Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes

Tytuł oryginału: Me Before You
Wydawnictwo: Świat Książki
Seria/cykl: Zanim się pojawiłeś
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Liczba stron: 384

Do tej pory wydawało mi się, że jestem jedyną osobą, która nie przeczytała jeszcze Zanim się pojawiłeś. W ostatnich miesiącach owa książka prześladowała mnie na każdym kroku. Widziałam ją wszędzie - na blogach, w księgarniach, w telewizji i na różnorodnych stronach internetowych. Byłam przekonana, iż, prędzej czy później, zapoznam się z nią, jednak cierpliwie czekałam, aż zrobi się o niej nieco ciszej. Nie ukrywam, że bardzo bałam się tej powieści, ponieważ bardzo często doznaję czytelniczego zawodu, kiedy sięgam po tak zachwalane historie, dlatego każdy bestseller z jednej strony przyciąga mnie do siebie, a z drugiej odpycha i wzbudza strach...

26-letnia Lou jest nieco ekscentryczną indywidualistką, która właśnie traci pracę. Ma trudności z przystosowaniem się do nowej sytuacji, co dodatkowo potęguje brak perspektyw w niedużej miejscowości, jaką zamieszkuje. Przyjmuje propozycję pracy na stanowisku opiekunki niepełnosprawnego Willa, który przed wypadkiem był atrakcyjnym biznesmenem, uwielbiającym podróże, ekstremalne wyzwania oraz atrakcyjne kobiety. Od dwóch lat nie potrafi pogodzić się z tym, że jego życie nigdy nie będzie wyglądało jak przedtem, gdyż aktualnie przypomina niemal wegetację. Jego nowa opiekunka stara się pokazać mu jasne strony istnienia, jednak nie jest to łatwe...

Zanim się pojawiłeś to słodko-gorzka opowieść o tęsknocie - zarówno za dawnym życiem, jak również ludźmi, którzy w nim uczestniczyli. To historia uświadamiająca, że należy cieszyć się najdrobniejszymi radościami, ponieważ zawsze może być gorzej, a zdrowie to coś bezcennego. Losy bohaterów ukazują ogrom miłości, jakim darzymy najbliższych, jednak nie zawsze jest ona zgodna z tym, czego pragną inni - należy pamiętać, że nasze egoistyczne pobudki mogą doprowadzić do tego, iż zaczniemy narzucać bliskim własne pragnienia. Do tego pewne decyzje są niezwykle trudne, a z pewnych sytuacji nie ma dobrego wyjścia, gdyż można wybierać jedynie między złym, a gorszym... W mojej pamięci zapadnie najdłużej konieczność czerpania z życia całymi garściami, bo jest jedno i nigdy nie wiadomo, ile jeszcze potrwa.

Ciężko jest pisać o bolesnych i niezwykle trudnych tematach z niespotykaną lekkością oraz poczuciem humoru - jednak Jojo Moyes udała się ta niełatwa sztuka! Jednak pragnę być szczera zarówno ze sobą, jak i z Wami, dlatego muszę zaznaczyć, że oczekiwałam więcej, niżeli dostałam, czego w zasadzie spodziewałam się od początku... Cała historia jest piękna i dająca do myślenia, a ja nawet polubiłam Lou, jej siostrę oraz Willa, aczkolwiek nie zadziało się nic, co sprawiłoby, iż nie potrafiłabym zapomnieć tej opowieści.   

Zakończenie książki znałam już, zanim po nią sięgnęłam - niestety nie trzeba być jasnowidzem ani nawet osobą, która natknie się w jakiejś recenzji na spoiler. W zasadzie jest nim już kontynuacja pierwszej części, a że było o niej też głośno, więc nie było trudno dowiedzieć się, do czego dojdzie na koniec w życiu głównych bohaterów - w związku z tym czuję pewien niedosyt, jeśli chodzi o brak konkretnych informacji dotyczących tego, co spotkało Willa. Myślałam, że będzie to poruszone i opisane bardziej obrazowo, dlatego żałuję, że autorka nie dotknęła bliżej tego tematu. 

Przyznam szczerze, że pomimo intrygującej fabuły oraz ciekawych bohaterów, czytanie tej książki dłużyło mi się, aż sama nie mogłam w to uwierzyć. W końcu do tej pory natknęłam się na tyle zachwytów dotyczących owej pozycji, iż zaczęłam zastanawiać się, co jest ze mną nie tak? Dalej utrzymuję, że jest to powieść godna poznania, jednak jestem niemal przekonana, że spędziłam nad nią tyle czasu z powodu formy wydania - niestandardowy, dość spory format stron, a do tego dużo tekstu, znajdującego się na poszczególnych kartkach, napisanego ozdobną czcionką. Z tego powodu moje oczy męczyły się bardziej niż podczas czytania innych książek, zatem często musiałam odkładać powieść na półkę, gdyż nie potrafiłam posiedzieć nad nią dłużej niż pół godziny. 

