Tytuł oryginału: Secrets of the baby whisperer
Wydawnictwo: Klub dla Ciebie
Data wydania: 2003
Liczba stron: 280
Pierwsze dziecko to rewolucja w każdej rodzinie. Nawet jeżeli przyszli rodzice przekonują wszystkich dookoła, że ich życie nadal będzie płynęło tym samym torem, a maleństwo będzie musiało dostosować się do wcześniej ustalonych reguł, to najczęściej zmieniają zdanie, kiedy tylko dzieciątko pojawia się na świecie. Już po porodzie okazuje się, że to dziecko zaczyna być kierownikiem całej rodziny, a wszelkie plany ulegają diametralnym zmianom. Jest to normalna kolej rzeczy, jednak warto pamiętać, że rodzice to też ludzie, a ich potomstwo nie może zanadto zawładnąć całym domem, ponieważ przyniesie to więcej szkód niż pożytku.
Tracy Hogg to dyplomowana pielęgniarka i położna, która poprzez swoje doświadczenia i obserwacje pomaga rodzicom w zrozumieniu potrzeb dziecka. Język niemowląt uświadomił mi parę sensownych kwestii, niekiedy utwierdzając mnie w przekonaniu, że moje instynktowne zachowania mają poparcie u osób bardziej doświadczonych. Od samego początku mówiłam do mojego dziecka, co Tracy Hogg popiera, uważając, że już noworodek zasługuje na szacunek i traktowanie go jako odrębną istotę, której należy tłumaczyć wszystko oraz pokazywać świat, jednocześnie nie dając sobą rządzić. Usilne próbowanie wkładania dziecka w konkretne schematy jest bezsensowne - respektujmy indywidualność naszych pociech, nie przekładając na nich swoich marzeń czy oczekiwań, gdyż możemy tym jedynie skrzywdzić dziecięcą psychikę.
Autorka uświadamia, że jedynym sposobem komunikacji dziecka jest płacz, dlatego warto nauczyć się rozpoznawać różne rodzaje płaczu, aby od razu wiedzieć, czego nasz maluch potrzebuje. Nie ukrywam, że jest to bardzo trudne, przynajmniej dla mnie, ponieważ na razie nie potrafię odróżnić, czy aktualnie moje dziecko płacze, ponieważ jest głodne, pragnie zmiany pieluszki czy nudzi mu się, dlatego staram się zgadywać, ewentualnie podchodzić do tego metodą prób i błędów. Tracy Hogg jest zwolenniczką samodzielnego spania od początku poprzez odkładanie do łóżeczka, a także odcięcie bodźców, które mogą rozkojarzyć dziecko. Opracowała technikę podnoszenia i odkładania dziecka, co wydaje się bardzo racjonalne, jednak nie zawsze łatwe do wprowadzenia w życie. Moje dziecko bez problemu usypiało samo przez pierwsze trzy tygodnie, po czym stwierdziło, że spanie z rodzicami jest najlepsze. Od tej pory swoje łóżeczko traktuje jako miejsce do poleżenia, ale na pewno nie do spania - chyba, że uda mu się usnąć w innym miejscu, po czym zostanie przeniesiony do łóżeczka. Autorka przekonuje także, że należy notować pory snu, czuwania i karmienia malucha, aby poznać jego rytm - owszem, zamierzałam to robić, ale jednak życie zweryfikowało moje plany i przemożne zmęczenie sprawiło, że wolałam zdrzemnąć się, niżeli siedzieć z kartką i zapisywać godziny aktywności czy odpoczynku mojego dziecka.
Tracy Hogg dokonuje podziału dzieci ze względu na ich temperament, wyodrębniając Aniołki, Średniaczki, Wrażliwce, Żywczyki oraz Poprzeczniaki. Aby pomóc rodzicom w identyfikacji konkretnego typu, opracowała test, który warto rozwiązać, aby dowiedzieć się, do jakiej kategorii pasuje nasze dziecko. Jednak zaznacza, że test powinien zostać rozwiązany przez dwie osoby, najlepiej matkę i ojca, aby uzyskać najbardziej miarodajne wyniki. Oczywiście każdy maluch ma lepsze i gorsze dni, dlatego nie zawsze zachowuje się identycznie, jednak wypełnienie tego testu może dać ogólny zarys tego, jak warto postępować z maluchem o konkretnym typie osobowości. Od dawna zastanawiałam się, dlaczego moje maleństwo, które w pierwszych 2-3 tygodniach życia było samodzielnie zasypiającym aniołkiem, wpadającym w kilkugodzinny sen, nagle zaczęło buntować się narzuconemu rytmowi, pokazując swoje nieco mniej grzeczne oblicze. Teraz wiem, że początkowo był zmęczony porodem oraz otumaniony lekami, jakie dostarczano mojemu organizmowi, a kiedy został on wyczyszczony z owych toksyn, moje dziecię odzyskało swoją prawdziwą twarz, którą kocham najmocniej na świecie, pomimo nieprzespanych nocy. Wyniki wykonanego testu są takie, jak podejrzewałam - moje odpowiedzi wskazują na Średniaczka, a taty na Aniołka, czyli na dwa rodzaje temperamentu najbardziej zbliżone do siebie.
