Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2 sierpnia 2016
Liczba stron: 344
Małgosia to 22-latka ucząca się i pracująca na kilka etatów, aby nie powielić losu swojej matki, sióstr oraz dziesiątek kobiet ze wsi, z której pochodzi. Dziewczyna pragnie osiągnąć coś w życiu, ma cele i marzenia niezwiązane z rodzeniem dziesiątego dziecka, gotowaniem rosołu i tłuczeniem schabowych każdej niedzieli oraz dostawaniem lania od męża - tak dla zasady, aby nie rozbestwić się za mocno. Piękno i bezpretensjonalność Małgorzaty spotykają się z męskim uznaniem, czego konsekwencją staje się jej związek ze sporo starszym mężczyzną, który nie widzi świata poza swoją wybranką. Po wielu perturbacjach dziewczyna w końcu spotyka prawdziwą miłość, jednak przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć...
Pomimo niekiedy wulgarnego stylu bycia Małgosi, a także jej nieco wątpliwych poczynań, jest to bohaterka niezwykle sympatyczna, dzięki swojej szczerości, uroczemu nieobyciu, prostolinijności, a także posiadaniu bardzo dobrego serca wrażliwego na krzywdę. Dziewczyna w trakcie swojego niedługiego życia spotykała się z ogromem niezrozumienia ze strony najbliższych, przez co usilnie szuka oparcia w innych, doświadczając go chociażby w osobie starszej sąsiadki.
Bądź wyrozumiały dla drugiego tak, jak jesteś pobłażliwy dla siebie.
Świetnym zabiegiem jest prowadzenie narracji z perspektywy Doroty, sąsiadki Małgosi, która opowiada o życiu młodej kobiety, odgrywając w nim znaczącą rolę. Dorota to kobieta dość dobrze odnajdująca się w swojej samotności, skupiając się w swojej pracy na pisaniu artykułów do gazety, głównie poruszających tematykę zjawisk paranormalnych. Generalnie nie przepadam za takowymi wątkami w książkach, bo wolę o tym nie myśleć i nie słuchać tego typu historii, które są dość przerażające, jednak Dorota Noszczyńska przedstawiła je w tak intrygujący sposób, iż poznawałam je z wypiekami na twarzy.
To, w jaki sposób autorka nakreśliła losy Gosi... Och, pani Danuto - jak tak można? Do tej pory nie pogodziłam się z zakończeniem, chociaż z drugiej strony zawsze to coś innego niż stereotypowe i oklepane "żyli długo i szczęśliwie". A wniosek jest jeden - jeżeli spotykamy na swojej drodze wymarzoną drugą połówkę, w której dłonie chcemy oddać swoje serce, to nie ukrywajmy przed nim tego, co działo się w naszym życiu przed jego pojawieniem się. Długo utrzymywane tajemnice nie rokują zbyt dobrze, a związek powinno budować się na szczerości. Kochający człowiek zrozumie i zaakceptuje nas z całym bagażem doświadczeń.
Historia głównej bohaterki uświadamia, jak przeogromny wpływ na dorosłe życie wywiera nasze dzieciństwo. Czasami nawet gdybyśmy stawali na głowie, aby uciec od niego, los dopadnie nas w nieoczekiwanym momencie, ucierając nosa. Danuta Noszczyńska ukazuje polską wieś rodem ze średniowiecza, gdzie nie ma żadnych szans na spełnianie marzeń oraz bycie kimś. W takim miejscu dzieci nie mają prawa głosu, a kobieta może odezwać się wtedy, gdy pozwoli mu na to pan i władca - mąż. Jedyną rozrywką jest plotkowanie w każdym możliwym miejscu, a także snucie niewyobrażalnie bezsensownych domysłów na temat tych, którzy pragną wyrwać się do miasta, marząc o lepszym życiu.
