Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 30 listopada 2016
Liczba stron: 384
Sztuka kochania to książka, o której aktualnie słyszeli niemal wszyscy. Zrobiło się o niej głośno za sprawą filmu o Michalinie Wisłockiej, więc na fali popularności ukazało się kolejne wznowienie lektury, po jaką sięgają ludzie od wielu lat. To poradnik napisany przez lekarkę będącą ginekologiem, seksuologiem oraz cytologiem, zatem nie dziwię się, że swego czasu była niemal w każdym domu - taka dawka wiedzy jest potrzebna, a że porusza tematy dla wielu wstydliwe i kontrowersyjne, to chętni znajdowali się na każdym kroku.
Lekarka porusza ogrom wątków, o jakich należy mówić. Między innymi zwraca uwagę na znaczące różnice pomiędzy budzeniem się seksualności u chłopców i dziewcząt, zaznaczając, że nie warto spieszyć się z rozpoczęciem współżycia, a tym bardziej rozpoczynać znajomości od seksu. Wisłocka przedstawia szereg zalet wynikających z powolnego poznawania się, delikatnego przechodzenia do kolejnych etapów i cieszenia się sobą nawzajem. Już w tamtych czasach twierdziła, że już w szkole podstawowej należy mówić o wsłuchiwaniu się we własne ciało, seksualności i antykoncepcji - cóż, nawet aktualnie niestety różnie z tym bywa.
Niemałym zaskoczeniem była dla mnie wzmianka o tym, iż ojciec powinien czynnie uczestniczyć w życiu dziecka i pomagać w domowych obowiązkach. Podejrzewam, że ten tekst mógł wywołać burzę w niejednym domostwie, wszak dopiero niedawno mężczyźni (i to niestety nadal tylko niektórzy) zrozumieli, iż wsparcie żony wpływa bardzo pozytywnie na funkcjonowanie całej rodziny. Ponadto w pewnym momencie Wisłocka przekazuje także ogrom negatywnych skutków spowodowanych aborcją, zaznaczając, że jest to najgorszy sposób przerwania ciąży, ale jednocześnie uświadamia, iż podjęcie ostatecznej decyzji powinno należeć do kobiety, bo to ona nosi dziecko, boryka się z różnymi ciążowymi problemami, po czym niemal całe życie mu poświęca. Autorka prosi o niewywieranie presji i oddanie ostatniego słowa kobiecie, bo zmuszanie do czegokolwiek nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.
Po lekturze tej książki nie dziwię się, że swego czasu nie spoglądano zbyt przychylnie na poglądy głoszone przez Michalinę Wisłocką - z pewnością były wtedy szokujące, a nawet kontrowersyjne, jednak najczęściej bardzo słuszne i w zasadzie całkiem nowoczesne. Tak naprawdę treść tej książki zdaje się być nadal aktualna, jedynie niektóre wątki, choćby te poruszające problematykę antykoncepcji, uległy przedawnieniu. Z kolei na pewne treści radziłabym przymknąć oko. Niemniej i tak na te czasy, w jakich żyła Wisłocka, jej poglądy były bardzo światłe i sięgające daleko w przyszłość.
Z pewnością ta książka wywarłaby na mnie większe wrażenie, gdybym czytała ją jakieś dziesięć lat temu. Aktualnie nie miałam wypieków na twarzy, a jej czytanie nie wymagało ode mnie chowania się po kątach. Do tego nie poznałam żadnej informacji, o jakiej nie wiedziałabym. Niemniej jest to naprawdę dobra pozycja dla tych, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej o ludzkiej fizjologii i anatomii, relacjach damsko-męskich, rodzeniu się seksualności bądź zapobieganiu monotonii w związku.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania oraz Z półki.
