Jestem przerażona uciekającym czasem. Dopiero niedawno ujrzałam dwie kreski na teście ciążowym, a w tym miesiącu moje dziecko skończy 1,5 roku. Jaś jest dużym i bardzo mądrym chłopcem, który wykazuje się ogromną niezależnością, swoim zdaniem w wielu kwestiach, a także samodzielnością rozwijającą się z każdym dniem. Pisząc te słowa, zastanawiam się nad stworzeniem wpisu podsumowującego cały czas od urodzenia Jasia, łącznie z jego aktualnymi osiągnięciami - chcecie? :) Tymczasem, coby za mocno nie odbiec od głównego tematu, dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam, jak aktualnie wygląda jedzenie Jasia, a ściślej - z czego teraz korzysta podczas jedzenia i picia. W ostatnim czasie dostaliśmy paczkę od firmy NUK z zestawem do nauki samodzielności, które ma u Jasia ogromne wzięcie. Przekonajcie się sami! :)
Kiddy Cup z twardym ustnikiem (12m+) to niekapek o pojemności 300ml, ułatwiający dziecku naukę samodzielnego picia. Ustnik wykonany jest z wytrzymałego tworzywa odpornego na dziecięce ząbki, które podczas wyrzynania się gryzą wszystko, co napotykają na swojej drodze, łącznie z palcami mamy. Kształt niekapka jest odpowiednio wyprofilowany, dzięki czemu dziecko bez problemu może trzymać go bez niczyjej pomocy. Do tego wszystkie produkty firmy NUK wyróżniają się przecudownym designem - artykuły bardzo przyciągają wzrok, ciesząc oczy.
Podczas początków rozszerzania diety mój Syn zaznajomił się z różnego rodzaju kubkami niekapkami, a także takimi, które miały być niekapkami, a lało się z nich dosłownie strumieniem (mój wpis o kubkach znajdziecie TUTAJ). Z rozrzewnieniem wspominam, jak jeszcze w grudniu nieco marudziłam, że Jaś nie załapał picia z bidonu. Jak widać, narzekanie pomogło, bo po umieszczeniu owego posta na blogu, Jaśko zdobył tę umiejętność, kontynuując ją do tej pory. Aktualnie nie wyobrażam sobie, aby pił w inny sposób (z butelki ze smoczkiem ostatnio raz pił, mając jakieś 7 miesięcy, a teraz nawet nie wie, co miałby z nią zrobić, z czego jestem niesamowicie dumna). Jednak pomyślałam, że sprawienie mu niekapka może być dobrym pomysłem, bo wtedy zamiast mleka, dostawałby wodę do picia w nocy. Po pierwsze, chyba miałam jakieś zamroczenie umysłu, bo do tej pory robiłam takich prób wiele, a mój Syn jest zbyt inteligentny i podejrzliwy, żeby nabrał się na takie sztuczki. Po drugie, tak przyzwyczaił się do picia ze słomki, że kompletnie nie potrafi pić z tego niekapka, pomimo tego, iż jest to łatwiejsze. Z tego względu kubek zostanie przeznaczony drugiemu maluszkowi, który pojawi się w przyszłości, a Jaśko dalej będzie pił z bidonu oraz zwykłych kubków.
Do tej pory przetestowaliśmy już sporą ilość wszelkiego rodzaju talerzyków, łącznie z matą EZPZ. Niestety nie trafiliśmy na ideał, co nie jest najłatwiejsze, kiedy każde naczynie musi przejść test wytrzymałości poprzez rzucenie go w dal na płytki kuchenne. Na razie w tych starciach wygrywa Jaś, bo już kilka talerzy i misek musiałam wyrzucić. Do jednej z nich byłam mocno przywiązana, ponieważ posiadała ona przyssawkę, która przynajmniej na parę chwil sprawiała Jasiowi trudność, po czym oczywiście odrywał ją, jednak musiało minąć parę minut, aż doszedł do tego, jak to uczynić. Teraz jestem już wyczulona na moment, gdy mój Syn zaczyna się mocno kręcić i niecierpliwić - wtedy szybciutko zabieram naczynia, żeby ocalały.