Niech nie zmyli Was opis tej powieści, po którym można spodziewać się typowej i schematycznej obyczajówki, niewyróżniającej się niczym szczególnym na tle tego typu podobnych. Dopóki śmierć nas nie połączy to książka poruszająca wiele życiowych tematów. Do tego autorka nie idzie po najmniejszej linii oporu - tworzy zaskakujące sytuacje, które zupełnie wymykają się oczekiwaniom czytelników. Niektórzy są nieco zawiedzeni tym, że blurb znajdujący się na okładce wprowadza w błąd. Zawsze irytują mnie takie zabiegi, ale w tym przypadku cieszę się, że opis nieco mąci w głowie, bo dzięki temu cała opowieść wydaje się jeszcze bardziej interesująca.
Autorka dotyka także takich problemów, jak samotność, niemożność pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby, znęcanie się nad zwierzętami, porachunki sąsiedzkie, zażarta walka o spadek czy pożyczki brane w parabankach, gdzie odsetki rosną w zastraszającym tempie. Lwia część tej powieści przekazuje, że nic nie zdarza się przypadkiem - nasz los jest już z góry zaplanowany, a wszelkie wydarzenia dziejące się w naszym życiu mają jakiś cel, chociaż nie zawsze jest on zrozumiały. Tym, co najbardziej zapadło mi w pamięci i co staram się praktykować, jest nieocenianie innych, jeśli samemu nie było się w danej sytuacji i nie zna się czyjejś motywacji. Póki swoim postępowaniem nie krzywdzimy nikogo, to ludzie nie powinni ferować wyroków.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Pod hasłem oraz Zaczytajmy się.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Lubię książki, które opowiadają historie osób pragnących wyrwać się z dotychczasowego życia którego prowadzą bliscy. Ponoć w przyszłości każdy z nas świadomie- czy też mniej świadomie-, staje się kopiami własnych rodziców, niezależnie od chęci. Będę tą książkę mieć na oku :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ifeelonlyapathy.blogspot.com
Często mówimy, że nigdy nie postąpimy tak czy siak, bo nie podobało się to u naszych rodziców. Po latach nawet nieświadomie kopiujemy ich zachowania - pół biedy kiedy sobie to uświadomimy w porę. ;-)
UsuńKsiążka mnie bardzo zainteresowała i chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńJedyne z czym się nie zgodzę, to temat tajemnic. Nie uważam by wybrankowi życia, należało opowiadać o swojej przeszłości. Niczego nie wnosi do przyszłości, ona już była i pozostanie tylko wspomnieniem. Mnie nie interesuje, co dana osoba zrobiła pięć lat przed poznaniem mnie. Liczy się to, co jest teraz i przyszłość.
Niemniej jednak książka wydaje się być bardzo ciekawa, z chęcią przeczytam i poznam tę historię:)
Agnieszko, myślę, że to zależy od człowieka. Ja akurat jestem zwolenniczką mówienia prawdy, bo zawsze w nieoczekiwanym momencie tajemnice mogą wyjść na wierzch, a kiedy są bolesne, to potrafią niezwykle mocno zamieszać w życiu... W przypadku Małgosi taka postawa przyniosłaby więcej dobrego.
UsuńDla mnie prawda, a opowiadanie o przeszłości mija się ze sobą. Chyba, że ktoś ma jakąś zbrodnię na koncie. W innym przypadku nie widzę takiej potrzeby.
UsuńJa wychodzę z założenia, że w związku potrzebna jest szczerość i istotne kwestie z przeszłości powinny być wyjaśnione, bo, prędzej czy później, przeszłość może nas dopaść. Myślę, że opowiadając o popełnionej zbrodni, druga połowa może zastanowić się poważnie, czy chce być z taką osobą. Jednak moim zdaniem istnieją tematy, które powinny być poruszone przed zawarciem poważniejszego związku.
UsuńZachęcona opisem i opiniami postanowiłam kupić sobie tę książkę i właśnie dziś do mnie dotarła :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę przyjemnej lektury! :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale bardzo mnie nią zainteresowałaś.