Lekarka porusza ogrom wątków, o jakich należy mówić. Między innymi zwraca uwagę na znaczące różnice pomiędzy budzeniem się seksualności u chłopców i dziewcząt, zaznaczając, że nie warto spieszyć się z rozpoczęciem współżycia, a tym bardziej rozpoczynać znajomości od seksu. Wisłocka przedstawia szereg zalet wynikających z powolnego poznawania się, delikatnego przechodzenia do kolejnych etapów i cieszenia się sobą nawzajem. Już w tamtych czasach twierdziła, że już w szkole podstawowej należy mówić o wsłuchiwaniu się we własne ciało, seksualności i antykoncepcji - cóż, nawet aktualnie niestety różnie z tym bywa.
Niemałym zaskoczeniem była dla mnie wzmianka o tym, iż ojciec powinien czynnie uczestniczyć w życiu dziecka i pomagać w domowych obowiązkach. Podejrzewam, że ten tekst mógł wywołać burzę w niejednym domostwie, wszak dopiero niedawno mężczyźni (i to niestety nadal tylko niektórzy) zrozumieli, iż wsparcie żony wpływa bardzo pozytywnie na funkcjonowanie całej rodziny. Ponadto w pewnym momencie Wisłocka przekazuje także ogrom negatywnych skutków spowodowanych aborcją, zaznaczając, że jest to najgorszy sposób przerwania ciąży, ale jednocześnie uświadamia, iż podjęcie ostatecznej decyzji powinno należeć do kobiety, bo to ona nosi dziecko, boryka się z różnymi ciążowymi problemami, po czym niemal całe życie mu poświęca. Autorka prosi o niewywieranie presji i oddanie ostatniego słowa kobiecie, bo zmuszanie do czegokolwiek nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.
Po lekturze tej książki nie dziwię się, że swego czasu nie spoglądano zbyt przychylnie na poglądy głoszone przez Michalinę Wisłocką - z pewnością były wtedy szokujące, a nawet kontrowersyjne, jednak najczęściej bardzo słuszne i w zasadzie całkiem nowoczesne. Tak naprawdę treść tej książki zdaje się być nadal aktualna, jedynie niektóre wątki, choćby te poruszające problematykę antykoncepcji, uległy przedawnieniu. Z kolei na pewne treści radziłabym przymknąć oko. Niemniej i tak na te czasy, w jakich żyła Wisłocka, jej poglądy były bardzo światłe i sięgające daleko w przyszłość.
Z pewnością ta książka wywarłaby na mnie większe wrażenie, gdybym czytała ją jakieś dziesięć lat temu. Aktualnie nie miałam wypieków na twarzy, a jej czytanie nie wymagało ode mnie chowania się po kątach. Do tego nie poznałam żadnej informacji, o jakiej nie wiedziałabym. Niemniej jest to naprawdę dobra pozycja dla tych, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej o ludzkiej fizjologii i anatomii, relacjach damsko-męskich, rodzeniu się seksualności bądź zapobieganiu monotonii w związku.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania oraz Z półki.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
W tamtych czasach faktycznie ojciec w roli pani domu to raczej zniewaga , prawdziwi mezczyzni nie kalali sie tymi pracami ;-) Musze sobie ta lekture zaaplikowac choćby z czystej ciekawosci jak kiedys myslano i jak sie to ma do dzisiejszych czasow :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety niektórzy mężczyźni nadal mają myślenie jak sprzed lat, uważając, że sprzątanie, gotowanie, pranie i zajmowanie się dzieckiem to zajęcia kobiece...
Usuńnie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele dobrych opinii na temat filmu, ale najpierw chciałabym poznać książkę. Myślę, że może mnie zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
W takim razie trzymam kciuki za to, że uda Ci się dorwać tę książkę. Ja teraz przybieram się do filmu. :)
UsuńMam ją na półce, czeka aż się za nią zabiorę.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej lektury :)
UsuńTym razem chyba nie dla mnie, ale przyznam, że trochę zainteresowały mnie te głoszone przez autorkę poglądy i chętnie dowiedziałabym się na ten temat czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że dziś już żadna książka nie jest w stanie nas zawstydzić. Może faktycznie 10 lat temu odbiór tej publikacji wyglądałby zupełnie inaczej.
