Tytuł oryginału: Jag vill också ha ett syskon, Jag vill också gå i skolan
Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 22 marca 2017
Liczba stron: 64
Astrid Lindgren jest jedną z moich ulubionych pisarek. Jej twórczość porusza tak uniwersalną tematykę, że bez problemu mogą ją poznawać kolejne pokolenia, a utwory nie stracą na aktualności. Do biblioteczki mojego synka właśnie przywędrował zbiór opowiadań o Peterze i Lenie.
W opowiadaniu Ja też chcę mieć rodzeństwo poznajemy Petera, który od swoich pierwszych dni jest najsłodszym dzieckiem dla swoich rodziców, którzy darzą go bezgraniczną miłością. Kiedy Peter staje się większy, pragnie rodzeństwa - jego marzenie spełnia się, a na świat przychodzi Lena. Okazuje się, że sporo płacze i wymaga wiele uwagi od rodziców, przez co Peter czuje się niekochany. Pragnąć ponownie stać się ich oczkiem w głowie, rozrabia i płacze. Na szczęście mama wpada na pomysł zaangażowania syna w opiekę nad siostrą, co pozwala mu poczuć się potrzebnym, a wręcz niezbędnym...
Bardzo wzruszyło mnie te opowiadanie. Pojawienie się rodzeństwa często gmatwa rodzinne życie, a starsze dziecko czuje się odepchnięte. Niestety na początku maleństwo potrzebuje dużo uwagi, przez co cierpi starszak, dla którego mama nie ma już tyle czasu. Warto zapewniać pierworodnego o swojej bezgranicznej miłości, zwracać uwagę na jego potrzeby i angażować w opiekę nad maluchem, dzięki czemu spędza się więcej czasu razem. Do tego należy mówić starszakowi, że również często płakał, marudził i wymagał noszenia, a teraz jest dzielnym i zaradnym smykiem, dlatego maluszek też taki będzie.
Kiedy różnice wiekowe pozacierają się, gdy młodsze dziecko podrośnie, często okazuje się, że rodzeństwo jest niezastąpionym kompanem do zabawy, szczególnie jeśli w rodzinie pojawia się kolejny maluch. Posiadanie siostry lub brata to powód do dumy oraz radości, nawet jeżeli na początku wydaje się to niemożliwe. Nikt nie da w przyszłości tyle wsparcia, ile można uzyskać od rodzeństwa, dlatego warto dać tak wspaniały prezent swojemu dziecku...
W drugim opowiadaniu Peter ma już siedem lat i chodzi do szkoły, czego zazdrości mu młodsza siostra. Starszy brat postanawia wziąć Lenę ze sobą, aby pokazać jej, jak wygląda szkolna rzeczywistość. Peter bardzo wspiera swoją siostrzyczkę i staje w jej obronie, kiedy jeden z kolegów stwierdza, iż przyprowadzanie małych dzieci do szkoły jest głupie. Lenie bardzo podoba się w szkole, gdzie można nauczyć się wielu pożytecznych rzeczy, a także pochwalić już nabytą wiedzą.
Ja też chcę chodzić do szkoły to opowieść, która może pomóc wszystkim dzieciom czującym obawy przed pójściem do pierwszej klasy. Okazuje się, że szkoła nie jest taka straszna, a wręcz przeciwnie - można wiele wynieść z tego miejsca, a do tego nawiązać ciekawe znajomości, które mogą trwać przez długie lata. Nauczyciele przekazują ważne informacje o świecie, a w wolniejszych chwilach można spędzić czas na świeżym powietrzu czy w stołówce, zajadając się pysznościami ugotowanymi przez panie kucharki.
Zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu pierwsze opowiadanie, które przekazuje więcej istotnej treści i wydaje mi się bardziej przydatne w przyszłości. Oba są warte poznania, ale obawiam się, że Ja też chcę chodzić do szkoły może niekiedy budzić wiele wątpliwości - w owym opowiadaniu nigdzie nie widać rodziców. Dzieci same wędrują do szkoły i wracają z niej, a także przechodzą przez ulicę bez obecności dorosłych. Na szczęście autorka wspomina o tym, jak należy zachować się w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że siedmiolatek wymaga jeszcze opieki. Ponadto podejrzewam, iż niewiele szkół (o ile jakiekolwiek?) pozwala na przyprowadzanie ze sobą rodzeństwa, przy tym siedzenie w ławce przez cały dzień czy jedzenie obiadu w stołówce. Owszem, istnieją dni otwarte, ale nie wyglądają tak, jak jest to przedstawione w książce (przynajmniej w polskich realiach). Maluchy mogą być zawiedzione, że nie mogą tak jak Lena, wybrać się na cały dzień do szkoły starszego brata lub siostry.
Jak zawsze wydawnictwo Zakamarki stanęło na wysokości zadania, jeśli chodzi o wygląd książki. Twarda oprawa z materiałowym grzbietem, który jest znakiem rozpoznawczym owego wydawnictwa, przecudowne ilustracje o delikatnej kolorystyce, a także odpowiednio wyważona ilość tekstu na stronie to coś, o czym warto wspomnieć. Z przyjemnością dołączę tę pozycję do innych Zakamarkowych lektur w miejsce twórczości ukochanej Astrid Lindgren, którą pragnę skompletować w całości. Zdecydowanie warto mieć takie ponadczasowe historie w domowej biblioteczce.
Książka bierze udział w wyzwaniach: Czytamy nowości, Dziecięce poczytania oraz Powrót do dzieciństwa.
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Tej autorki czytałam tylko jedną książkę, ale zdecydowanie muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńNaprawdę szczerze polecam :)
UsuńTaka współczesna bajka :)
OdpowiedzUsuńBardzo! Pomimo tego, że powstała lata temu :)
UsuńTeż myślę, że pierwsze opowiadanie bardziej przypadłoby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie takie książki powinny znaleźć się w mojej bibliotece domowej. Faktycznie drugie może budzić małe wątpliwości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że spodobałaby się Filipkowi :)
UsuńŚwietnie, że książka jest warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńRównież lubię twórczość autorki, ta pozycja wydaje się ciekawa i myślę, że miałabym komu podarować:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, myślę, że obdarowany byłby zachwycony :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Astrid Lindgren! Dzieci z Bullerbyn i Bracia Lwie Serce to były jedne z moich ulubionych książek w dzieciństwie.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
"Dzieci z Bullerbyn" ubóstwiam, za to nie czytałam jeszcze "Braci Lwie Serce", ale to jedynie kwestia czasu. :)
UsuńAstrid Lindgren czytałam jedynie "Dzieci z Bullerbyn" i w dzieciństwie była to moja ulubiona książka. :) Aż mam ochotę znowu to przeczytać! Można powiedzieć, że od dziecka uwielbiałam Skandynawię, a teraz przerodziło się to w naprawdę ogromnych rozmiarów obsesję. Nie pozostałam jednak wierna Szwecji, a Norwegii, choć twórczość pisarzy skandynawskich jest dla mnie naprawdę wyjątkowa. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marionetka Literacka
www.marionetkaliteracka.wordpress.com
"Dzieci z Bullerbyn" uwielbiam! Czytałam dwukrotnie i znowu pożyczyłam egzemplarz od brata, aby poczytać z Jasiem. :)
UsuńTo pierwsze opowiadanie, tylko w nieco innym wydaniu, czytałam starszemu synowi, kiedy nie mógł się już doczekać przyjścia na świat młodszego brata.
OdpowiedzUsuńCzy dobrze rozumiem że książka trzy opowiadania zawiera te same opowiadania co te wydawne pojedynczo przez Zakamarki? Czy opowiadania pokrywają się treścią z "Lotta z ulicy Awanturniów", czy nawiązują do tej książki?
OdpowiedzUsuńNie, te wszystkie trzy książki to kompletnie różne historie. :)
UsuńW dzieciństwie bardzo lubiłam "Dzieci z Bullerbyn". Ciekawe jak bym odebrała tę książkę po latach... Tych opowiadań nie znam, szczególnie pierwsze zapowiada się ciekawie. Chętnie przeczytam coś jeszcze tej autorki.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak książki Astrid Lindgren :))
OdpowiedzUsuń