Nie obyło się bez kilku kontrowersyjnych stwierdzeń i metod, które w moim mniemaniu są niezwykle absurdalne. W Języku niemowląt spotkałam się z przekonaniem, iż "ujemną stroną karmienia piersią jest to, że karmiąca matka musi utrzymywać nadwagę w granicach 5kg, by móc zapewnić dziecku odpowiednie odżywienie". Kiedy przeczytałam te słowa, nie wiedziałam, czy mam śmiać się, czy jednak płakać. Jeżeli owe spostrzeżenie byłoby prawdą, to jakim cudem miałabym nadal tak dużo pokarmu, a moje dziecko utrzymywałoby się ciągle w 97. centylu, skoro ważę mniej niż przed ciążą i na pewno nie mam nadwagi? Ponadto, kobieta przekonuje, że w przypadku pobudek nocnych należy podać dziecku smoczek zamiast piersi. Hm, a co z głodem oraz zaburzeniem laktacji, szczególnie w pierwszych tygodniach po porodzie? Nie wyobrażam sobie, abym miała nie nakarmić swojego dziecka w nocy - zarówno ze względu na zaspokojenie potrzeby głodu, jak i moje piersi, które nie wytrzymałyby nawału mleka. Nie ukrywajmy, że im częściej dziecko ssie, tym więcej produkuje się pokarmu, zatem ta niedorzeczna porada może sprawić, że młode i niedoświadczone mamy mogą szybko pożegnać się z laktacją, jeżeli gorliwie zaczną tego przestrzegać. Dobrze, że Tracy Hogg ma przynajmniej jakąkolwiek wiedzę o diecie matki, przekonując, że nie ma ona wpływu na mleko, ponieważ nie przenika do pokarmu, a jedynie czasami u dziecka może wystąpić wrażliwość na konkretne składniki pożywienia, przeważnie białka pochodzenia zwierzęcego. Inną bezsensowną poradą jest przekonywanie matek, iż przez pierwsze dwa tygodnie noworodek może być myty bez zanurzania w wodzie, aby nie zamoczyć kikuta. Mój syn od początku był kąpany w wanience, gdzie kikut był notorycznie moczony - odpadł w 13 dniu.
Ten poradnik może być traktowany jako skarbnica wiedzy o karmieniu, przystawianiu czy składzie mleka kobiecego, jednocześnie pozbawiona nadmiernej ingerencji w sposób karmienia, gdyż autorka nie narzuca kobiecie metody, jaką powinna karmić. Z pewnością dużą zaletą jest ogrom przykładów z życia klientów Tracy Hogg, dzięki czemu czytelnicy mogą bliżej utożsamić się z konkretnymi przypadkami. W tej książce znalazłam sporo ciekawych wskazówek, cennych uwag i przydatnych rad, które warto wdrożyć w życie z niemowlęciem, chociaż niektóre okazują się mocno kontrowersyjne, szczególnie w przypadku emocjonalnej więzi z dzieckiem, na jakim należałoby dokonać wprowadzenia danej metody.
Tracy Hogg to dyplomowana pielęgniarka i położna, która poprzez swoje doświadczenia i obserwacje pomaga rodzicom w zrozumieniu potrzeb dziecka. Język niemowląt uświadomił mi parę sensownych kwestii, niekiedy utwierdzając mnie w przekonaniu, że moje instynktowne zachowania mają poparcie u osób bardziej doświadczonych. Od samego początku mówiłam do mojego dziecka, co Tracy Hogg popiera, uważając, że już noworodek zasługuje na szacunek i traktowanie go jako odrębną istotę, której należy tłumaczyć wszystko oraz pokazywać świat, jednocześnie nie dając sobą rządzić. Usilne próbowanie wkładania dziecka w konkretne schematy jest bezsensowne - respektujmy indywidualność naszych pociech, nie przekładając na nich swoich marzeń czy oczekiwań, gdyż możemy tym jedynie skrzywdzić dziecięcą psychikę.
