Niebieskie migdały - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 15 czerwca 2016
Liczba stron: 334

Kiedy dotrzemy do pewnego etapu życia, ludzie zaczynają oczekiwać od nas rozsądnego i przemyślanego postępowania, pozbawionego wszelakich mrzonek. Tym bardziej, jeśli w tym czasie zostajemy rodzicami - niekiedy wydaje się, że powinniśmy zaszyć się w domu, w pełni poświęcając się dziecku. Jednak czy istnieje konkretny wiek, gdy człowiek musi pozbawić się marzeń i przestać myśleć o niebieskich migdałach?

28-letnia Balbina Górejko, zwana zdrobniale Iną, jest młodą dziennikarką w kobiecym czasopiśmie, której życie przewraca się do góry nogami wraz z narodzinami syna. Okazuje się, że macierzyństwo nie jest tak proste i piękne, jak pokazuje prasa oraz telewizja. Szczególnie jeśli jest się samotną matką, a ojciec dziecka to znany prezenter telewizyjny, któremu nie w głowie wychowywanie dziecka. Do tego wszyscy na horyzoncie zdają się swatać Inę z kimkolwiek tylko się da, co nie ułatwia jej życia oraz odnalezienia się w roli mamy.

(...) może nie warto po małym niepowodzeniu od razu zapominać o swoich pragnieniach, czasami trzeba troszkę powalczyć (...)? *

Książka zawiera masę sympatycznych bohaterów - aż żałuję, że tak niewiele tu władczej, ale kochanej babci Stefanii, nieco ekscentrycznej matki głównej bohaterki, wspaniałomyślnego ojca o nerwach ze stali oraz wspaniałych, oddanych przyjaciół. Można tylko pozazdrościć Inie tylu dobrych ludzi, jakich ma wokół. Chociaż w swoim życiu trafiłam na kilku niezbyt odpowiednich kandydatów do swojej ręki, to może pochwalić się wiernymi bliskimi, którzy są w stanie poruszyć niebo i ziemię, aby jej pomóc. To ogromne szczęście, jakiego życzę każdemu z nas.

Główna bohaterka zderza się z rzeczywistością, która okazuje się nie tak kolorowa, jakby można było się spodziewać. Macierzyństwo nie jest łatwe - to trudna i długa droga składająca się z ogromu przeciwności oraz wymagająca masy pracy, jednak efekt jest tego wart. Częste kolki, ciągły płacz z bliżej nieznanej przyczyny, problemy ze znalezieniem odpowiedniej osoby do opieki nad dzieckiem pod naszą nieobecność, samodzielne znoszenie wózka z wysokiego piętra czy stanie w długich kolejkach, gdzie nikt nie przepuści matki z wrzeszczącym niemowlakiem, to jedynie kropla w morzu... Jednak wszystkie poświęcenia i problemy są warte ujrzenia uśmiechu na twarzy własnego dziecka, ponieważ jest to bezcenne.

Niektóre wzmianki dotyczące tematów macierzyńsko-dziecięcych wzbudziło we mnie zażenowanie, chwilę złości, jak i niedowierzanie. Po pierwsze zirytowały mnie narzekania głównej bohaterki związane z zamieszkaniem wraz z dzieckiem na trzydziestu kilku metrach kwadratowych. Doskonale wiem, że nie jest to wiele, jeśli porówna się to z metrażem, jaki posiada wiele innych osób, ale ja przebywam w takim mieszkaniu nie tylko z synem, ale także mężem i naprawdę dajemy radę. Nie jest to luksus i pewnie za kilka lat rozejrzymy się za czymś większym, szczególnie dlatego, iż mamy w planach kolejne potomstwo, ale znam wielodzietne rodziny mieszkające całe życie na takim metrażu, dlatego mama plus dziecko to nie tak wiele, jak na tyle metrów kwadratowych. Do tego dochodzi marudzenie związane z pobudką przed szóstą rano czy dwukrotnym przebudzeniem się dziecka w nocy - o ludzie, co mam powiedzieć ja, kiedy mój syn potrafi wstać dwanaście razy w ciągu dziesięciu godzin? Poza tym wzmianki o diecie matki karmiącej, która powinna żywić się jedynie gotowanymi posiłkami (obowiązkowo z gotowaną marchewką!), a o kawie tylko pomarzyć, sprawiły, iż szkoda zrobiło mi się młodych mam, które sięgną po tę lekturę i uwierzą, że tak powinno być...  Gdyby tego było mało, Kajtkowi można pozazdrościć apetytu - nie słyszałam jeszcze, aby kilkumiesięczne niemowlę potrafiło zjeść zawartość czterech słoiczków w ciągu dwóch godzin. Jednak kiedy przymknie się oko na te kilka niedopowiedzeń, wyłania się naprawdę całkiem niezła historia - być może nie zapadnie ona w głowie na długi czas, ale umili go wielu czytelniczkom. 

