Macierzyństwo to piękny czas, naznaczony jednak ogromem wyzwań i wymagający masy cierpliwości - nie tylko w stosunku do dziecka, ale szczególnie do ludzi wokół, którzy ZAWSZE wiedzą lepiej. Naprawdę żyłoby się nam wszystkim o niebo lepiej, gdybyśmy dali żyć innym po swojemu, w tym również matkom...
NIE ZIMNO MU? DLACZEGO ON NIE MA CZAPKI/SKARPET?
Bo nie. Ludzie, po co dziecku czapka czy skarpety w ciepły, słoneczny dzień? Do tego kiedy leży w gondoli, to czapka nie jest mu zupełnie potrzebna. Warto mieć na uwadze to, iż dziecko leży w wózku, zatem poci się na plecach, głowie i szyi, a do tego często jest osłonięte daszkiem, gdzie nie dochodzi do niego powietrze! Często widuję mamy, których dzieci przeraźliwie płaczą. Zaglądam w wózek, a tam maluch ma nie tylko długie spodnie, skarpety, sweterek oraz (obowiązkowo!) czapkę, ale na domiar złego przykryty jest kocykiem, a na budzie od wózka zaczepiona jest pielucha. Czym to dziecko ma oddychać? Ja kieruję się zasadą - ubieram swoje dziecko tak jak siebie, a czasami nawet lżej, bo generalnie jestem raczej zmarzlakiem, czego Jaś nie odziedziczył po mnie, bo zawsze jest spocony. Naprawdę przegrzanie wcale nie jest lepsze od wyziębienia dziecka, a do przegrzania jest bardzo łatwo doprowadzić. Znam dzieci, które nieustannie chodziły w czapkach i wcale nie zapewniło im to zwiększonej odporności, a wręcz przeciwnie - ciągle były chore. Skoro ja nie komentuję czyjegoś ubioru, to bardzo proszę o to samo w stosunku do mojego dziecka.
Bo nie. Ludzie, po co dziecku czapka czy skarpety w ciepły, słoneczny dzień? Do tego kiedy leży w gondoli, to czapka nie jest mu zupełnie potrzebna. Warto mieć na uwadze to, iż dziecko leży w wózku, zatem poci się na plecach, głowie i szyi, a do tego często jest osłonięte daszkiem, gdzie nie dochodzi do niego powietrze! Często widuję mamy, których dzieci przeraźliwie płaczą. Zaglądam w wózek, a tam maluch ma nie tylko długie spodnie, skarpety, sweterek oraz (obowiązkowo!) czapkę, ale na domiar złego przykryty jest kocykiem, a na budzie od wózka zaczepiona jest pielucha. Czym to dziecko ma oddychać? Ja kieruję się zasadą - ubieram swoje dziecko tak jak siebie, a czasami nawet lżej, bo generalnie jestem raczej zmarzlakiem, czego Jaś nie odziedziczył po mnie, bo zawsze jest spocony. Naprawdę przegrzanie wcale nie jest lepsze od wyziębienia dziecka, a do przegrzania jest bardzo łatwo doprowadzić. Znam dzieci, które nieustannie chodziły w czapkach i wcale nie zapewniło im to zwiększonej odporności, a wręcz przeciwnie - ciągle były chore. Skoro ja nie komentuję czyjegoś ubioru, to bardzo proszę o to samo w stosunku do mojego dziecka.
NA PEWNO JEST MU ZA ZIMNO/MA MOKRO/CHCE JEŚĆ.
Nieważne, że owa osoba wypowiadająca te słowa nie ma pojęcia, co przed chwilą robiłam (karmiłam bądź przewijałam) - nawet nie zada sobie trudu, aby tę wiedzę uzyskać, bo przecież najlepiej udawać najmądrzejszego. Zawsze myślałam, że to matka jest osobą najlepiej znającą swoje dziecko, szczególnie kiedy spędza z nim całe dnie. Jednak myliłam się - to inni posiadają wiedzę o moim dziecku, a ja nie powinnam się wtrącać.
ON SIĘ NAJADA? WYSTARCZY CI POKARMU?
