Tytuł oryginału: Recipes for Love and Murder
Wydawnictwo: Otwarte
Seria/cykl: Tannie Maria Mystery
Data wydania: 20 lipca 2016
Liczba stron: 480
Moim ulubionym gatunkiem literackim są powieści obyczajowe oraz literatura faktu, za to niemal zupełnie nie sięgam po kryminały, powieści sensacyjne czy thrillery. Co prawda, te drugie zupełnie mnie nie kręcą, jednak myślę, że dobry kryminał czy thriller potrafi zawładnąć sercem - niemniej nie czytam ich, prawdopodobnie z braku czasu oraz nadmiaru zaległych lektur na półkach. Kiedy dostałam możliwość poznania przedpremierowej historii z zagadką kryminalną, postanowiłam dać jej szansę, wszak tytuł Przepisy na miłość i zbrodnię brzmi intrygująco...
Tannie Maria jest kobietą po 50-stce, mieszkającą w cichym Małym Karru w Afryce Południowej. Na co dzień pracuje w "Gazecie Małego Karru", gdzie prowadzi rubrykę kulinarną, ale ze względu na rosnące wymagania, ów dział zostaje zastąpiony poradami, do jakich Maria dołącza przepisy na różnorodne dania, wierząc, że jedzenie to lekarstwo na wszystkie bolączki świata. Pewnego dnia kobieta dostaje niepokojący list, a po niedługim czasie dochodzi do tragedii, która wstrząsa wszystkimi mieszkańcami miasteczka. Maria wraz ze swoimi współpracownicami postanawia dość mocno wspomóc poczynania policji (bez jej wyraźnej zgody), prowadząc śledztwo na własną rękę i poważnie mieszając się w sprawę zabójstwa. Ich działania nie podobają się mordercy...
Ale być może życie przypomina rzekę, której nurtu nie można zatrzymać i która wije się, prowadząc od śmierci do miłości. Raz jedno, raz drugie, i tak na przemian. Jednak mimo, że życie jest jak rzeka, wielu ludzi potrafi żyć, nigdy nie zanurzając się w wodzie. *
Tannie Maria jest kobietą po 50-stce, mieszkającą w cichym Małym Karru w Afryce Południowej. Na co dzień pracuje w "Gazecie Małego Karru", gdzie prowadzi rubrykę kulinarną, ale ze względu na rosnące wymagania, ów dział zostaje zastąpiony poradami, do jakich Maria dołącza przepisy na różnorodne dania, wierząc, że jedzenie to lekarstwo na wszystkie bolączki świata. Pewnego dnia kobieta dostaje niepokojący list, a po niedługim czasie dochodzi do tragedii, która wstrząsa wszystkimi mieszkańcami miasteczka. Maria wraz ze swoimi współpracownicami postanawia dość mocno wspomóc poczynania policji (bez jej wyraźnej zgody), prowadząc śledztwo na własną rękę i poważnie mieszając się w sprawę zabójstwa. Ich działania nie podobają się mordercy...
Ale być może życie przypomina rzekę, której nurtu nie można zatrzymać i która wije się, prowadząc od śmierci do miłości. Raz jedno, raz drugie, i tak na przemian. Jednak mimo, że życie jest jak rzeka, wielu ludzi potrafi żyć, nigdy nie zanurzając się w wodzie. *
Niezwykle rzadko sięgam po powieści z tajemnicą kryminalną w tle, dlatego zupełnie nie wiedziałam, czego mogę albo nawet powinnam spodziewać się po tej lekturze. Nie ukrywam, że dużo czasu musiało upłynąć, abym jakkolwiek wciągnęła się w tę historią. Tak naprawdę dopiero ostatnie sto stron sprawiło, że czytanie było przyjemnością - wcześniejsze przewracanie kartek szło mi dość opornie. Niemniej autorce udało mi się zaskoczyć. Ba!, kiedy akcja rozkręciła się na dobre, zdarzyło się, że po moich plecach przeszły ciarki. Tak naprawdę, ciężko jest jednoznacznie zakwalifikować tę opowieść do konkretnego gatunku literackiego, ponieważ jest to mieszanka lekkiego kryminału z powieścią obyczajową, komediową, a nawet książką kucharską. Dlatego... dla każdego coś dobrego.