Autorka uświadamia, że jedynym sposobem komunikacji dziecka jest płacz, dlatego warto nauczyć się rozpoznawać różne rodzaje płaczu, aby od razu wiedzieć, czego nasz maluch potrzebuje. Nie ukrywam, że jest to bardzo trudne, przynajmniej dla mnie, ponieważ na razie nie potrafię odróżnić, czy aktualnie moje dziecko płacze, ponieważ jest głodne, pragnie zmiany pieluszki czy nudzi mu się, dlatego staram się zgadywać, ewentualnie podchodzić do tego metodą prób i błędów. Tracy Hogg jest zwolenniczką samodzielnego spania od początku poprzez odkładanie do łóżeczka, a także odcięcie bodźców, które mogą rozkojarzyć dziecko. Opracowała technikę podnoszenia i odkładania dziecka, co wydaje się bardzo racjonalne, jednak nie zawsze łatwe do wprowadzenia w życie. Moje dziecko bez problemu usypiało samo przez pierwsze trzy tygodnie, po czym stwierdziło, że spanie z rodzicami jest najlepsze. Od tej pory swoje łóżeczko traktuje jako miejsce do poleżenia, ale na pewno nie do spania - chyba, że uda mu się usnąć w innym miejscu, po czym zostanie przeniesiony do łóżeczka. Autorka przekonuje także, że należy notować pory snu, czuwania i karmienia malucha, aby poznać jego rytm - owszem, zamierzałam to robić, ale jednak życie zweryfikowało moje plany i przemożne zmęczenie sprawiło, że wolałam zdrzemnąć się, niżeli siedzieć z kartką i zapisywać godziny aktywności czy odpoczynku mojego dziecka.
Tracy Hogg dokonuje podziału dzieci ze względu na ich temperament, wyodrębniając Aniołki, Średniaczki, Wrażliwce, Żywczyki oraz Poprzeczniaki. Aby pomóc rodzicom w identyfikacji konkretnego typu, opracowała test, który warto rozwiązać, aby dowiedzieć się, do jakiej kategorii pasuje nasze dziecko. Jednak zaznacza, że test powinien zostać rozwiązany przez dwie osoby, najlepiej matkę i ojca, aby uzyskać najbardziej miarodajne wyniki. Oczywiście każdy maluch ma lepsze i gorsze dni, dlatego nie zawsze zachowuje się identycznie, jednak wypełnienie tego testu może dać ogólny zarys tego, jak warto postępować z maluchem o konkretnym typie osobowości. Od dawna zastanawiałam się, dlaczego moje maleństwo, które w pierwszych 2-3 tygodniach życia było samodzielnie zasypiającym aniołkiem, wpadającym w kilkugodzinny sen, nagle zaczęło buntować się narzuconemu rytmowi, pokazując swoje nieco mniej grzeczne oblicze. Teraz wiem, że początkowo był zmęczony porodem oraz otumaniony lekami, jakie dostarczano mojemu organizmowi, a kiedy został on wyczyszczony z owych toksyn, moje dziecię odzyskało swoją prawdziwą twarz, którą kocham najmocniej na świecie, pomimo nieprzespanych nocy. Wyniki wykonanego testu są takie, jak podejrzewałam - moje odpowiedzi wskazują na Średniaczka, a taty na Aniołka, czyli na dwa rodzaje temperamentu najbardziej zbliżone do siebie.