Owe pytanie wynika z braku podstawowej wiedzy na temat laktacji. Nie chcę rozwodzić się na ten temat, bo to długa historia, ale radzę zapamiętać jedno - karmienie działa na zasadzie popytu i podaży. Zatem im częściej dziecko je, tym więcej produkuje się pokarmu. Tak poza tym, kogo to obchodzi? Czy ja zaglądam innym do lodówki? Jaś ciągle znajduje się w 90/97 centylu z wagą - mając 5 miesięcy, waży 9 kilogramów, więc chyba nie głodzę go? ;-)
Nieważne, że owa osoba wypowiadająca te słowa nie ma pojęcia, co przed chwilą robiłam (karmiłam bądź przewijałam) - nawet nie zada sobie trudu, aby tę wiedzę uzyskać, bo przecież najlepiej udawać najmądrzejszego. Zawsze myślałam, że to matka jest osobą najlepiej znającą swoje dziecko, szczególnie kiedy spędza z nim całe dnie. Jednak myliłam się - to inni posiadają wiedzę o moim dziecku, a ja nie powinnam się wtrącać.
ON SIĘ NAJADA? WYSTARCZY CI POKARMU?
Owe pytanie wynika z braku podstawowej wiedzy na temat laktacji. Nie chcę rozwodzić się na ten temat, bo to długa historia, ale radzę zapamiętać jedno - karmienie działa na zasadzie popytu i podaży. Zatem im częściej dziecko je, tym więcej produkuje się pokarmu. Tak poza tym, kogo to obchodzi? Czy ja zaglądam innym do lodówki? Jaś ciągle znajduje się w 90/97 centylu z wagą - mając 5 miesięcy, waży 9 kilogramów, więc chyba nie głodzę go? ;-)
JAK DŁUGO MASZ ZAMIAR GO KARMIĆ?
Wydaje mi się że niektórzy naprawdę nie mają swojego życia, dlatego wściubiają nos w nie swoje sprawy. Jakbym odpowiedziała, że 4, 5 czy 6 miesięcy, to zapytaliby, dlaczego tak krótko. Jak odpowiadam, że co najmniej rok, a najlepiej sporo dłużej, to pytają, po co tak długo. Owszem, dietę rozszerza się po 6 miesiącu życia, ale do roku to mleko jest podstawowym daniem malucha - inne produkty to jedynie smakowanie czegoś nowego. Ja nie rozkazuję nikomu, jak długo i czy w ogóle ma karmić, więc proszę o zastosowanie tej zasady także do mnie.
TAK BYŁO 20/30 LAT TEMU, WIĘC TERAZ TEŻ SIĘ SPRAWDZI.
Niektórzy powinni w końcu uświadomić sobie, że to, co było dobre kilkadziesiąt lat temu, niekoniecznie jest dobre w dzisiejszych czasach. Po prostu kiedy ludzie nie mają innego wyboru, to korzystają z jedynych znanych możliwości. Kiedyś kwestia rozszerzania diety, ubierania czy szczepień wyglądała tak, a nie inaczej. Teraz wiedza znajduje się na zdecydowanie wyższym poziomie, dlatego warto z tego korzystać. Sama jeszcze do niedawna uważałam, że sprawdzone refundowane szczepienia będą najlepsze, bo przecież "mieli je wszyscy, których znam, a skoro żyjemy, to były dobre". Zmieniłam zdanie po pierwszej dawce. Za drugim i trzecim razem od razu wykupiłam mu szczepienie 5w1, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Od tej pory wiem, że jeśli mam możliwość, to zrobię wszystko w swojej mocy, aby dać mojemu maluchowi wszystko, co najlepsze.
Wydaje mi się że niektórzy naprawdę nie mają swojego życia, dlatego wściubiają nos w nie swoje sprawy. Jakbym odpowiedziała, że 4, 5 czy 6 miesięcy, to zapytaliby, dlaczego tak krótko. Jak odpowiadam, że co najmniej rok, a najlepiej sporo dłużej, to pytają, po co tak długo. Owszem, dietę rozszerza się po 6 miesiącu życia, ale do roku to mleko jest podstawowym daniem malucha - inne produkty to jedynie smakowanie czegoś nowego. Ja nie rozkazuję nikomu, jak długo i czy w ogóle ma karmić, więc proszę o zastosowanie tej zasady także do mnie.
KIEDY W KOŃCU ROZSZERZYSZ MU DIETĘ?