Twórczość Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak poznałam już za sprawą wspaniałej trylogii Upalne lato,  a także powieści Wieczna wiosna, dlatego z nieskrywaną przyjemnością sięgnęłam po jej nowość,  a w zasadzie wznowienie, czyli Niebieskie migdałyTak jak spodziewałam się, to powieść bardzo lekka i poprawiająca humor, acz przewidywalna, zatem idealnie nadaje się na jesienny wieczór. Spędziłam przy niej kilka niezwykle przyjemnych chwil, dlatego mogę polecić ją wszystkim paniom potrzebującym książki dla rozluźnienia, jednocześnie nie należącej do nader głupkowatych lektur. Być może nie przekazuje ona niezwykle wartościowych rad, jednak można wysnuć z niej parę dobrych refleksji. 

* cytat ze str. 328

Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowościCzytamy powieści obyczajoweDziecięce poczytania oraz Pod hasłem.

Za książkę serdecznie dziękuję księgarni: 

24 komentarze

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Siostra czytała książkę jeszcze w starym wydaniu i była zadowolona z lektury. Mamy większość pozycji tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości tej pisarki,a le powyższa powieść mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam literaturę polską, więc o autorce dużo słyszałam i już jakiś czas temu skusiłam się na poznanie jej twórczości. :)

      Usuń
  3. Czytałam 2 pierwsze tomy Upalnego lata... trzeci nadal moim wyrzutem sumienia... Ale inne tytuły autorki chętnie poczytam... kiedyś :D Tak naprawdę to nawet mnie przekonywać nie trzeba, tylko trochę czasu podrzucić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelinko, jeśli ktoś Ci podrzuci czas, to pożycz mi go trochę! :P

      Usuń
  4. Bardzo lubię pióro autorki, bardzo ciekawie prowadzi fabułę, nie można nie lubić Zyskowskiej-Ignaciak :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na marzenia nigdy nie jest za pozno... sami tez ich sie nie pozbawiajmy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czaję się na nią od jakiegoś czasu, ale kompletnie nie mam czasu się po nią wybrać do biblioteki. Niestety ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę i doskonale znam ten brak czasu... Trzymam kciuki, aby jednak się udało! :)

      Usuń
  7. Coś czuję, że książka przypadłaby mi do gustu, może sięgnę po nią wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi cudownie i musze zapamietac ksiązki tej autorki, bardzo lubie polskie pisarki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uwielbiam polskie powieści, więc ta była obowiązkowa :)

      Usuń
  9. Sympatyczni bohaterowie i książka poprawiająca humor - jestem na tak :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przekonałaś mnie sympatycznymi bohaterami i ciekawymi refleksjami, które można wychwycić. Niemniej jednak odstraszyłaś tym marudzeniem bohaterki. Mam mieszane uczucia względem tej powieści. Jeżeli trafi w moje ręce, może przeczytam. Niemniej jednak nie będę się za nią na siłę rozglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marudzenie jest, nie ukrywam, ale można jej wybaczyć, bo została młodą mamą i tłumaczę to szokiem ze zderzeniem z rzeczywistością. :P

      Usuń
  11. Z chęcią przeczytam :)

    _____________________
    http://bit.ly/2dWqeT4

    OdpowiedzUsuń
  12. Kompletnie nie znam książek tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Heh, nie znam tej autorki, ale faktycznie wyłapane przez Ciebie narzekania bohaterki też by mnie zniesmaczyły :]

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.