Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 4 sierpnia 2016
Liczba stron: 464
W codziennej rzeczywistości nie zwracamy uwagi na różnorodne szczegóły, małe radości oraz miłe gesty kierowane w naszą stronę. Jesteśmy zabiegani, pracujemy na lepszą przyszłość, zapominając o teraźniejszości. Zapominamy, że każdy dzień powinniśmy traktować jak cud, bo nigdy nie wiemy, ile nam jeszcze pozostało...
Kiedy 25-letnia Hanka dowiaduje się o glejaku panoszącym się w jej mózgu, nie widzi dla siebie żadnego ratunku. Całe życie musiała radzić sobie sama, nie wiedząc, czym tak naprawdę jest miłość. Nie zaznała jej nawet w związku małżeńskim wziętym z rozsądku, a nie ogromnego uczucia. W domu rodzinnym nigdy nie usłyszała słów "kocham cię", nie zaznała przytulenia czy pogłaskania po głowie - cały czas zastanawia się, czym sobie zasłużyła na taką rodzinę. Przypadek sprawia, iż spotyka 40-letniego Piotra, autora bardzo poczytnych kryminałów, z którym zawiera umowę. On ma pomóc jej odejść i spełnić trzy największe marzenia, a w zamian za to - Hanka stanie się tematem do jego najnowszej powieści. Coraz więcej wspólnych chwil zbliża ich do siebie... Jednak czy wygrają oni walkę z chorobą?
Ludzie różnie reagują na wieść o chorobie, która gości w ich ciele. Niektórzy wiedzą, że nie poddadzą się i staną do walki, a inni załamują się, czekając na nieuchronne. Jestem pełna podziwu dla stawiających czoła temu, co ich czeka. Jednocześnie nie dziwię się osobom, które nie potrafią pogodzić się z okropną wiadomością i nie widzą sensu dalszej egzystencji, mającej szybko zamienić się w konieczność karmienia, mycia i przewijania umierającego człowieka... Długotrwała męka oraz powolne tracenie siebie to coś, z czym ciężko się pogodzić.
Kiedy 25-letnia Hanka dowiaduje się o glejaku panoszącym się w jej mózgu, nie widzi dla siebie żadnego ratunku. Całe życie musiała radzić sobie sama, nie wiedząc, czym tak naprawdę jest miłość. Nie zaznała jej nawet w związku małżeńskim wziętym z rozsądku, a nie ogromnego uczucia. W domu rodzinnym nigdy nie usłyszała słów "kocham cię", nie zaznała przytulenia czy pogłaskania po głowie - cały czas zastanawia się, czym sobie zasłużyła na taką rodzinę. Przypadek sprawia, iż spotyka 40-letniego Piotra, autora bardzo poczytnych kryminałów, z którym zawiera umowę. On ma pomóc jej odejść i spełnić trzy największe marzenia, a w zamian za to - Hanka stanie się tematem do jego najnowszej powieści. Coraz więcej wspólnych chwil zbliża ich do siebie... Jednak czy wygrają oni walkę z chorobą?
Ludzie różnie reagują na wieść o chorobie, która gości w ich ciele. Niektórzy wiedzą, że nie poddadzą się i staną do walki, a inni załamują się, czekając na nieuchronne. Jestem pełna podziwu dla stawiających czoła temu, co ich czeka. Jednocześnie nie dziwię się osobom, które nie potrafią pogodzić się z okropną wiadomością i nie widzą sensu dalszej egzystencji, mającej szybko zamienić się w konieczność karmienia, mycia i przewijania umierającego człowieka... Długotrwała męka oraz powolne tracenie siebie to coś, z czym ciężko się pogodzić.
Dotąd moje pragnienia były jak gdyby w poczekalni. Dopiero teraz wyszły na peron, kiedy mój pociąg dojeżdża już do końcowej stacji. Za bardzo bałam się przeszkód, by wcześniej je uwolnić. Teraz raptem wszystko się przewartościowało. Przekonałam się, że nie wolno stawiać granic swoim marzeniom. Powinny zawsze je przekraczać. Gdyby to ode mnie zależało, do siedmiu grzechów głównych dopisałabym ósmy, grzech zaniechania. Jest dużo bardziej niewybaczalny niż cała reszta. Gdyby życie było spowiednikiem, nie dostałabym rozgrzeszenia. Za dużo przepuściłam między palcami i prawie wszystko mi umknęło.
Dzień cudu to powieść poruszająca tak istotną, bolesną i trudną tematykę, że powinna wcisnąć mnie w fotel, wyciskając morze łez. Tym bardziej, że jest to wątek bardzo mi bliski, ponieważ kilkoro członków mojej rodziny zmaga(ło) się z chorobą nowotworową, która potrafi błyskawicznie namieszać w życiu. Z tego względu nastawiłam się na niezwykle emocjonującą lekturę, a właśnie emocji bardzo mi zabrakło. Niby historia poruszająca, ale jednocześnie wydaje się napisana dość płasko, bez polotu... A te nieustanne zbiegi okoliczności stają się wręcz śmieszne.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia, jakie funduje Wioletta Sawicka. Sama autorka informuje, że miało ono wyglądać zupełnie inaczej, ale po konsultacji z lekarzem zmieniła zdanie. Nie chcę oceniać, która droga byłaby lepsza. Mogę jedynie stwierdzić, iż finał spełnił moje oczekiwania. Generalnie cieszę się, że pisarka pokusiła się o rozmowy ze specjalistami - nie wytykając palcami, niektóre autorki powinny brać przykład z Wioletty Sawickiej.
