Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 1 lutego 2017
Liczba stron: 352
Uwielbiam powieści, które pozwalają na utożsamienie się z bohaterami, dogłębnie przedstawiające ich psychologiczne portrety. Jednak czasami daję się skusić na krótkie formy literackie, sięgając po opowiadania, gdzie w niewielkim odstępie czasu mogę zapoznać się z różnorodnymi historiami. Mistrzem w tym fachu wydaje się Janusz Leon Wiśniewski, który na kilku stronach potrafi poruszyć wszelkie emocje u czytelnika. Szkoda tylko, że Eksplozje okazują się odgrzewanym kotletem - nadal smacznym, ale jednak nie pierwszej świeżości.
Niemalże równe dwa lata temu czytałam Kulminacje, czyli zbiór szesnastu opowiadań, w których osiem należało do Janusza Leona Wiśniewskiego, a kolejne do polskich autorek. Eksplozje nie różnią się niczym od swojej poprzedniczki, nie licząc okładki oraz doboru towarzyszy dla Wiśniewskiego. Opowieści przeplatają się, a Tomasz Jastrun, Daniel Odija, A.J. Gabryel, Alek Rogoziński, Igor Brejdygant, Jacek Melchior, Paweł Paliński oraz Ahsan Ridha Hassan odnoszą się do poszczególnych utworów poczytnego pisarza. Historie, które snują, niejednokrotnie są kontynuacją tych stworzonych przez Wiśniewskiego, dzięki czemu chociaż przez chwilę możemy podtrzymywać swoją znajomość z poznanymi bohaterami. Innym razem przedstawiają te same wydarzenia z zupełnie innej perspektywy, a nawet przekazują zdecydowanie różny obraz danej sytuacji niż ten, jaki pokazuje Wiśniewski. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie - coś, co go zaintryguje, wzruszy, skradnie serce i zapisze się w nim na dłuższy czas.
Według mnie panowie lepiej poradzili sobie z interpretacją opowieści znanego pisarza, ale tym razem również prym wiodą jednak historie stworzone przez Wiśniewskiego. Znałam je już wcześniej, jednak zatarły się one w mojej pamięci, dlatego czułam się, jakbym poznawała je po raz pierwszy (jedynie tytuły kojarzyłam bez problemu). Ponownie zachwyciłam się Syndromem przekleństwa Undine - historii przepełnionej strachem, chorobą, bolesnymi wydarzeniami z przeszłości i walką o siebie. Anorexia nervosa wzbudziła we mnie smutek, wprawiając w zadumę, gdyż opowiada o miłości, dobroci, smutku, tęsknocie, samotności, wystawianiu na próbę oraz okrutnie niesprawiedliwym życiu. Najbardziej poruszyła mnie jednak Krew, ponieważ nie potrafię być obojętna na ludzką krzywdę, tym bardziej jeśli dotyczy ona bezbronnego dziecka, a jako matka podwójnie przeżywam takie historie. W przypadku opowiadań snutych przez współautorów nie było już tak dobrze, podobnie jak w przypadku Kulminacji. W pamięci zostanie mi na pewno opowieść Jeden dzień w Sarajewie Alka Rogozińskiego, której zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Do tego z wypiekami na twarzy przybliżałam sobie życie Magdy Goebbels z Drugiego samobójstwa Magdaleny Ahsana Ridha Hassana. Z kolei podczas czytania Kochanka Tomasza Jastruna czułam wiele negatywnych emocji spowodowanych skandalicznym postępowaniem głównego bohatera - jego podejście do kobiet nie napawa optymizmem. Podobne odczucia targały mną podczas lektury Zmarszczek wszechświata Jacka Melchiora, która okazała się nudnawą opowieścią ze snami na jawie.
Już podczas dzielenia się swoimi wrażeniami o Kulminacjach, napomknęłam o tym, iż zniesmaczył mnie fakt wrzucenia do tego zbioru opowiadań Wiśniewskiego, które ukazały się już lata wcześniej. Ucieszyłam się, gdy wydawnictwo zdecydowało się na kolejną edycję, czekając na opowieści snute przez lubianego pisarza. Cóż... jestem podwójnie zażenowana i zdegustowana - w Eksplozjach nie znajdziecie niczego, co nie ukazało się w Kulminacjach. Opowieści są żywcem przepisane, a jedynym urozmaiceniem są historie mężczyzn, z którymi Wiśniewski wszedł w dialog. Moim skromnym zdaniem, wręcz karygodny jest brak jakiejkolwiek wzmianki na okładce informującej o tym, iż czytelnicy pragnący nowych opowiadań ulubionego autora, nie mają na co liczyć. Zatem takowy człowiek leci do księgarni z wywieszonym językiem na brodzie, czując ekstazę spowodowaną utworami swego guru, po czym wydaje czterdzieści złotych, aby przeczytać to, co już doskonale zna. Uważam, iż jest to bardzo niesprawiedliwe w stosunku do czytelników - Wiśniewski bardzo stracił w moich oczach, bo ewidentnie pokazuje, że lubi spoczywać na laurach, zatem skoro ludzie będą płacić za to, co już napisał, to po co tworzyć coś nowego, gdy można zgarniać kasę na dotychczasowych sukcesach.
