Tytuł oryginału: Matilda
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 25 stycznia 2016
Liczba stron: 320
Matylda jest rezolutną i inteligentną dziewczynką, która chwyta wiedzę w lot. Niezwykle szybko opanowała trudną sztukę czytania, w wyniku czego błyskawicznie zapoznała się z całą literaturą dziecięcą dostępną w pobliskiej bibliotece, aby momentalnie zabrać się za książki przeznaczone dla dorosłych czytelników. Jedyną bliską jej osobą staje się wychowawczyni panna Honey, która widzi ogromny potencjał w Matyldzie - na pewno nie można tego powiedzieć o jej rodzicach rodem z ciemnogrodu czy bezwzględnej dyrektorce szkoły pannie Trunchbull rzucającej uczniami na odległość...
Tytułowa bohaterka jest niezwykle sympatyczną postacią, a jej zamiłowanie do literatury pobudza do uśmiechu i radości każdego mola książkowego. Już pierwsze strony przedstawiają mnóstwo wspaniałych tytułów, godnych poznania, jak Tajemniczy ogród Burnetta, Wielkie nadzieje czy Oliver Twist Dickensa, Jane Eyre Bronte, Folwark zwierzęcy Orwella czy Grona gniewu Steinbecka. Z pewnością jest to niezwykła okazja - nie dość, że zachowanie Matyldy może zachęcić do czytania nieco oporne dzieci, to jeszcze pobudza do poszukiwania nowych i ciekawych tytułów książkowych. Ja, jako dorosła kobieta, poczułam się nieco zażenowana swoją nieznajomością większości z tych książek, które są wręcz klasykami, jakie warto byłoby znać... Zatem skoro przeczytało je kilkuletnie dziecko, to wypadałoby, abym zrobiła to i ja (cóż z tego, że Matylda to postać fikcyjna ;-)).
Książka, pomimo swojego osobliwego humoru i szczypty magii, doprowadziła mnie do smutku z powodu dzieciństwa Matyldy, które zdecydowanie nie należy do udanych. Rodzice zdają się zupełnie nie zwracać uwagi na swoją córkę - równie dobrze mogłaby nie istnieć, co w zasadzie byłoby im na rękę, wszak nie zawadzałaby im w życiu. Codzienne partyjki bingo, na jakie uczęszcza matka, sprawiają, że nie ma ona ani czasu, ani chęci na gotowanie, dlatego rodzina żywi się mrożonkami i gotowymi daniami. Ojciec również nie należy do pozytywnych postaci, wszak zawodowo zajmuje się oszukiwaniem ludzi, wzbogacając się na ich krzywdzie.
Niezwykłą irytację wzbudziło we mnie niewyszukane słownictwo stosowane przez rodziców oraz dyrektorkę szkoły, czyli osoby, które powinny być autorytetami - wyzywanie od idiotów, zakutych łbów, głupków, krętaczy, kłamczuchów, kryminalistów czy wrzodów, co jednak nieco przeszkadza w lekturze przeznaczonej dla dzieci. Niezbyt wychowawczym aspektem okazują się również sytuacje, kiedy Matylda, jako niespełna 5-letnie dziecko, pozbawione jest jakiegokolwiek nadzoru rodzicielskiego, więc bez problemu robi sobie sama gorącą czekoladę czy bulion na mięsie ze słoiczka, a także przechodzi przez ruchliwe ulice. Mam nadzieję, że żaden młody czytelnik nie wpadnie na pomysł odtwarzania wydarzeń z książki, ponieważ może skończyć się to wręcz tragicznie.