Dzień cudu uświadamia, iż czasami złe wiadomości, pozornie niszczące nam życie, potrafią mocno namieszać, jednocześnie motywując nas do działania. Niekiedy trwamy w stagnacji, bo boimy się konsekwencji z podjęcia konkretnych decyzji - twierdzimy, że nasz los widocznie powinien wyglądać w taki sposób, zatem nie warto dążyć do diametralnych zmian. Za to stojąc na krawędzi, nie mamy niczego do stracenia, dlatego niejednokrotnie stajemy się odważniejsi i bardziej podatni na życiowe rewolucje. Do tego nigdy nie traćmy nadziei, bo wiara czyni cuda.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka oraz Zaczytajmy się.
Nie spodziewałam się takiego zakończenia, jakie funduje Wioletta Sawicka. Sama autorka informuje, że miało ono wyglądać zupełnie inaczej, ale po konsultacji z lekarzem zmieniła zdanie. Nie chcę oceniać, która droga byłaby lepsza. Mogę jedynie stwierdzić, iż finał spełnił moje oczekiwania. Generalnie cieszę się, że pisarka pokusiła się o rozmowy ze specjalistami - nie wytykając palcami, niektóre autorki powinny brać przykład z Wioletty Sawickiej.
Dzień cudu uświadamia, iż czasami złe wiadomości, pozornie niszczące nam życie, potrafią mocno namieszać, jednocześnie motywując nas do działania. Niekiedy trwamy w stagnacji, bo boimy się konsekwencji z podjęcia konkretnych decyzji - twierdzimy, że nasz los widocznie powinien wyglądać w taki sposób, zatem nie warto dążyć do diametralnych zmian. Za to stojąc na krawędzi, nie mamy niczego do stracenia, dlatego niejednokrotnie stajemy się odważniejsi i bardziej podatni na życiowe rewolucje. Do tego nigdy nie traćmy nadziei, bo wiara czyni cuda.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka oraz Zaczytajmy się.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Szkoda, że w książce jest sporo zbiegów okoliczności. Mimo wszystko, będę miała na uwadze tę powieść.
OdpowiedzUsuńDobrze wspominam tę powieść.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zabrakło emocji, których oczekiwałaś. Mimo wszystko napisałaś w taki sposób, że poczułam się zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś przeczytam, póki co uważam, że tematycznie tylko by mnie ta książka przygnębiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Faktycznie po takie historie lepiej sięgać w odpowiednim czasie, bo to trudny temat, więc może jeszcze bardziej człowieka podłamać.
UsuńTym razem sobie odpuszczę, bo mam już sporą kolejkę książek do przeczytania
OdpowiedzUsuńSzkoda że wydała się być słabo napisana. Ostatnio często mi się zdarza, że nastawiam się na coś świetnego, aczkolwiek sposób w jaki książka jest napisana pozostawia mi niedosyt... :)
OdpowiedzUsuńTo znaczy generalnie wykonanie jest dobre, tylko cała historia jest nieco pozbawiona emocji, a na tym mi głównie zależało.
UsuńSzkoda, że nie do końca otrzymałaś to czego oczekiwałaś, ale mimo wszystko czuję się zainteresowana. ;)
OdpowiedzUsuńW 2015 r. też dostałam informację, po której myślałam, że moje życie się skończyło. Tymczasem okazało się, że to był po prostu początek czegoś lepszego w "nowym życiu". Dlatego, mimo wad, chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńA pisałam Ci wtedy, że będzie jeszcze lepiej ! :)
UsuńTakie pozornie tragiczne informacje potrafią namieszać w życiu, ale jednocześnie pozwalają inaczej spojrzeć na siebie, dzięki czemu zaczynamy więcej doceniać. :) Cieszę się, że jednak wszystko poszło w dobrą stronę!
UsuńZdecydowanie muszę mieć tę książkę w swojej biblioteczce! Koniecznie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, które poruszają struny w naszej duszy.
Pozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
W takim razie musisz ją przeczytać :)
UsuńZainteresowała mnie fabuła, zwłaszcza motyw zawarcia umowy z pisarzem, spełnianie marzeń. Szkoda, że w wykonaniu zabrakło emocji. Mimo to mam ochotę poznać tę książkę.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam Twoją opinię :)
UsuńPrzyznam, że jestem ciekawa. Myślałam, że od razu mnie odrzuci, bo w końcu polska autorka (a ich nie czytam), ale nie, jednak czuję się zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON
Za to ja uwielbiam polską twórczość, więc polecam przekonać się do niej :)
UsuńWidać, że autorka przygotowała się do napisania książki. Fabuła powinna mnie zainteresować. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńW takich książkach jednak też zależy mi najmocniej na emocjach. Nie mówię jednak stanowczo nie :)
OdpowiedzUsuńczytałam, ale nie zagrzała długo miejsca na mojej półce bo ciągle jest w ruchu - uwielbiam pożyczać dobre książki a tą oceniam pozytywnie
OdpowiedzUsuń