Wydawnictwo: Sensus
Seria/cykl: Macierzyństwo bez lukru
Data wydania: 25 maja 2016
Liczba stron: 120
Każda kobieta będąc w ciąży, boi się, że po urodzeniu dziecka jej ciało straci dotychczasowy wygląd. Nawet jeśli przekonuje wszystkich dookoła, iż zupełnie nie zaprząta sobie tym głowy, to i tak gdzieś w środku nosi obawę przed pogorszeniem swojej formy. Nie da się ukryć, że dodatkowe kilogramy (i to często nie tylko w okolicach brzucha), opuchlizna i różnorodne rewolucje sprawiają, że ciało nie ma lekko, dlatego niekiedy po narodzinach malucha zostaje nam parę pamiątek - nie tylko szwy, blizny i utrata krwi, ale także wygląd poważnie odstający od tego sprzed ciąży.
Macierzyństwo bez Photoshopa to krótkie przemyślenia matek, które przedstawiają swoje spojrzenie na macierzyństwo z poważnym uwzględnieniem tego, jak czują się we własnym ciele. To również opowieści mężczyzn, ukazujące ich podejście do kobiecości niejednokrotnie naznaczonej rozstępami, cellulitem, wiszącą skórą, nieco obwisłymi piersiami czy szerokimi biodrami. To lektura pokazująca, że zdjęcia wielkich gwiazd biegających na szpilkach miesiąc po porodzie, ubranych w obcisłe sukienki, z których nie wyziera ani jeden dodatkowy kilogram, nie wspominając o innych niedoskonałościach, to... ułuda. Z tych historii płynie jeden istotny wniosek - mamy prawo nie lubić pewnych części swojego ciała, które nie spełniają naszych oczekiwań czy wręcz wymagań. Wystarczy je tylko zaakceptować - tylko, a raczej AŻ tyle.
![]() |
źródło |
Każda z nas znajdzie tutaj cząstkę siebie, a może nawet o wiele więcej, wszak ile kobiet, tyle historii. Znalazło się tutaj miejsce na nieakceptowanie swojego ciążowego brzucha (przy jednoczesnym darzeniu miłością lokatora zamieszkującego ową część ciała), usilną chęć odzyskania swojej formy sprzed ciąży, nienawiść do własnego wyglądu skłaniająca do ulepszenia siebie poprzez operację plastyczną, a także brak jakichkolwiek większych zmian pociążowych.
Nagromadzenia życia i energii nie wytrzymała nie tylko skóra na piersiach, ale wkrótce i na brzuchu, udach, a nawet kolanach. Kręgosłup nie wiedział, w którą stronę się wyginać. Nerki nie pamiętały, co powinny filtrować (...). Na kilka długich tygodni w każdej ciąży zostałam pozbawiona radości pielęgnacji paznokci u stóp, ponieważ dolne kończyny w niewiadomy sposób emigrowały w inny wymiar, poza zasięg wzroku. (...) Tak, bywały chwile, kiedy nie tylko CZUŁAM SIĘ wielka. BYŁAM wielka. *
Nie kryję się z tym, że miałam trochę obaw przed popatrzeniem w lustro po urodzeniu syna, co przez pierwsze tygodnie w sumie odeszło na drugi plan. Nigdy nie byłam szczupła ani przesadnie gruba, jednak moje BMI plasowało się w górnych granicach normy, pomimo tego, że może nie było aż tak to widoczne. Jednak nie do końca czułam się dobrze w swoim ciele, niekiedy próbując jeść zdrowiej i ruszać się więcej - zgubienie nawet kilograma było okupione ciężką pracą. Jakie zdziwienie ogarnęło mną, kiedy po 18 dodatkowych kilogramach nabytych w ciąży, po okresie połogu nie zostało nic. Ba!, 2 miesiące po porodzie ważyłam mniej niż przed ciążą, a waga nadal spada - teraz po 7,5 miesiącach mam 8 kilogramów mniej. Bez żadnej diety (nie wierzę w dietę matki karmiącej - jem słodycze, smażone i niekiedy niezdrowe rzeczy) oraz sportu. Owszem, dużo spaceruję z wózkiem, więc to pewnie też robi swoje - znam mamy narzekające na swoje ciało, które zamiast wyjść z dzieckiem, siedzą przed telewizorem, zajadając smutki ciasteczkami i narzekając na swoją niedolę. Ja też jem ciastka i to w sporych ilościach, ale nie unikam wyjść z dzieckiem, bo dotlenienie naprawdę pomaga obojgu. Co więcej, mój brzuch był zamieszkiwany przez prawie 4,5 kilogramowe dziecko, zatem do najmniejszych nie należał. Każdego dnia przerażała mnie wizja brzucha pooranego rozstępami - nie mam żadnego, oprócz paru malutkich na bokach (brzuch nietknięty). Do tej pory ciężko mi w to uwierzyć, bo nawet wiek nastoletni nie był dla mnie tak łaskawy, gdyż zostawił po sobie masę rozstępów. W Macierzyństwie bez lukru też zdarzyły się takie szczęściary, więc nie jestem sama. Jednak pomimo tego, iż ciąża sprawiła, że teraz czuję się o niebo lepiej w swoim ciele niż wcześniej, doskonale rozumiem rozterki targające innymi mamami, gdyż bałam się tego samego.