Nie obyło się bez kilku kontrowersyjnych stwierdzeń i metod, które w moim mniemaniu są niezwykle absurdalne. W Języku niemowląt spotkałam się z przekonaniem, iż "ujemną stroną karmienia piersią jest to, że karmiąca matka musi utrzymywać nadwagę w granicach 5kg, by móc zapewnić dziecku odpowiednie odżywienie". Kiedy przeczytałam te słowa, nie wiedziałam, czy mam śmiać się, czy jednak płakać. Jeżeli owe spostrzeżenie byłoby prawdą, to jakim cudem miałabym nadal tak dużo pokarmu, a moje dziecko utrzymywałoby się ciągle w 97. centylu, skoro ważę mniej niż przed ciążą i na pewno nie mam nadwagi? Ponadto, kobieta przekonuje, że w przypadku pobudek nocnych należy podać dziecku smoczek zamiast piersi. Hm, a co z głodem oraz zaburzeniem laktacji, szczególnie w pierwszych tygodniach po porodzie? Nie wyobrażam sobie, abym miała nie nakarmić swojego dziecka w nocy - zarówno ze względu na zaspokojenie potrzeby głodu, jak i moje piersi, które nie wytrzymałyby nawału mleka. Nie ukrywajmy, że im częściej dziecko ssie, tym więcej produkuje się pokarmu, zatem ta niedorzeczna porada może sprawić, że młode i niedoświadczone mamy mogą szybko pożegnać się z laktacją, jeżeli gorliwie zaczną tego przestrzegać. Dobrze, że Tracy Hogg ma przynajmniej jakąkolwiek wiedzę o diecie matki, przekonując, że nie ma ona wpływu na mleko, ponieważ nie przenika do pokarmu, a jedynie czasami u dziecka może wystąpić wrażliwość na konkretne składniki pożywienia, przeważnie białka pochodzenia zwierzęcego. Inną bezsensowną poradą jest przekonywanie matek, iż przez pierwsze dwa tygodnie noworodek może być myty bez zanurzania w wodzie, aby nie zamoczyć kikuta. Mój syn od początku był kąpany w wanience, gdzie kikut był notorycznie moczony - odpadł w 13 dniu.
Język niemowląt to bogaty zbiór wielu porad dotyczących rozumienia noworodka i niemowlęcia, rodzajów płaczu dziecka, karmienia, czasu aktywności i snu czy wypoczynku rodziców. Ja potraktowałam tę lekturę jako interesujący i przydatny poradnik, a nie podręcznik z zaleceniami, do jakich całkowicie należy się dostosować. Osobiście uważam, że jeśli sięga się po tego typu książki, to warto wybierać poszczególne wskazówki, które pragniemy wdrożyć w życie, nie dążąc usilnie do wprowadzenia każdego zalecenia, aby uniknąć nadmiernego rozdrażnienia czy poczucia porażki w momencie nieumiejętności ukształtowania konkretnego nawyku.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Szkoda, że niektóre porady są bez sensu i dość kontrowersyjne, ale i tak w odpowiednim czasie chciałabym się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia, co do techniki usypiania pani Hogg. Podnoszenie na moment płaczącego bąbla z łóżeczka i wkładanie go, gdy tylko się uspokoił u nas nie skończyło się dobrze. Ani dla wrzeszczącej już po kolejnym odłożeniu córki, ani dla naszego zdrowia psychicznego ;p Ale wiadomo, na różne dzieci różne cuda działają:) Szkoda, że p. Hogg tak młodo umarła, aż się zdziwiłam czytając o niej, że już nie żyje...jednak praca z dziećmi wykańcza (oczywiście z dużym przymrużeniem oka) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznam, że też nie wiedziałam o śmierci Hogg... A co do metody usypiania - może sprawdza się, jeśli jest stosowana konsekwentnie od samego początku. Ja jednak nie dałabym rady męczyć teraz i siebie, i Jasia. :P
UsuńRaczej nie dla mnie tym razem :)
OdpowiedzUsuńW przyszłości się zaopatrzę :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Staramy się o dziecko więc na takie publikacje przyjdzie jeszcze czas. Ale z ta waga w czasie karmienia to przesada.
OdpowiedzUsuńNie wiem, skąd autorka wzięła taką informację. ;-)
UsuńNie podoba mi się kilka porad tej Pani. Nadwaga żeby dobrze wykarmić? Co za brednie... Ok ja osobiście ważę jeszcze troszkę więcej niż przed ciążą (taki organizm), ale córkę karmię już 7 miesiąc i nie mamy żadnych problemów. A co do spania, to śpi ze mną każdą noc.
OdpowiedzUsuńChyba wolę swój poradnik "Dzieciozmagania", który opisywałam u siebie ;)
U mnie już 6 tygodni po porodzie nie było śladu po nadprogramowych kilogramach. :) A "Dzieciozmagania" to moje "must read". :)
UsuńTen temat jeszcze przede mną. W przyszłości na pewno się w nią zaopatrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
zapoczytalna.blogspot.com
Rzeczywiście dziwne są te niektóre "porady".
