Rok temu o tej porze byłam świeżo upieczoną mamą Jasia, który od kilkunastu godzin był po drugiej stronie brzucha. Nie przyszło to z łatwością, bo mój Syn uparł się posiedzieć o dziesięć dni dłużej, pomimo wszelkich informacji lekarskich w stylu: "oj, na pewno urodzi pani przed czasem". Gdyby nie bunt ze strony mojego ciała, to zapewne Jaśko nadal siedziałby w brzuchu - tak było mu dobrze. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy, więc trzeba było go zmusić do opuszczenia owego azylu. Spotkało się to z rozczarowaniem i złością, dlatego kiedy tylko wyłonił się na powierzchnię, wszem i wobec oznajmił, iż nie podoba mu się na świecie. Dlatego od tej pory moim zadaniem stało się pokazanie mu, że tutaj też może być dobrze, przyjemnie i miło, szczególnie kiedy jest się razem...
Czytaj więcej »