W grudniu po południu. Uwierz, że zupełnie nie obchodzi mnie, co jesz na śniadanie - mogą być to zarówno płatki z mlekiem, jak i schabowy z kapustą i górą ziemniaków. Dlatego, z łaski swojej, odczep się od posiłków mojego dziecka, bo to ja jestem jego matką i ode mnie zależy, kiedy rozszerzę mu dietę. A przyznam, że zupełnie nie śpieszy mi się do tego, gdyż karmienie piersią jest dla nas niezwykle wygodne. Kiedy Jaś osiągnie odpowiedni wiek, wtedy (obiecuję!!) nie będę go głodzić i podam mu coś innego niż mleko. Jednak dopóki ów czas nie nadejdzie, to będzie żywił się tym, co dała natura. Jasne?
W grudniu po południu. Uwierz, że zupełnie nie obchodzi mnie, co jesz na śniadanie - mogą być to zarówno płatki z mlekiem, jak i schabowy z kapustą i górą ziemniaków. Dlatego, z łaski swojej, odczep się od posiłków mojego dziecka, bo to ja jestem jego matką i ode mnie zależy, kiedy rozszerzę mu dietę. A przyznam, że zupełnie nie śpieszy mi się do tego, gdyż karmienie piersią jest dla nas niezwykle wygodne. Kiedy Jaś osiągnie odpowiedni wiek, wtedy (obiecuję!!) nie będę go głodzić i podam mu coś innego niż mleko. Jednak dopóki ów czas nie nadejdzie, to będzie żywił się tym, co dała natura. Jasne?
O JEJKU, JAKI ON DUŻY. ANIA/BARTUŚ/KRZYŚ/KACPEREK JEST DWA LATA STARSZY I TYLKO DWA KILOGRAMY CIĘŻSZY.
Wspaniale, gratuluję Ani/Bartusiowi/Krzysiowi/Kacperkowi. A mój Jaś ma się dobrze - jest długi i ciężki, a to wszystko dzięki karmieniu piersią, bez grama innych dodatków. Naprawdę, nie musisz się martwić o wagę mojego dziecka, bo sam/-a masz kilka nadprogramowych kilogramów, których nikt ci nie wypomina. A jakbyś nie wiedział/-a to dzieci w pierwszych miesiącach swojego życia bardzo szybko przybierają na wadze, aby zdecydowanie zwolnić w momencie nauki chodzenia i biegania, co skutecznie wyciąga wszelkie kilogramy. Poza tym, przestańmy porównywać wymiary dziecka, które przyszło na świat z wagą 2800g, z takim jak Jaś (4400g). Zanim taka kruszynka dobije do początkowej wagi mojego dziecka, to mój maluch będzie daleko na przodzie.
Wspaniale, gratuluję Ani/Bartusiowi/Krzysiowi/Kacperkowi. A mój Jaś ma się dobrze - jest długi i ciężki, a to wszystko dzięki karmieniu piersią, bez grama innych dodatków. Naprawdę, nie musisz się martwić o wagę mojego dziecka, bo sam/-a masz kilka nadprogramowych kilogramów, których nikt ci nie wypomina. A jakbyś nie wiedział/-a to dzieci w pierwszych miesiącach swojego życia bardzo szybko przybierają na wadze, aby zdecydowanie zwolnić w momencie nauki chodzenia i biegania, co skutecznie wyciąga wszelkie kilogramy. Poza tym, przestańmy porównywać wymiary dziecka, które przyszło na świat z wagą 2800g, z takim jak Jaś (4400g). Zanim taka kruszynka dobije do początkowej wagi mojego dziecka, to mój maluch będzie daleko na przodzie.
TAK BYŁO 20/30 LAT TEMU, WIĘC TERAZ TEŻ SIĘ SPRAWDZI.
Niektórzy powinni w końcu uświadomić sobie, że to, co było dobre kilkadziesiąt lat temu, niekoniecznie jest dobre w dzisiejszych czasach. Po prostu kiedy ludzie nie mają innego wyboru, to korzystają z jedynych znanych możliwości. Kiedyś kwestia rozszerzania diety, ubierania czy szczepień wyglądała tak, a nie inaczej. Teraz wiedza znajduje się na zdecydowanie wyższym poziomie, dlatego warto z tego korzystać. Sama jeszcze do niedawna uważałam, że sprawdzone refundowane szczepienia będą najlepsze, bo przecież "mieli je wszyscy, których znam, a skoro żyjemy, to były dobre". Zmieniłam zdanie po pierwszej dawce. Za drugim i trzecim razem od razu wykupiłam mu szczepienie 5w1, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Od tej pory wiem, że jeśli mam możliwość, to zrobię wszystko w swojej mocy, aby dać mojemu maluchowi wszystko, co najlepsze.
