Były sobie świnki trzy - Olga Rudnicka

WydawnictwoPrószyński i S-ka
Data wydania: 15 marca 2016
Liczba stron: 360

Uwielbiam literaturę polską, dlatego niejednokrotnie, tu i ówdzie, natykałam się na twórczość Olgi Rudnickiej. Zachwyty tysięcy czytelników sprawiły, że nie potrafiłam przejść obojętnie obok jej najnowszego dzieła. Co prawda, niezwykle rzadko sięgam po typ literatury, w jakim przoduje autorka, jednak dałam się skusić, ponieważ lubię poszerzać swoje horyzonty oraz poznawać to, co do tej pory było mi nieznane. 

Jolka (38l.) - żona mecenasa znanego w całej stolicy. Kamelia (36l.) - małżonka stołecznego komornika. Marta (34l.) - żona właściciela znanej firmy doradztwa podatkowego. Związek żadnej z nich nie wygląda tak, jak panie sobie wymarzyły. Lata lecą, zmarszczek i dodatkowych kilogramów przybywa, a ich mężowie oddalają się z prędkością światła, prawdopodobnie poszukując uciech u innych kobiet. Przyjaciółki nie mogą pozwolić na to, aby stać się rozwódkami, co nie byłoby proste, gdyż w dostatnim życiu przeszkodziłyby im niegdyś podpisane intercyzy. Dlatego postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i stać się wdowami z prawem do zagarnięcia mężowskich majątków. Na horyzoncie pojawia się 28-letnia Sandra Tomaszewska, radca prawny, bezwzględna i pozbawiona empatii, a do tego cięta na płeć przeciwną oraz świadoma tego, że solidarność jajników to klucz do sukcesu.

Historia, jaką stworzyła Rudnicka, to komedia pomyłek - absurd goni absurd, a główne bohaterki nie mogą wyjść ze zdumienia i podziwu, jak gładko poszło im to, do czego dążyły. Co najciekawsze - w zasadzie nie przyłożyły rąk do owych zdarzeń, co pokazuje, że samospełniająca się przepowiednia to nie tylko pusty frazes. Akcja pędzi niezwykle szybko, niekiedy aż ciężko połapać się w tym, co aktualnie jest na tapecie, ale tak widocznie musi być, kiedy pragnie się zakończyć żywot własnego męża.

Moje otoczenie każdego dnia udowadnia mi, że życie bez mózgu jest jednak możliwe.

Główne bohaterki nie są osobami, do których od razu można zapałać sympatią. Ich zachowania i charaktery są dość mocno przejaskrawione, dlatego nie jest łatwo je polubić. Chociaż w porównaniu ze swoimi bezczelnymi mężami, panie są niemal aniołami - oczywiście do czasu. Cała historia pokazuje, jak pieniądze potrafią zawrócić niektórym w głowie, co jest bardzo przykrym zjawiskiem. Coraz częściej ludzie biorą udział w wyścigu szczurów, pędząc za dobrami materialnymi, zupełnie zapominając o tym, co najistotniejsze i bezcenne. 

Były sobie świnki trzy to książka, wobec której miałam ogromne oczekiwania. Teraz wydaje mi się, że zbyt wysoko postawiłam jej poprzeczkę, na co wpłynęły niezwykle pozytywne opinie dotyczące nie tylko samej powieści, ale całej twórczości Olgi Rudnickiej. Niestety, pomimo lekkiego stylu, jakim posługuje się autorka, ów tytuł czytałam dość długo i bez większego zaangażowania. Ot, zwyczajne czytadło, niewywołujące żadnych emocji, oprócz chwilowego uśmiechu, najczęściej spowodowanego nutą zażenowania. Planowałam sięgnąć po cykl Natalii 5, ale szczerze przyznam, że na razie nie czuję entuzjazmu na ową myśl i aktualnie na pewno odpuszczę sobie książki tej pisarki. Być może za jakiś czas zmienię zdanie, ale na razie niedosyt po Były sobie świnki trzy jest zbyt duży. 

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowościCzytamy powieści obyczajoweDziecięce poczytania oraz Pod hasłem.