Pochodzenie głównej bohaterki sprawia, że niejednokrotnie w swoje wypowiedzi wrzuca afrykanerskie słowa, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Jednak ogromnym udogodnieniem byłoby umieszczenie ich tłumaczenia na tej samej stronie, a nie dopiero na końcu książki, gdzie owego wyrazu należy poszukiwać. Ponadto uważam, że Sally Andrew niepotrzebnie skupiła się na zbędnych szczegółach, zupełnie nic niewnoszących do samej historii. Nie jestem zwolenniczką tworzenia długich opowieści, które zdecydowanie lepiej czytałoby się, gdyby ich objętość była zmniejszona, acz bardziej treściwa. Jak najbardziej rozumiem wzmianki o jedzeniu, jednak co za dużo, to niezdrowo. Sądzę, że niekiedy obyłoby się bez dygresji dotyczących posiłków, szczególnie w dość niestosownych momentach, kiedy informacje o tym, co aktualnie je Maria bądź co zamierza przyrządzić, zupełnie zaburzały dramatyzm przedstawionej sytuacji (jakby tego było mało, główna bohaterka często rozmawia z... herbatnikami, co uważam za iście absurdalne). Nie wspominając o niezwykle dziwnych połączeniach smakowych, jak jedzenie dżemu z jajkami bądź kanapkami z boczkiem...
Na końcu książki zamieszczone są przepisy, które niejednokrotnie wzbudzają apetyt. Kiedy człowiek czyta o herbatnikach na maślance z musli, zawijańcu miodowym, cieście z musem czekoladowym czy tajemniczo brzmiących potrawach mięsnych (bobotie, tamatiebredie, vetkoek), to ciężko jest wytrwać bez czegoś pysznego w zasięgu ręki. Cieszę się, że przepisy zawierają składniki ogólnodostępne, dlatego można stworzyć te dania niemal w każdym zakątku świata.
Pochodzenie głównej bohaterki sprawia, że niejednokrotnie w swoje wypowiedzi wrzuca afrykanerskie słowa, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Jednak ogromnym udogodnieniem byłoby umieszczenie ich tłumaczenia na tej samej stronie, a nie dopiero na końcu książki, gdzie owego wyrazu należy poszukiwać. Ponadto uważam, że Sally Andrew niepotrzebnie skupiła się na zbędnych szczegółach, zupełnie nic niewnoszących do samej historii. Nie jestem zwolenniczką tworzenia długich opowieści, które zdecydowanie lepiej czytałoby się, gdyby ich objętość była zmniejszona, acz bardziej treściwa. Jak najbardziej rozumiem wzmianki o jedzeniu, jednak co za dużo, to niezdrowo. Sądzę, że niekiedy obyłoby się bez dygresji dotyczących posiłków, szczególnie w dość niestosownych momentach, kiedy informacje o tym, co aktualnie je Maria bądź co zamierza przyrządzić, zupełnie zaburzały dramatyzm przedstawionej sytuacji (jakby tego było mało, główna bohaterka często rozmawia z... herbatnikami, co uważam za iście absurdalne). Nie wspominając o niezwykle dziwnych połączeniach smakowych, jak jedzenie dżemu z jajkami bądź kanapkami z boczkiem...
Na końcu książki zamieszczone są przepisy, które niejednokrotnie wzbudzają apetyt. Kiedy człowiek czyta o herbatnikach na maślance z musli, zawijańcu miodowym, cieście z musem czekoladowym czy tajemniczo brzmiących potrawach mięsnych (bobotie, tamatiebredie, vetkoek), to ciężko jest wytrwać bez czegoś pysznego w zasięgu ręki. Cieszę się, że przepisy zawierają składniki ogólnodostępne, dlatego można stworzyć te dania niemal w każdym zakątku świata.
Przepisy na miłość i zbrodnię to książka skupiająca się nie tylko na tematach przedstawionych w tytule. Autorka pokusiła się również o wątki związane z przemocą, homoseksualizmem czy nietolerancją, jednak są one nakreślone lekko, w moim odczuciu zbyt słabo, aby móc wyłuskać z nich coś więcej. Historia Tannie Marii uświadamia, że nikt nie ma prawa znęcać się nad kimkolwiek, tym bardziej człowiekiem słabszym od siebie. Ponadto każdy ma prawo do miłości, nawet po nieudanym związku, będąc w starszym wieku czy mając zastrzeżenia do swojego wyglądu. WSZYSCY zasługujemy na bycie szczęśliwym.
