Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 9 listopada 2016
Liczba stron: 440
Uwielbiam literaturę polską, o czym wspominam zawsze i wszędzie. Jednak na rynku wydawniczym znajduje się tyle nowości, ale i starszych tytułów godnych uwagi, że nie nadążam za czytaniem wszystkiego, co bym chciała. Tym samym nie znam jeszcze twórczości wielu rodzimych autorów, ale staram się sukcesywnie nadrabiać zaległości. W końcu nadszedł czas na spotkanie z piórem Magdaleny Kordel.
Osiemnastoletnia Michalina pozbawiona jest dachu nad głową, dlatego błąka się po mieście, szukając jakiegokolwiek schronienia przed wszędzie zaglądającym mrozem. Marzy o tym, aby w jej życiu pojawił się anioł stróż, który czuwałby nad nią i chronił przed wszelkim złem. Nieoczekiwanie jej prośby zostają wysłuchane, a na jej drodze pojawia się grono dobrych ludzi wyciągających do niej dłoń. Jednak czy dziewczyna zaufa tym, którzy w każdej chwili mogą ją zranić? W końcu największego bólu doznajemy wtedy, gdy krzywdzą nas najbliżsi...
Tęsknimy za tym, co sprawiało, że byliśmy szczęśliwi. Dlaczego mielibyśmy sobie tego odmawiać? Bo przybyło nam lat? Cała sztuka polega na tym, żeby zachować dziecięcy entuzjazm.
Anioł do wynajęcia rozmiękczy niejedno serce, szczególnie w okołoświątecznym czasie, chociaż na pewno przypadnie do gustu nawet w porze letniej, bo obok takich historii nie wolno przejść obojętnie. Niemniej nie da się ukryć, że wśród tego magicznego klimatu pojawiają się nieoczekiwane, a wręcz mało realne sploty wydarzeń, co sprawia, iż fabuła staje się uroczo naiwna. Naprawdę chciałabym uwierzyć, że wśród nas jest tyle wspaniałych dusz, które bez zastanowienia wyciągnęłyby rękę do bezdomnego, przygarniając go do siebie. Niby Wigilia to czas, kiedy otwieramy swoje serca, ustawiając na stole talerz dla zbłąkanego wędrowca, jednak ilu z nas autentycznie zaprosiłoby do siebie włóczęgę, który zapukałby do naszych drzwi? Cieszę się, że autorka stworzyła tak ciepłą historię, jednak w moim odczuciu jest ona nieco odrealniona, wszak nagle żywot Michaliny obraca się o 180 stopni, a wszystkie kłopoty odchodzą w niepamięć. Rzadko tak się zdarza, dlatego wolałabym nieco więcej pragmatycznej wizji, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że książka rządzi się swoimi prawami.
Czas (przed)wigilijny to okres radości, nadziei i spokoju, ale także oczekiwania, tęsknoty, smutku za tymi, których już nie ma z nami. Ludziom, wbrew pozorom, nie trzeba góry pieniędzy, drogich wycieczek, codziennych wizyt w restauracji. Człowiekowi do szczęścia potrzeba drugiego człowieka - tylko i aż tyle...
Historia stworzona przez Magdalenę Kordel daje nadzieję, uświadamiając, że cuda się zdarzają. Nigdy nie wiadomo, kiedy szczęście zapuka do naszych drzwi. Warto mieć na uwadze fakt, iż najczęściej robi to w najmniej oczekiwanym momencie, jednak warto otworzyć swoje serce na dobro, które pragnie wtargnąć do naszego wnętrza.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania, Indywidualne wyzwanie czytelnicze, Grunt to okładka oraz Zaczytajmy się.
Te i inne książki dla kobiet znajdziecie w księgarni:
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Czasami mam ochotę na taką mało realną powieść.
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała. Ale czytałam w okołoświątecznych okolicznościach, zimowych, kiedy takie trchę bajki, odrealnione historie, dobrze nam robią...
OdpowiedzUsuńp.s. Siegnij po inne książki autorki, te o malowniczem. Sa cudne!
Kochana, na pewno to zrobię! Niebawem będę posiadaczką "Sezonu na cuda", więc kolekcja powieści Kordel powiększa się! :D
UsuńTeraz już czekam na wiosnę i za późno na takie lektury :) sięgnę po nią gdzieś w okolicach listopada :)
OdpowiedzUsuńpodobnie jak Ty bardzo lubię literaturę polską. Jednak powstaje ostatnio tyle wspaniałych publikacji, że zaczynam nie nadążać na nowościami. Co do tej powieści to mam ją w planach, ale odłożę ją na następną zimę, bo teraz już rozglądam się za wiosną.