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że uda Ci się poznać tę historię. :)
UsuńAutorka nie stawia na minimalizm oraz fakt, że nie idzie po najniższej linii oporu przekonuje mnie, by sięgnąć po tę książkę. Intryguje mnie również obraz wsi, który autorka opisała w powieści. Zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńEmilko, wydaje mi się, że "Dopóki śmierć nas nie połączy" powinna przypaść Ci do gustu. :)
UsuńZaciekawiłaś mnie (w ogóle Twoje recenzje bardzo lubię, bo są rzetelne). Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Najbardziej przekonuje mnie wyjście poza ramy - zawsze mam obawy, kiedy sięgam po literaturę obyczajową, po prostu nie lubię sztampowości i nijakości, dlatego po książki z tego gatunku sięgam tylko z polecenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dziękuję Ci za komplement! Niezwykle cieszą mnie takie komentarze. Staram się tworzyć rzetelne opinie, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Ja akurat bardzo często sięgam po obyczajówki, więc już jestem zaznajomiona z różnorodnymi schematami, ale cieszę się, kiedy autorzy potrafią mnie zaskoczyć - tak jak w tym przypadku. :)
UsuńJestem ciekawa tych zaskakujących momentów, o których piszesz. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńKochana, myślę, że ten tytuł mógłby przypaść Ci do gustu. :)
UsuńChętnie przeczytam! :) A wcześniej nie miałam pojęcia o istnieniu tego tytułu...
OdpowiedzUsuńWidzisz, jak dobrze, że jestem ja, która może podrzucać Ci takie smaczki? Hihihi :)
UsuńNie wiem czy zdecyduję się na lekturę, bo pewnie drażniłoby mnie tak jednoznacznie negatywne przedstawienie życia na wsi, gdzie wszyscy mężczyźni piją i biją, kobiety nie mają głosu, a spełnianie marzeń uznawane jest za fanaberię. Mocno krzywdzący obraz.
OdpowiedzUsuńDominiko, wydaje mi się, że autorka nie miała na celu obrażenia osób mieszkających na wsi. W tym przypadku akurat sytuacja wymagała tego, aby pokazać rodzinę Małgosi w taki sposób, ale nigdzie nie jest powiedziane, że wszędzie to tak wygląda.
UsuńJa to jestem ogromnie zła na autorkę za to, co zrobiła...
OdpowiedzUsuńA wątek Mai zjeżył mi włosy na głowie.
Ja też nie mogę jej tego wybaczyć, ale może dzięki temu długo nie zapomnimy o tej historii...
UsuńPrzewrotny tytul zachęca :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, tytuł jest zachęcający, chociaż kiedy zapoznasz się z tą historią, to przekonasz się, iż nie można mówić tu o przewrotności...
UsuńJestem bardzo ciekawa tej lektury. Na pewno będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńTen tytuł mnie kupił w całości
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Zaintrygowałaś mnie tą recenzją. Faktycznie, po opisie bym uznała, że to zwykła obyczajówka, a tu jednak coś więcej. ;) Jeśli kiedyś trafię na tę książkę w bibliotece, to chętnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę zachęcam do zabrania tej książki do domu, jeśli będziesz miała taką okazję.
UsuńBlurby czasem bywaja mylące, najgorzej jest jednak, jak robią nadzieję na coś super, a okazuje się, że jest nędznie, bez polotu i nudnawo :) Dobrze, że tym razem tak nie było. Muszę się przyjrzeć tej autorce :)
OdpowiedzUsuńPS. Fajne zdjęcie ;))
To prawda - cieszę się, że tym razem spotkało mnie pozytywne zaskoczenie. Niestety nieraz bywa odwrotnie...
UsuńPS. Prawda, że ładne? :D
Tytuł ciekawy, ale treść nie nęci.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo jest naprawdę godna uwagi.
UsuńTo raczej nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuń