Data wydania: 20 stycznia 2016
Liczba stron: 376
Pewien pozornie zwyczajny dzień z przejechanym kotem w roli głównej staje się motorem napędowym poważnych zmian w rodzinie Eweliny i Justyny. Obie panie biorą udział w wypadku komunikacyjnym, lądując w szpitalu na dłuższy czas. Pieczę nad domem przejmują mężowie, co okazuje się zdecydowanie bardziej skomplikowane niż dotąd myśleli...
Panowie muszą wkroczyć w wir domowych obowiązków - na czele z opieką nad dziećmi, które nie mają litości. Sebastian i Mateusz zaczynają uświadamiać sobie, że ogarnięcie domu to nie lada wyczyn, któremu podołać potrafią jedynie najwytrwalsi, bo przecież... skąd ojcowie mają wiedzieć, gdzie w szafce znajduje się kawa zbożowa? Albo w jakich przedszkolach i szkołach uczą się ich dzieci? Do tego, jak można pamiętać o konieczności zebrania prania, które zostało powieszone trzy tygodnie temu? Taki natłok informacji jest nie do zniesienia...
Ale to nie tylko poważne kryzysy, takie jak zdrada czy chorobliwa zazdrość, rozbijają związek. Miłość skutecznie wychładzają drobnostki, codzienność i rutyna, z którą nie potrafimy sobie poradzić. A kiedy nasz związek w końcu się rozpada. rozkładamy ze zdziwienia ręce - jak to się stało? Przecież byli nierozerwalni jak Maja i Gucio. Jak Bolek i Lolek. Jak Tinky Winky i jego torebka! *
Po Awarii małżeńskiej spodziewałam się przyjemnej i odprężającej lektury, okraszonej dużą dawką humoru. Dostałam to wszystko, a nawet więcej, bo ileż prawdy o kobietach i mężczyznach jest w tej powieści wiedzą tylko ci, którzy ją przeczytali. Sebastian oraz Mateusz to typowi faceci - uważają, że po powrocie z pracy należy się im odpoczynek, a pranie, gotowanie, prasowanie i sprzątanie to czynności należące do kobiet. Jednak jeśli mają dobry dzień i proponują pomoc, to co robią ich żony? Oczywiście nie korzystają z owej oferty, bo przecież same robią wszystko najlepiej!
Niestety, drogie panie, tak to z nami właśnie jest. Narzekamy na tych swoich facetów, że nie wykazują żadnej inicjatywy, nie pomagają i najchętniej zalegliby z piwem przed telewizorem, a kiedy oferują nam swoją pomoc, to rezygnujemy, bo przecież nie posprzątają i nie ugotują tak dobrze jak my. A jeżeli podejmą się jakiegokolwiek czynności, to poprawiamy ich, gdyż nie uczynili tego, jakbyśmy oczekiwały. Czy przypadkiem nie jesteśmy same sobie winne tego, że często nasi mężczyźni unikają domowych obowiązków? Kochane, dajmy się im wykazać - nawet jeśli niedokładnie zetrą kurze, na dywanie pozostanie kilka paprochów, a ziemniaki okażą się przesolone.
Banalne, oklepane i wyeksploatowane przez poetów motyle w brzuchu istnieją naprawdę. I to właśnie one powodują, że wszystkie ewentualne niedoskonałości partnera lewitują w naszym organizmie, sprawiając wrażenie nieistotnych, podczas gdy powinny od razu dotrzeć do mózgu i wysłać sygnał ostrzegawczy. Jak wiadomo jednak, motyle żyją krótko. Są piękne, kolorowe, baśniowe niemalże, ale również ulotne niczym zapach z odkręconej butelki perfum. Kiedy - mówiąc mniej poetycko, a bardziej obrazowo - motyl zdycha, wszystko to, co do tej pory lewitowało, również opada, a nam zostaje gwałtownie przywrócona ostrość widzenia. **
Rutyna i codzienne obowiązki sprawiają, że często małżonkowie oddalają się od siebie, skupiając jedynie na prozaicznych czynnościach. Nie zapominajmy o chwilach, w których nasze brzuchy wypełnione były motylami, a w głowie szumiało od nadmiaru endorfin. Otaczająca rzeczywistość niejednokrotnie przesłania związek, czyniąc partnerów jedynie uciążliwymi współlokatorami. Drogie panie, przestańmy odgrywać role udręczonych kur domowych, które pieklą się na myśl o domowych obowiązkach, jednocześnie zabierając się za kolejne zadania. Korzystajmy także z mężowskiej wyciągniętej dłoni - pozwólmy się wykazać, przymykając oczy na błędy, bo nie myli się ten, kto nic nie robi.
Autorki w bardzo zabawny i jakże obrazowy sposób uświadamiają, że jeżeli człowiek chce, a niekiedy wręcz musi, poradzić sobie w nowej i trudnej sytuacji, to sprosta wyzwaniu, bo jest w stanie znieść naprawdę wiele. A jeśli dodatkowo może dzięki temu rozpalić w sobie ogień miłości na nowo, przy okazji ucząc dzieci samodzielności, to tylko żyć i nie umierać...
* cytat ze str. 209
** cytat ze str. 240-241
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania oraz Pod hasłem.

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania oraz Pod hasłem.
Książkę możesz kupić tutaj:

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
A kot był czarny?