Talerzyk z przykrywką (8m+) już samym wyglądem skradł moje serce. Nie dość, że kolorystyka jest bardzo prosta i nienachalna, to dodatkowo posiada on pochyłą krawędź umożliwiającą nabieranie jedzenia na łyżeczkę bądź widelec. Antypoślizgowe uchwyty oraz podstawa zapewniają lepszą stabilność. Co prawda, ten talerz nie ma żadnych przyssawek (a mógłby!), dlatego dziecko może nim rzucić (na szczęście wykonany jest z nietłukącego się tworzywa), jednak dużo lepiej trzyma się powierzchni niż zwykły talerzyk i nie przesuwa się w każdą stronę, jakby dostał nóg. Świetną sprawą jest również przykrywka - dzięki temu jedzenie można przechować bez żadnych obaw, a także zabrać je w podróż.
Wbrew pozorom niezbyt łatwe jest wyszukanie odpowiednich sztućców dla dziecka. Większość z nich jest plastikowa, przez co kompletnie nie nadaje się do niczego. Łyżeczki są tak mikroskopijne, że aby znaleźć zupę na ich powierzchni, trzeba korzystać z lupy. Do tego na plastikowy widelec nie da się niczego nakłuć, a jeśli już posiada się takie szczęście, to zanim ów produkt trafi do dziecięcych ust, najprawdopodobniej do tej pory już spadnie. Największym wyzwaniem jest znalezienie noża - albo jest to plastik, który nic nie pokroi, albo producenci wychodzą z założenia, iż nożem może posługiwać się dopiero dziecko w wieku powyżej 15 lat. W końcu jednak wynalazłam sztućce, jakich szukałam!
Zestaw sztućców metalowych (18m+) jest dostosowany do wielkości jamy ustnej dziecka, dzięki czemu nie musi ono rozszerzać ust jak jest to konieczne podczas użytkowania "dorosłych" sztućców. Ponadto posiadają one zaokrąglone krawędzie oraz zęby zapewniające maksymalne bezpieczeństwo, a także ergonomiczne uchwyty z antypoślizgowymi wypustkami.
Mój Syn nadal często je rączkami, na co mu pozwalam, bo dopiero zaczyna prawdziwe jedzenie. Dzieci poznają świat za pomocą swoich zmysłów, w tym również dotyku, dlatego pozwalam mu się brudzić jedzeniem, bo jest to właśnie odpowiedni czas na takie eksperymenty. Najczęściej zupy podaję mu sama, ale jeśli je coś gęstszego, to może sam brodzić w tym łyżeczką (po czym oczywiście następuje kąpiel, bo jedzenie jest nawet w pampersie). Z jedzeniem widelcem nie ma większego problemu - muszę jeszcze pomagać mu przy nakłuwaniu, ale nauczy się i tego w swoim czasie.
![]() |
ten uśmiech mówi sam za siebie :) |
Kiedy mój maleńki Jasiulek stał się dużym Jankiem!?
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Zadowolony i to jest najważniejsze!
OdpowiedzUsuńUśmiech dziecka jest najpiękniejszą nagrodą :)
UsuńAleż ten czas mija :) Z chęcią poczytam wpis o jego osiągnięciach na przestrzeni czasu od urodzenia :)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę coś tworzyć :)
UsuńOj czas bardzo szybko leci. Ja widzę to po swojej Córze.. A zwłaszcza jak pójdzie do żłobka,przedszkola lub szkoły!
OdpowiedzUsuńZaraz na studia pójdą... :(
UsuńZdolny Synuś :)
OdpowiedzUsuńPo mamusi :P
UsuńJaś to śliczne imie, tak samo nazywa się mój siostrzeniec. Przyznam szczerze, że post mnie nie zainteresował, gdyż sama nie mam jeszcze dzieci;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Rozumiem :) Też tak myślę, że to bardzo ładne imię - takie klasyczne.
UsuńFaktycznie, dzieci szybko rosną i Jasiek to już kawał chłopa! :) A to rzucanie... to chyba trening do rzutu dyskiem - mistrzem będzie :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, zobaczymy, bo na razie to ma zadatki na mechanika! :D
UsuńUroczy mężczyzna i jak ładnie je :)
OdpowiedzUsuńCo najlepsze - potrafi już wykorzystywać ten swój urok. :)
UsuńMina Jasia mówi wszystko, oby zawsze był taki radosny.
OdpowiedzUsuńTo moje największe marzenie - aby był szczęśliwy. :)
UsuńA teraz ja jestem na etapie, kiedy chcę zobaczyć na teście dwie kreski :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę powodzenia! :*
UsuńCzas stanowczo za szybko leci, jeszcze nie tak dawno karmiłam swojego syna a teraz sam bez problemu włada łyżeczką i widelcem plus od kilku tyg smaruje sobie sam bułeczkę masłem :)
OdpowiedzUsuńmama-urwisa.blogspot.co.uk