starać się o maleństwo. Z kolei Max wydaje się już zmęczony podporządkowywaniem całego życia procesom rozrodczym oraz współżyciem na zawołanie. Decyzja o rozstaniu okazuje się nieunikniona, jednakże wszystko zaczyna komplikować się, kiedy Zoe odnajduje szczęście u boku kobiety, a Max szuka pocieszenia w kościele.
Batalia sądowa, do jakiej dochodzi pomiędzy obiema stronami, budzi ogrom kontrowersji. Kto bardziej zasługuje na trzy zamrożone zarodki? Kobieta, która przez wiele lat była poddawana różnorodnym ingerencjom lekarskim po to, aby zajść w ciążę czy jej mąż, który również wiele czasu i sił poświęcił na starania o dziecko? Kobieta, która po wieloletnim związku z mężczyzną, pokochała inną kobietę, z jaką pragnie stworzyć wspaniały i kochający dom, jednak na każdym kroku słyszy, że jest to wbrew wszelkim zasadom? Czy mężczyzna, który nie stroni od alkoholu i w zasadzie nie chce mieć dzieci, ale jego brat i bratowa chętnie zaadoptują owe zarodki?
Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. *
W tej powieści, jak to u Picoult bywa, nic nie jest czarne ani białe, idealnie dobre czy doszczętnie złe. Zachowanie głównych bohaterów niejednokrotnie budziło we mnie masę emocji - od współczucia po gniew i irytację. Nieraz złościłam się na Maxa, którym wszyscy pomiatali, teoretycznie robiąc to w imię zasad religijnych, a w praktyce dążąc jedynie do tego, aby postawić na swoim - za wszelką cenę. Nie potrafię zrozumieć, jak ludzie podający się za głęboko wierzących i domagających się sprawiedliwości oraz życia zgodnego ze Słowem Bożym, mogą być zdolni do najgorszych podłości, aby dopiąć swego. Owa hipokryzja przeraża mnie...
Jodi Picoult jest mistrzynią w swoim fachu - mało kto potrafi tak umiejętnie grać na emocjach, poruszając najwrażliwsze struny i sprawiając, że człowiek z w miarę ugruntowanymi poglądami zaczyna zastanawiać się, czy jednak nie warto odkryć drugiej strony medalu, która w konkretnej sytuacji może okazać się naprawdę jaśniejsza niż ta, po jaką jeszcze niedawno sięgnęlibyśmy bez wahania. Do tej pory wydawało mi się, że mam jasno określone zdanie na temat wychowywania dzieci w związkach homoseksualnych, ale po tej lekturze mam mętlik w głowie, a raczej... moje poglądy runęły w gruzach. Czy miłość musi być zdeterminowana płcią? Czy człowiek może znaleźć prawdziwe szczęście jedynie u boku płci przeciwnej? A może wystarczy, aby druga osoba była życzliwa, kochająca i dobra dla nas, niezależnie od tego, czy jest mężczyzną, czy kobietą?
Głównych bohaterów Tam gdzie ty poznajemy w niezwykle trudnym momencie - wieloletnie małżeństwo traci dziecko w 28 tygodniu ciąży. Ich dotychczasowe życie opierało się głównie na różnorodnych poczynaniach mających na celu posiadanie dziecka - bezpłodność, leczenie, in vitro oraz liczne poronienia sprawiły, że małżonkowie w końcu zaczęli nieco oddalać się od siebie. Zoe przeżywa wszystko niezwykle emocjonalnie, jednak stara się nie poddawać i pragnie po raz kolejny starać się o maleństwo. Z kolei Max wydaje się już zmęczony podporządkowywaniem całego życia procesom rozrodczym oraz współżyciem na zawołanie. Decyzja o rozstaniu okazuje się nieunikniona, jednakże wszystko zaczyna komplikować się, kiedy Zoe odnajduje szczęście u boku kobiety, a Max szuka pocieszenia w kościele.
