Eden. Nowy początek - Mia Sheridan [PRZEDPREMIEROWO!]

Tytuł oryginału: Finding Eden: A Sign of Love #2
WydawnictwoSeptem
Seria/cykl: A Sign of Love
Data wydania: 3 sierpnia 2016
Liczba stron: 312

Mia Sheridan to autorka, której powieści ostatnio są rozchwytywane przez czytelników. Nie ma co się dziwić, wszak pisarka potrafi rozbić emocjonalnie, sprawiając, że historia, jaką stworzyła, zapada w pamięci na długoCalder. Narodziny odwagi to lektura, która nie do końca spełniła moje oczekiwania, jednak jej kontynuacja wywołała u mnie kaca książkowego, co zdarza się niezwykle rzadko...

Po tragicznej w skutkach powodzi, Calder i Eden trafiają do zwykłego świata, który niejednokrotnie przepełnia ich lękiem. Wieloletnie życie w sekcie sprawiło, że oboje nie potrafią odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości,  jednak każdy dzień daje im nadzieję na lepszą przyszłość. Niemniej życie w pojedynkę, spowodowane myślą, że ich druga połówka nie przeżyła, okazuje się niezwykle trudne. Bezgraniczna miłość, jaka ich łączy, wydaje się niezwykle silna, jednak czy ich wspólne życie ma jakąkolwiek szansę przetrwania? Czy warto żyć z człowiekiem, który każdego dnia przypomina minione losy, kiedy wszyscy podporządkowani byli zakłamanemu przywódcy? Jak żyć z poczuciem winy, złamanym sercem i zatroskaną duszą?

Nasze serca oplata sieć rzeczy, które cenimy, których potrzebujemy, które sprawiają, że jesteśmy sobą. Ale może... może dopiero wtedy, gdy coś złamie nam serce, te rzeczy mogą trafić do wnętrza samej naszej istoty. Może dopiero wtedy rzeczy te stają się prawdziwą częścią nas. Dopiero wtedy potrafimy prawdziwie zrozumieć i ujrzeć cierpienie innych, bo sami go doświadczyliśmy. Bo za sprawą bólu staliśmy się lepsi, wrażliwsi. Może właśnie na tym polega prawdziwe miłosierdzie. Może właśnie taki jest sens istnienia bólu. *

Pierwszy tom zaintrygował tematyką, gdyż dawno nie czytałam powieści poruszającej wątek sekty, jednak sama fabuła niekiedy nużyła. Mia Sheridan nadrobiła wszelkie braki w drugiej części, gdzie nie brakuje nieoczekiwanych zwrotów akcji, jak również masy informacji dających nowe światła na całe życie głównych bohaterów. Jak widać, lektura z mniejszą ilością stron potrafi przekazać więcej treści niż ta, gdzie kartek jest więcej. Ilość a jakość, to dwie zupełnie inne sprawy. Całe szczęście, że Mia Sheridan stawia na tą drugą opcję, jednocześnie udowadniając, że drugi tom danej historii może być lepszy niż poprzedni. 

(...) musimy nauczyć się przebaczać, już nawet nie w imię ludzi, którzy czynili nam zło, ale dla własnego dobra. Nie możemy oplatać serc goryczą, bo kiedyś może ono stać się częścią nas, wrosnąć w nas tak mocno, że nie będziemy potrafili się jej pozbyć. Sądzę, że powinniśmy skupić się na pięknie, które zostało nam dane w tym życiu, i z niego uczynić coś, co stanowi o naszej istocie. Bo ludzie zgorzkniali wycieńczają samych siebie od środka, a w końcu niszczą wszystkich, którzy próbują ich kochać. To nie możemy być my. ** 

Tak jak Calder. Narodziny odwagi podobał mi się, ale nie sprawił, aby na moich plecach pojawiły się ciarki, tak Eden. Nowy początek okazała się powieścią wywołującą masę emocji. Rzadko zdarza mi się, żebym podeszła do bohaterów z taką empatią, której w życiu prywatnym mi nie brakuje. Cieszyłam się, wzruszałam i smuciłam wraz z Calderem i Eden, bo ich historia przepełnia bólem, rozgoryczeniem oraz wściekłością, a jednocześnie daje nadzieję, uświadamiając, że po każdej burzy wychodzi słońce. Nawet jeżeli trzeba o nie walczyć przez wiele lat. 

Losy głównych bohaterów uzmysławiają, że człowiek jest w stanie przeżyć niemalże wszystko. Jego walka o przetrwanie, odzyskanie szczęścia oraz wolności potrafi dać ogromną siłę, jakiej nikt nie spodziewałby się po sobie. Okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - niekiedy warto przeżyć piekło, aby po nim poczuć niebo, wszak gdyby nie pobyt w Akadii, Calder i Eden nie mieliby szans na poznanie się. Ponadto, ludzie nawet nie mają pojęcia, ile są w stanie znieść, o czym świadczy postawa opuszczonego i skrzywdzonego Caldera, którego historia miażdży serce, a przy tym pokazuje, że każdy z nas jest kowalem własnego losu.

* cytat ze str. 290
** cytat ze str. 291

24 komentarze

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Czytałam je w oryginale i całkiem je polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że druga część jest znacznie lepsza od pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jakoś nie mogę się przekonać ani do jednej ani do drugiej książki, może z czasem zmienię zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zmienisz zdanie, to chętnie poznam Twoją opinię. :)

      Usuń
  4. Może kiedyś zapoznam się z tą serią.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiedzieć, że druga część jest lepsza. W razie gdyby pierwsza mnie nie zachwyciła, będę to miała na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie pierwsza nie zachwyciła, więc nawet nie spodziewałam się, że druga wywrze na mnie takie wrażenie... :)

      Usuń
  6. kocham twórczość Mii Sheridan i mnie Calder bardzo się podobał. Cieszę się jednak, że według Ciebie ten tom jest nawet lepszy i oczekuję od niego, że wywoła we mnie tak wiele emocji, jak w Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://bookmaania.blogspot.com/ zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. Już niebawem recenzja książki "Oprawcy zbrodnie bez kary"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znajdziesz zbyt wielu zwolenników swojego bloga, jeśli będziesz tak spamować.

      Usuń
  8. Rewelacyjna seria, mnie oczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że nie ty jedna masz taką opinię o tej książce :) o ile pierwsza część była trochę nużąca to druga większość czytelników porwała. Mnie się osobiście spodobał motyw z sektą i może kiedyś sięgnę po tą pozycję!
    Pozdrawiam!

    #SadisticWriter
    http://zniewolone-trescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Oo, ciekawe spostrzeżenia. Zazwyczaj to pierwsza część jest lepsza, a tu proszę - to druga wywołała kaca książkowego. :-) Ja dopiero zaczęłam czytać "Caldera" i mam nadzieję, że będzie trzymał lepszy poziom niż "Stinger", który trochę mnie rozczarował...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie z kolei "Stinger" oczarował, ale "Calder" i "Eden" to zupełnie inna historia. Czekam na recenzję! :)

      Usuń
  11. Widać, że druga część łata braki pierwszego tomu. Serię chciałabym przeczytać, chociażby ze względu na wspomniane wątki sekty. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętnie zapoznam się z pierwszym tomem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem już po obu tomach :) Oryginalna i bardzo fajna seria, chociaż według mnie nie obyło się bez drobnych minusów. Wolę "Bez słów" tej autorki, chociaż ta seria także zdobyła moje uznanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam wersję angielską i kocham. Czekam na drugą w wersji polskiej, jestem pod wrażeniem. Nie sądziłam, że ksiazka będzie tak dobra.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.