ON TYLKO ŚPI I JE.
Zapewniam, że moje dziecko, oprócz spania i jedzenia, wykonuje jeszcze mnóstwo innych czynności - śmieje się, gada, robi w pieluchę, próbuje łapać zabawki w ręce, krzyczy, płacze, denerwuje się, próbuje przekręcać. Poza tym, czy istnieje jakiekolwiek dziecko, które nie płacze? Nigdy takowego nie widziałam, a rozeznanie mam całkiem pokaźne. Jednak nie ma to jak wypowiedzi wszystkowiedzących osób, które widzą Jasia po raz pierwszy albo raz na parę dni przez kilkadziesiąt minut. Niektórzy zdają się przekonywać mnie, że znają go lepiej ode mnie. W końcu przecież widzą właśnie - on ZNOWU śpi!! Tak, szkoda tylko, że nie widzieli Jaśka kilka minut wcześniej, kiedy szalał albo marudził z powodu kilkugodzinnego braku snu.
GRZECZNY JEST?
Po pierwsze - nie wiem, co kto ma na myśli, pytając o grzeczność. Po drugie - czego nie powiedziałabym, to i tak osoba pytająca wie lepiej. Owszem, przez pierwsze dwa tygodnie myślałam, że mam anioła, a nie dziecko - spanie, jedzenie, przewijanie, spanie, jedzenie, przewijanie... wszystko w tym rytmie. Kiedy mojemu synowi przeszło oszołomienie lekami, które przyjmowałam, a także całym zamieszaniem z jego pojawieniem się na świecie, zaczął pokazywać swoją odrębność i już kształtującą się osobowość, co uważam za całkowicie normalne. Bywają dni, kiedy jest rozkoszny i uśmiechnięty, a niekiedy jest bardzo płaczliwy i marudny. Jednak niemiłosiernie irytuje mnie, kiedy mówię, że z jego humorami bywa różnie, a już dowiaduję się, że gadam głupoty, bo przecież Janek to taki grzeczny chłopiec. No tak, w zasadzie co ja mogę wiedzieć o moim dziecku, z którym przebywam całą dobę przez siedem dni w tygodniu?
JAK ŚPI W NOCY?
Za każdym razem odpowiadam to samo. Bezdzietni znajomi przewracają oczami, pytając: "To po tak skromnej dawce snu można funkcjonować?". Ludzie posiadający dzieci: "Eeeee, to i tak nie masz źle, bo u nas to budził/-a się X razy". Nieważne, co odpowiem i jaką liczbę pobudek nocnych podam - wszyscy rodzice uświadomią mnie, że ich żywot był cięższy. A tak dla jasności, w nocy wstaję trzy/cztery razy. Chyba, że moje dziecko postanowi zastrajkować - wtedy pobudek bywa i dziesięć.
MA KOLKI?
Większość rodziców każdy ból brzuszka nazywają kolkami, zapominając, że kolka występuje wtedy, kiedy pojawia się co najmniej przez trzy godziny dziennie, więcej niż trzy dni w tygodniu przez trzy tygodnie bądź dłużej*. Brzuch ma prawo boleć nawet dorosłego, więc co dopiero maluszka, którego układ trawienny dopiero zaczyna przystosowywać się do innego pokarmu, jaki przyjmował przez ostatnie 9 miesięcy. Naprawdę nie łączmy każdego bólu brzucha z kolką, bo niewiele dzieci zmaga się z nimi.
NA PEWNO BOLI GO BRZUSZEK, BO COŚ ZJADŁAŚ.
Następna bzdura przekazywana z pokolenia na pokolenie. Nie mam już sił tłumaczyć, że dieta matki karmiącej nie istnieje, bo większość kobiet patrzy na mnie jak na przybysza z kosmosu. Mleko produkuje się ze składników odżywczych pobieranych z krwi matki, a nie treści żołądkowej. Dlatego nie mów mi, co mogę jeść, a czego nie powinnam tykać.
Następna bzdura przekazywana z pokolenia na pokolenie. Nie mam już sił tłumaczyć, że dieta matki karmiącej nie istnieje, bo większość kobiet patrzy na mnie jak na przybysza z kosmosu. Mleko produkuje się ze składników odżywczych pobieranych z krwi matki, a nie treści żołądkowej. Dlatego nie mów mi, co mogę jeść, a czego nie powinnam tykać.