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością fajna, życiowa, ale niestety nie dla mnie.
Myślę, że panowie powinni się na nią skusić, bo teraz to bardzo ciężko o zaradnego chłopa...
http://tamczytam.blogspot.com
No właśnie koloru kota nie podali, chyba że nie zwróciłam na to większej uwagi... ale skoro przyniósł nieszczęście, to musiał być czarny! ;-) Oj, o zaradnego chłopa ciężko BARDZO!
UsuńMam ją na czytniku, będę niedługo czytać :)
OdpowiedzUsuńTo przyjemnej lektury życzę i czekam na wrażenia! :)
UsuńTyle dobrego już słyszałam o tej książce, na pewno przeczytam :D
OdpowiedzUsuńPolecam - powinna przypaść Ci do gustu! :)
UsuńJa też chcę tej dawki humoru i odprężenia. A że panią Witkiewicz sobie cenię, z przyjemnością sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńTo rozglądaj się za "Awarią małżeńską", bo warto! :)
UsuńŚwietna lektura! Genialny duet :)
OdpowiedzUsuńO tak, mam nadzieję, że obie panie jeszcze nieraz wydadzą wspólną powieść. :)
UsuńKsiążka czeka na półce. Mamy odwrotność ja czytam Mimo moich win i zabieram sie za Eden, a później za Awarię... Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuń"Mimo moich win" mam w dalekich planach, za to "Awaria..." przeczytana i zabieram się za "Eden". :)
UsuńSiostra czytała wszystkie książki obu autorek. Ja na razie na "Awarię małżeńską" nie mam wielkiej ochoty.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam na nią ochotę;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę już od jakiegoś czasu na półce i Twoja recenzja mi o niej przypomniała. :) Muszę się w końcu za nią zabrać, bo widzę, że czeka mnie świetna lektura. :)
OdpowiedzUsuńKasiu, nie zwlekaj z lekturą! :)
UsuńBardzo udana książka - naprawdę podoba mi się efekt pracy duetu W&S :)
OdpowiedzUsuńSuper, że to nie poszło tylko w stronę panowie jak z koszmarnego snu i zaradne superwomen, ale cała sytuacja ma drugie dno i prowokuje refleksję.
Mam nadzieję, że to nie ostatnia wspólna książka tych autorek. :) O tak, fajnie, że jednak obie panie nie zjechały mężczyzn, jakby mogły to zrobić (niekiedy słusznie :P), ale i nam, kobietom, utarły nosa. :)
UsuńBrzmi jak dobra lektura! Po początkowym opisie też oczekiwałam, że będzie tam dużo humoru, a jak tylko potwierdziłaś to w dalszej części recenzji, to poczułam się przekonana i jeśli kiedyś natrafię na tę książkę, to chętnie ją przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Z przyjemnością poznam Twoją opinię! :)
UsuńOkładka książki jest naprawdę świetna! :D Niby takie obyczajówki to nie moja bajka, a mimo wszystko czuję się jakoś zachęcona do "Awarii małżeńskiej". :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam. Myślę, że nie zawiedziesz się! :)
UsuńRewelacyjna powieść, taka prawdziwa. Ja też mam od kilku dni problem z aktualizacją postów.
OdpowiedzUsuńWiolu, czyli to nie tylko problem z moją stroną? Masz na to jakiś sposób? Ja już powoli wymiękam...
UsuńŚwietna powieść, dawno tak się nie śmiałam przy czytaniu książki jak przy Awarii.
OdpowiedzUsuńJa też dawno nie miałam do czynienia z tak zabawną historią. Skutecznie poprawia humor! :)
UsuńGenialna opowieść, bardzo miło wspominam:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że Witkiewicz jest genialna. Muszę w końcu przeczytać coś, co wyszło spod jej pióra.. :)
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i nie mogę się doczekać :D!
OdpowiedzUsuń"Awaria..." czeka cierpliwie na telefonie. Mam nadzieję, że niebawem dam jej szansę. O ile z twórczością pani Magdy nie miałam jeszcze styczności, tak powieści pani Nataszy uwielbiam :D Myślę, że się na niej nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam osoby czytające na telefonie - owszem, na czytniku bez problemu, ale jednak telefon nie przemawia do mnie. :P Szczerze polecam "Awarię..." :)
UsuńNie przepadam za tego typu książkami - humor w powieści, to raczej nie dla mnie. Zdecydowanie bardziej wolę krew i morderstwa, ale na wszystkich bogów!, Tak świetnie napisałaś tę recenzję, że teraz mam ochotę wsiąść na rower i odwiedzić każdą księgarnię, żeby tylko dostać tę książkę ;) No i do tego te cytaty - świetne są :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Lunatyczka
Kochana, baaardzo mi miło! Naprawdę polecam. Zdecydowanie!! :)
UsuńDostałam w prezencie od blogerki Kasi Meres, więc na pewno przeczytam:) Te dwa nazwiska to na pewno ciekawe połączenie:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o książce wiele dobrego, chyba złej opinii nie spotkałam, ale jakoś ta książka zawsze mnie omijała. Pora braki nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPora, pora, jak najszybciej! :)
UsuńChętnie przeczytam jak tylko uporam się ze swoim stosikiem, trochę mam jednak zaległości z nowościami, ale nadrobię :D
OdpowiedzUsuń