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę doczekać się wiosny, ale nie przeszkadza mi to w czytaniu zimowych opowieści - na półce jeszcze "Biuro przesyłek niedoręczonych". :)
UsuńMam ją :D Niestety... jeszcze nieprzeczytaną. Obiecałam sobie, że zdążę się z nią rozprawić do końca zimy, bo ze świętami nie wyszło, ale chyba nic z tego. Śnieg już znika, a książka dalej nietknięta :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
To żeby Cię rozgrzeszyć - wpadaj na Podlasie, u nas jeszcze sporo śniegu, więc może zdążysz! :)
UsuńWłaśnie czytam Sezon na cuda autorki :) tą byłam absolutnie zachwycona :)
OdpowiedzUsuń"Sezon na cuda" przede mną, ale udało mi się wygrać ten tytuł u Ejotka, więc niebawem będę zaczytywać się w kolejnej książce Kordel :)
UsuńWiele dobrego czytałam na temat powieści tej autorki. Chętnie sama się przekonam czy jest naprawdę taka dobra :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLubię polskie książki, podobnie jak Ty. A z literatury okołoświątecznej, którą uwielbiam czytam zimą, lubię np. książkę R. P. Evansa - "Stokrotki w śniegu" <3. Po tę książkę M. Kordel też pewnie sięgnę, zapamiętam! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa "Stokrotki w śniegu" miałam kiedyś ochotę, ale jakoś mi przeszło... Niemniej jeśli dopadnę tę książkę w bibliotece, to dam się skusić w końcu. :)
UsuńNiestety to prawda co napisałaś o tych pięknych przypadkach, które spotkały Michalinę. Ja Anioła pokochałam za tę magię, której czasem człowiekowi jest potrzebna. Bo kiedy, jak nie przed świętami?:) Dobre jest pytanie, kto by zaprosił włóczęgę, zaniedbanego i brudnego? Miejsce jest, ale dla kogo?:) W tym roku właśnie takie pytania zadałam mojej nieco zdziwionej rodzinie.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, a jaka była ich odpowiedź? Bardzo mnie to ciekawi...
UsuńByli skonsternowani, z jednej strony głupio było odpowiedzieć, że nie wpuściliby, ale z drugiej wyczułam niepewność. Smutna prawda.
UsuńSiostra bardzo lubi twórczość tej pisarki, ale ta pozycja jeszcze przed nią.
OdpowiedzUsuńSiostra siostrą, a Ty? ;-)
UsuńOkładka jest cudowna, ale nie wiem czy jestem na tyle zainteresowana, żeby przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że spotkanie z twórczością autorki zaczęłaś właśnie od tej książki. Myślę, że inne tytuły wywarłby na Tobie większe wrażenie, bo są bardziej realne, choć... autorka ma tendencję do dobrych zakończeń, wiarę w dobroć innych ludzi, troskę, przyjaźń i przywiązanie.
OdpowiedzUsuńMyślę też, że poprzez swoje książki próbuje nam delikatnie powiedzieć, że to my decydujemy jacy jesteśmy i wszelkie zmiany świata na lepsze powinniśmy zacząć od siebie... to znaczy, ja to sobie wyczytałam między wierszami... i może tylko sobie coś uroiłam :p
Ale w Aniele... widzę to najbardziej.
Niestety mój czas oraz możliwości są zbyt ograniczone. Nie miałam dostępu do innych powieści autorki, więc zabrałam się za "Anioła..." i nie żałuję. Nie przeszkadza mi to w tym, abym sięgnęła po inne historie, które stworzyła Kordel, skoro więcej w nich realizmu. A to lubię :) W takim razie możliwe, że obie sobie coś uroiłyśmy!! :D
UsuńPrzed świętami okładka tej książki atakowała mnie z każdej strony, myslę, że teraz po nią nie sięgnę, jednak przed kolejnym Bożym Narodzeniem, gdy wszystko przycichnie, nadrobię zaległości ;)
OdpowiedzUsuńChociaż istnieje ryzyko, że wtedy wszyscy sobie przypomną o "Aniele..."! ;-) Ale rozumiem - też tak najczęściej mam, iż sięgam po powieści, gdy o nich nieco ucichnie...
UsuńMoże i fabuła jest odrobinę bajkowa, ale czasem także takich człowiek potrzebuje:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak, dlatego książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie pomimo tego odrealnienia. :)
UsuńTaką lekką, ciepłą powieść chętnie bym teraz pochłonęła ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo lubię styl pisania autorki i jej poczucie humoru dlatego muszę przeczytać i tą ksiazkę :)
OdpowiedzUsuńPrześliczna okładka. Kiedyś będę musiała dać pisarce szansę. :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle mi się ta książka podobała :)
OdpowiedzUsuńZachęcona Twoją recenzją, wypożyczyłam "Anioła..." i przeczytałam, i bardzo, bardzo mi się podobał. Pochłonęłam książkę w dwa dni! (a to dla mnie bardzo szybko mając dwójkę malutkich dzieci pod opieką) Faktycznie historia jest naiwna, chociaż bardziej chyba powiedziałabym, że bajkowa. To taka bajka dla dorosłych i czasem taka lektura jest nam potrzebna, żeby wrócić myślami do naszego dzieciństwa:) Dziękuję kasia
OdpowiedzUsuńTwoje słowa to miód na moje serce! Cieszę się, że udało mi się Ciebie zachęcić, a powieść przypadła do Twojego gustu. :)
UsuńMarzy mi się ta powieść i owa magia...
OdpowiedzUsuń