Natalia Fiedorczuk-Cieślak jest laureatką Paszportu Polityki za powieść Jak pokochać centra handlowe, która wywołała u mnie bardzo mieszane uczucia. Kiedy na bibliotecznej półce ujrzałam jej najnowszą książkę, doszłam do wniosku, iż warto przekonać się, czy tym razem autorka przekona mnie do siebie...
Karolina wraz z synem i mężem wiedzie dość spokojne życie, bardziej uporządkowane i nudne niż szalone. Kobieta nie potrafi cieszyć się tym, co ma, ponieważ nie do końca wie, czego chce. Na dobrą sprawę w Uldze nikt nie jest zadowolony z otaczającej rzeczywistości.
Ten świat nie jest dla nas stworzony, kochanie. Nie mamy fundamentów, składamy się z ciemnych tuneli, wchłoniętych awantur, ciekawych przypadków najbardziej zwierzęcej przemocy, tak oswojonej, że wydaje się oczywistym następstwem posiadania warg sromowych. Jedynym ratunkiem jest dla nas ta samorodna tkanka, podstawowa materia, która sprawia, że ciągle żyjemy, trwamy, choć z pokolenia na pokolenie niezmiennie przyszarzałe, niezmiennie w tle. Matki i córki. Wnuczki, babki, ciotki i kuzynki. Tłuczone i upokarzane w mniej bezkarny sposób: nie na śmierć i nie w widocznej ciąży, ale o ile bezwględniejszy jest akt przemocy wobec kobiety, której po drodze zatliła się jakaś nadzieja, zakwitł jakiś kwiatek, zapełgała pierdolona iskierka.*
Przemoc, depresja, lekomania, narkomania, zdrady, gwałt, problemy z płodnością, poronienia, znudzenie swoim życiem - to tylko niektóre poruszane wątki. Można byłoby przedstawić je w naprawdę ciekawy sposób, jednak Cieślak łapie się każdego z nich, aby zaraz przejść do kolejnego, nie skupiając się umiejętnie na żadnym. Dodatkowo niektóre tematy nie mają większego sensu i rezygnacja z nich byłaby lepszym rozwiązaniem.
Natalia Cieślak sięga po współczesne i trudne tematy, które znajdują się w kręgu moich zainteresowań, także jest to duży plus. Niestety w moim odczuciu wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Owa historia przedstawiona jest w sposób chaotyczny - mam wrażenie, że złożono ją z kilku kawałków, które zostały sklejone ze sobą bez poważniejszego przemyślenia. Do tego pisarka sięga po ogrom ważnych wątków, zapominając, że co za dużo, to niezdrowo. Lepiej skupić się na mniejszej ilości zagadnień, ale zrobić to należycie.
Ulga miała być wstrząsem, na który akurat nie nastawiałam się, skoro ta sama osoba nazwała Jak pokochać centra handlowe objawieniem literackim. Jednak cieszyłabym się, gdyby opis z tyłu okładki był zbliżony do faktycznej treści książki. Niestety jeśli według kogokolwiek właśnie tak wygląda pokolenie współczesnych trzydziestolatków, to bardzo mu współczuję takich przeżyć, aczkolwiek wspaniale byłoby nie mierzyć wszystkich swoją miarą. Autorka nie wykorzystała drugiej szansy, jaką jej ofiarowałam, także trzeciej już nie będzie.
* cytat ze str. 243
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym LC jako książka z jednym wyrazem w tytule.
Dane techniczne o książce
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 15 maja 2018
Liczba stron: 272
Gatunek: powieść obyczajowa
Gatunek: powieść obyczajowa
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Zdecydowanie sobie odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuńJa również odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńNa razie się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńDobra recenzja. Mierzenie wszystkich jedną miarą działa na mnie mocno odstraszająco. Zdecydowanie nie sięgnę. Serdeczne pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńMoże autorka chciała dobrze, ale zdecydowanie nie wyszło.
UsuńHmm szkoda, że te tematy są tak powierzchownie przedstawione w tej książce.
OdpowiedzUsuńRównież żałuję, bo naprawdę można było poprowadzić je w inspirujący sposób.
UsuńZachecilam sie lubie takie tematy
OdpowiedzUsuńMoja opinia akurat nie jest zbyt zachęcająca, ale mimo tego ciesze się, że sięgniesz po powieść - może Tobie przypadnie do gustu.
UsuńAutorka chciała złapać za dużo srok za ogon i z tego co piszesz średnio jest to wyszło, a szkoda, bo pomysł jakiś miała. Recenzja bardzo dobra. Przynajmniej wiem, że raczej nie wato czytać.
OdpowiedzUsuńNiestety czasami mniej znaczy więcej, a o tym chyba autorka zapomniała.
UsuńRównież odpuszczam! :)
OdpowiedzUsuńJa też średnio lubię
OdpowiedzUsuńKsiążkę, autorkę, tematykę...? ;-)
Usuń