Historia, jaką stworzyła Jojo Moyes, na pewno niejednego czytelnika chwyci za serce, wyciśnie łzy z oczu i skłoni do zastanowienia się nad własnym życiem, a także zachęci do podjęcia próby przyjrzenia się pewnym sprawom z zupełnie innego punktu widzenia. Łatwo oceniać czyjeś zachowanie, siedząc na kanapie i nie będąc w takiej sytuacji, jednak wszystko ulega zmianie, kiedy człowiek nagle zostaje poddany pewnym próbom. Ja jestem osobą, która nie lubi ferować wyroków i osądzać innych za ich czyny, ponieważ wychodzę z założenia, że tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono. Sądzę, że nikt nie ma prawa krytykować kogokolwiek za jego zachowanie, jeśli sam nie stanął kiedyś w tym samym miejscu, a nawet jeśli tak było, to każdy z nas może całkiem inaczej przeżywać identyczne sytuacje - wszyscy posiadamy różną wrażliwość, inne podejścia do życia czy usposobienia, dlatego żyjmy i dajmy żyć innym... na ich własny sposób.


Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania oraz Zaczytajmy się.

37 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Tak o niej napisałaś, że aż chce się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i powiem szczerze, że był to chyba największy zawód tego roku. Liczyłam na morze, nie, ocean łez, a tak naprawdę nie uroniłam ani jednej. Film również mnie rozczarował. Nie wiem, ja jakoś nie zwróciłam uwagi na dziwny format tego wydania :P Ale doskonale wiem o czym mówisz, mam tak aktualnie w "Jeźdźcu miedzianym", ugh, istna katorga!
    Buziaki kochana!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nawet czułabym satysfakcję z kilku łez, a nie morza czy nawet jeziora... I nic, dosłownie nic. To prawda, w moim przypadku to również powieść, która w tym roku zawiodła mnie najmocniej. Za to film podobał mi się bardziej niż książka.

      Usuń
  3. Nie czytałam i raczej nie zamierzam. Nie jest to typ historii, po który chętnie sięgam, dlatego mimo powszechnych zachwytów, odpuszczam. Nie uważam też, że coś z Tobą nie tak skoro książka nie wywarła piorunującego wrażenia. Niestety w wielu przypadkach kampania reklamowa nakręca spiralę, a powieść wcale nie jest tak wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Identycznie miałam z "Gwiazd naszych wina" czy powieściami Hoover - ogromy zachwytów, które zachęcają mnie do sięgnięcia po daną pozycję, a później wielki zawód.

      Usuń
  4. Miałam co do niej podobne obawy: bałam się, że to przereklamowana pozycja. Po przeczytaniu zmieniłam zdanie. To jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż czytałem na temat tej książki wiele pozytywnych opinii, to mam obawy przed sięgnięciem po nią. Może zamiast tego obejrzę film.... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film przypadł mi do gustu, chociaż nie zawarto w nim wielu istotnych wątków poruszanych w książce. Aż dziwię się z takiego obrotu spraw. ;-)

      Usuń
  6. Zraziłam się zbyt wieloma recenzjami i szałem na tą książkę, dlatego jakoś nie spieszno mi do niej. Sama nie wiem czemu, ale tym razem to zainteresowanie książką wzbudziło we mnie poczucie, że mi się nie spodoba, a jak na razie mam wiele innych książek, więc ta będzie czekać na odpowiedni moment.

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam nadzieję, że dołączę do zachwyconych czytelniczek, a tutaj... nic z tego.

      Usuń
  7. Szkoda, że oczy strasznie się męczą. Mimo wszystko, i tak nie czuję, by w tej chwili ta książka do mnie przemówiła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam tę książkę od bardzo dawna w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po lekturze tej książki mam chyba identyczne odczucia do Twoich. Niby ok, warto poznać, ale nie ma aż tak wielkiego zachwytu. Również jestem zła, za sam tytuł drugiej części, który okazał się jednym wielkim spoilerem! :/
    Płakałam mocno pod koniec, ale było tak strasznie mi żal tego wyboru pomiędzy jednym złem, a drugim :( Za dużo empatii we mnie ;)
    Pozdrawiam
    Ps. Mam taki sam kubeczek i o rany jakbym się napiła herbatki, a tu czajnik wyzionął ducha :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie nie płaczę na książkach, a że ta mnie zawiodła, to tym bardziej obyło się bez łez. Jestem bardzo empatyczna (czasami za bardzo), ale najczęściej w stosunku do ludzi żyjących w realu albo na filmach. ;-)