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, ja przed ciążą miałam dwa takie poradniki i przyznam, że w ogóle mi się nie przydały. Teoria to jedno, a praktyka drugie. Z tą wagą to naprawdę niezła przesada. Po ciąży ważyłam mniej niż przed, a pokarmu miałam aż nadto.
OdpowiedzUsuńMam tak samo :)
UsuńCzytałam tę książkę i się śmiałam w głos! :D Pamiętam ten fragment o nadwadze! :D Faktycznie, niektóre porady są kompletnie idiotyczne. Mnie zastanawia jak to możliwe, że baba z takim doświadczeniem może polecać takie kompletne głupoty jak na przykład niekarmienie dziecka (karmionego piersią) w nocy albo karmienie noworodka nie częściej niż co 3 godziny. Przecież to wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi.
OdpowiedzUsuńP.S. Ha! A mój się wyrobił i śpi sam! :D
Czytałam trochę opinii o Hogg i tak jak chwali się ją za różne porady, tak zarzuca się jej braki wiedzy w temacie karmienia. Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko miało nie jeść w nocy - zapłakałby się... Co prawda, słyszałam o karmieniu piersią co 3 godziny, ale ja jednak jestem zwolenniczką karmienia na żądanie. ;-)
UsuńP.S. A mi wygodniej jak jest w naszym łóżku, ale jak podje, to odwraca się i zasypia! :D Chociaż zdarzyło się ostatnio, że sam zasnął w łóżeczku w dzień, ale wygodniej mi nakarmić go na łóżku, gdzie zasypia niż przenosić do łóżeczka, bo wtedy budzi się.
Bo to jest super wygodne! Przy każdym wstawaniu w nocy mam ochotę strzelić sobie w łeb. Jako jednak doświadczona w tej dziedzinie pragnę Cię przestrzec - z Różą miałam tak samo, właśnie skończyła dwa lata i ciągle nie śpi sama, jak się w nocy obudzi (a budzi się dużo) i zobaczy, że obok nie ma taty - wpada w panikę. Myślę, że potrwa to jeszcze dobry rok albo i dłużej. Tak do roku naprawdę było fajnie, ale przyszedł taki moment, że chciało się odzyskać swoje łóżko, wieczorem poczytać w łóżku i swobodnie się obrócić na drugi bok bez budzenia dziecka, a teraz się już nie da. :( Tak więc teraz samodzielne spanie to dla mnie priorytet.
UsuńCo do Hogg - 3 godziny - jak najbardziej tak, ale nie u noworodka. Pamiętam, że ona gdzieś pisze, że nie warto czekać z wprowadzaniem jej zasad aż dziecko będzie starsze, tylko że warto je stosować od pierwszego dnia życia dziecka. Moje przez cały pierwszy tydzień jedyne co robiło to jadło, nie wyobrażam sobie, żeby noworodka karmić, gospodarować mu czas na zabawę (WTF?! jaką zabawę?! :P ) i potem bez nakarmienia oczekiwać, że po 3 godzinach samo zaśnie. Nigdy nie słyszałam nawet o takim noworodku, a Hogg pisze, jakby przez całe życie spotykała tylko takie dzieci. :P
Wiem, że nadejdzie taki czas, że trzeba będzie przenieść Jasia do swojego łóżka i postaram się o to zadbać. W zasadzie on nie ma tak, że zasypia tylko w jeden sposób, bo i lubi na leżaczku, i podczas karmienia, i samodzielnie, i z nami w łóżku, więc... mam nadzieję, że jakoś się uda. :)
UsuńWidocznie Hogg obraca się w takich kręgach, gdzie dzieci od pierwszych chwil są na tyle samodzielne, że radzą sobie ze wszystkim. Pozazdrościć! :P
U nas takie zasady się nie sprawdzają, z bardzo prostej przyczyny - mąż i ja jesteśmy aktywni, a to jakiś weekendowy wypad, a to szybkie wspinanie w skałach po południu. Nasz synek ma 3 miesiące i wszędzie go zabieramy ze sobą. Czasem karmię gdzieś w lesie siedząc na pniu drzewa, czasem drzemka wypadnie w chuście na trasie w górach ;) gdybyśmy podążali za radami Tracy, każdy dzień by musiał być taki sam, drzemki tylko w łóżeczku itd. No nie do zrobienia! I szalenie ograniczające dla rodziców
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Iza