* cytat ze str. 8
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Lubię kryminały, powieści obyczajowe czytam od czasu do czasu, ale ta książka kompletnie mnie nie zainteresowała, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej książki :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu czaiłam się na tę książkę, ale teraz już sama nie wiem. Krótka nie jest i boję się, że i mnie by nie wciągnęła ;/
OdpowiedzUsuńszczerze-o-ksiazkach.blogspot.com
Podejrzewam, że gdyby była krótsza, to wywarłaby na mnie lepsze wrażenie. ;-)
UsuńJa jestem zauroczoną tą książką. Zachwyca mnie jej klimat, afrykanerskie smaczki i to "coś" co mają w sobie najlepsze babskie powieści pokroju "Smażone zielone...". Kupiłam parę egzemplarzy, żeby rozdać znajomym kobietom na wakacyjną lekturę:) I dla mnie książka była za krótka:)))
UsuńMimo że to kryminał, to nie jestem pewna,czy odpowiedni dla mnie.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Ale miks :) ciekawe czy mi by się spodobała...
OdpowiedzUsuńUwielbiam zarówno obyczajówki jak i kryminały, lubię emocje, napięcie i akcję... ale do tego mnie nie przekonałaś... może kiedyś, bo jednak nie lubię jak tylko 100 ostatnich stron jest świetnych
OdpowiedzUsuńMam ochotę na nią :) Zainteresowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, to jesteś chyba jedną z nielicznych zainteresowanych. ;-)
UsuńP.S. Cieszy mnie to! :)
UsuńCiekawe, ciekawe .... może gdy będę w Polsce wpadnie w jakiejś księgarni w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńMiało być dobrze, nie do końca się udało? ;) Chyba mnie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńNiestety, w moim przekonaniu coś nie zagrało tak, jak trzeba, bo jednak wolałabym, aby książka wciągała od samego początku.
UsuńBrzmi świetnie. Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa wątki kryminalne kocham, a w zestawieniu z pochodzeniem bohaterki i kuchnią wydaje się ciekawą lekturą, którą chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że w tej książeczce może kryć się tak wiele. Z miłą chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawa propozycja jednak sądzę, że to nie mój klimat i mogłabym się nudzić :(
OdpowiedzUsuńZapraszam, http://cosmo-books.blogspot.com/
Jakoś nie do końca przypadła mi do gustu.;)
OdpowiedzUsuńJuż kolejny raz spotykam się z tą książką, ale nie wiem czy przypadłaby mi do gustu. Na razie nie mam na nią ochoty, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńKryminały uwielbiam, a tytuł faktyczni brzmi bardzo intrygująco. Po raz pierwszy słyszę o tej książce, ale chętnie po nią sięgnę, jak tylko gdzieś mi się nawinie pod rękę ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Tyle już czytałam pozytywnych recenzji tej książki, że chętnie bym sama ją przeczytała. Zapamiętam tytuł i kiedy już trochę wybrnę z mojej wakacyjnej listy czytelniczej, to na pewno postaram się o tę powieść ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Amanda Says
Matko, na początku miałam wrażenie, że to książka kucharska XD, ale widzę, że się niewiele pomyliłam, skoro są wstawki na temat jedzenia haha. Swoją drogą... nietypowy zabieg. Nie widziałam jeszcze takiej książki z wątkiem kryminalnym. Czuję się zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Kurcze, muszę przyznać, że bardzo mnie zainteresowałaś. Lubię kryminały i thrillery z domieszką powieści obyczajowej, więc to chyba coś dla mnie. Muszę rozpocząć polowanie na nią :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Dla każdego coś smacznego :) Na pewno dla mnie. A ostatnie zdanie... - popieram!
OdpowiedzUsuńNie za często sięgam po kryminały - powieści z wątkami kryminalnymi już o wiele bardziej :) Za bardzo nie gotuję jakiś innych dań niż te sprawdzone, więc mniej interesują mnie przepisy - ale może zainteresowania pozmieniają się z czasem?
OdpowiedzUsuń