NIE NOŚ/NIE TUL/NIE KOŁYSZ, BO PRZYZWYCZAISZ.
Osoby, które mają już dorosłe dzieci, dają rady nieco przestarzałe, ale ich przekonania o słuszności owych twierdzeń są przeogromne. Z moich obserwacji wynika, że osoby w moim wieku oraz starsze nigdy nie były noszone na rękach, kołysane i przytulane. To straszne i niezwykle smutne, ale... wydaje mi się naprawdę mocno naciągane. Starsze panie uwielbiają wtrącać swoje trzy grosze, zwracając mi uwagę, abym nie trzymała swojego dziecka na rękach, kiedy siedzę (To co mam zrobić z Jaśkiem? Położyć go na ziemię?), ani nie nosiła go. To nic, że tak naprawdę noszę go tylko do odbicia, ewentualnie parę razy po kilka minut w ciągu dnia, bo nie chce już tylko leżeć. Jest zbyt ciężki, abym nosiła go całymi dniami, więc znaczną większość czasu spędza na łóżku. Jednak cóż z tego, przecież pani, która widzi mnie przez minutę, gdy wsadzam Jasia do wózka, wie lepiej - noszę go non-stop i to moje przekleństwo.
NIE PRZESADZAJ. JESTEŚ PRZEWRAŻLIWIONA. NA PEWNO NIC MU NIE JEST.
Każda osoba o zdrowych zmysłach pragnie, aby jej dziecko było zdrowe. Jednak matki mają to do siebie, że często bacznie obserwują swoją pociechę, a jakiekolwiek pozorne odstępstwo od normy powoduje u nich panikę, którą rozwiać może jedynie wizyta u lekarza. Uważam, że nie wolno przesadzić w żadną stronę, jednak jeżeli wiem, że coś powinno być literą A, a okazuje się B, to interweniuję. Wiedza na temat rozwoju dziecka pędzi do przodu, dlatego nie przekonują mnie twierdzenia, iż kiedyś na pewne zachowania nie zwracano uwagi, więc to na pewno żaden problem. No cóż, wiele osób w moim wieku zmaga się teraz z różnorodnymi problemami, czego już nie wiąże się z brakiem opieki w okresie dzieciństwa, a powinno... Dobrym przykładem jest chociażby fakt, iż nie znam nikogo w moim wieku, kto w szkole podstawowej uczęszczałby do logopedy. Teraz sposób wymowy każdego dziecka jest pilnie sprawdzany, dlatego wiele osób powinno sobie uświadomić, że im wcześniej zadba się o naprawę jakiegoś "ubytku" zdrowotnego, tym lepiej. Sama wizyta lekarska o niczym nie przesądza, a lepiej dmuchać na zimne.
Drogie panie, pamiętajcie - jesteście najlepszymi mamami dla swojego dziecka!! Nikt nie ma prawa kwestionować Waszych wyborów, bo to WY decydujecie o swoim potomstwie. To WY wiecie, co jest dla Waszych maluchów najlepsze. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
Drogie panie, pamiętajcie - jesteście najlepszymi mamami dla swojego dziecka!! Nikt nie ma prawa kwestionować Waszych wyborów, bo to WY decydujecie o swoim potomstwie. To WY wiecie, co jest dla Waszych maluchów najlepsze. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Zostanę mamą i twoje rady są jak znalazł:)
OdpowiedzUsuńTeż będziesz maltretowana takimi "dobrymi radami", więc miej się na baczności! :D
UsuńLwy mnie rozczuliły!
OdpowiedzUsuńO tak, przesłodkie są! :)
UsuńJedna moja koleżanka urodziła dziecko początkiem czerwca tamtego roku i w sierpniu jak na dworze było +35 stopni to dziecko miało i skarpetki i kaftan i zawinięte w kocyk było i wielkie zdziwienie z jej strony dlaczego dzidzia płacze...
OdpowiedzUsuńBiedne maleństwo... Jeszcze nie zdziwiłabym się, gdyby "chroniąc" dziecko przed słońcem, zarzuciła na daszek pieluszkę tak, że dziecko nie miało dostępu świeżego powietrza...
UsuńO, cieszę się z tego tekstu! To nie są moje problemy i nigdy nie będą, ale cóż... takie osoby są wszędzie i zawsze są niby najmądrzejsze na świecie, ech...