Generalnie fani zbiorów opowiadań powinni być zadowoleni, o ile nie przeszkadza im nieustanne powielanie tych samych historii, na czym aktualnie zdaje się bazować Janusz Leon Wiśniewski. Przyznaję, że tworzy naprawdę interesujące utwory, podejmując się skrupulatnego wczucia w emocjonalną sferę kobiet, jednak nadal nie potrafię wybaczyć mu twórczego zastoju. Jeżeli macie ochotę na książkę o miłości, wierze, tęsknocie, pragnieniach, marzeniach, beznadziei, rozczarowaniach, stracie, rozpaczy, złych kobietach oraz podłych mężczyznach, to Eksplozje są dla Was.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Czytamy powieści obyczajowe, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka oraz Pod hasłem.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Mam ochotę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo na razie interesuje mnie ten zbiór.
OdpowiedzUsuńCzytałam te opowiadania. Podobały mi się, ale wszystkie były bardzo smutne.
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie są one najradośniejsze, jednak czasami człowiek ma ochotę i na takie historie...
UsuńJa dopiero zapoznaję się z powieściami autora, więc opowiadania to dla mnie nowość. Właśnie ją kończę i historia Alka Rogozińskiego będzie chyba nalepsza. :)
OdpowiedzUsuńMnie też Rogoziński najbardziej przypadł do gustu, nie licząc opowiadań Wiśniewskiego. :)
UsuńWstyd przyznać, ale nie czytałam jeszcze niczego autorstwa Wiśniewskiego :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą! :)
UsuńJa nie przepadam za opowiadaniami, więc rzadko po nie sięgam ☺
OdpowiedzUsuńKsiążka nie do końca mnie zainteresowała, jednak opowiadania to nie mój konik, ale to ciacho... wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńTo zwyczajny jabłecznik z kaszą jaglaną - zrobiłam z myślą o Jasiu, który, jak się okazuje, nie przepada za słodkościami. :P
UsuńTwórczość Wiśniewskiego już mi się chyba "przejadła". Jego "Samotnością w Sieci" byłam zachwycona, "Losem powtórzonym" trochę mniej - a potem za każdym razem odnosiłam wrażenie, że serwuje swoim czytelnikom właśnie takie "odgrzewane kotlety". Mam przesyt tego autora.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne odczucia. "Samotność w sieci" urzekła mnie, poszczególne opowiadania też okazały się całkiem udane, ale teraz natykam się ciągle na powtórkę z rozrywki, a za tym nie przepadam...
UsuńUwielbiam Wiśniewskiego :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek autora, ale raczej mnie ta nie zainteresowała...
OdpowiedzUsuńNa pewno odpuszczę. Po pierwsze opowiadania są dla mnie (prawie) zawsze źródłem niedosytu. Po drugie wolę ciągiem i konkretnie. No i co za dużo, to niezdrowo, więc podziękuję. Ale! Przepisem na ciacho mogłabyś się podzielić :D
OdpowiedzUsuńKochana, jeśli chcesz to nie ma problemu, ale to ciacho jest taką prościzną, że nawet mi się udało! :P
UsuńUwielbiam książki Wiśniewskiego. Człowiek znajdzie w nich zawsze coś więcej. Są takie bogate w wartościowe myśli...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.zaczytanawiedzma.blogspot.com
Zgadzam się - szkoda tylko, że autor osiadł na laurach...
UsuńTak też mi się już dawno wydawało, że Wiśniewski tylko odcina kupony od raz zdobytej popularności...
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno! Niestety tak jest, czego straszliwie żałuję, bo naprawdę lubię jego twórczość...
UsuńNie czytałam utworów tego pisarza i chyba szybko tego nie nadrobię, po pierwsze nie przepadam za opowiadaniami, a po drugie tematyka jakoś mnie nie przekonuje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Autor tworzy także powieści, nie tylko opowiadania, więc może coś jednak Ci podpasuje. :)
UsuńJeszcze nie czytałam niczego Wiśniewskiego, więc może nie odczytałabym tego jako odgrzewane kotlety, a i chętnie bym się przekonała, jak poradzili sobie w krótkiej formie panowie. Jeśli kiedyś wpadnę na książkę w bibliotece, to chętnie sprawdzę. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie spokojnie możesz sięgać po ten zbiór opowieści. :)
Usuń