      Usuń
  10. Ufff! Myślałam, że tylko ja nie jestem nią aż tak zachwycona. Czytałam, kiedy film wchodził do kin i też trochę się rozczarowałam. (albo i nie, bo też często spotykam się z zawodem w przypadku "głośnych" tytułów) Film jest lepszy, to polecam. Może dlatego, że to "tylko dwie godziny", a nie kilka spędzonych nad książką? Brzmi to nieco brutalnie, ale chyba coś w tym jest. W tym konkretnym przypadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film widziałam po przeczytaniu książki i również spodobał mi się bardziej. Żałuję trochę, że pominięto sporo istotnych wątków, ale i tak mogę go polecić, a po książkę na pewno nie sięgnęłabym ponownie.

      Usuń
  11. Cudowna książka. Czytałam ją już jakiś czas temu,jednak nadal pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od początku nie zamierzałam czytać tej powieści, gdy poznałam zarys fabuły. Moja współlokatorka w sanatorium, zawodowo czynna bibliotekarka, męczyła się nad tą powieścią, 2-3 raz do niej podchodziła, aż w końcu dała za wygraną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście w moim przypadku nie było tak źle, bo skończyłam i nawet polubiłam bohaterów.

      Usuń
  13. Nie byłaś jedyną osobą - ja jej nie przeczytałam w dalszym ciągu i nie planuje. Widziałam film - mi wystarczy. Był przesłodzony, głupkowaty momentami, dla mnie: nic szczególnego ;)
    http://drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei film będę miło wspominała. Pomimo tego, że został pozbawiony wielu ważnych wątków, o których powinno się wspomnieć.

      Usuń
  14. Mam książkę w starym wydaniu, literki są maleńki, ale w żaden sposób mi nie przeszkadzało w pochłonięciu jej w jedno popołudnie. Złamała mi serce, nie mogłam sobie z nią poradzić. Problem polega jednak na tym, że wielu podchodzi do niej w dziwny sposób.Wystarczy porozumieć się z kimś niepełnosprawnym by wczuć w postać w Willa, porozmawiać z kimś z otoczenia takiej osoby - by zrozumieć Lou i jego rodziców. No i na sam koniec. Również ważne były relacje jakie miała Lou z rodzicami i siostrą. Tego co zrozumiała dzięki Willowi. Jednak sporo osób obniża książkę tylko do jakiegoś romansu. Szkoda wielka. Dla mnie niepojęte było być przy osobie, która znaczyła tak wiele i patrzeć jak za chwilę, świadomie zostanie pozbawiona oddechu, tego jak jego serce przestanie bić... Mnie to poraziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, uwierz, że nie mam problemu z empatią, a do tego miałam nieraz kontakt z osobami niepełnosprawnymi czy rodzinami takich osób. Niemniej wcale nie zmienia to mojego podejścia do tej książki. Nigdzie nie piszę, że nie rozumiem bohaterów - nie w tym rzecz. Chyba niedokładnie przeczytałaś to, co pragnę przekazać, albo nie zrozumiałaś sedna problemu. ;-)

      Usuń
    2. Ach nie chodziło mi konkretnie o Ciebie, tak się rozwiodłam na temat niezrozumienia, bo gdzieś widziałam inną dyskusje:)

      Usuń
  15. Nie byłaś tą jedyną, również jej nie przeczytałam, teraz pozostawiłaś mnie samą. :( <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja jeszcze nie czytałam, ciągle nie mogę jej dorwać w bibliotece. Też słyszałam już dużo opinii na temat tej książki, a to tylko sprawia, że mam większe oczekiwania wobec niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma takie powodzenie, że pewnie ciężko będzie Ci dorwać ją w bibliotece, ale trzymam kciuki. :)

      Usuń
  17. Przyznam ze wstydem, że obejrzałam film na podstawie książki, której do tej pory nie przeczytałam. Żałuję, bo film mi się bardzo podobał, jednak podobnie jak Ty, raczej nie sięgam od razu po książki, które cieszą się tak ogromnym powodzeniem. Myślę, że kiedyś jeszcze przeczytam "Zanim się pojawiłeś", ale nie oczekuję za dużo po tej książce, szczególnie po Twojej recenzji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam za sobą książkę i film, który podobał mi się zdecydowanie bardziej niż powieść.

      Usuń
  18. Powieść mam za sobą. Podobała mi się, nawet bardzo. Po kontynuację jednak nie sięgnęłam. Jakoś nie ciągnie mnie do poznawania dalszych losów bohaterki, w której życiu już nie ma jego... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że znajdzie się ktoś nowy... ;-)Ja jeszcze sama nie wiem, czy sięgnę po kontynuację.

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.