W takim razie nie pozostaje Ci nic innego, jak sięgnąć po tę pozycję. Chciałabym poznać Twoją opinię. :)
UsuńTeż myślę, że dekadę temu książka wywołała by znacznie większe emocje niż obecnie, gdzie zewsząd jesteśmy zalewani różnego rodzaju informacjami dotyczącymi naszej seksualności itp.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony jesteśmy zalewani takimi informacjami, a mimo wszystko edukacja seksualna nadal kuleje - to przykre...
UsuńRaczej nie czuję się zainteresowana tą pozycją.
OdpowiedzUsuńMarzę o tej książce. A filmem jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńPrzede mną film - mam nadzieję, że będę również zachwycona. :)
UsuńByłam na filmie w kinie - bardzo mi się podobała historia tej pani ;)
OdpowiedzUsuńTo teraz czas na książkę ;-)
UsuńFilm świetny! Książkę sobie zakupiłam, ale mam ją w planach w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńAle kusisz tym filmem! Muszę obejrzeć go jak najszybciej :)
UsuńCzytałam lata temu. Teraz kolej na film.
OdpowiedzUsuńFilm także przede mną - mam nadzieję, że obejrzę go jak najszybciej. :)
UsuńNie czytałam jeszcze tej książki, jednak mam ją w planach, odkąd zrobiło się o niej głośniej niedawno za sprawą filmu. Jeśli będę miała okazję, na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa teraz muszę obejrzeć film :)
UsuńNie czytałam jeszcze ale recenzja jest świetna, kusisz :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Dasz się skusić? :)
UsuńA ja tak z innej beczki, bo nawet po niektórych komentarzach już widzę, że ludzie mają film za ekranizację tej książki... Chyba promocja wznowionego wydania tego tytułu i powielenie nazwy w filmie tak zadziałały, ale przyznam, że dziwnie się zrobiło. ;D
OdpowiedzUsuńAmando, chyba tak... Zdecydowanie bliżej do filmowej "Sztuki kochania" jest książce "Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki" - przynajmniej tak mi się wydaje, bo tej jeszcze nie czytałam, ale to kwestia czasu.
UsuńOglądałam film. To przede wszystkim relacja z walki lekarza o wydanie swojej książki. Obok tego głównego wątku, przewijającego się w różnych momentach filmu, realizatorzy zrobili po prostu niezłą biografię, która szokować mogłaby 20 lat temu, a nie teraz. Warta obejrzenia, momentami bardzo smutna relacja z życiowych dziwactw, dla których Wisłocka nie mogła znaleźć u mnie zrozumienia. Film godny poświęcenia mu czasu dla ról Boczarskiej i Piotra Adamczyka. Jak będziesz po filmie, to podziel się wrażeniami.
UsuńMoże to dziwne, ale lubię smutne filmy, więc na pewno obejrzę "Sztukę kochania". Chciałabym przybliżyć sobie życie Wisłockiej, więc na pewno będzie to dobra okazja. Jeśli obejrzę film, to na pewno zdam relację. :)
Usuń... chciałabym mieć to najnowsze wydanie ...
OdpowiedzUsuńMoniko, stare nie są wcale gorsze :)
UsuńChoć książka może faktycznie nie wywołuje już wypieków na twarzy, ale jednak zaskakuje swoją ponadczasową aktualnością. Świetna recenzja - bardzo lubimy takie czytać! :)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już na mnie na czytniku. Muszę teraz wyskrobać troszkę czasu ;) ale okłądka jest wprost urzekająca ;)
OdpowiedzUsuńOna napisała więcej książek, które moim zdaniem są nawet lepsze, jak tutaj - virtualo.pl/?pt=michalina_wislocka A co do samej osoby Wisłockiej - zupełnie nie jest to osoba w moich klimatach i nie zgadzam się z większością tego, co robiła. Szczególnie chodzi mi o podejście do rodziny, ten cały trójkąt, zdrady... Ale czytać jej książki jak najbardziej mogę.
OdpowiedzUsuń