Nie bądź tchórzem!: "Pokusa Erin" - Elizabeth O'Roark

Elizabeth O'Roark szturmem wkradła się na polski rynek wydawniczy swoim Przebudzeniem Olivii. Powieść zebrała masę pozytywnych opinii, jednak ze względu na chroniczny brak czasu oraz nadmiar innych tytułów w kolejce, nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z nią. Niemniej w międzyczasie stałam się posiadaczką nowości stworzonej przez O'Roark, obok której już nie przeszłam obojętnie.

Erin i Rob to para, której przyszłość jawi się w jasnych barwach. Kiedy na horyzoncie pojawia się Brendan, przyjaciel Roba, główna bohaterka nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ oboje nie przepadają za sobą. Niemniej pod nieobecność narzeczonego, Erin coraz lepiej poznaje Brendana - okazuje się, że można mu zaufać, a jego powierzchowne zachowanie ma swoje wytłumaczenie.

Kiedy wkraczamy w poważny związek, często jesteśmy w stanie zrezygnować ze wszystkiego dla drugiej osoby. Początkowo jest to urocze, ale na dłuższą metę nie można tak żyć. Najzdrowszą opcją jest spędzanie czasu razem i podejmowanie prób polubienia bądź przynajmniej zrozumienia pasji partnera, nie zapominając o sobie oraz własnych potrzebach. Nie wolno zatracić siebie w związku, ponieważ każdy musi mieć własną przestrzeń - jedynie takie podejście może dobrze rokować. 

Autorka oparła tę historię nie tylko na romansie - chwała jej za to! Pokusa Erin to powieść świetnie ukazująca problem współuzależnienia. Często bliskie osoby próbują kontrolować alkoholika czy narkomana, nieświadomie ułatwiając mu dalsze sięganie po używki. Uzależnienie zawsze najbardziej uderza w rodzinę, doszczętnie burząc jej fasady.

Nie ukrywam, że od tej historii nie wymagałam zbyt wiele. Patrząc na okładkę, spodziewałam się powieści z mocno zaznaczonym wątkiem erotycznym, dlatego zostałam miło zaskoczona, kiedy przez pierwszą połowę nie natknęłam się na żadną odważniejszą scenę. Owszem, później jest ich kilka, ale na pewno nie wysuwają się na prowadzenie w całej opowieści. Sądzę, iż nieco inna oprawa graficzna mogłaby zachęcić do siebie dużo więcej czytelniczek, ponieważ w takiej odsłonie wywołuje jednoznaczne skojarzenia. Jednak największe zastrzeżenie mam do (prawdopodobnie) sposobu tłumaczenia - samo w sobie jest naprawdę udane, aczkolwiek spolszczenia niektórych wyrazów wydają się totalnie niepotrzebne. Myślę, że nawet Polacy nie potrzebują czytać o jakkuziserfowaniu i lanczu, gdyż zrozumieliby oryginalną pisownię. 

Pokusa Erin to niejako kontynuacja Przebudzenia Olivii, w której głos zostaje oddany (do tej pory) pobocznym bohaterom. Spokojnie można sięgnąć po nowszą powieść bez znajomości poprzedniej, jak stało się w moim przypadku. Niemniej na pewno chętnie dowiem się, jak wyglądał etap poznawania się Olivii i jej partnera, ponieważ ich historia wydaje się równie interesująca. Dodatkowo debiut jest podobno jeszcze lepszy niż Pokusa Erin, dlatego tym bardziej mam na nią ogromną ochotę.

Ta pozornie zwyczajna i niezobowiązująca opowieść skłania do przemyśleń. Czy warto uszczęśliwiać innych, jednocześnie zapominając o sobie? Warto trwać w stabilnym, aczkolwiek nudnym i niesatysfakcjonującym związku? A może lepiej postawić na szaleństwo oraz namiętność, nie mając pojęcia, czy owa relacja ma jakąkolwiek przyszłość? Życie składa się z nieustannej konieczności podejmowania wyborów. Finał naszych decyzji nigdy nie jest pewny, ale podobno kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana...

Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem. 
Dane techniczne o książce
Tytuł oryginału: Drowning Erin
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 17 kwietnia 2019 
Liczba stron: 448
Gatunek: romans
Tę książkę znajdziecie w księgarni:

20 komentarzy

Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...

  1. Podoba mi się, że ta książka skłania do przemyśleń. Jestem nią zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra recenzja :) Wiem, komu polecić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się ciekawa, a Przebudzenia... również jeszcze nie czytałam, co mam nadzieję wkrótce nadrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także muszę to zmienić. Nie miałam na ten tytuł ochoty, kiedy wszyscy zachwycali się nim, ale teraz kiedy o nim ucichło, chętnie przeczytam "Przebudzenie Olivii".

      Usuń
  4. Nie czytałam poprzedniej części, ale zainteresowałaś mnie powyższą książką, zapisuję. :D

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie czytałam, ale jak widać - nie przeszkodziło mi to w niczym. :)

      Usuń
  5. Nie czytałam jeszcze Przebudzenia Oliwii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, ale nie są one ze sobą na tyle powiązane, żeby istniała konieczność czytania "Przebudzenia...", jeżeli chce się poznać "Pokusę...".

      Usuń
  6. Nie miałam okazji jeszcze czytać :) Mam jednak ją w planach :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam o tej książce i jej poprzedniczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przebudzenie Olivii" było swego czasu często spotykanym tytułem na blogach, ale o "Pokusie Erin" nie słyszałam ani razu.

      Usuń
  8. Nie znam poprzedniczki tej części, ale fakt, że dostarcza przemyśleń kusi do tego, by to zmienić. 😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jestem w tyle w nowościami książkowymi więc nie wiedziałam nawet o jej wyjściu, ale na pewno się na nią skuszę i przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie propozycja recenzencka, to podejrzewam, że też nie usłyszałabym o niej, a szkoda... Chyba jeszcze nie trafiłam na żadną opinię o tej książce.

      Usuń
  10. Bardzo mnie zaciekawiła ta pozycja, chyba się zaopatrzę!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdy nie Twoja opinia, bo faktycznie kojarzy mi się jednoznacznie z popularnymi od jakiegoś czasu erotykami. A tu proszę - autorka pokusiła się też o poruszenie ważnego problemu. Ciesze się, że mogłam o tej książce u Ciebie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także cieszę się, że mogłam poinformować czytelników, iż nie jest to typowy erotyk, a na taki wygląda. ;-)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.