Wydawnictwo: Wieża Czarnoksiężnika
Data wydania: 25 maja 2015
Liczba stron: 240
Homoseksualizm nadal jest tematem trudnym i wywołującym skrajne uczucia. Z pewnością jest to motyw świetnie sprzedający się na rynku wydawniczym, wszak w cenie jest to, co kontrowersyjne i prowokujące. Czy Pamiętnik lesbijki Eryka Edwardssona jest powieścią wprowadzającą coś nowego do owej sfery?
Natalia, nazywana Nati, jest studentką, która nie do końca odnajduje się w kręgu swoich znajomych uwielbiających spędzać wolny czas na imprezach zakrapianych alkoholem. Kiedy poznaje ghotkę Manat, zaczyna dostrzegać, że można żyć inaczej. Dzięki tej znajomości, Natalia powoli poznaje prawdę o sobie...
Główna bohaterka to dziewczyna przepełniona egoizmem i brakiem empatii, zadzierająca nosa oraz traktująca wszystkich jak gorszy sort. Uważa się za lepszą i mądrzejszą od innych, czego zupełnie nie widać, biorąc pod uwagę sposób jej zachowania. Przez całą książkę przekonuje, że nie jest lesbijką, jednocześnie wychwalając swoją przyjaciółkę Pati oraz nowo poznaną Manat. Nawet kiedy czuje do nich pociąg seksualny, nie chce przyznać się do swoich homoseksualnych zapędów. Ponadto, z owej historii wyziera taka nienawiść do mężczyzn, że aż trudno uwierzyć, że autor jest rodzaju męskiego.
Miałam spore oczekiwania względem tej lektury. Spodziewałam się kontrowersyjnej historii, od której nie będę potrafiła się oderwać. Niestety zawiodłam się na całej linii. Nie dość, że sama opowieść nie porwała mnie w żadnym stopniu, to w dodatku czytanie jej było swego rodzaju męczarnią. Pamiętnik lesbijki przepełniony jest filozoficznymi wynurzeniami oraz ogromem mądrych słów (nie wiem, w jakich kręgach młode osoby posługują się takim słownictwem), co niejednokrotnie budziło we mnie jedynie irytację oraz przewracanie oczami. Byłam gotowa na interesującą i prowokującą książkę przedstawiającą życie młodej lesbijki, a nie na zetknięcie się z przeintelektualizowanym bełkotem. Jeżeli macie ochotę na lekturę o nazbyt wyszukanym słownictwie w stylu: obszar nieoznaczoności semantycznej, przekraczanie zdolności aprehencyjnych czy paroksyzmy łkania, to zapewne poczujecie się usatysfakcjonowani. Ja mam wrażenie (być może mylne), że autor usilnie pragnął popisać się swoją wiedzą, co w moim odczuciu nie wyszło tej książce na dobre.
Pamiętnik lesbijki to powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości seksualnej, problemach z uświadomieniem prawdy o sobie, różnicach subkulturowych, stereotypach oraz samotności. Niestety, w moim odczuciu, wykonanie zupełnie nie trzyma poziomu, dlatego na pewno nie będę miło wspominała tej historii. Jednak jeśli ktoś nie czuje się zniechęcony, to niech sam przekona się, jakie wrażenie wywrze na nim ta opowieść - w sieci krąży wiele pozytywnych opinii na jej temat, a moja jest dość odosobniona, zatem może Pamiętnik lesbijki przypadnie Wam do gustu.
Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Tematyka nie dla mnie. Jakoś nie przemawiają do mnie takie książki. W dodatku takie filozoficzne wstawki najzwyczajniej w świecie mnie nudzą w tego typu książkach. Za to okładka mnie bardzo zaskoczyła, znam tą modelkę ;)
OdpowiedzUsuńWidze tu ciekawe artykuly, ale chyba nie zarabiasz na swoim blogu, a szkoda marnować ruchu, bo pozycje w google masz dobrą, możesz ladnie spieniężyć swoją strone, wygogluj sobie - jak zarobić na blogu drugą wypłatę
UsuńCzajma, ja nie miałam pojęcia, kim jest owa pani, ale dowiedziałam się tego na stronie facebookowej "Pamiętnika lesbijki".
UsuńBeciu, owszem, nie zarabiam na blogu. Zrobiłabym to z chęcią, ale jakoś nie mogę uwierzyć w powodzenie reklamowania czegoś - zarabia się wtedy, gdy ktoś kupi dany produkt, a z tym wiele zachodu i prawdopodobieństwo niewielkie, więc chyba odpuszczę.
Tośmy się zdublowały! ;) Mi jednak chyba bardziej przypadła do gustu niż Tobie ;) Choć faktycznie myślałam, że będzie to troszkę inna książka
OdpowiedzUsuńTo prawda. Tobie spodobała się na pewno bardziej. ;-)
UsuńKontrowersyjna z pewnością nie była, nie w tych czasach. Ale przemyca ważne pytania, które skłaniają do refleksji.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie. Na pewno w najbliższym czasie po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się, żebym znalazła w tej książce coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
napolceiwsercu.blogspot.com
Czytałam o tej książce u innej blogerki, ale ona była bardziej zadowolona. Mimo wszystko, i tak na razie się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńJa też na pierwszy rzut oka spodziewałam się lektury kontrowersyjnej... Może by była gdyby napisania podjęła sie kobieta, a nie mężczyzna?
OdpowiedzUsuńMickey Okrent (kobieta) porusza podobną tematykę w "Welonie Weroniki", jednak akcja tej powieści toczy się w innym środowisku.
Usuń"Welon Weroniki" zapowiada się intrygująco!
UsuńTrochę mam obawy przed tym poziomem jakości, właśnie zaczęłam czytać książkę... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją opinię!
UsuńTaka tematyka tabu mnie zawsze intryguje.
OdpowiedzUsuńJakoś tak nie dla mnie takie książki...
OdpowiedzUsuńChociaż nie powiem, mogłaby się okazać pouczającą lekturą ;)
O ile ta tematyka jak najbardziej mi pasuje (wspieram społeczność LGBT z całego swojego serca) to obawiam się tej jakości, dlatego odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJest to książka, która dzieli czytelników. Również irytowałaby mnie główna bohaterka jestem tego pewna. Zastanawiałam się nad tą książką , a po twojej recenzji sama nie wiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo chyba kolejna książka, której tytuł ma przyciągnąć i ratować treść, która wcale nie jest atrakcyjna. Nie wiem, czemu autor zdecydował się na taki język, skoro nijak się ma do fabuły, nie mówiąc już o tytule...
OdpowiedzUsuńSam temat ciekawy, szkoda, że reszta tak się kiepsko prezentuje.
OdpowiedzUsuńMi się książka podobała, właśnie ze względu na te filozoficzne tezy, może nie przeczytałabym jej ponownie, ale na pewno ni była dla mnie super zła :)
OdpowiedzUsuń