OdpowiedzUsuńMatyldo, a może "nigdy nie mów nigdy"? Życie potrafi płatać figle. ;-) A tacy "najmądrzejsi" sprawiają, że nóż otwiera mi się w kieszeni... Brrr!
UsuńTrafione w punkt!!! Pozwolę sobie zamieścić link do Twojego tekstu na moim prywatnym fb, bo chciałabym, żeby do kilku osób coś dotarło...
OdpowiedzUsuńKochana, udostępniaj, udostępniaj! Oby tylko trafiło to do kogokolwiek, bo wydaje mi się, że niektórzy są już niereformowalni...
UsuńSylwia wiem doskonale o czym mówisz. Sama jeszcze nie jestem mamą, ale moja najbliższa koleżanka nią jest, spędzam z nimi dużo czasu i wiem, że jest najlepszą mamą na świecie, ale babcie/ciotki wiedzą lepiej i ciągle się wtrącają, albo bez przerwy poprawiają ubranko małego, reagują na każde jego stęknięcie i dają jej złote rady. Jest cierpliwa, ale czuje że pewnego dnia wybuchnie. Ja na jej miejscu już dawno bym powiedziała parę dosadnych słów (to mnie pewnie jeszcze czeka :) ). Twój maluszek jest cudny, śledzę Was na Instagramie :) masz rację: jesteś mamą i sama najlepiej znasz swoje dziecko.
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękujemy za komplementy! Właśnie ja staram się grzecznie, aczkolwiek stanowczo wyrażać swoje zdanie, jednak co najgorsze - to w ogóle nie działa, bo wszyscy i tak wiedzą lepiej...
Usuństory of my life ! :D
OdpowiedzUsuńTaki nasz żywot...
UsuńTo straszne, że inni wiedzą wszystko najlepiej, a już najwięcej o wychowaniu dzieci zawsze wiedzą ci co... dzieci nie mają :D Mam kolegę, myśli, że zjadł wszystkie rozumy świata i znajomych rodziców poucza jak trzeba dzieci traktować... oczywiście nikogo nie zdziwi fakt, że sam dzieciątka nie posiada :D
OdpowiedzUsuńAlbo ci, którzy małe dzieci mieli kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu, gdzie od tej pory zmieniło się niemal wszystko, a oni nadal tkwią w minionych czasach. Ich wypowiedzi są w stylu: "nie wiem, ale się wypowiem"...
UsuńZgadzam się niemal z każdym punktem i wszystkie przeżyłam, więc wiem co czujesz :) Natomiast nie zgadzam się z tekstem o diecie karmiącej mamy. Być może Jaś reaguje dobrze na wszystko (jesteś szczęściarą), jednak prawdą jest, że rzeczy wzdymające czy uczulające mogą sprawić, że dziecko odczuje to w pokarmie. Ty chyba jednak zawsze odżywiałaś się zdrowo, wiec nie masz dylematu czy wolno Ci zjeść bigos, albo zupę z zasmażką i śmietaną :)
OdpowiedzUsuńA skąd pomysł, że odżywiałam się zdrowo? Dziękuję za wiarę, ale akurat nie powiedziałabym tak o sobie... :P Mleko pochodzi z krwi, a nie treści żołądkowej, więc matka może jeść wszystko, jedynie uważając na rzeczy, które mogą spowodować ból brzucha u niej, a nie ukrywajmy, że np. od bigosu tak może się stać. Ja akurat kapusty nie ruszam od czasów ciąży, bo już chyba wtedy Jaśkowi nie posmakował. :P
UsuńNiezłą listę stworzyłaś i myślę, że każda mama, a w szczególności te młode mamy mają podobnie. Sama jestem matką od niespełna dwóch lat i... ach i ech, czasami mam ochotę wydrzeć się, walnąć czy bluzgnąć siarczyście na cały świat i ludzi. Każdy chce być najmądrzejszy i wcale nie chodzi o dobro dziecka (jak to wiele osób tłumaczy) tylko żeby ich było na wierzchu, bo oni zrobiliby to tak! Pozdrawiam, trzymaj się cieplutko! ;*
OdpowiedzUsuńTrafione w samo sedno! Ci wypowiadający się najgłośniej najczęściej gadają same bzdury, ale przecież muszą to robić, bo jak ktokolwiek może robić coś innego, niż oni sobie życzą...