Batalia sądowa, do jakiej dochodzi pomiędzy obiema stronami, budzi ogrom kontrowersji. Kto bardziej zasługuje na trzy zamrożone zarodki? Kobieta, która przez wiele lat była poddawana różnorodnym ingerencjom lekarskim po to, aby zajść w ciążę czy jej mąż, który również wiele czasu i sił poświęcił na starania o dziecko? Kobieta, która po wieloletnim związku z mężczyzną, pokochała inną kobietę, z jaką pragnie stworzyć wspaniały i kochający dom, jednak na każdym kroku słyszy, że jest to wbrew wszelkim zasadom? Czy mężczyzna, który nie stroni od alkoholu i w zasadzie nie chce mieć dzieci, ale jego brat i bratowa chętnie zaadoptują owe zarodki?
Bezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. *
W tej powieści, jak to u Picoult bywa, nic nie jest czarne ani białe, idealnie dobre czy doszczętnie złe. Zachowanie głównych bohaterów niejednokrotnie budziło we mnie masę emocji - od współczucia po gniew i irytację. Nieraz złościłam się na Maxa, którym wszyscy pomiatali, teoretycznie robiąc to w imię zasad religijnych, a w praktyce dążąc jedynie do tego, aby postawić na swoim - za wszelką cenę. Nie potrafię zrozumieć, jak ludzie podający się za głęboko wierzących i domagających się sprawiedliwości oraz życia zgodnego ze Słowem Bożym, mogą być zdolni do najgorszych podłości, aby dopiąć swego. Owa hipokryzja przeraża mnie...
Jodi Picoult jest mistrzynią w swoim fachu - mało kto potrafi tak umiejętnie grać na emocjach, poruszając najwrażliwsze struny i sprawiając, że człowiek z w miarę ugruntowanymi poglądami zaczyna zastanawiać się, czy jednak nie warto odkryć drugiej strony medalu, która w konkretnej sytuacji może okazać się naprawdę jaśniejsza niż ta, po jaką jeszcze niedawno sięgnęlibyśmy bez wahania. Do tej pory wydawało mi się, że mam jasno określone zdanie na temat wychowywania dzieci w związkach homoseksualnych, ale po tej lekturze mam mętlik w głowie, a raczej... moje poglądy runęły w gruzach. Czy miłość musi być zdeterminowana płcią? Czy człowiek może znaleźć prawdziwe szczęście jedynie u boku płci przeciwnej? A może wystarczy, aby druga osoba była życzliwa, kochająca i dobra dla nas, niezależnie od tego, czy jest mężczyzną, czy kobietą?
Jeżeli znacie twórczość tej autorki, to zapewne nie muszę Was nawet zachęcać do sięgnięcia po jej kolejną powieść. Jednak jeśli zastanawiacie się, czy warto, to zapewniam, że tak! Tematyka powieści Jodi Picoult nigdy nie jest łatwa i lekka, ale za to wartościowa i niezwykle emocjonalna. Ja sięgam po nią bez zastanowienia, o czym świadczy fakt, że przeczytałam już dziesięć historii, które wyszły spod pióra jej autorki i... chcę więcej.
* cytat ze str. 550
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy powieści obyczajowe, Pod hasłem oraz Wyzwanie biblioteczne.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Po każdą powieść Jodi Picoult sięgam w ciemno, bo wiem, że nie będę tego żałować. Po tę książkę również sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo! :)
UsuńNie znam prozy tej autorki, ale wydaje się pasować w moje gusta.
OdpowiedzUsuńO widzę, że czytasz ,,od urodzenia" czekam na Twoją opinię, ja też zaczęłam tę lekturę, ale początek nie zapowiada się obiecująco :(
Pozdrawiam!
Naprawdę polecam sięgnąć po twórczość Picoult - myślę, że nie zawiedziesz się. :) A mnie z kolei "Od urodzenia" wciągnęła od pierwszych stron, chociaż teraz (już kończę) główna bohaterka mocno działa mi na nerwy. ;-)
UsuńO nie., Kategoryczne nie! Czytałam jedną powieść autorki i nie dziękuję! Nudziłam się przeokropnie i już nigdy nie przeczytam jej książki , choćby nie wiem co.
OdpowiedzUsuńSerio? O rany, a mnie zachwyca każda powieść Picoult.