30 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Siostra właśnie ją podczytuje, ale na razie jest na początku i jak na razie jej się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Rudnicką. Jak tylko skończę serię o Nataliach wezmę się za "Świnki..."

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z literaturą polską mam problem. Opornie sięgam po książki rodaków...choć ostatnio coraz bardziej się przekonuje do naszych twórców...może się kiedyś skusze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei uwielbiam literaturę polską, ale Rudnicka nie przemówiła do mnie tak, jakbym tego chciała...

      Usuń
  4. Tak to juz czasami bywa. Przykro mi, że się zawiodłaś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też lubię polskich autorów, ale przyznam że przygody z Rudnicką jeszcze nie rozpoczęłam, a ten tytuł jakoś do mnie przemawia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu, to szkoda, ale chyba każdemu zdarzy się czasem zbyt wysoko ustawić komuś poprzeczkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja siostra wraz z mamą zaczytuja się ostatnio w jej książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja swoją przygodę z tą autorką zaczęłam właśnie od serii o Nataliach, które bardzo mi się bardzo podobały. Potem przeczytałam jeszcze dwie książki autorki, ale nie zachwyciły mnie tak jak historia i siostrach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie może jeszcze dam się skusić na historię o Nataliach :)

      Usuń
  9. Już druga opinia w takim klimacie, którą czytam :) hmm, sama muszę się przekonać, co i jak.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam pióro autorki, więc chętnie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawa jestem czy to, co napisałaś o trzech głównych bohaterkach jest znamienne, że każda była czyjąś żoną - w takim sensie, że to je bardzo mocno określało i na tym skupiało się ich życie :) Szkoda, że książką nie spełniła Twoich oczekiwań - myślę, że taki absurdalny humor mógłby mi się podobać, ale na razie pewnie się na ten tytuł nie skuszę. Może sięgnę po inną powieść autorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że w przypadku głównych bohaterek ich najważniejszą rolą było właśnie bycie żoną znanego męża.

      Usuń
  12. książki tej pani jeszcze przede mną, ale kiedyś się nimi zajmę w ramach poszerzania horyzontów ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że jeśli już, to może sięgnęłabym po tę książkę za parę lat. Wydaje mi się, że jest kierowana do starszych czytelniczek, a mi daleko do życia niezadowolonej trzydziestki z nieciekawym mężem na koncie. I całe szczęście. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. "Natalii 5" to o wiele lepsza książka, więc się nie zniechęcaj.
    A może spróbuj Olgę Rudnicką w wersji bardziej serio? "Cichy wielbiciel" jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, podejrzewam, że nie poddam się i na pewno sięgnę po coś jeszcze. "Cichy wielbiciel" brzmi kusząco! :)

      Usuń
  15. Uważam że jest to jedna z gorszych książek autorki, ale ma pewien urok. Szczerze Ci polecam "Diabli nadali" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro polecasz, to dam się skusić! :) Nie chcę oceniać całej twórczości po jednej niezbyt udanej przygodzie.

      Usuń
  16. Chyba trochę niefortunnie dobrałaś powieść tej autorki...bo rzeczywiście, jak już sama zauważyłaś i wspomniano w komentarzach, ta książka nie jest rewelacyjna (choć ogólnie całkiem przyjemna). "Cichy wielbiciel" i "Diabli nadali" - to mogę polecić od siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak poddać się Waszym sugestiom! :)

      Usuń
  17. Ja również czytałam pozytywne opinie i chciałabym czytać więcej książek polskich autorów, dlatego i na panią Rudnicką przyjdzie czas. Spotkałam się gdzieś z komentarzem, że ''Były sobie świnki trzy'' nie jest najlepszą pozycją, jeśli weźmie się pod uwagę cały dorobek pisarki, ale mnie się spodobał pomysł z uśmiercaniem i komedią pomyłek, więc się nie zrażam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Po Lilith nie mam ochoty na żadną kolejną powieść autorki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Natalie czytałam wszystkie i mi sie podobały. Świnki czekają w kolejce. Ciekawe jak mi się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.