Autorzy tworzą książkę w szczytnym celu - rezygnują z całości swojego honorarium na rzecz chłopca chorego na rdzeniowy zanik mięśni, który jest podopiecznym Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". To przepiękny gest, na jaki nie zdecydowałoby się zbyt wiele osób, dlatego tym bardziej chylę czoła tym, którzy podjęli się tego. Macierzyństwo bez Photoshopa to czwarta edycja projektu, a przede mną konieczność przeczytania wcześniejszych części Macierzyństwa bez lukru. Zawiedziona jestem tylko tym, że owe lektury są tak krótkie, bo niektóre panie piszą tak cudownie i inspirująco, iż chętnie czytałabym powieści napisane ich ręką.
Na razie jestem zachwycona tym, jak pierwsza ciąża obeszła się z moim ciałem. Historie ukazane w książce uświadamiają jednak, że moja radość może ulec pogorszeniu po drugiej czy kolejnej ciąży. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego jak mantrę będę powtarzała słowa kobiet, które odważyły się pokazać swoje ciała w tej książce czy Internecie - bez używania programów upiększających, niwelujących niedoskonałości wyglądu. Cóż, ciała mogą ulec zmianie, a nasze mózgi nadal będą świetne, a dusze wspaniałe. Wyrzeźbiły nas nasze dzieci - ich uśmiechy, gniew i łzy. Nasze ciała dają życie, są ogrodami rodzącymi piękne kwiaty - czy to nie najważniejsze?
* cytat ze str. 41
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania oraz Pod hasłem.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Twoja recenzja dodała mi skrzydeł! Właśnie podążam w stronę "połowy ciąży" i ewidentnie moje ciało już obraca się w innym kierunku. Nie tyję, a nawet schudłam. Nie łudzę się, że ten stan "szczupłości" ciała potrwa długo, ale staram się pielęgnować rosnący brzuszek i pozostałe partie ciała. Z miła chęcią przeczytam tę książkę, ponieważ bardzo mnie do niej przekonałaś, a później dam mężowi, by się doszkolił i wspierał mnie w celulitowej wojnie ciążowej:):)
OdpowiedzUsuńJa w ciąży nie zaznałam chudnięcia, wręcz przeciwnie - kilogramy pędziły w górę. Jednak jeszcze szybciej mnie opuściły, więc nie ma co zamartwiać się na zapas! :)
UsuńJa jestem jeszcze na etapie "przed ciążą" i wszystkie powyższe obawy mam również. Dlatego właśnie czasami katuje się biegami i innymi zdrowotnymi torturami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma
ZaczytanaWiedźma.blogspot.com
Ja też miałam pełno obaw, jednak brakowało mi samozaparcia do katowania się sportem, za którym, krótko mówiąc, nigdy nie przepadałam. Teraz sportu nie potrzebuję - wystarczy, że mam dziecko :D
UsuńSiostra czytała tę książkę. Wartościowa pozycja.
OdpowiedzUsuńMnie bardzo cieszy fakt, że taki książki powstają. Czytałam i polecam.
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane :) Ja też jestem zadowolona ze swojego ciała po porodzie, bo ewentualne nadprogramowe kilogramy to już moja zasługa, skoro złapałam je rok po urodzeniu Zośki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że powstają takie książki - prawdziwe, szczere, bez lukrowania i mydlenia oczu :)
Kochana, Ty nawet z dodatkowymi kilogramami i tak szczupła!
UsuńMnie nie dziwi, że wszystkie gwiazdy wyglądają lepiej parę miesięcy po urodzeniu niż przed samą ciążą. W końcu ich zarobek w głównej mierze uzależniony jest od wyglądu całego ciała. A że mają cały arsenał możliwości, to działają. :)
OdpowiedzUsuńGwiazdy to parę dni po porodzie wyglądają, jakby nigdy nie rodziły. Ale teraz już wiem, że niepotrzebny jest cały arsenał możliwości, aby móc lepiej wyglądać po ciąży niż przed. ;-)
UsuńTo świetna pozycja, którą zdecydowanie polecam :) Miałam już okazję ją poznać ;)
OdpowiedzUsuńBardzo na tak! Idealny świat kreowany często w mediach społecznościowych przez nas samych, potrafi nieźle zdemotywować...
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się idea tej pozycji i jak tylko będę w podobnym stanie, z chęcią ją przygarnę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTaka książka może podnieść na duchu niejedną kobietę zmagającą się z problemami "pamiątek" po ciąży. Może przyda mi się przy kolejnym dziecku, chociaż mam głęboką nadzieję na to, że drugi dzidziuś (który jest w planach dopiero za 3 lata) potraktuje mnie tak łagodnie, jak moja córcia :) Z drugiej strony - będzie co będzie. Przecież to rodzinne szczęście, a nie wygląd są najważniejsze. A ci, którzy kochają prawdziwie, nie patrzą na nasze ciało tylko wnętrze.
OdpowiedzUsuńO, to u nas w planach dzidziuś zdecydowanie szybciej. ;-) Dokładnie - wygląd schodzi na drugi plan, bo najważniejsza jest rodzina.
UsuńBardzo dobrze, że powstają takie książki. Jednym kobietom, tak jak Tobie, udaje się wyjść z ciąży w lepszej formie, inne mają tysiąc kompleksów. Warto wiedzieć, że nie trzeba wpędzać się w kompleksy patrząc na znane - wyfotoszopowane matki, bo normalne kobiety, z kompleksami takimi jak my deptają po ulicy.
OdpowiedzUsuńCiąża cud! Też znam kobiety, które po ciąży wręcz schudły, ale sądzę, że pociążowy zależy od wielu, wielu czynników. Grunt, by dobrze czuć się w swoim ciele. Książkę z chęcią bym przeczytała, choć mamą nie jestem, ani nie planuję zostać w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze ktoś pokazuje macierzyństwo bez lukru...
OdpowiedzUsuń