Usuńjakie to życiowe!!!! mam to szczęście, że umiem takie zagrywki traktować olewczo, a w ręcz reaguje bardzo niemiło, gdy ktoś rzuca mi takimi tekstami! Broniłam się zawsze przed tym i dobrze mi z tym było :)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Zazdroszczę umiejętności olewania, bo ja za bardzo wszystko biorę do siebie...
UsuńSuper napisane! Miło się czyta :)
OdpowiedzUsuńmądre rodzicielstwo to wypośrodkowanie bycia blisko z daniem wolności
OdpowiedzUsuńDokładnie. :)
UsuńŚwietny post. Może da niektórym do myślenia. Na szczęście ludzie z mojego otoczenia darowali sobie takie wskazówki, bo chyba wiedzieli co moga usłyszeć. Każda matka wie najlepiej co dla jej dziecka jest najlepsze.
OdpowiedzUsuńWłaśnie obawiam się, że ci, którym powinien dać do myślenia, przeczytają ten post, ale nie wyniosą z niego niczego, co trzeba...
UsuńŚwietny post. Może da niektórym do myślenia. Na szczęście ludzie z mojego otoczenia darowali sobie takie wskazówki, bo chyba wiedzieli co moga usłyszeć. Każda matka wie najlepiej co dla jej dziecka jest najlepsze.
OdpowiedzUsuńJa tam takich "dobrych" rad nie słucham, na szczęście nie dostaję ich za wiele :) Matka najlepiej wie, co jest najlepsze dla jej malucha!
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ja niestety takich rad dostaję multum i ciężko je olać, skoro napływają tabunami...
UsuńChoć mój Synek ma dopiero kilka miesięcy, to nie byłabym w stanie zliczyć tych wszystkich sytuacji, w których byłam doprowadzona do kresu wytrzymałości jakimś "uprzejmym" tekstem...
OdpowiedzUsuńTo witam w klubie! :)
UsuńTo faktycznie męczące... wytrwałości, kochana!
OdpowiedzUsuńNie jestem matką, ale wtrącanie się jest mega wkurzające, w każdej kwestii. Niech każdy żyje po swojemu.
OdpowiedzUsuńMysle ze jesli sie slucha analizuje i wybiera madrze bo widzi sie, ze dziecko zadowolone to nie ma co narzekac :D Zawsze ktos sie wtraci!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy dobrze zrozumiałaś mój wpis. Mi chodzi o rady, które są dawane niepotrzebnie, kiedy matka wcale nie prosi o nie. Jeżeli dziecko jest zadowolone, to nie trzeba niczego radzić mamie, a niektórzy chyba tego nie pojmują.
UsuńSkąd ja to znam :D A najbardziej mnie wkurza jak ktoś chce dać Lence czekolade, czy kupne ciasta, ciasteczka. Mówię "nie!" a oni "ale dlaczego?". A dlatego, że to świństwo i (!!!) miesięczne dziecko tego nie potrzebuje.. Ehh :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Mam wrażenie, że żadne dziecko tego nie potrzebuje, ale jeśli wszystkie ciocie i babcie mu wciskają słodkości, to faktycznie dziecko zaczyna ich chcieć...
UsuńEch... skąd ja to wszystko znam :) Jak mnie to denerwuje, że każdy wokół rzuca swoje ,,złote rady'', które często wcale nie są aż tak przydatne. Najlepiej zaufać swojemu macierzyńskiemu instynktowi i samemu uczyć się na błędach.
OdpowiedzUsuńJeszcze sporo przede mną, ale już zastanawiam się jakim będę tatusiem ;) Po za tym to prawda, może nie w dziedzinie rodzicielstwa, ale bardziej technicznej gdzie ktoś jest specjalistą, takie "fachowe" rady tylko powodują jeszcze większą złość. A potem pytania "dlaczego Ty się denerwujesz, posłuchaj jak to było X lat temu..."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Emil z mowmikate
Rzadko się zdarza, aby młody mężczyzna rozmyślał o tym, jakim będzie ojcem - to się chwali! Dostać radę od fachowca jest jeszcze w porządku, gorzej jeśli ktoś daje porady, kompletnie nie znając się na temacie.
UsuńLudzie uwielbiają dawać "złote rady" :o Tak to jest, że każdy myśli, że wie lepiej :/
OdpowiedzUsuń