Matylda to książka, która z pewnością przypadnie do gustu nieco starszym dzieciom - w zasadzie czytelnicy do co najmniej 10 roku życia nie powinny zapoznawać się z tą historią, bo jednak zbyt wiele w niej okrutnej dosadności. Na pewno jest przeznaczona dla tych, którzy potrafią odróżnić dobro od zła, a także są świadomi tego, iż jest to jedynie wymyślona opowieść, daleka od realizmu. Niemniej jest to lektura poruszająca trudne i istotne tematy, jak przemoc, śmierć, ubóstwo czy wykorzystywanie ludzi dla własnych celów, zatem niesie ze sobą nieco wartościowej treści.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania, Dziecinnie oraz Grunt to okładka.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
polecam Grona gniewu. kojarzę podobny film - dziewczynka, trudne dzieciństwo, wszystkie książki z biblioteki przeczytane, po czym odkrywa umiejętność przesuwania przedmiotów siłą swojej woli, ale nie wiem czy to to :D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że film ma jednak ten sam tytuł jak książka. :)
Usuń"Matylda" to moja ulubiona książka z dzieciństwa, zawsze wracam do niej z sentymentem :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że też kiedyś natknęłam się na tę książkę, ale to musiało być tak dawno temu, że w ogóle jej nie pamiętałam... chyba że jedynie okładkę kojarzyłam (tę w starym wydaniu).
UsuńŁo matko, nie znam tej książeczki, ale masakra, żeby tak dziewczynkę wyzywać :( Smutne strasznie, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńOj tak, to strasznie smutne... a jeszcze bardziej dołuje, kiedy człowiek wie, że tak dzieje się też w realnym świecie. Przerażające!
UsuńCzytałam jako dziecko jakieś 30 razy i uwielbiam, tak jak całego Dahla zresztą, genialny pisarz! Film na podstawie książki jest też świetny!
OdpowiedzUsuńMnie z kolei Dahl nie urzekł. Za to film chętnie obejrzę. :)
UsuńSłownictwo faktycznie nie za fajne. Nie znam tej książki, ale może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńTeraz jest tyle książek dla dzieci i młodzieży...
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs - zadaj pytanie i zgarnij książkę :)
O tak, tylko trzymać się za kieszeń. ;-)
UsuńPamiętam, że bardzo mi się ta książka podobała :). Film też :). Zamierzam sobie za jakiś czas zrobić z nich powtórkę i filmik na youtube o tym :). Może sobie nawet przy okazji ciasto czekoladowe upiekę :), bo takie tam chyba w tej książce było? :)
OdpowiedzUsuńTak, było i... też zjadłabym! :D
UsuńA ja pierwszy raz słyszę o tej książce. Myślę, że polubiłabym główną bohaterkę.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że będąc duuużo młodsza, nieraz widziałam tę książkę w bibliotece (tylko w innej oprawie graficznej). Sama nie wiem, czy czytałam ją, czy nie, bo było to bardzo dawno temu, ale nie pamiętałam nic z fabuły, więc możliwe, że jednak nie wypożyczyłam jej jako dziecko. ;-)
UsuńJa także już jako bardzo dorosła osoba;) odkryłam "Matyldę" - wciągająca lektura, choć rzucanie dziećmi to przerażający obraz i faktycznie to nie pozycja dla nieczytających - do słuchania, masz rację, że najlepiej się sprawdzi już przy samodzielnej lekturze.
OdpowiedzUsuńMatko. "Matylda" to lektura mojego dzieciństwa. Uwielbiałam ją. Teraz gdy sobie przeczytałam twoją recenzję... momentalnie wzięło mnie na powtórkę z przygody! Tyle, że nie mam jej w swojej biblioteczce. Trzeba to nadrobić!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Nadrabiaj, nadrabiaj! Tym bardziej, że bardzo ją lubisz. :)
UsuńTo słownictwo także mnie irytowało. I także napisałam o tym na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńA w niedzielę umieszczę opis innej książki tego autora - "Wielkomilud" / "BFG" .
OdpowiedzUsuńWpis już przygotowałam, czeka na publikację.
Będzie dopiero w niedzielę, ponieważ miałam zakręcony lipiec. 0 postów w związku z tym było.