W moim życiu książki pojawiły się bardzo szybko, zadomawiając się w nim na dobre. W szkole podstawowej zapałałam również sympatią do komiksów, w których zaczytywałam się przez dłuższy czas. Niedawno zatęskniłam za tą formą czytania, dlatego kiedy tylko dostałam okazję poznania Mojego nowojorskiego maratonu, nie mogłam z niej nie skorzystać.
Sébastien Samson to nauczyciel rysunku, który pod wpływem emocji i wina decyduje się na udział w nowojorskim maratonie. Okazuje się, że bieg na tak długi dystans wymaga ogromnego przygotowania, a osiągnięcie sukcesu bez większego wysiłku nie jest proste.
Autor ewidentnie jest typowym mężczyzną, pragnącym udowodnić swoją siłę innym - "kto przejmowałby się tym, że w zasadzie nie uprawiam żadnej aktywności fizycznej, skoro inni dają radę, to może i mi się uda". Owszem, udało się i chwała mu za to - zasłużył sobie, jednak kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy porywają się na coś tylko dlatego, aby zaimponować innym. W ogólnym rozrachunku zrobił to również dla własnej satysfakcji, niemniej jego motywacja nie do końca była jednoznaczna. Wiara w siebie to klucz do sukcesu, ale jednocześnie należy pamiętać o swoich możliwościach i ograniczeniach... chociaż Samson udowodnił, że wszystko jest możliwe!
Bieganie to niestety moja pięta achillesowa. Na lekcjach wychowania fizycznego mogłam robić wszystko, chociaż nie z jednakowym entuzjazmem (zawsze stawiałam wyżej fitness, rozciąganie i tym podobne aktywności nad grami zespołowymi), byle nie biegać. Przeżyłabym pot lejący się po czole i ból każdego mięśnia, ale moje serce dosłownie wyskakiwało z piersi, a ja traciłam oddech. Zatem od lat niesamowicie szanuję i podziwiam, aczkolwiek nie rozumiem, ludzi, którzy uwielbiają bieganie.
Patrząc na samozaparcie Samsona, nawet przez chwilę pomyślałam, że wspaniale jest lubić ten sport - szkoda, iż nie jestem jego fanką. Ten komiks na pewno skradnie serca miłośnikom biegania (aż sama poczułam tę niesamowitą atmosferę) oraz wszystkim osobom zakochanym w Nowym Jorku, ponieważ autor przepięknie przedstawia to miasto w swoich ilustracjach.
Dane techniczne o książce
Tytuł oryginału: Le marathon de New York à la petite semelle
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 21 sierpnia 2019
Liczba stron: 192
Gatunek: komiks
Gatunek: komiks
Gościu, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad pod tym postem. Bardzo cenię wszelkie komentarze, ponieważ to one motywują mnie do dalszej pracy nad blogiem. Jest to miejsce, w którym dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami, dlatego chętnie poznam Twoją opinię.
Dlatego pisz Gościu, pisz...
Niestety, nie czytam komiksów. 😊
OdpowiedzUsuńJa do tej pory też. :)
Usuńładne rysunki :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, rysunki są bardzo przyjemne. :)
UsuńJa akurat miłośniczką biegania nie jestem, ale sam komiks prezentuje się super.
OdpowiedzUsuńTo przybijam piątkę, bo też nienawidzę biegania. :)
UsuńTym razem to nie dla mnie, ale znam kogoś kto da się namówić :)
OdpowiedzUsuńW takim razie namawiaj. :)
UsuńFanką biegania nie jestem, ale na komiks mogłabym się skusić.
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam. :)
UsuńTo chyba nie dla mnie - nie biegam, więc mnie jakoś tematyka szczególnie nie przekonuje ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jeśli przeczytałaś moją opinię, to wiesz, że ja też nie biegam, a komiks przeczytałam. ;-)
UsuńTen Nowy Jork mnie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że skusisz się. :)
UsuńJa też nie przepadałam za grami zespołowymi (w gimnazjum je uwielbiałam - ale w liceum miałam w klasie takie okropne dziewczyny, że każde niepowodzenie - np. nieodbitą piłkę przez kogoś traktowały jak karygodny błąd - z wielkim oburzeniem. No i się zraziłam).
OdpowiedzUsuńA biegać lubię. Swego czasu robiłam to regularnie, teraz przerzuciłam się na orbitreka. Komiksów nie czytam, ale skoro taki temat... Może się skuszę.
Oj, też miałam takie koleżanki, ale teraz wspominam to ze śmiechem. Skoro kochasz biegać, to koniecznie sięgnij po ten komiks!
Usuń