UsuńJejku, jak ja dawno nie czytałam nic od niej... Uwielbiam jej twórczość, mam za sobą kilkanaście jej książek, w tym tę - była naprawdę mądra, choć do moich faworytem nie należy. :)
OdpowiedzUsuńJa staram się co jakiś czas sięgać po książki Picoult, chociaż bywa z tym różnie, bo jednak są to potężne powieści poruszające trudną tematykę, więc należy przeznaczyć na nie sporą ilość czasu. Zgadzam się - "Tam gdzie ty" to dobra lektura, ale i tak moimi faworytami nadal są "W imię miłości" oraz "Świadectwo prawdy".
UsuńTemat na fabułę ciężki jako kobieta, która nie ma dzieci, nie wiem czy bym chciała przeczytać. Z drugiej strony bardzo zaintrygowałaś. mnie swoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam dość dawno temu, ale pamiętam doskonale, że bardzo mnie poruszyła.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że brak sprawiedliwości na świecie.. W książce "Tam gdzie ty" zostaje poruszony bardzo trudny temat - myślę też, że tym trudniejszy, im bliższy jest czytelnikowi. Do tego te kontrowersyjne wątki, które komplikują całą historię.. Nie jest to lektura na luźny wieczór, budzi zbyt wiele emocji. Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńKsiążki tej autorki uderzają w samo serce i poruszają tematy trudne. Sięgam ponie, ale rzadko :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, powieści Picoult należy sobie dawkować.
UsuńŻal, bo dalej nie znam tej autorki.. tzn. wydaje mi się, że kiedyś coś jej czytałam, ale ogólnie nie pamiętam... Dlatego wszystko przede mną ;)
OdpowiedzUsuńDlatego zachęcam, bo naprawdę warto! :)
UsuńJa uwielbiam czytać takie książki,choć szczerze przyznam,że twórczość autorki nie jest mi znana. Mam jednak nadzieję,że w niedługim czasie przeczytam choć jedną jej książkę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak się zabieram za tę autorkę i zabieram, i zabrać nie mogę :) Wciąz jest coś co chcę przeczytać najpierw....za dużo nowości wychodzi :)
OdpowiedzUsuńRozumiem to, bo mam taki sam problem - za dużo książek, a za mało czasu i pieniędzy. :P
UsuńNie znam tej pisarki i jej książek. Zresztą od dwóch lat prócz bajek w ręku żadnej innej poważniejszej książki nie miałam, a bardzo lubię czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kochana, już któryś raz piszę to samo - naprawdę posiadanie dziecka nie musi kończyć się na czytaniu tylko literatury dziecięcej. Na pewno czasami są momenty, kiedy maluch śpi, chociażby wieczorem - wystarczy poświęcić chociażby kilkanaście minut dziennie, a przez tydzień da się przeczytać książkę. :)
UsuńJedyne, co pamiętam z lektury tej książki to jedno wielkie rozczarowanie. "Tam, gdzie ty" zdecydowanie zniechęciła mnie do sięgania po inne tytuły autorki.
OdpowiedzUsuńW takim razie żałuj! ;-) To prawda, "Tam gdzie ty" nie jest najlepszą powieścią w dorobku autorki, ale naprawdę zachęcam, żebyś nie poddawała się i sięgnęła po inną książkę, która tematycznie bardziej Ci podejdzie.
UsuńW takim razie muszę zrobić research, może faktycznie nie warto było się zniechęcać :)
UsuńKiedy słyszę o jakiejś książce Jodi Picoult - to kupuję nawet nie czytając recenzji czy streszczenia, bo i tak wiem, że będzie świetna i zafunduje mi kolejny emocjonalny rollercoaster. Tej akurat jeszcze nie czytałam, ale tematyka niepłodności jest mi bliska i zawsze chętnie sięgam po pozycje poruszające tę kwestię.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie czytałam nic Jodi Picoult - ale koniecznie muszę to zmienić!
OdpowiedzUsuńTyle o niej głośno, a ja nigdy nie miałam żadnej jej książki w ręce. Wstyd :P
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jak do tej pory tylko "Bez mojej zgody" tej autorki, ale twoja recenzja zachęciła mnie do zapoznania się także z tą pozycją! :)
OdpowiedzUsuń"Bez mojej zgody" to swoisty klasyk - dobrze od niego zacząć przygodę z twórczością autorki. :)
UsuńKupiłam tę książkę już dawno temu, ale - wstyd się przyznać - do dziś jej nie przeczytałam. Chyba czas nadrobić ;)
OdpowiedzUsuń