Tytuł oryginału: Kakė Makė ir Netvarkos nykštukas / Kakė Makė ir pabėgusios ausys
Na naszym rynku wydawniczym nieustannie pojawiają się kolejne świetne książki przeznaczone dla dzieci, które warto posiadać w domowej biblioteczce. Ja sukcesywnie zaopatruję swoje synka w różnorodne lektury, które na razie czytam jemu, aby za jakiś czas mógł sam sięgnąć po te najbardziej interesujące. Jestem niemal przekonana, że niejednokrotnie zdecyduje się na wszelkie historie wydawane przez wydawnictwo Adamada, które zdecydowanie nie zawodzi.
Kuka Muka i skrzat Nieład przedstawia historię Kornelii, nazywanej przez wszystkich Kuką Muką, która nie lubi sprzątać. Pewnego dnia babcia przekonuje ją, że jeśli dziewczynka nie odłoży wszystkiego na miejsce, to nocą przyjdzie skrzat Nieład i zabierze wszystko, co nie leży tam, gdzie powinno. Kuka Muka nie wierząc w to, zamiata wszystko pod łóżko, nie biorąc na poważnie gróźb babci. Jak wielkie okazuje się jej zdziwienie, gdy osobiście poznaje wspomnianego skrzata...
Ta krótka historia idealnie nadaje się dla maluchów nieprzepadających za sprzątaniem po sobie. Co prawda, nie każde dziecko uwierzy w istnienie skrzata zabierającego zabawki, jednak zalążek strachu może się pojawić, zachęcając do sprzątania. Osobiście może nie przekonywałabym swojego syna do istnienia owego stworka, ale przetłumaczyła, iż wszelkie przedmioty rzucone w kąt mają tendencję do znikania oraz gubienia się, dlatego warto odkładać je na swoje miejsce.
Świetną atrakcją okazują się dwa zadania zawarte w książce, które dzieci mogą wykonywać wraz z Kuką Muką - labirynt oraz dopasowywanie przeróżnych przedmiotów do miejsc, w jakich powinny się znaleźć. Dzięki temu poznawana historia nie tylko bawi, ale dodatkowo uczy. Niemniej moją uwagę zwrócił pewien mankament - w książce dwukrotnie mama strofuje tytułową bohaterkę, mówiąc "dziewczynki tak się nie zachowują" oraz "dziewczynki powinny być porządne". Strasznie nie lubię takiego podziału - dziewczyny mają grzecznie i posłusznie siedzieć w kąciku, a chłopcy mogą rozrabiać oraz bałaganić, bo im tak wypada. Błagam, nie wrzucajmy swoich dzieci w takie schematy... Zarówno córki, jak i synowie powinni mieć takie same prawa oraz obowiązki.
Kuka Muka i uciekające uszy opisuje dzień z życia Kornelii, która bardzo często przestaje słyszeć, szczególnie kiedy ktoś prosi ją o wykonanie jakiegoś zadania. Nie pomagają wizyty u laryngologa, mycie uszu, a nawet krzyki. Ogromne zdziwienie następuje, gdy uszy dziewczynki uciekają, a pogoń za nimi okazuje się niezwykle trudna. Tytułowa bohaterka zdobywa się nawet na pożyczenie uszu od zwierząt, jednak żadne z nich nie pasują. Na szczęście dyrektor zoo daje znakomitą radę, pomagając dziewczynce...
Cała opowieść jest bardzo mocno osadzona w nierealistycznej rzeczywistości, bo o ile niesłyszenie, a raczej niesłuchanie jest sprawą zwyczajną, a wręcz popularną, to jednak uciekające uszy już nie. Akurat ten efekt bajkowości nie trafił do mnie, ale jestem niemal przekonana, że zachwyci młodych czytelników uwielbiających takie nierealne akcje. Wspaniałą zabawę zapewni również wyszukiwanie uszu na każdej stronie, badając dziecięcą spostrzegawczość.
Wydawnictwo Adamada jak zawsze idealnie zadbało o stronę wizualną swoich książek - twarda oprawa, porządne strony, kolorowe ilustracje przyciągające uwagę, duża czcionka ułatwiająca samodzielne czytanie, jak również odpowiednio dobrana ilość tekstu, która nie zanudzi, ale zaintryguje każdego młodego czytelnika. Sama oprawa graficzna jest bardzo oryginalna - bogactwo barw zachwyca, z kolei ludzkie twarze nie do końca przypadły mi do gustu, jednak możliwe, iż znajdą swoich fanów.
Na pewno niejednokrotnie będę powracała do przygód Kuki Muki, ponieważ te niedługie opowieści przekazują całkiem wartościową treść, szczególnie w przypadku dzieci charakteryzujących się bałaganiarstwem, a także zamykaniem uszu na prośby i nakazy. Dobrze jest przypominać sobie te historie na gorąco, czyli wtedy gdy dziecko właśnie przejawiło niepożądany objaw, aby nie zapomniało, jakie skutki mogą nastąpić, kiedy nie będzie stosowało się do określonych reguł.
Książki biorą udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania, Dziecinnie oraz Pod hasłem.
Książki biorą udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania, Dziecinnie oraz Pod hasłem.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Książeczki są idealne :) Świetnie pasują do małych "niesłyszących" i bałaganiących dzieci :) Choć córa mi powiedziała wczoraj, jak wspomniałam o Skrzacie, że to tylko bajka... :P
OdpowiedzUsuńA miało dziś nie być recki :P
Miało nie być, ale jednak udało się usiąść wieczorem przed komputerem. :) Oj, właśnie taki jest "minus" dużych dzieci :D
UsuńPierwsza chyba bardziej mnie zainteresowała, choć obie poruszają ważne tematy.
OdpowiedzUsuńMnie pierwsza również nieco bardziej podobała się, aczkolwiek obie są godne uwagi. :)
UsuńWszyscy ją polecają!Nabędziemy i my :)
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńNie podobają mi się zbytnio ilustracje, dlatego zastanowię się jeszcze nad tymi książeczkami.
OdpowiedzUsuńMnie nie przekonuje wygląd twarzy, ale resztę da się przeżyć. :D
UsuńWydają sie ciekawe, ale to nie moja bajka :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do LBA! http://recenzjebrunetki.blogspot.com/2016/09/liebster-blog-award-3.html
Rozumiem i dziękuję za nominację :)
UsuńUwielbiam takie ilustrację i książki dla dzieci. I ogromnie się cieszę, że posiadając siostrzenicę, mam wreszcie pretekst, nby nabywac takie cuda. Oczywiście sama je najpierw podczytuje:-)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, bo sama mam brata młodszego o 16 lat, więc ciągle korzystałam z tego, że lubił czytać... A teraz mam syna, więc tym bardziej mogę szaleć :)
Usuń