O przemijaniu: "Kiedyś" - Alison McGhee

Biblioteczka mojego syna dosłownie pęka w szwach (na pewno ma więcej książek niż ja). Oczywiście staram się ograniczać książkowe zakupy, aczkolwiek sami wiecie, jak to jest - sobie potrafię odmówić, ale dziecku nie umiem. Z tego względu nieustannie śledzę listę nowości w poszukiwaniu naprawdę wartościowych pozycji, które uprzyjemnią nam wiele chwil przez lata. Po raz kolejny mój wybór okazał się niezwykle udany...

Kiedy dziecko jest małe, życie matki biegnie od jednego pierwszego razu do kolejnego - pierwsze całowanie paluszków, pierwsze płatki śniegu topiące się na delikatnej skórze dziecka, pierwsze przejście przez ulicę... Jednak wszystko ma swój koniec, więc pewnego dnia nasz maluszek okazuje się na tyle duży i samowystarczalny, że zaczyna robić różne rzeczy, podejmując samodzielne decyzje. Niestety najczęściej nadchodzi również dzień odejścia z domu i ruszenia w życie bez mamy, która teraz może przyglądać się z boku, jak jej jeszcze niedawno małe dzieciątko zajmuje się własną pociechą, a także starzeje się z dnia na dzień...  

Kiedyś to bardzo prosta historia, złożona jedynie z osiemnastu zdań - jednego na każdej stronie. Jednak okazuje się, że to właśnie w tej prostocie tkwi siła, a mniej niekiedy oznacza więcej. Trudy macierzyństwa, ogrom przepięknych wspólnie spędzonych chwil, zdobywanie nowych umiejętności, przeżywanie smutków i radości, dojrzewanie, opuszczenie rodzinnego gniazda, poczucie odpowiedzialności na własnej skórze, powrót do wspomnień... Niewiele treści, a maksimum wartości - to określa tę lekturę. Niejednemu dorosłemu zakręci się łza w oku, kiedy będzie przewracał kolejną kartkę. Zapewniam o tym.

Ta książka przypomina mi nieco Miłość Astrid Desbordes - obie napisane są w podobny sposób, poruszają zbliżoną tematykę. Co prawda, drugi tytuł nie ma sobie równych, aczkolwiek opowieść Alison McGhee stoi na czele literatury dziecięcej w naszym domu. Na pewno dużo więcej wyniosą z niej dzieci starsze, ponieważ maluchy mogą być zawiedzione brakiem jaskrawych barw, akcji czy intrygującej historyjki. Niemniej to idealna okazja do poprowadzenia rozmowy ze swoimi pociechami, poruszenia tematów, po jakie raczej nie sięgamy, a wręcz unikamy i boimy się ich. Niepotrzebnie, ponieważ to i tak nieuniknione...

Książka bierze udział w wyzwaniu: Dziecięce poczytania Bonusowe.
Dane techniczne o książce
Tytuł oryginału: Someday
WydawnictwoMamania
Data wydania: 31 stycznia 2018
Liczba stron: 48
Gatunekliteratura dziecięca
Tę książkę znajdziecie w księgarni:

21 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Mi również podoba się wydanie tej książki. Na pewno spodoba się najmłodszym. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prostota potrafi czasami zachwycić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego typu książki są piękne... piękne w swojej prostocie ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzruszająca i jakże prawdziwa książeczka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdaje się na Ciebie, bo na podobnych książeczkach wcale się nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz o niej słyszę, ale chyba skuszę się na jej zakup.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię tego typu książki dla dzieci - proste i łatwe w odbiorze ;) Bez owijania w bawełnę, mnóstwa metafor i niepotrzebnych epitetów.

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
  9. Niektóre książki są piękne w swojej prostocie. :)Bardzo chętnie po nią sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Książki tego typu nie musza wcale mieć 300 stron i masy tekstu, czasem takie proste podejście jest tym właściwym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie typowo dziecięce książki zawsze są dość krótkie, ale nie zawsze przekazują to, co powinny. Na szczęście "Kiedyś" spełnia wymagania! :)

      Usuń
  11. Woow! Książka mnie zachwyciła! Masz rację - w prostocie jest największy przekaz.
    Moje dziecko też ma bardzo dużo książek, dlatego przed świętami musiałam mu kupić regał na jego biblioteczkę. Lada dzień urodzi się jego siostra więc lektur do dzieci będzie jeszcze więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będzie córa? Gratuluję! :) Nie wiem, gdzie będziemy niedługo upychać nasze książki. ;-)

      Usuń
  12. Skąd ja to znam! Lenka ma również mnóstwo książek. Zarówno po polsku jak i po niemiecku. Po prostu nie umiem się oprzeć :)

    Co do tej pozycji.. okładka mnie urzekła a Twoja recenzja utwierdziła w przekonaniu, że muszę ją mieć :)

    Pozdrawiam, maobmaze ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Wygląda na ciekawą pozycję :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.